a niektórzy spali spokojnie. Może i to być iż jednego umyślnie na to wysadzają, aby tych którzy niemają z kim gadać, albo bawił albo usypiał.
Mieszkańcy tutejsi bardzo są dowcipni i biegli w kunsztach, ale tak leniwi, iż bardzo wielu ludzi młodych i zdrowych widzieliśmy, którzy się każą nosić na dwóch drągach w klatce. Drudzy mają na kołach izdebki i końmi się z domkiem swoim każą przenosić z miejsca jednego na drugie. Stroją się osobliwszym sposobem, najprzód szyję tak ściskają, iż im oczy ledwo na wierzch niewylezą, a twarz cała sinieje, wszyscy zaś rozmaicie powiązani, co zapewne musi być przyczyną chorób i kalictw nierównie
á niektorzy spali spokoynie. Może y to bydź iż iednego umyślnie na to wysadzaią, aby tych ktorzy niemaią z kim gadać, albo bawił albo usypiał.
Mieszkańcy tuteysi bardzo są dowcipni y biegli w kunsztach, ale tak leniwi, iż bardzo wielu ludzi młodych y zdrowych widzieliśmy, ktorzy się każą nosić na dwoch drągach w klatce. Drudzy maią na kołach izdebki y końmi się z domkiem swoim każą przenosić z mieysca iednego na drugie. Stroią się osobliwszym sposobem, nayprzod szyię tak ściskaią, iż im oczy ledwo na wierzch niewylezą, a twarz cała sinieie, wszyscy zaś rozmaicie powiązani, co zapewne musi bydź przyczyną chorob y kalictw nierownie
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 47
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
wynidzie do sieni, A wilk, na co dawno strzegł, z koła do pieczeni, I żeby się bestyja pokazał ostrożnem, Znowu na koło, znowu próżnym kręci rożnem.
Więc gdy go kucharz kijem, przywarszy z nim kuchnie: Wilka, rzecze, że głupiej natury usłuchnie, Kijem bijesz; trzeba by na człowieka drąga, Co do mięsa cudzego, rozum mając, siąga. 8. GRATIOR EST PULCHRO VENIENS E CORPORE VIRTUS
Tak ja i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba
wynidzie do sieni, A wilk, na co dawno strzegł, z koła do pieczeni, I żeby się bestyja pokazał ostrożnem, Znowu na koło, znowu próżnym kręci rożnem.
Więc gdy go kucharz kijem, przywarszy z nim kuchnie: Wilka, rzecze, że głupiej natury usłuchnie, Kijem bijesz; trzeba by na człowieka drąga, Co do mięsa cudzego, rozum mając, siąga. 8. GRATIOR EST PULCHRO VENIENS E CORPORE VIRTUS
Tak ja i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 16
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, A TERAZ LIPSKIEJ, BEZDZIECKIEGO MAŁŻONKA
Pięćdziesiąt lat, mój zacny Abrahamie, jużem Gospodarzem, a jeszcze jarzyny z tak dużem Nie widziałem korzeniem; lecz któż go obaczy, Kiedy ziemią przykryty? Z nacią, rzekę, raczej. Wielki byl korzonek ma, bulwa pod nim; lichy Garść naci chrzan, jako drąg korzeń na trzy sztychy.
Ale diabełże po nim: choć będzie dorodny, Wykopawszy, wyrzucić precz, kiedy niepłodny. Choć go w inszej jarzynie, choć w dębie, choć w lipie Naszczepisz, nigdzież z siebie nasienia nie sypie. Przecie ty nie desperuj, zacny mój chorąży: Blisko lat sześciudziesiąt Sara była
, A TERAZ LIPSKIEJ, BEZDZIECKIEGO MAŁŻONKA
Pięćdziesiąt lat, mój zacny Abrahamie, jużem Gospodarzem, a jeszcze jarzyny z tak dużem Nie widziałem korzeniem; lecz któż go obaczy, Kiedy ziemią przykryty? Z nacią, rzekę, raczej. Wielki byl korzonek ma, bulwa pod nim; lichy Garść naci chrzan, jako drąg korzeń na trzy sztychy.
Ale diabołże po nim: choć będzie dorodny, Wykopawszy, wyrzucić precz, kiedy niepłodny. Choć go w inszej jarzynie, choć w dębie, choć w lipie Naszczepisz, nigdzież z siebie nasienia nie sypie. Przecie ty nie desperuj, zacny mój chorąży: Blisko lat sześciudziesiąt Sara była
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 44
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mijajcie w czas boży.” 468. OŚLICA BALAMOWA
Zacny jeden senator, a bliski mój ziomek, Jadąc niedawno z miasta na krakowski Zamek, Do staromodnej, w którą chude nader szkiety Zaprzężono, z sobą mnie uprosił karety. Jedziem z rynku godzinę, jedziem drugą ciągiem, Tnie stangret, tnie forytarz, choć szkaradnym drągiem; Lada rynsztok, lada się trafi w drodze dołek, Musi koniom pomagać nieszczęsny pachołek. Aż skoro na zamkową przyszło wjeżdżać górę, Darmo dźwiga pachołek, darmo gołą skórę Do żywego woźnice ścierwu biczmi sieką;
Konie, jak wryte. Widząc, że nas nie wywleką, Że mi przyjdzie piechotą w błocie zagrzać czoła:
Mijajcie w czas boży.” 468. OŚLICA BALAMOWA
Zacny jeden senator, a bliski mój ziomek, Jadąc niedawno z miasta na krakowski Zamek, Do staromodnej, w którą chude nader szkiety Zaprzężono, z sobą mnie uprosił karety. Jedziem z rynku godzinę, jedziem drugą ciągiem, Tnie stangret, tnie forytarz, choć szkaradnym drągiem; Leda rynsztok, leda się trafi w drodze dołek, Musi koniom pomagać nieszczęsny pachołek. Aż skoro na zamkową przyszło wjeżdżać górę, Darmo dźwiga pachołek, darmo gołą skórę Do żywego woźnice ścierwu biczmi sieką;
Konie, jak wryte. Widząc, że nas nie wywleką, Że mi przyjdzie piechotą w błocie zagrzać czoła:
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 209
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nocy, Deszcz mię siecze pospołu z śniegiem w same oczy. Konie oba ustały, drygancik i z klaczą, Żona chora i zrzędzi, dzieci barzo płaczą. Ulgnąłem w srogim błocie, koło się złamało, Bartek od koni uciekł, mnie już sił nie stało, Sam tylko woz dźwigając, a jeszcze bez drąga, Głodnym jak pies, na strawę nie mam i szeląga A przed trwogami trzeba uchodzić co prędzej. Jeśli to mało pociech, powiedz mi co więcej! 713. Na znamię.
Śliczna muszeczko, siłaś się ważyła, Ześ się na takim miejscu posadziła, Któregobym ja choć pocałowanie Miał za swe szczęście; a
nocy, Deszcz mię siecze pospołu z śniegiem w same oczy. Konie oba ustały, drygancik i z klaczą, Żona chora i zrzędzi, dzieci barzo płaczą. Ulgnąłem w srogim błocie, koło się złamało, Bartek od koni uciekł, mnie już sił nie stało, Sam tylko woz dźwigając, a jeszcze bez drąga, Głodnym jak pies, na strawę nie mam i szeląga A przed trwogami trzeba uchodzić co prędzej. Jeśli to mało pociech, powiedz mi co więcej! 713. Na znamię.
Śliczna muszeczko, siłaś się ważyła, Ześ się na takim miejscu posadziła, Ktoregobym ja choć pocałowanie Miał za swe szczęście; a
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 458
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
już sam sznur za nim wlecze: „Im dalej w drogę, powolniejszaś” — rzecze. Przyszedszy chudak aż na targowisko, Postrzeże szkodę i z siebie igrzysko. 114. PODOBNA
Niósł chłop cielę związane na kiju do jatek, I już mu co z większego nadgniotło łopatek. Widząc złodzieje, jeden cielę bierze z drąga, Drugi go równą miarą przez ramię naciąga I nie pierwej upuści, aż przyjdzie na stopnie. Tedy się chłop obejrzy i pocznie okropnie Wołać. Ten nie ucieka, choć pełna ulica Ludzi, ale trudno brać złodzieja bez lica; Cielęcia też w zanadrze ani w kieszeń skryje; Jeszcze go na ostatek niecnota wybije. 115
już sam sznur za nim wlecze: „Im dalej w drogę, powolniejszaś” — rzecze. Przyszedszy chudak aż na targowisko, Postrzeże szkodę i z siebie igrzysko. 114. PODOBNA
Niósł chłop cielę związane na kiju do jatek, I już mu co z większego nadgniotło łopatek. Widząc złodzieje, jeden cielę bierze z drąga, Drugi go równą miarą przez ramię naciąga I nie pierwej upuści, aż przyjdzie na stopnie. Tedy się chłop obejrzy i pocznie okropnie Wołać. Ten nie ucieka, choć pełna ulica Ludzi, ale trudno brać złodzieja bez lica; Cielęcia też w zanadrze ani w kieszeń skryje; Jeszcze go na ostatek niecnota wybije. 115
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 251
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A cóż o nim powiedzieć? jako insze ziele, Jeżeli tyczki nie ma, po ziemi się ściele. I mnie, kiedy mazura kusz piję po kuszu, Przybywa choć po trosze we łbie animuszu; Jeśli jednak nie czuję zakowanej tyczki, Wolno mi grać na gębie, wycinać policzki. Aż skoro chmiel dopadnie przytknionego drąga, Dźwignąwszy się od ziemie, zaraz wierzchu siąga. 524. NADZIEWANA KURA
Wjeżdżam we wrota, dawszy znać o sobie wprzódy, Aż kucharz z miotłą biega za kurą w zawody; A gdy mu kędyś w miejsce nieuczciwe wpadła: „Bodajżeś — głosem rzecze — tysiąc diabłów zjadła!
Chciałem zaraz obrócić koniem nazad z
A cóż o nim powiedzieć? jako insze ziele, Jeżeli tyczki nie ma, po ziemi się ściele. I mnie, kiedy mazura kusz piję po kuszu, Przybywa choć po trosze we łbie animuszu; Jeśli jednak nie czuję zakowanej tyczki, Wolno mi grać na gębie, wycinać policzki. Aż skoro chmiel dopadnie przytknionego drąga, Dźwignąwszy się od ziemie, zaraz wierzchu siąga. 524. NADZIEWANA KURA
Wjeżdżam we wrota, dawszy znać o sobie wprzódy, Aż kucharz z miotłą biega za kurą w zawody; A gdy mu kędyś w miejsce nieuczciwe wpadła: „Bodajżeś — głosem rzecze — tysiąc diabłów zjadła!
Chciałem zaraz obrócić koniem nazad z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 415
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miskę
płynie do owej liczby, która jest godzina et sistit in eo loco, i tak circiter idzie jako indeks wskazując, a choćby ją ruszył z owego miejsca, znowu petit suum locum, co demonstrat.
Klepsydra jedna, która sama się obraca, jako wyciecze, i godzinę wskazuje; także mysz po jednym drągu biegnąca, na którym liczba ukazuje liczbę godziny. I innych wiele, ledwie konceptem pojętych, curiositates, co wyrazić piórem niepodobna.
Tamże w drugiej galerii byłem, nazywającej się Gabinetum Servieri, kędy są modella małe, różnych do wojny należących inwencji, sposobów et armamentariorum . Mianowicie jako most przywieść i postawić go w jednym
miskę
płynie do owej liczby, która jest godzina et sistit in eo loco, i tak circiter idzie jako indeks wskazując, a choćby ją ruszył z owego miesca, znowu petit suum locum, co demonstrat.
Klepsydra jedna, która sama się obraca, jako wyciecze, i godzinę wskazuje; także mysz po jednym drągu biegnąca, na którym liczba ukazuje liczbę godziny. I innych wiele, ledwie konceptem pojętych, curiositates, co wyrazić piórem niepodobna.
Tamże w drugiej galerii byłem, nazywającej się Gabinetum Servieri, kędy są modella małe, różnych do wojny należących inwencji, sposobów et armamentariorum . Mianowicie jako most przywieść i postawić go w jednym
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 283
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
raczej w ciasnych terminach aniżeli sromotnego jakiego salwowania się i odwodu. Nie pocztowali przewrotom dworskim, ale to robili sami, co podciwość własna i publiczna kazała potrzeba, znając się być w wierze i posłuszeństwie królom, a w siłach Rzeczpospolitej i prawom obowiązanych. Posturę żywej władzy, porządku, powagi i sprawiedliwości, a nie prostych drągów, nosiły laski imieniowi królewskiemu na znak łaski i pańskiej in iustitia distributiva przezorności, a nie na zawód obojga tego albo poalternowania zasług i wierności kompetytorów służyły klejnoty i pieczęci. Ani prywatnie publicznych zażywano kluczy, ale tego wszytkiego dyspozycja i używanie całości sumnienia, a sumnienie prawu i obowiązkowi korespondowały. Zgoła wszytkie akcyje rzecz
raczej w ciasnych terminach aniżeli sromotnego jakiego salwowania się i odwodu. Nie pocztowali przewrotom dworskim, ale to robili sami, co podciwość własna i publiczna kazała potrzeba, znając się bydź w wierze i posłuszeństwie królom, a w siłach Rzeczpospolitej i prawom obowiązanych. Posturę żywej władzy, porządku, powagi i sprawiedliwości, a nie prostych drągów, nosiły laski imieniowi królewskiemu na znak łaski i pańskiej in iustitia distributiva przezorności, a nie na zawód obojga tego albo poalternowania zasług i wierności kompetytorów służyły klejnoty i pieczęci. Ani prywatnie publicznych zażywano kluczy, ale tego wszytkiego dyspozycyja i używanie całości sumnienia, a sumnienie prawu i obowiązkowi korespondowały. Zgoła wszytkie akcyje rzecz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 173
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nieżądając/ tylko żeby od tego czasu każdemu z Miasta/ wolno było Kostki grać/ między temi dwoma Columnami/ a nigdzie na inszym miejscu w Mieście/ a żeby mu dożywotnie/ mieszkanie/ i pożywienie dane było/ czego mu wszytkiego pozwolono. Gdzie zaś kto rebeliżuje/ albo jakie z Turkiem porożumienie ma/ położywszy drąg złocisty przez nie/ a złoczyńcy złoty powróz na szyję/ tak obiesony zostaje. Jakoż pospolicie wszytkich złoczyńczów/ między temi dwiema pomienionemi/ na śmierć szkażują Columnami. Jedno cudowne przytrafiło się/ i przydało w Veneczyjej złodziejstwo/ Borfius, Brat Książęcia z Ferrary/ przyjechawszy do Veneczyjej/ gdy mu skarb ś. Marka pokazywano/
nieżądáiąc/ tylko żeby od tego czásu każdemu z Miástá/ wolno było Kostki gráć/ między temi dwomá Columnámi/ á nigdźie ná inszym mieyscu w Mieśćie/ á żeby mu dożywotnie/ mieszkánie/ y pożywienie dáne było/ czego mu wszytkiego pozwolono. Gdźie záś kto rebelliżuie/ álbo iákie z Turkiem porożumienie ma/ położywszy drąg złoćisty przez nie/ á złoczyńcy złoty powroz ná szyię/ ták obiesony zostáie. Iákoż pospolićie wszytkich złoczyńczow/ międźy temi dwiemá pomienionemi/ ná śmierć szkáżuią Columnámi. Iedno cudowne przytráfiło się/ y przydáło w Veneczyiey złodźieystwo/ Borfius, Brát Xiążęćiá z Ferráry/ przyiecháwszy do Veneczyiey/ gdy mu skarb ś. Márká pokázywano/
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 19
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665