. MAŁŻEŃSTWO
Sameś skurwysyn, kurwa twoja żona, Tak się ty diabłu godzisz jak i ona: Gracie oboje, oboje pijecie, Wzajem kradniecie, wzajem się bijecie. Gdyście tak równi i tak siebie godni Jak wiecheć zadku — czemuż tak niezgodni? NA JEDNEGO
Jak ci się grosz dostanie, choć ci głód dojmuje, Ty zaraz z nim do kurwy, a kuchnia wakuje; Gęba, jeśli co z wąsa spadnie komu, czeka, Kumka za wżdy je mięso, a głodny brzuch szczeka. NADGROBEK KURWIE
P. Czyj to grób? K. Dopychajże! P. Czyja to mogiła? K. Wieźże dalej, a
. MAŁŻEŃSTWO
Sameś skurwysyn, kurwa twoja żona, Tak się ty diabłu godzisz jak i ona: Gracie oboje, oboje pijecie, Wzajem kradniecie, wzajem się bijecie. Gdyście tak równi i tak siebie godni Jak wiecheć zadku — czemuż tak niezgodni? NA JEDNEGO
Jak ci się grosz dostanie, choć ci głód dojmuje, Ty zaraz z nim do kurwy, a kuchnia wakuje; Gęba, jeśli co z wąsa spadnie komu, czeka, Kumka za wżdy je mięso, a głodny brzuch szczeka. NADGROBEK KURWIE
P. Czyj to grób? K. Dopychajże! P. Czyja to mogiła? K. Wieźże dalej, a
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 322
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo późne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, która serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mówię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Diony, Przez Kupidowe strzały i
w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo poźne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, ktora serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mowię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Dyony, Przez Kupidowe strzały i
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
łez pełne, i sam wydaje wzrok smutny. Żaden nie śmie sekretu pytać nieszczęsnego, Wszyscy jednak snadno się domyślają tego, Iż miłość tych przyczyną melancholij była, Co tak prędko szpetną twarz z pięknej uczyniła.
XXV.
Oczu z niego nie spuści brat: tak się dziwuje, Mniema, iż mu dla tego żal przykry dojmuje, Że jednej tylko w domu swej odjechał żony; Ten przeciwnem sposobem jest zaś utrapiony, Bo samowtórą zdybał. Więc go rozmaitemi Cieszy słowy, on czoło marszcząc, z nadętemi W ziemię patrzy wargami, lekarstwa żadnego Nie chce brać od tych, rany bo nie widzą jego. PIEŚŃ XXVIII.
XXVI.
Jedzie z niem
łez pełne, i sam wydaje wzrok smutny. Żaden nie śmie sekretu pytać nieszczęsnego, Wszyscy jednak snadno się domyślają tego, Iż miłość tych przyczyną melankolij była, Co tak prędko szpetną twarz z pięknej uczyniła.
XXV.
Oczu z niego nie spuści brat: tak się dziwuje, Mniema, iż mu dla tego żal przykry dojmuje, Że jednej tylko w domu swej odjechał żony; Ten przeciwnem sposobem jest zaś utrapiony, Bo samowtórą zdybał. Więc go rozmajtemi Cieszy słowy, on czoło marszcząc, z nadętemi W ziemię patrzy wargami, lekarstwa żadnego Nie chce brać od tych, rany bo nie widzą jego. PIEŚŃ XXVIII.
XXVI.
Jedzie z niem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 362
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, które wzrok grabin zaślepiło, Opuszcza go i żadnej nie czyni srogości Nad tem, co wielkich jego przyczyną żałości, Ale zarazem za tą w zad się chyżo puści, Co ucieka, goni ją, oka z niej nie spuści.
LXIV.
Angelika ze wszytkiej mocy ostrogami Konia bodzie swojego i tłucze nogami, Nahajką mu dojmuje; ten, jak strzała, leci, Panią niosąc na sobie piękną bez pamięci; Bo rozumie, że już jest w dużych rękach jego, Co ją goni, a potem moc pierścienia swego Przypomniawszy, w gębie go językiem ścisnęła I jako zadmuchniona świeca, w skok zniknęła.
LXV.
W tem razie, jako konia
, które wzrok grabin zaślepiło, Opuszcza go i żadnej nie czyni srogości Nad tem, co wielkich jego przyczyną żałości, Ale zarazem za tą w zad się chyżo puści, Co ucieka, goni ją, oka z niej nie spuści.
LXIV.
Angelika ze wszytkiej mocy ostrogami Konia bodzie swojego i tłucze nogami, Nahajką mu dojmuje; ten, jak strzała, leci, Panią niosąc na sobie piękną bez pamięci; Bo rozumie, że już jest w dużych rękach jego, Co ją goni, a potem moc pierścienia swego Przypomniawszy, w gębie go językiem ścisnęła I jako zadmuchniona świeca, w skok zniknęła.
LXV.
W tem razie, jako konia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 399
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ty go wypędzasz człowiecze. I tak za miłość wzgardę odnosi ten który nigdy ustać nie może w miłości. Więc jako temu stawiasz się w statku który na ciebie czym następuje/ któryć sposobem jakim cześć odejmuje/ czy na wzór Pana swojego/ barziej go z tego miłujesz/ im barziej tobie on dokucza/ i do żywego dojmuje? Czy się wydajesz takiemu w gruntownej cierpliwości. Oto człowiecze mówiąc/ masz mię powoli/ nie schodzęć z plaću/ depc jak chcesz swemi nogami/ depc i cudzemi/ szczyp sławę jak nazelżywiej językiem/ wynoś jak możesz najwyżej chociaż rzecz małą/ miej mię z niej w sercu swoim za bezecnego/ udaj do wszytkich za
ty go wypędzasz człowiecze. Y ták zá miłość wzgárdę odnośi ten ktory nigdy vstáć nie może w miłośći. Więc iáko temu stáwiasz się w statku ktory ná ćiebie czym następuie/ ktoryć sposobem iákim cześć odeymuie/ czy ná wzor Pana swoiego/ barźiey go z tego miłuiesz/ im barźiey tobie on dokucza/ y do żywego doymuie? Czy się wydáiesz tákiemu w gruntowney ćierpliwośći. Oto człowiecze mowiąc/ mász mię powoli/ nie schodzęć z pláću/ depc iak chcesz swemi nogámi/ depc y cudzemi/ szczyp sławę iak nazelżywiey ięzykiem/ wynoś iak możesz naywyżey choćiaż rzecz máłą/ miey mię z niey w sercu swoim zá bezecnego/ vday do wszytkich zá
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 455
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
narozkoszniejszą twarz słońca jasnego, Co wszystkie uwesela kąty świata tego: Tak wnet dziewka na przykre rozkazanie zbladła, Wzrok słupem stanął, cera z ust rumianych spadła; Mieni się, a w minucie, nie poznać godziny, Jeśli to ona siedzi, czy przyszedł kto inny.
C.
Mieni się gwałtem, wnęrzny żal sercu dojmuje, Jawnie, iż ją nagły ból przejął, ukazuje. Lecz mądra Bradamanta zarazem powstała, Aby strapionej gości pomoc jaką dała; Mówi, iż mniej uważnie dekreta skazane Nie mają być na nikiem pierwej wykonane, Aż druga strona wzajem wysłuchana będzie; I u niesprawiedliwych taki jest tryb wszędzie.
CI.
„Ja tej sprawy
narozkoszniejszą twarz słońca jasnego, Co wszystkie uwesela kąty świata tego: Tak wnet dziewka na przykre rozkazanie zbladła, Wzrok słupem stanął, cera z ust rumianych spadła; Mieni się, a w minucie, nie poznać godziny, Jeśli to ona siedzi, czy przyszedł kto iny.
C.
Mieni się gwałtem, wnęrzny żal sercu dojmuje, Jawnie, iż ją nagły ból przejął, ukazuje. Lecz mądra Bradamanta zarazem powstała, Aby strapionej gości pomoc jaką dała; Mówi, iż mniej uważnie dekreta skazane Nie mają być na nikiem pierwej wykonane, Aż druga strona wzajem wysłuchana będzie; I u niesprawiedliwych taki jest tryb wszędzie.
CI.
„Ja tej sprawy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 26
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
CX
To sprawiwszy, ukazać miejsce każą sobie, Gdzie Druzylline ciało w sprosnem leży grobie. To biorą, splugawione, z jej mężem pospołu I do jednego kładą w jednej trunnie dołu Z takiem dostatkiem, z taką pompą i żałością, Jaka za małą czasu mogła być krótkością. Tem czasem starka biedna Marganora swego Trapi i dojmuje mu bojcem do żywego.
CX
Potem wspaniałe dziewki przy jednem kościele Słup widzą, co pismo niósł, wyryte na czele Prawa, które sam tyran stanowił bezecny, Gdy obchód Tanakrowi czynił ostateczny. Na tem Marfiza dobra tarcz, hełm, zbroję jego Zawiesiwszy, znak dała triumfu wielkiego I wydrożyć kazała z wierzchu literami Żywot srogi
CX
To sprawiwszy, ukazać miejsce każą sobie, Gdzie Druzylline ciało w sprosnem leży grobie. To biorą, splugawione, z jej mężem pospołu I do jednego kładą w jednej trunnie dołu Z takiem dostatkiem, z taką pompą i żałością, Jaka za małą czasu mogła być krótkością. Tem czasem starka biedna Marganora swego Trapi i dojmuje mu bojcem do żywego.
CX
Potem wspaniałe dziewki przy jednem kościele Słup widzą, co pismo niósł, wyryte na czele Prawa, które sam tyran stanowił bezecny, Gdy obchód Tanakrowi czynił ostateczny. Na tem Marfiza dobra tarcz, hełm, zbroję jego Zawiesiwszy, znak dała tryumfu wielkiego I wydrożyć kazała z wierzchu literami Żywot srogi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 157
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, wiosła i żagle Nie czynią powinności swej, ustają nagle.
IX.
Ryczy okropnem głosem, wydawszy się z wody Dziw morski, stado brzydkie Proteowej trzody; Szum gwałtowny rwie wszystko, trzeszczą wyniesione Maszty, a w łódź powodzi wdzierają się słone. Dziwnie twarz sternikowi zbladła zlęknionemu, Wzdycha ciężko, strach przykry sercu nieszczęsnemu Dojmuje; raz rękami swem szyprom znak daje, Raz najsmutniejszy woła, co mu garła staje. .
X.
Próżno, nie pomaga wrzask, daremny krzyk jego: Niesie wiatr głosy w stronę powietrza czarnego. Skwierk najbiedniejszych ludzi Echo szczebietliwa Powtarzając, w odległych górach się ozywa; Łamią o się wspólną moc powodzi gniewliwe, Huczą
, wiosła i żagle Nie czynią powinności swej, ustają nagle.
IX.
Ryczy okropnem głosem, wydawszy się z wody Dziw morski, stado brzydkie Proteowej trzody; Szum gwałtowny rwie wszystko, trzeszczą wyniesione Maszty, a w łódź powodzi wdzierają się słone. Dziwnie twarz sztyrnikowi zbladła zlęknionemu, Wzdycha ciężko, strach przykry sercu nieszczęsnemu Dojmuje; raz rękami swem szyprom znak daje, Raz najsmutniejszy woła, co mu garła staje. .
X.
Próżno, nie pomaga wrzask, daremny krzyk jego: Niesie wiatr głosy w stronę powietrza czarnego. Skwierk najbiedniejszych ludzi Echo szczebietliwa Powtarzając, w odległych górach się ozywa; Łamią o się wspólną moc powodzi gniewliwe, Huczą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 229
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go, gdzie wiecznem leżał snem uśpiony Syn Manodantów blady, a krwie czarnej szlaki Ukazowały razu okrutnego znaki. Westchnął serdeczny Rynald, litość go przejmuje, Ściska trupa i wargi strętwiałe całuje. Stamtąd do Oliwiera szedł i nogę jego Obłapia, od strzemienia zgniecioną twardego.
LXXII.
I ból przykry uśmierza łagodnemi słowy, Choć samemu dojmuje żal i gniew surowy, Iż pogody omieszkał takiej i swojego Nie ratował Brandmarta, dziwnie kochanego. Tem czasem nad trupami swych królów czynili Lament słudzy i w miasto z płaczem prowadzili, W miasto bliskiej Bizerty, które gdy chowają, Nieśmiertelne ich dzieła z męstwem wspominają.
LXXIII.
Już też wieść świegotliwa w Bizercie latała,
go, gdzie wiecznem leżał snem uśpiony Syn Manodantów blady, a krwie czarnej szlaki Ukazowały razu okrutnego znaki. Westchnął serdeczny Rynald, litość go przejmuje, Ściska trupa i wargi strętwiałe całuje. Stamtąd do Oliwiera szedł i nogę jego Obłapia, od strzemienia zgniecioną twardego.
LXXII.
I ból przykry uśmierza łagodnemi słowy, Choć samemu dojmuje żal i gniew surowy, Iż pogody omieszkał takiej i swojego Nie ratował Brandmarta, dziwnie kochanego. Tem czasem nad trupami swych królów czynili Lament słudzy i w miasto z płaczem prowadzili, W miasto bliskiej Bizerty, które gdy chowają, Nieśmiertelne ich dzieła z męstwem wspominają.
LXXIII.
Już też wieść świegotliwa w Bizercie latała,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 297
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bok Samos Junony: PrzebyłDelon i Paron: z prawej Lebint strony Był mu/ i wtąż Kalidna w miód żyzna kraina/ Gdy górę wylatować jęła chłopięcina. Aż pokinął przewodzcę/ i w serce ochotne Niebo wziąwszy/ wzbujał się Słońce bliskolotńe Wonne woski/ skrzydelne związki w tym rozgrzeje. I z piór obnażon wiaów żadnych nie dojmuje: A modra/ usta ojca krzyczące/ przyjmuje Woda w się/ której swój dałprzemianek właściwy. Ojciec w tym/ już nie ojciec/ krzyknie nieszczęśliwy: Ikare/ gdzieś Ikare? kędyś mi się podział? Piór w wodzie dojźrzał za tym w które go był odział/ I swe poklał rzemiosło: ciało złożyłw grobie/
bok Sámos Iunony: PrzebyłDelon y Páron: z prawey Lebint strony Był mu/ y wtąż Kalidná w miod żyzna kráiná/ Gdy gorę wylátowáć ięłá chłopięćiná. Aż pokinął przewodzcę/ y w serce ochotne Niebo wźiąwszy/ wzbuiał się Słonce bliskolotńé Wonne woski/ skrzydelne zwiąski w tym rozgrzeie. Y z pior obnáżon wiáow żadnych nie doymuie: A modra/ vstá oycá krzyczące/ przyimuie Wodá w śię/ ktorey swoy dałprzemiánek włáśćiwy. Oyćiec w tym/ iuz nie oyćiec/ krzyknie nieszczęśliwy: Ikare/ gdźieś Ikáre? kędyś mi sie podźiał? Pior w wodźie doyźrzał zá tym w ktore go był odźiał/ Y swe poklał rzemięsło: ćiáło złożyłw grobie/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 195
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636