Ty nic; zwierciadło za cię i ciebie się wstyda. Gnojem twarz okładają, skubą panny brale; Ty dla lica przeglądać chciej się w urynale. 475. O PANNIE, CO FUTRO JADAŁA
Słysząc dziewczyna o tym doktorski rozsądek, Że trzeba na każdy dzień zagrzewać żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała
Ty nic; zwierciadło za cię i ciebie się wstyda. Gnojem twarz okładają, skubą panny brale; Ty dla lica przeglądać chciej się w urynale. 475. O PANNIE, CO FUTRO JADAŁA
Słysząc dziewczyna o tym doktorski rozsądek, Że trzeba na każdy dzień zagrzewać żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 396
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandiej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzjej, W prawy bok obracali stery ku Szkocjej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła, Wieczerzała z Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która
a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandyej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzyej, W prawy bok obracali sztyry ku Szkocyej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła, Wieczerzała z Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w znacznym twarzy zapłonieniu/ Dawa znać o swojego wstydu naruszeniu. Tysiąc przyczyn Diana/ poznać jej grzech/ miała: Jedno że panna/ więc się z tym nie rozumiała. Powiedają jednak/ że Nimfy postrzegały. Dziewiątym krańcem rogi Miesięczne wstawały/ Gdy łowem G ociężała/ i gorącem/ swego Brata/ Bogini/ gaju dopadła chłodnego: Z którego się szemrząca krynica wszczynała/ I sama w sobie piaski potarte mieszała. To miejsce pochwaliwszy/ stopę omoczeła W wierzchu wody/ którą też także pochwaleła. Potym rzekła: plac ten jest od ludzi odległy/ Nie masz kogobyśmy się tu na ten czas strzegły/ Omyimysz tą zdrojową wodą nasze ciała
w znácznym twarzy zápłonieniu/ Dawa znáć o swoiego wstydu náruszeniu. Tyśiąc przyczyn Dyáná/ poznać iey grzech/ miáłá: Iedno że pánná/ więc się z tym nie rozumiałá. Powiedáią iednák/ że Nimphy postrzegáły. Dźiewiątym krańcem rogi Mieśięczne wstawáły/ Gdy łowem G oćiężáłá/ y gorącem/ swego Brátá/ Bogini/ gáiu dopádłá chłodnego: Z ktorego się szemrzącá krynicá wszczynáłá/ Y sámá w sobie piaski potárte mieszáłá. To mieysce pochwaliwszy/ stopę omoczełá W wierzchu wody/ ktorą też także pochwalełá. Potym rzekłá: plác ten iest od ludźi odległy/ Nie masz kogobysmy się tu ná ten czás strzegły/ Omyimysz tą zdroiową wodą nasze ćiáłá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 77
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
temu/ który bez przestanku Boga gniewał/ służyć/ i poddaństwo mu oddawać bez przestanku musiały. Niewola ta na karkach ich trwała długo/ aż się urodziła ta/ o której mówimy/ Panna MARIA. Skoro ta przyszła/ i do siebie Syna Bożego w ciało swoje przyjęła; dostojeństwa dawnego w Bogu który się rodził/ dopadła natura człowiecza/ i wolności onej ojczystej/ którą była obdarzona przy stworzeniu. Na ten czas kreatura wszelaka/ która miała te wolności/ aby temu służyła tylo/ który na obraz Boży stworzony był/ gdy postrzegła/ iż przyszedł człowiek do podobieństwa stwórce swojegoo/ przez Marią; służyła potym jako Panu/ jarzmo niewolej z siebie
temu/ który bez przestánku Bogá gniewał/ służyć/ y poddáństwo mu oddáwáć bez przestánku muśiáły. Niewola tá ná kárkách ich trwáłá długo/ áż się vrodźiłá tá/ o ktorey mowimy/ Pánná MARYA. Skoro tá przyszłá/ y do śiebie Syná Bożego w ćiáło swoie przyięłá; dostoieństwá dawnego w Bogu ktory się rodźił/ dopádłá náturá człowiecza/ y wolnośći oney oyczystey/ ktorą byłá obdárzona przy stworzeniu. Ná ten czás kreáturá wszeláka/ ktora miáłá te wolnośći/ áby temu służyłá tylo/ który ná obraz Boży stworzony był/ gdy postrzegłá/ iż przyszedł człowiek do podobieństwá stworce swoiegoo/ przez Máryą; służyłá potym iáko Pánu/ iárzmo niewoley z śiebie
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 8
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
psowałyby drzewo, Jako jeden z kozami rodzaj pójdą w lewo. 116. OBIAD WIELKONOCNY
Ktoś obiad wielkonocny przyrównał do wdowy, Która w siedm lat za mąż szła po śmierci mężowej. Ale źle, bo żołądek mięsem się ochwyci Z siedmniedzielnego postu; wdowa nie nasyci: I owszem, gdyby można, skoro go dopadła, Rada by wszytko oraz pierwszym daniem zjadła. Choć nie święci ksiądz jajec i kiełbasy z szołdrą, Rada by się czym prędzej widziała pod kołdrą; Każdą by noc chciała mieć wielkonocnym świętem, Choć słaby kloc, świerzbiące dziąsła kuradentem. 117 (N). SPOWIEDŹ ŻOŁNIERSKA
Przed jezuitą żołnierz jeden się spowiadał, Prosząc,
psowałyby drzewo, Jako jeden z kozami rodzaj pójdą w lewo. 116. OBIAD WIELKONOCNY
Ktoś obiad wielkonocny przyrównał do wdowy, Która w siedm lat za mąż szła po śmierci mężowej. Ale źle, bo żołądek mięsem się ochwyci Z siedmniedzielnego postu; wdowa nie nasyci: I owszem, gdyby można, skoro go dopadła, Rada by wszytko oraz pierwszym daniem zjadła. Choć nie święci ksiądz jajec i kiełbasy z szołdrą, Rada by się czym prędzej widziała pod kołdrą; Każdą by noc chciała mieć wielkonocnym świętem, Choć słaby kloc, świerzbiące dziąsła kuradentem. 117 (N). SPOWIEDŹ ŻOŁNIERSKA
Przed jezuitą żołnierz jeden się spowiadał, Prosząc,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 585
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
moja łez z oczu nie rzuci, Które dzisia strumieniem, o nieszczęsny świecie, Na tak żałosnej z tobą wylewam walecie. Słodszej twojej i z gestów, i rozmów zabawy Niźli najrozkoszniejsze trunki i potrawy Nie zażyję, niestotyż! Cóż wiersze, cóż żarty, Którycheś z sobą pełne przywoziła karty! Cóż, gdyś dopadła, nie bez słuchających dziwu, Wijole albo skrzypie, albo pozytywu! Skąd sroższego na sobie doznaję pogromu: Cieszyły się, choć nieme, kąty mego domu; Już wszytkie moje z tobą umilkły muzyki. Czyliś jako Orfeus żony Eurydyki, W żałosne brzęcząc struny, do inszego świata Poszła, ach, poszła szukać rodzonego
moja łez z oczu nie rzuci, Które dzisia strumieniem, o nieszczęsny świecie, Na tak żałosnej z tobą wylewam walecie. Słodszej twojej i z gestów, i rozmów zabawy Niźli najrozkoszniejsze trunki i potrawy Nie zażyję, niestotyż! Cóż wiersze, cóż żarty, Którycheś z sobą pełne przywoziła karty! Coż, gdyś dopadła, nie bez słuchających dziwu, Wijole albo skrzypie, albo pozytywu! Skąd sroższego na sobie doznaję pogromu: Cieszyły się, choć nieme, kąty mego domu; Już wszytkie moje z tobą umilkły muzyki. Czyliś jako Orfeus żony Eurydyki, W żałosne brzęcząc struny, do inszego świata Poszła, ach, poszła szukać rodzonego
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 541
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cię Szlak zaraził: Bodaj cię powietrze ruszyło: Bodaj cię Piorun roztrzasł: Piorun w Tobie: Grom w Tobie! Boża kaźń w Tobie: Bodaj się/ Bodaj mię Bóg skarał: Bodaj cię nieszczęście ogarnęło: Bodajżeś szyję złamał: Bodajeś jutrzejszego dnia nie doczekał! Bodaj cię Kaduk porwał; Bodaj cię ciężka choroba dopadła: Bodajeś skamiał! Ciężkie niemocy/ Kordiaki/ Korfanty/ Z. Galanty w Tobie!
O Ty zapamietały wysokiego i niskiego stanu człowiecze/ który się takowymi klątwami na bliźniego twego/ któregoś powinien jako samego siebie miłować/ (Levitic. 19. v. 18.) targasz/ jakoż to kiedykolwiek przed bogiem
ćię Szlák záráźił: Boday ćię powietrze ruszyło: Boday ćię Piorun roztrzásł: Piorun w Tobie: Grom w Tobie! Boża kaźń w Tobie: Boday śię/ Boday mię Bog skarał: Boday ćię niesczęście ogárnęło: Bodayżeś szyię złamał: Bodayeś iutrzeyszego dniá nie doczekał! Boday ćię Káduk porwał; Boday ćię ćięszka chorobá dopadłá: Bodayeś zkámiał! Cięszkie niemocy/ Kordyiáki/ Korfánty/ S. Gálánty w Tobie!
O Ty zápámietáły wysokiego y niskiego stanu człowiecze/ ktory śię tákowymi klątwámi ná bliźniego twego/ ktoregoś powinien iáko sámego śiebie miłowáć/ (Levitic. 19. v. 18.) tárgasz/ iákoż to kiedykolwiek przed bogiem
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Bbiiii
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
Panie Bracie Gruby ma kark na W Ci młodą rękę zetnę ja go targujemy się tedy kto go ma ścinać atym czasem wpadli tam do sklepu w którym były prochy w beczkach pobrawszy insze rzeczy biorą tez i prochy w czapki w chustki kto w co ma. Dragon zdrajca przyszedł złontem zapalonym bierze tez proch jakos iskra dopadła o Boże wszechmągący kiedy to huknie impet kiedy się mury poczną trzaskać kiedy owe marmury Alabastry latać a była tam wierza na samym rogu zamku nad morzem na której wierzchu dachu niebyło tylko płasko Cyną wszystka pokryta tak jako w izbie posadza rynny dla spływania wód mosięzne złociste a wokoło tego balassy i statuj także na rogach takież
Panie Bracie Gruby ma kark na W Ci młodą rękę zetnę ia go targuięmy się tedy kto go ma scinać atym czasęm wpadli tam do sklepu w ktorym były prochy w beczkach pobrawszy insze rzeczy biorą tez y prochy w czapki w chustki kto w co ma. Dragon zdrayca przyszedł zlontem zapalonym bierze tez proch iakos iskra dopadła o Boże wszechmągący kiedy to huknie impet kiedy się mury poczną trzaskać kiedy owe marmury Alabastry latać a była tam wierza na samym rogu zamku nad morzęm na ktorey wierzchu dachu niebyło tylko płasko Cyną wszystka pokryta tak iako w izbie posadza rynny dla spływania wod mosięzne złociste a wokoło tego balassy y statuy takze na rogach takiesz
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 60
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
gdzie się mieć będziem dobrze na ostrygach, na dobrej Romanii, i na Muszkatelli Kandejskiej. B. Skorom się zakochał, co się woczemgnieniu stało. T. Miłość co ma czynić czyni nieodwłócznie, będąc samą chciwością wrzeczach upodobanych, w rzeczach przytomnych. B. Przez zrenicę do serca, z serca skoro miłość dopadła intelektu mego, zaraz z chciwość mię tak vięła, i z niewoliła, że tejże godziny on afekt miłosnego zawzięcia, radbym był podał do wiadomości ukochanej Damy, wczym pokazała mi i miłość i Matka jej Wenera wielki fawor. T. Nie dziej się lepsza. Akt skończony, zgodziła się Matusia z Coreczką
gdźie się mieć będźiem dobrze ná ostrygách, ná dobrey Romániey, y ná Muszkátelli Kándeyskiey. B. Skorom się zákochał, co się woczemgnieniu stało. T. Miłość co ma czynić czyni nieodwłocznie, będąc samą chciwośćią wrzeczách upodobánych, w rzeczách przytomnych. B. Przez zręnicę do sercá, z sercá skoro miłość dopádłá intellektu mego, záraz z chćiwość mię ták vięłá, y z niewoliłá, że teyże godźiny on áffekt miłosnego záwźięćia, radbym był podał do wiádomośći ukocháney Dámy, wczym pokazáłá mi y miłość y Mátká iey Vęnerá wielki fawor. T. Nie dźiey się lepsza. Akt skończony, zgodźiłá się Mátuśia z Coreczką
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 98
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
by ją widziała na ziemi, Jako same przepędzić chcąc piersi kopią, A z głowy wybić sobie tem melancholią.
XX.
Od najtęższego razu Marfiza musiała Stłuc się gwałtownie, z konia gdy przykro zleciała; A iż jej, jako żywo, tak się nie przydało, Ledwie ciężkie od żalu serce nie szalało. Jeno ziemie dopadła, zaraz w mgnieniu oka Najostrzejszej dobywa swej szable od boka. Krzyczy druga: „Co czynisz? Stój! Darmo szermujesz: Więźniem mojem jesteś już, tem się nie ratujesz.
XXI.
Bo choć zwykłej zażywam z inszemi ludzkości, Z tobą nie chcę: twoje mię odwodzą hardości I grube obyczaje, com o
by ją widziała na ziemi, Jako same przepędzić chcąc piersi kopią, A z głowy wybić sobie tem melankolią.
XX.
Od najtęższego razu Marfiza musiała Stłuc się gwałtownie, z konia gdy przykro zleciała; A iż jej, jako żywo, tak się nie przydało, Ledwie ciężkie od żalu serce nie szalało. Jeno ziemie dopadła, zaraz w mgnieniu oka Najostrzejszej dobywa swej szable od boka. Krzyczy druga: „Co czynisz? Stój! Darmo szermujesz: Więźniem mojem jesteś już, tem się nie ratujesz.
XXI.
Bo choć zwykłej zażywam z inszemi ludzkości, Z tobą nie chcę: twoje mię odwodzą hardości I grube obyczaje, com o
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 111
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905