ochraniając zdrowia swego/ na miejsce potraw grubych/ słodkościami tymi smak swej zabawiła/ a powolnością Jego Mci gardzić nie raczyła. Oddawaniu Marcypanów. Drugie oddawanie Marcypanów.
SAm to tak zwyczaj niesie mój M. P. że ten który się o czyję chęć stara/ wszelakich szuka do tego sposobów/ jako by mógł w niej dostatnie opływać. A iż płeć biała zawsze przodkowała we wszytkich serca ludzkiego zamysłach/ gdy dla jej łaski wiele młodź czyniła: A snać jej kwoli szaleć nie nowina/ tym których Kupido trzyma/ kto się w kim kocha/ w tym swoje myśli topi. Nadto/ że i serce tam się bawi rado/ kędy mu plać
ochrániáiąc zdrowia swego/ ná mieysce potraw grubych/ słodkośćiámi tymi smák swey zábáwiłá/ á powolnośćią Iego Mći gardźić nie racżyłá. Oddawániu Márcypanow. Drugie oddawanie Márcypanow.
SAm to ták zwycżay nieśie moy M. P. że ten ktory sie o cżyię chęć stara/ wszelakich szuka do tego sposobow/ iáko by mogł w niey dostátnie opływáć. A iż płeć biała záwsze przodkowáłá we wszytkich sercá ludzkiego zamysłách/ gdy dla iey łáski wiele młodź cżyniłá: A snać iey kwoli száleć nie nowiná/ tym ktorych Kupido trzyma/ kto sie w kim kocha/ w tym swoie mysli topi. Nádto/ że y serce tám sie báwi rádo/ kędy mu pláć
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, nutni słowikowie, Puchaczu nocny, co do nieboszczyków Wzywasz swym głosem i stadem puszczyków, Owa ty góro z tym, co masz na sobie — Otwórzcie na mój lament uszy obie! Okrutne dziewczę serce mi zraniło, A skarżyć mi się na ból zabroniło — To, to postępek najnielitościwszy: Nie dać i płakać, dostatnie wybiwszy! Nie dosyć na tym, bo gdym przyrodzenia Nie mógł zwyciężyć i do uskarżenia Pociągały mię coraz świeże rany, Tak-em ostatnim dekretem wskazany — Nie dosłuchawszy, rzekła mi suro wie: „Jeśli-ć mił żywot, jeśli-ć miłe zdrowie, Jeślim jaką moc ja nad tobą miała,
, nutni słowikowie, Puchaczu nocny, co do nieboszczyków Wzywasz swym głosem i stadem puszczyków, Owa ty góro z tym, co masz na sobie — Otwórzcie na mój lament uszy obie! Okrutne dziewczę serce mi zraniło, A skarżyć mi się na ból zabroniło — To, to postępek najnielutościwszy: Nie dać i płakać, dostatnie wybiwszy! Nie dosyć na tym, bo gdym przyrodzenia Nie mógł zwyciężyć i do uskarżenia Pociągały mię coraz świeże rany, Tak-em ostatnim dekretem wskazany — Nie dosłuchawszy, rzekła mi suro wie: „Jeśli-ć mił żywot, jeśli-ć miłe zdrowie, Jeślim jaką moc ja nad tobą miała,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 20
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
księciego wychodziło pospólstwo za ćwierc mile i dalej przed miasto. Na mostach na przedmieściu ludu się nie mógł przecisnąć. W samym zaś mieście okna, drzwi, ulice wszytkie pełniusienka tych, co się przypatrowali. Muzyka wojskowa cały czas grała na ratuszu, pokochmy przez miasto jechali.
Skorochmy jeno wysiedli do kamienicy, zaraz przyjechał dostatnie IM pan Szafgotsch secretarius serenissimi imperatoris , praepositus tego miasta. Po nim poseł od księcia kardynała, wizytując i dając znać, że sam nazajutrz 3v miał być z wizytą. Po wyściu IM pana Szafgotscha panowie radni przyjachali od całego miasta, winszując adventum i poddając się in patrocinium księciu IM; po tej ceremonii przysłali
księciego wychodziło pospólstwo za czwierc mile i dalej przed miasto. Na mostach na przedmieściu ludu się nie mógł przecisnąć. W samym zaś mieście okna, drzwi, ulice wszytkie pełniusienka tych, co się przypatrowali. Muzyka wojskowa cały czas grała na ratuszu, pokochmy przez miasto jechali.
Skorochmy jeno wysiedli do kamienicy, zaraz przyjechał dostatnie JM pan Szaffgotsch secretarius serenissimi imperatoris , praepositus tego miasta. Po nim poseł od księcia kardynała, wizytując i dając znać, że sam nazajutrz 3v miał być z wizytą. Po wyściu JM pana Szaffgotscha panowie radni przyjachali od całego miasta, winszując adventum i poddając się in patrocinium księciu JM; po tej ceremonii przysłali
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 116
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
w drugich miejscach w skale kowaną. Pokoje nic w sobie specjalnego nie mają, jeno prospekt na całe miasto.
Z zamku tedy recta już jechalichmy do gospody. Gdzie książę IM wziął tych do siebie na bankiet panów ex magistratu czterech i tego grafa, w czyim pałacu kościołek był katolicki, sollemnissime ich i dostatnie per honor traktował.
To miasto w rzemieślnika różnego 9 bogate, ale ślosarzów ma barzo misternych, tak, iż roboty tameczne - ślosarskie mianowicie - sint aliqua raritas in Europa. Ludzi też politycznych w tak dostatnich pałacach i pokojach nic obaczy, jeno wszytko rzemieślnicy i prostota, habitu adeo iucundo et speciali incedentes .
Dnia 28
w drugich miejscach w skale kowaną. Pokoje nic w sobie specjalnego nie mają, jeno prospekt na całe miasto.
Z zamku tedy recta już jechalichmy do gospody. Gdzie książę JM wziął tych do siebie na bankiet panów ex magistratu czterech i tego grafa, w czyim pałacu kościołek był katolicki, sollemnissime ich i dostatnie per honor traktował.
To miasto w rzemieśnika różnego 9 bogate, ale ślosarzów ma barzo misternych, tak, iż roboty tameczne - ślosarskie mianowicie - sint aliqua raritas in Europa. Ludzi też politycznych w tak dostatnich pałacach i pokojach nic obaczy, jeno wszytko rzemieśnicy i prostota, habitu adeo iucundo et speciali incedentes .
Dnia 28
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 128
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
od pokarmu, w mieście Montmelian nad 82
jedną rzeką barzo szeroką, na górze, na pięknym położeniu miejsca; zomek też jeszcze na górze wyższej, tak iż supereminet nad miastem; kościołów pod dziesiątek.
Już tu wszytko zwyczaj i mowa francuska, po włosku cale nikt nie rozumie; w austeriach barzo politycznie i dostatnie traktują.
Dnia tedy 17 Aprilis, milkę lekka ujechawszy od noclegu, kończy się Sabaudia, a zaczyna już Francja.
Skończywszy tedy peregrynacją Silesjej, Bohemiej, Imperii, Bawariej, Szwicjej, Tyrolu, włoskiej, nieco hiszpańskiej ziemie, Sabaudiej zacznę czynić diariusz peregrynacjej szczęśliwie francuskiej, angielskiej, nieco szockiej,
od pokarmu, w mieście Montmelian nad 82
jedną rzeką barzo szeroką, na górze, na pięknym położeniu miejsca; zomek też jeszcze na górze wyższej, tak iż supereminet nad miastem; kościołów pod dziesiątek.
Już tu wszytko zwyczaj i mowa francuska, po włosku cale nicht nie rozumie; w austeriach barzo politycznie i dostatnie traktują.
Dnia tedy 17 Aprilis, milkę lekką ujechawszy od noclegu, kończy się Sabaudia, a zaczyna już Francja.
Skończywszy tedy peregrynacją Silesjej, Bohemiej, Imperii, Bawariej, Szwicjej, Tyrolu, włoskiej, nieco hiszpańskiej ziemie, Sabaudiej zacznę czynić diariusz peregrynacjej szczęśliwie francuskiej, angielskiej, nieco szockiej,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 277
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Non est acceptio personarum apud Deum. Jeśli dobroć. Nihil odit eorum quae fecit. Jeśli istność jego nakoniec i substancja Non est similius tui in Dijs Domine, mówi Judyt święta: non est alius praeter te. Jakoż o niem wierzyć mamy/ jako o nim rozumieć? ponieważ Deum nemo vnquam vidit. Zaden dostatnie nie opisał? Tak słuchacze nabożni/ jako nas Chrystus sam nauczył. jako Apostołom swoim nauczać nas kazał/ krzcząc nas w imię Ojca/ i Syna/ i Ducha świętego. Yto to jest co Jan święty powiedział: Filius Dei venit in mundum, et dedit nobis sensum, vt cognoscamus Deum. Wierzymy tedy z nauki
Non est acceptio personarum apud Deum. Ieśli dobroć. Nihil odit eorum quae fecit. Ieśli istność iego nákoniec y substáncya Non est similius tui in Dijs Domine, mowi Judith święta: non est alius praeter te. Iákoż o niem wierzyć mamy/ iáko o nim rozumieć? ponieważ Deum nemo vnquam vidit. Zaden dostátnie nie opisał? Ták słuchácze nabożni/ iáko nas Chrystus sam náuczył. iáko Apostołom swoim náuczáć nas kazał/ krzcząc nas w imię Oycá/ y Syná/ y Duchá świętego. Yto to iest co Ian święty powiedźiał: Filius Dei venit in mundum, et dedit nobis sensum, vt cognoscamus Deum. Wierzymy tedy z náuki
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 20
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
częstowano/ którzy wchodząc na bankiet ancilia caelo delapsa saltantes deferebant, jakoby relikwjie jakieś Bogów swoich pogańskich/ z nieba spuszczone na znak łaski/ ich szaty i towalnie z radością skacząc/ w dom gospodarza bankietującego wnosili/ jakoby błogosławieństwo jakieś przynosząc/ i powinszowanie czyniąc. Za co z wielkiem uszanowaniem od ludzi byli częstowani/ i dostatnie barzo. O czym Apuleius pisząc powiada/ że i koń jego na takowym bankiecie/ upił się był barzo dobrze. A tak się powiada na te bankiety lud pospolity przesadzał/ mówi Tertulianus, że rzadki był/ coby się nie zadłużył na to/ przesadzając się jeden nad drugiego/ gdy każdy sobie tym największego błogosławieństwa
częstowano/ ktorzy wchodząc ná bánkiet ancilia caelo delapsa saltantes deferebant, iákoby reliquiie iákieś Bogow swoich pogáńskich/ z niebá zpuszczone ná znák łáski/ ich szaty y towálnie z rádością skacząc/ w dom gospodarzá bánkietuiącego wnośili/ iákoby błogosłáwieństwo iákieś przynosząc/ y powinszowánie czyniąc. Zá co z wielkiem vszánowániem od ludźi byli częstowáni/ y dostátnie bárzo. O czym Apuleius pisząc powiáda/ że y koń iego ná tákowym bánkiećie/ vpił się był bárzo dobrze. A ták się powiáda ná te bánkiety lud pospolity przesadzał/ mowi Tertulianus, że rzadki był/ coby się nie zádłużył ná to/ przesadzáiąc się ieden nád drugiego/ gdy káżdy sobie tym naywiększego błogosłáwieństwá
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 62
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
kamieniem/ takdalece że się nic szpetnego/ na nim ostać niemoże/ i po deszczu jak największym prędko oschnie. Znowu jeszcze Florencja Miasto/ pełne Kupców i handlów wszelakich/ osobliwie od Bławatów/ i materyjej jedwabnych/ od drogich sukien/ że równych we Włoszek całych/ wrobocie i dobroci nieznajdziesz. Dopieroż dostatnie w Kawalery/ i Szlachtę/ którzy przeciwko Turkowi na wojnę/ gdy tego potrzeba/ swym wyprawują się kosztem. Obaczysz jeszcze/ dwie potężne fortece/ albo Zamki/ z których jeden na równinie przy Mieście leży/ drugi nad Miastem na gorze/ osadzone szczyro Hiszpanami/ (jako udają) że Cesarz Carol V. to
kámieniem/ tákdálece że się nic szpetne^o^/ ná nim ostać niemoże/ y po deszczu iák naywiększym prętko oschnie. Znowu ieszcze Florencya Miásto/ pełne Kupcow y hándlow wszelákich/ osobliwie od Błáwatow/ y máteryiey iedwabnych/ od drogich sukien/ że rownych we Włoszek cáłych/ wroboćie y dobroći nieznaydźiesz. Dopieroż dostátnie w Káwálery/ y Szláchtę/ ktorzy przećiwko Turkowi ná woynę/ gdy tego potrzebá/ swym wypráwuią się kosztem. Obaczysz ieszcze/ dwie potężne fortece/ álbo Zamki/ z ktorych ieden ná rowninie przy Mieśćie leży/ drugi nád Miástem ná gorze/ osádzone sczyro Hiszpanámi/ (iáko vdáią) że Cesarz Cárol V. to
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 79
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
BREŚCIA.
MIasto Breścia, leży pod jedną Górą/ ludne/ i we wszelaką od potrzeby opatrzome viuandę, w jednym wesołym/ i żyznym położone miejscu/ bogate w urodzaje Zboża/ Wina/ i Oliwę: mając przy tym bogate w Miedź/ i Żelazo Góry. A co większa/ że jest w Bogatą i Rodowitą dostatnie Szlachtę. To Miasto/ Roku 1517. Wenetowie za Franciszka Pierwszego Króla Francuskiego/ pod swoje wzięli moc i władzą. Za Miastem stoi na jednym barzo pięknym Zamek pagórku/ za tym Klasztor Piotra świętego/ dalej zaś Augustyna Z. którego czaskę mają/ i pokazują/ a z tej (Frebrę mający) pijąc/ uzdrowieni
BRESCIA.
MIásto Brescia, leży pod iedną Gorą/ ludne/ y we wszeláką od potrzeby opátrzome viuandę, w iednym wesołym/ y żyznym położone mieyscu/ bogáte w vrodzáie Zboża/ Winá/ y Oliwę: máiąc przy tym bogáte w Miedź/ y Zelázo Gory. A co większa/ że iest w Bogátą y Rodowitą dostátnie Szláchtę. To Miásto/ Roku 1517. Wenetowie zá Fránćiszká Pierwszego Krolá Fráncuskiego/ pod swoie wźięli moc y władzą. Zá Miástem stoi ná iednym bárzo pięknym Zamek págorku/ zá tym Klasztor Piotrá świętego/ dáley záś Augustyná S. ktorego czáskę máią/ y pokázuią/ á z tey (Frebrę máiący) piiąc/ vzdrowieni
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 273
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
wszytka woda nie odchodzi/ i u drugich aż w wieczor abo w nocy: przeto gdy już wynidzie jej społowicę/ abo część większą/ i minie już godzin cztery abo pięć/ bez wszelakiej bojaźni może obiad jeść pacjent: gdyż w nocy/ abo przed wieczorem/ ostatek onej wody wynidzie. A będzie na obiedzie jadł dostatnie; jednak nie tak/ aby się aż pas na nim zerwał: ale będzie jadł/ po dostatku/ zostawujac jeszcze cokolwiek apetitu: gdyż wieczerza pijąc wodę/ ma być abo barzo skromna/ abo żadna; a zwłaszcza gdy nie wszytka woda wynidzie z ciała. I jeśliż będzie miał wieczerzać; tedy collacją niechaj
wszytká wodá nie odchodźi/ y v drugich áż w wiecżor abo w nocy: przeto gdy iuż wynidźie iey zpołowicę/ ábo cżęść większą/ y minie iuż godźin cżtery ábo pięć/ bez wszelákiey boiáźni może obiad ieść pácyent: gdyż w nocy/ ábo przed wiecżorem/ ostatek oney wody wynidzie. A będźie ná obiedżie iadł dostatnie; iednak nie ták/ áby się aż pas ná nim zerwał: ále będźie iadł/ po dostatku/ zostawuiac ieszcże cokolwiek appetitu: gdyż wiecżerza piiąc wodę/ ma bydź ábo barzo skromna/ ábo żadna; a zwłaszcżá gdy nie wszytká wodá wynidzie z ćiałá. Y iesliż będźie miał wiecżerzać; tedy collatią niechay
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 177.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617