był do szczęta, Ale zoczywszy ją, wdziałem znowu pęta, Zerwawszy przysięgi.
Żart to był ten mój gniew, a ona robotę Swej urody nad mym sercem pokazała, Żem nie przysiągł, tylko na to, żeby znała, Że dla niej i splotę.
Ale raczej dla niej po tak ciężkiej próbie Przysiągszy dotrzymam, że mego pokłonu I mojej niewoli nie zmienię do skonu, Nawet ani w grobie. INSZA
Umrzeć, Fili, umrzeć muszę, Bo twej ostrości strzały Zwojowały mi i duszę, I mój afekt stały; Darmo już czekać poprawy, Serce dokonać woli, Bo choć zaboli, Z twą złością nie masz sprawy.
Usta
był do szczęta, Ale zoczywszy ją, wdziałem znowu pęta, Zerwawszy przysięgi.
Żart to był ten mój gniew, a ona robotę Swej urody nad mym sercem pokazała, Żem nie przysiągł, tylko na to, żeby znała, Że dla niej i splotę.
Ale raczej dla niej po tak ciężkiej próbie Przysiągszy dotrzymam, że mego pokłonu I mojej niewoli nie zmienię do skonu, Nawet ani w grobie. INSZA
Umrzeć, Fili, umrzeć muszę, Bo twej ostrości strzały Zwojowały mi i duszę, I mój afekt stały; Darmo już czekać poprawy, Serce dokonać woli, Bo choć zaboli, Z twą złością nie masz sprawy.
Usta
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 303
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. oprą się doskonale o głową moję: Czyli w-tych burzach i zawieruchach nigdy nieuciszonych/ co dzień sroższych i groźniejszych między skałami nieszczęścia/ na piasku niedostatku publicznego w-Oceanie tumultów i sobie samym przeciwnych wichrów/ inter brevia et Syrtes inwidyej/ dyfidencjej/ malkontentece/ oporu przeciwko dobru pospolitemu/ steru tej wielkiej nawy dotrzymam: Czyli ten starością samą nabutwiały/ i blisko do upadku nachylony Rzeczypospolitej budynek na moich się błahych ramionach otrzyma? strachać się M. N. K. nie tylko ubiegać opłakanych czasów i tak niewolącej publicznej wolności do Pieczętarskiej godności zdrowy rozum kazał/ rozbierając u siebie i ważąc jako na szali/ quid ferre recusent, quid
. oprą się doskonále o głową moię: Czyli w-tych burzách i zawieruchach nigdy nieućiszonych/ co dźien sroszszych i groźnieyszych między skáłámi nieszczęśćia/ ná piásku niedostátku publicznego w-Oceánie tumultow i sobie sámym przećiwnych wichrow/ inter brevia et Syrtes inwidyey/ dyfidencyey/ málkontentece/ oporu przećiwko dobru pospolitemu/ steru tey wielkiey nawy dotrzymam: Czyli ten stárośćią samą nabutwiáły/ i blisko do upadku náchylony Rzeczypospolitey budynek ná moich się błahych rámionách otrzyma? strachać się M. N. K. nie tylko ubiegáć opłakánych czásow i tak niewolącey publiczney wolnośći do Pieczętárskiey godnośći zdrowy rozum kazał/ rozbieráiąc u siebie i ważąc iako ná száli/ quid ferre recusent, quid
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 21
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Ja twoję łaskę mając nie zajrzę nikomu Honoru wysokiego ni świetnego domu. Tyś honor, tyś dom świetny, tyś pociecha moja, Tyś jest klejnot wyborny, mój skarb jest chęć twoja.
A serce me jest marmur, w którym krwawe rysy Są wiecznie trwałe na twą usługę zapisy. Których ci też dotrzymam, a ty życzliwości Mej probę wziąwszy w swojej czuj się powinności. Kończę zatym, a pociech tak wieleć winszuję, Ile bogate żniwo kłosów narachuje I jak wiele gwiazd widzim na niebie złoconym, Abo jak wiele kropel w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo późne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego.
Ja twoję łaskę mając nie zajrzę nikomu Honoru wysokiego ni świetnego domu. Tyś honor, tyś dom świetny, tyś pociecha moja, Tyś jest klejnot wyborny, moj skarb jest chęć twoja.
A serce me jest marmur, w ktorym krwawe rysy Są wiecznie trwałe na twą usługę zapisy. Ktorych ci też dotrzymam, a ty życzliwości Mej probę wziąwszy w swojej czuj się powinności. Kończę zatym, a pociech tak wieleć winszuję, Ile bogate żniwo kłosow narachuje I jak wiele gwiazd widzim na niebie złoconym, Abo jak wiele kropel w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo poźne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
! Tyś to przecię, czy nie Ty, któregom zgubiła?”. O, me Światło, widzę Cię, już Cię znam, kochanie! Żadna bowiem wątpliwość w oczach nie postanie, gdym Cię z twarzy i z głosu już słusznie poznała, będę Cię, Oblubieńcze, czujniej pilnowała. Już Cię teraz dotrzymam, po wsiach nie szukając i wartom do pośmiewisk przyczyny nie dając. Choćby mi łańcuchami barki skrępowano, choćby ręce i nogi kajdany skowano, przecię by Cię ujęły mocno palce moje, ściślej, niż gdy krępują winny list powoje. Ale niech Cię, Kochanku, barki nie ściskają, ani Twej szyje błędne ręce obciążają!
! Tyś to przecię, czy nie Ty, któregom zgubiła?”. O, me Światło, widzę Cię, już Cię znam, kochanie! Żadna bowiem wątpliwość w oczach nie postanie, gdym Cię z twarzy i z głosu już słusznie poznała, będę Cię, Oblubieńcze, czujniej pilnowała. Już Cię teraz dotrzymam, po wsiach nie szukając i wartom do pośmiewisk przyczyny nie dając. Choćby mi łańcuchami barki skrępowano, choćby ręce i nogi kajdany skowano, przecię by Cię ujęły mocno palce moje, ściślej, niż gdy krępują winny list powoje. Ale niech Cię, Kochanku, barki nie ściskają, ani Twej szyje błędne ręce obciążają!
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 113
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
drugiego pokoju i tylko we trzech zostawszy, zaczął mówić książę do Zabiełły w te słowa: „Mospanie marszałku, cokolwiek dawniej było między nami czy złego, czy dobrego, wzajemnie sobie darujmy, a od tego czasu, ile możności, czyńmy sobie dobrze i w zupełnej żyjmy przyjaźni. Ja upewniam, że z mojej strony dotrzymam, i wm. pana o też dotrzymanie i stateczność przyjaźni upraszam.” Zabiełło odpowiedział, że z całego serca pragnie zasługować się na łaskę książęcą i asekuruje za swoją dozgonną i nie odmienną addykcją. Potem książę do mnie rzekł, abym był świadkiem tego wzajemnego między nimi przyrzeczenia.
Nazajutrz po tym rozhoworze zjechali się wszyscy
drugiego pokoju i tylko we trzech zostawszy, zaczął mówić książę do Zabiełły w te słowa: „Mospanie marszałku, cokolwiek dawniej było między nami czy złego, czy dobrego, wzajemnie sobie darujmy, a od tego czasu, ile możności, czyńmy sobie dobrze i w zupełnej żyjmy przyjaźni. Ja upewniam, że z mojej strony dotrzymam, i wm. pana o też dotrzymanie i stateczność przyjaźni upraszam.” Zabiełło odpowiedział, że z całego serca pragnie zasługować się na łaskę książęcą i asekuruje za swoją dozgonną i nie odmienną addykcją. Potem książę do mnie rzekł, abym był świadkiem tego wzajemnego między nimi przyrzeczenia.
Nazajutrz po tym rozhoworze zjechali się wszyscy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 447
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wieczne zgody. Chcę koniecznie za Zonę, Omar: ach! to być niemoże! Pamiętaj się, bo to jest niestworzenie Boże. Gdyby sam diabeł z piekła tu się jawnie stawił, Nicby brzydszego pewnie od niej nieobiawił. Nieżartuj: Sędzia: ja, bez żartu chcę tego koniecznie; A jeżeli niedotrzymam, niechaj ginę wiecznie. Omar: Cóż słyszę! ach dla BOGA! Sędzia; pokiż tego będzie! Czy drwisz zemnie? że się tak upierasz w tej zrzędzie. Omar: Podobno to ty zemnie? ale słuchaj Panie: Jam gotów wszystko czynić na twe rozkazanie, Wybacz żartów nielubię, jeźli chcesz z
wieczne zgody. Chcę koniecznie za Zonę, Omar: ach! to być niemoże! Pamiętay się, bo to iest niestworzenie Boże. Gdyby sam diaboł z piekła tu się iawnie stawił, Nicby brzydszego pewnie od niey nieobiawił. Nieżartuy: Sędźia: ia, bez żartu chcę tego koniecznie; A ieżeli niedotrzymam, niechay ginę wiecznie. Omar: Coż słyszę! ach dla BOGA! Sędźia; pokiż tego będźie! Czy drwisz zemnie? że się tak upierasz w tey zrzędźie. Omar: Podobno to ty zemnie? ále słuchay Panie: Iam gotow wszystko czynić na twe roskazanie, Wybacz żartow nielubię, ieźli chcesz z
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: G2
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Nad to żadnej do wieku godziny nie minę/ Którejbym/ za to nie miał oblewać się łzami/ A teraz niegodnemi błagam cię prośbami: Bądź miłościw grzesznemu/ Mistrzu dobrotliwy: Wejźrzy na moję starość/ na mój włos szedziwy. A użal się mnie proszę. Bogdajbym na mary Wieczne upadł/ gdyć potym nie dotrzymam wiary. Conversio Petri. Męki Pańskiej.
Dosyć już o tym: Bogdaj ta skrucha serdeczna I ta pokuta jego (a pokuta wieczna. Bo ilekroć usłyszał potym kurów pianie/ Płaczem gorzkim do śmierci uprzedzał świtanie) Bogdaj/ mówię/ nam zawsze wizerunkiem była: Nam którzy nieznośniejszych grzechów mamy siła. Zatym do Kaifasza z
Nád to żadney do wieku godźiny nie minę/ Ktoreybym/ zá to nie miał oblewáć się łzámi/ A teraz niegodnemi błagam ćię prośbámi: Bądź miłościw grzesznemu/ Mistrzu dobrotliwy: Weyźrzy ná moię stárość/ ná moy włos szedźiwy. A vżal się mnie proszę. Bogdaybym ná máry Wieczne vpadł/ gdyć potym nie dotrzymam wiáry. Conversio Petri. Męki Páńskiey.
Dosyć iuż o tym: Bogday tá skruchá serdeczna I tá pokuta iego (á pokutá wieczna. Bo ilekroć vsłyszał potym kurow pianie/ Płáczem gorzkim do śmierći vprzedzał świtánie) Bogday/ mowię/ nam záwsze wizerunkiem byłá: Nam ktorzy nieznośnieyszych grzechow mamy śiłá. Zatym do Káiphaszá z
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 22.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
i dzień, który mi do tego Nieszczęścia stał się początkiem wielkiego, Począł mię cieszyć i chustką łzy moje Samże ocierał. Jednak przecię swoje Knuł w sercu zdrady, a takiemi słowy Począł wybijać troski z mojej głowy: „Nie płacz, Praksedo, nie trap serca mego! Masz mię i doznasz męża prawdziwego. Dotrzymam słowa (zostaj w bezpieczeństwie), Którem więc mawiał z tobą o małżeństwie. Nie troszcz się o to! wierną zawsze żoną — Przysięgam — będziesz moją poślubioną. Ja cię nie myślę uwiózszy porzucić; Nie masz się o co, ma Praksedo, smucić. Wezmę ślub z tobą! A kiedym tak stały,
i dzień, który mi do tego Nieszczęścia stał się początkiem wielkiego, Począł mię cieszyć i chustką łzy moje Samże ocierał. Jednak przecię swoje Knuł w sercu zdrady, a takiemi słowy Począł wybijać troski z mojej głowy: „Nie płacz, Praksedo, nie trap serca mego! Masz mię i doznasz męża prawdziwego. Dotrzymam słowa (zostaj w bezpieczeństwie), Którem więc mawiał z tobą o małżeństwie. Nie troszcz się o to! wierną zawsze żoną — Przysięgam — będziesz moją poślubioną. Ja cię nie myślę uwiózszy porzucić; Nie masz się o co, ma Praksedo, smucić. Wezmę ślub z tobą! A kiedym tak stały,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 188
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Jej twarz tak jest brudna jak i moja. A jak się wybieli, to bieluchna, kiedy tobie mleko.
STARUSZKIEWICZ. Nie naśladuj jej w tym moja Magdusiu. Bo i zęby będziesz miała brzydkie, i twarz w krótkim czasie ospecisz. Ale potym otym. Teraz to uczyń co ci zalecił. A ja dotrzymam mojej obietnicy Odchodzi. SCENA VII. MAGDALENA. potym ANNA.
MAGDALENA. Jakiś dobry staruszek choć na kredę nie dał, Będeć miała kornety i trzewiki.
ANNA. Czy poszedł mój Ociec?
MAGDALENA. Tylko co wyszedł.
ANNA. O czym z tobą rozmawiał?
MAGDALENA. O Wm Pannie, i o Panu La
. Iey twarz tak iest brudna iak y moia. A iak się wybieli, to bieluchna, kiedy tobie mleko.
STARUSZKIEWICZ. Nie naśladuy iey w tym moia Magdusiu. Bo y zęby będziesz miała brzytkie, y twarz w krotkim czasie ospecisz. Ale potym otym. Teraz to uczyń co ci zalecił. A ia dotrzymam moiey obietnicy Odchodzi. SCENA VII. MAGDALENA. potym ANNA.
MAGDALENA. Iakiś dobry staruszek choć na kredę nie dał, Będeć miała kornety y trzewiki.
ANNA. Czy poszedł moy Ociec?
MAGDALENA. Tylko co wyszedł.
ANNA. O czym z tobą rozmawiał?
MAGDALENA. O Wm Pannie, y o Panu La
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 38
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
niepokory wszędzie. Smutny obraz Jonaty zabitego, w oczy Zajrzy co raz, sen smaczny zerwie z oczu: ranę Śmiertelną raz pokaże, raz krew z mych wnętrznści Zabraną, którą dałem jak Ojciec Synowi, A jak Tyran wylałem - Jednak wielki Boże Stać będę w przedsięwzięciu: wypełnię ofiary Dziś Bogu poślubione: i dotrzymam wiary. Wszakże ty sam łaskawy Boże, straconego Ojca bądź opiekunem AK. Tak dziwną odmianą, Tak wielu wątpliwości gubisz mnie; Ja Panu Mojemu chciałem teraz serdeczną oświadczyć Radość, która świeża o wygranej nowina I o męstwie twojego walecznego Syna Napełnia wszystkich Panu życzliwych: lecz widzę Ze zamiast najweselszych okrzyków, trafiłem
niepokory wszędzie. Smutny obraz Jonáty zábitego, w oczy Záyrzy co raz, sen smáczny zerwie z oczu: ránę Smiertelną raz pokaże, raz krew z mych wnętrznści Zábraną, którą dałem iák Oyciec Synowi, A iák Tyran wylałem - Jednák wielki BOZE Stać będe w przedsięwzięciu: wypełnię ofiáry Dziś Bogu poślubione: i dotrzymam wiáry. Wszákże ty sam łáskáwy Boże, stráconego Oycá bądź opiekunem AK. Ták dziwną odmianą, Ták wielu wątpliwości gubisz mnie; Ja Panu Moiemu chciałem teraz serdeczną oświadczyć Rádość, ktora świeża o wygráney nowiná I o męstwie twoiego walecznego Syná Nápełnia wszystkich Pánu życzliwych: lécz widzę Ze zámiast nayweselszych okrzykow, tráfiłem
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 3
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746