, który po Azji I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba, Mając nad karkiem swoje rozułbasze, Tak i nam Prusy dokuczały nasze. Zaczem, nie trudno pojrzawszy po sobie, Opłonąć z ognia stronie mogły obie; Że one które światu tak groziły, W słusznych swych szrankach machiny stanęły.
Ale do czasu i ten utajony Pod płaszczem ogień ledwo ugaszony, A już się znowu z za Dniestru dobywa, Już smutnym włości popiołem pokrywa. Kto
, który po Azyi I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba, Mając nad karkiem swoje rozułbasze, Tak i nam Prusy dokuczały nasze. Zaczem, nie trudno pojrzawszy po sobie, Opłonąć z ognia stronie mogły obie; Że one które światu tak groziły, W słusznych swych szrankach machiny stanęły.
Ale do czasu i ten utajony Pod płaszczem ogień ledwo ugaszony, A już się znowu z za Dniestru dobywa, Już smutnym włości popiołem pokrywa. Kto
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 59
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ostatek — dic aliquid ut duo esse videamur. Spodziewam się przecięż, że jak ja miałem, tak i każdy rozsądny mieć będzie w pamięci onę moralną czyjąś pod fabuły podobieństwem naukę, bo nie zawadzi post seria ludus. Barana postrzygano z wełny, który z przyrodzenia cichy i skromny milczał, choć mu też czasem dokuczały nożyce. Kozieł przytomny wyzywał go na dysputę, który z nich większą jest trzody ozdobą, swoje rogi, wąsy, brodę, głos, sierć, nóg szybkość wychwalając i twierdząc, że dla samej brody za najpoważniejszy magistrat mógłby być wzięty. Baran nic nie mówił, bo skądinąd miał do cierpienia dosyć, ale pasterz
ostatek — dic aliquid ut duo esse videamur. Spodziewam się przecięż, że jak ja miałem, tak i każdy rozsądny mieć będzie w pamięci onę moralną czyjąś pod fabuły podobieństwem naukę, bo nie zawadzi post seria ludus. Barana postrzygano z wełny, który z przyrodzenia cichy i skromny milczał, choć mu też czasem dokuczały nożyce. Kozieł przytomny wyzywał go na dysputę, który z nich większą jest trzody ozdobą, swoje rogi, wąsy, brodę, głos, sierć, nóg szybkość wychwalając i twierdząc, że dla samej brody za najpoważniejszy magistrat mógłby być wzięty. Baran nic nie mówił, bo skądinąd miał do cierpienia dosyć, ale pasterz
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 293
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
że Wojewoda mając snadź prywate O Gumna zachowanie, i całoiść swych Włości, Żeby mu ich z-tej jednej Nieprzyjaciel złości Uchodząc nie popalił, do końca nie znosi, Ani go tym nie drażni, Książęcia uprosi. Czemu acz nie dogadzać było właśnie trzeba, Ale kiedy i same przeciw temu Nieba, Cały ten dzień pluszczejąc, dokuczały z-wierzchu, I noc w-tym ku późnemu schyliła się zmierzchu, Przyszło odwrót odtrąbić. Przez co upuszczony Z-tej cieśni Nieprzyjaciel, jako oparzony Uszedł zaraz tej nocy cztery wielkie mile: Które tedy umarłe wyziewali chwile Spracowani Wodzowie. Jakoby we wniku Mając go już zwierzecym, w-bliskim z-tąd Bystrzyku Na czym się
że Woiewodá maiąc snadź prywate O Gumna záchowanie, i całoiść swych Włośći, Zeby mu ich z-tey iedney Nieprzyiaćiel złośći Uchodząc nie popalił, do końca nie znosi, Ani go tym nie drażni, Xiążećia uprosi. Czemu acz nie dogadzáć było właśnie trzeba, Ale kiedy i same przećiw temu Nieba, Cały ten dźień pluszczeiąc, dokuczáły z-wierzchu, I noc w-tym ku poźnemu schyliła sie zmierzchu, Przyszło odwrot odtrąbić. Przez co upusczony Z-tey ćieśni Nieprzyiaćiel, iáko oparzony Uszedł záraz tey nocy cztery wielkie mile: Ktore tedy umarłe wyźiewáli chwile Sprácowani Wodzowie. Iákoby we wniku Máiąc go iuż zwierzecym, w-bliskim z-tąd Bystrziku Ná czym sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 19
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
-ć i obrony, Kto nie chce być w nadziei swojej omylony. Widzisz, Panie, w grzechu mym że nic nie lubuję, Że gorzko głupie rady swoje opłakuję. Wiesz to, że takie sprawy nigdy nie miewały Miejsca we mnie, dokąd mię w ten sak nie wegnały Ciężkie kłopoty, które prawie bez ustania Dokuczały; wszak pomnisz nasz skwirk i wzdychania. Lat dwanaście domek nasz przez niego ściśniony Był i deptał jak w ziemię człek niepowściągniony, Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba,
-ć i obrony, Kto nie chce być w nadziei swojej omylony. Widzisz, Panie, w grzechu mym że nic nie lubuję, Że gorzko głupie rady swoje opłakuję. Wiesz to, że takie sprawy nigdy nie miewały Miejsca we mnie, dokąd mię w ten sak nie wegnały Ciężkie kłopoty, które prawie bez ustania Dokuczały; wszak pomnisz nasz skwirk i wzdychania. Lat dwanaście domek nasz przez niego ściśniony Był i deptał jak w ziemię człek niepowściągniony, Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba,
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 384
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
rosole, albo w winie, do razu ból uspakaja. Jeżeliby choroba długo trwała, chory ma pić Dekokcją z Gwajaku: Jeżeli z Cholery pochodzi, trzeba dawać Julepy chłodzące, albo Dekokcje cum sem, carminativis, i Purganse ex Rhabar.i na womity dany Medykament uwalnia prędko od choroby, jeżeliby zbytnie bole dokuczały, Opiata należą; które ból do czasu uśmierzają. Mercurius dulcisicatus w tej afekcjej ma swoję pochwałę, przydawszy do niego że- chuculum.to jest: resinam Turbith, albo Ialappae; krwie puszczenie tylko w ten czas służy, kiedy jest góraczka z pomieszania cholery ze krwią, pić chory ma Tyzannę z jęczmienia warzoną, przydając
rosole, álbo w winie, do rázu bol uspakaia. Ieżeliby chorobá długo trwáłá, chory ma pić Dekokcyą z Gwáiaku: Ieżeli z Cholery pochodźi, trzebá dawáć Iulepy chłodzące, álbo Dekokcye cum sem, carminativis, y Purgánse ex Rhabar.y ná womity dány Medykáment uwalnia prędko od choroby, ieżeliby zbytnie bole dokuczáły, Opiata należą; ktore bol do czásu uśmierzáią. Mercurius dulcisicatus w tey áffekcyey ma swoię pochwałę, przydawszy do niego źe- chuculum.to iest: resinam Turbith, álbo Ialappae; krwie pusczenie tylko w ten czás służy, kiedy iest goraczká z pomieszánia cholery ze krwią, pić chory ma Tyzánnę z ięczmieniá wárzoną, przydáiąc
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 208
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
: 3. sem Anish. Faeniculi Carvi, aã. dr: 2. Fol/ Senae unc. 1. S. Cort. Tamar Aranti Fraxini aã dr. 3. Tart. crub une. s. dentur ad nodulum pro mensura vini dosis unc. 5. semel de die. Jeżeliby womity bardzo dokuczały. R. O Nut. Musch scrup. 1. Sal. Absint. scrup. s. croci gr. Laud. Opiat. gr. 1. M. na raz jak się wzwyż naminiło, że w tej chorobie dają połykać kule ołowiane, albo żywe srebro, albo kule ex Rij Antim, daje się
: 3. sem Anish. Faeniculi Carvi, aã. dr: 2. Fol/ Senae unc. 1. S. Cort. Tamar Aranti Fraxini aã dr. 3. Tart. crub une. s. dentur ad nodulum pro mensura vini dosis unc. 5. semel de die. Ieżeliby womity bárdzo dokuczáły. R. O Nut. Musch scrup. 1. Sal. Absint. scrup. s. croci gr. Laud. Opiat. gr. 1. M. ná raz iák się wzwyz náminiło, że w tey chorobie dáią połykáć kule ołowiáne, álbo żywe srebro, álbo kule ex Rij Antim, dáie się
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 216
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
oprócz tego jeżeli gorączka jest: zrazu zaraz trzeba ją puścić, potym śłużą Enemy: Weś jęczmienia dwie szczypty, otrąb, Roży suchej po szczypcie, Lukrecjej, Rodzynków, obojga po dwa łoty, warz w wodzie, przecedź, przydaj cukru szarego, żółtek do jaja, przywarz, daj ciepło, a jeżeli morzyska dokuczały, przydaj Olejku z wosku; potym słuzą rzeczy zatwierdzające, tak wnętrzne, jako i powierzchowne, których się dość podało w Lienteriej, i jeszcze podadzą się w Dysenteriej; oprócz tego weś octu, zgać w nim stal kilka razy, przydaj do niego proszku z Mirtollów, z galasu, z jagód jarzębiny,
oprocz tego ieżeli gorączká iest: zrázu zaraz trzebá ią puśćić, potym śłużą Enemy: Weś ięczmieniá dwie sczypty, otrąb, Roży suchey po sczypćie, Lukrecyey, Rodzenkow, oboygá po dwá łoty, warz w wodźie, przecedź, przyday cukru szárego, żołtek do iáiá, przywarz, day ćiepło, á ieżeli morzyská dokuczáły, przyday Oleyku z wosku; potym słuzą rzeczy zátwierdzáiące, ták wnętrzne, iáko y powierzchowne, ktorych sie dość podáło w Lienteryey, y iescze podádzą się w Dysenteryey; oprocz tego weś octu, zgać w nim stal kilká rázy, przyday do niego proszku z Mirtollow, z gálásu, z iágod iárzębiny,
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 226
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
Tak mu powiedział. A z nocą straszniejsze Szły czarne chmury i — co dalej — większe Burze z trzęsieniem coraz przemijały, A przemijając ogniami łyskały Gwałtowne deszcze z siebie wylewając I barziej morze wichrami mieszając, Tak żeśmy wszyscy od szturmu wielkiego Nie mogli naleźć miejsca spokojnego. Wielom się stało zewnętrzne niezdrowie, Wielom i bóle dokuczały w głowie, Dlatego iż się okręt barzo kiwał, A jako kaczka z falą podskakiwał; Która na wodzie gdy swe piórka myje, Dopiero pływa, dopiero się kryje Na odspód w wodę i znowu wyskoczy Na wierzch i ludziom pokaże się w oczy. Równie my także raz się ponurzymy, Raz zaś na górę wysoko skoczymy
Tak mu powiedział. A z nocą straszniejsze Szły czarne chmury i — co dalej — większe Burze z trzęsieniem coraz przemijały, A przemijając ogniami łyskały Gwałtowne deszcze z siebie wylewając I barziej morze wichrami mieszając, Tak żeśmy wszyscy od szturmu wielkiego Nie mogli naleźć miejsca spokojnego. Wielom się stało zewnętrzne niezdrowie, Wielom i bóle dokuczały w głowie, Dlatego iż się okręt barzo kiwał, A jako kaczka z falą podskakiwał; Która na wodzie gdy swe piórka myje, Dopiero pływa, dopiero się kryje Na odspód w wodę i znowu wyskoczy Na wierzch i ludziom pokaże się w oczy. Równie my także raz się ponurzymy, Raz zaś na górę wysoko skoczymy
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 136
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I białegłowy z lamentem wołały Dzień i godzinę drogi przeklinając, A na swych mężów wszystko narzekając, Że ich rękoma swoimi zabili I samych siebie chcący pogubili. Mglały niebogi, ale i mężowie Mieli dość strachu i żalu na głowie; To żal, iż na nie ich żony płakały, To strach, że i im plagi dokuczały. I wszytkim wszytko w głowie się kaziło, Gdy srogie niebo tak z nami walczyło. „Toniemy wszyscy i giniem!” — wołamy, A wołający ku niebu patrzamy. Jak bydło rycząc albo jak wilk wyje Na wiatr ku górze wyciągnąwszy szyje, Tak my z drapieżnym zwierzem się równając Prawie wyjemy — na pół umierając
I białegłowy z lamentem wołały Dzień i godzinę drogi przeklinając, A na swych mężów wszystko narzekając, Że ich rękoma swoimi zabili I samych siebie chcący pogubili. Mglały niebogi, ale i mężowie Mieli dość strachu i żalu na głowie; To żal, iż na nie ich żony płakały, To strach, że i im plagi dokuczały. I wszytkim wszytko w głowie się kaziło, Gdy srogie niebo tak z nami walczyło. „Toniemy wszyscy i giniem!” — wołamy, A wołający ku niebu patrzamy. Jak bydło rycząc albo jak wilk wyje Na wiatr ku górze wyciągnąwszy szyje, Tak my z drapieżnym zwierzem się równając Prawie wyjemy — na pół umierając
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 138
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Oddają posłuszeństwo z Afryki królowi Odtąd, jako ich minąć kazał obozowi.
XCII.
Nad jeziorem po prawej stronie drogą jedzie, A zbóż i win obfitość widzi wielką wszędzie; Potem do wioski jednej przybył zmordowany, Z której lud, żołnierzowi na korzyść wydany, Rozbiegł się i uczynił puste domy swoje, Gdy swawola i przykre dokuczały boje. Stąd wały srogie huczą po morzu głębokiem, Stąd kłosy w polu pływać zdadzą się szerokiem.
XCIII.
Tam się zastanowiwszy przy kościółku małem, Który stał na pagórku blisko okazałem, Beł i wewnątrz od pogan szpetnie spustoszony I od księżej z bojaźnie dawno opuszczony, Na mieszkanie do czasu obiera go sobie, Dając
Oddają posłuszeństwo z Afryki królowi Odtąd, jako ich minąć kazał obozowi.
XCII.
Nad jeziorem po prawej stronie drogą jedzie, A zbóż i win obfitość widzi wielką wszędzie; Potem do wioski jednej przybył zmordowany, Z której lud, żołnierzowi na korzyść wydany, Rozbiegł się i uczynił puste domy swoje, Gdy swawola i przykre dokuczały boje. Stąd wały srogie huczą po morzu głębokiem, Stąd kłosy w polu pływać zdadzą się szerokiem.
XCIII.
Tam się zastanowiwszy przy kościółku małem, Który stał na pagórku blizko okazałem, Beł i wewnątrz od pogan szpetnie spustoszony I od księżej z bojaźnie dawno opuszczony, Na mieszkanie do czasu obiera go sobie, Dając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 379
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905