.
A tak moja rada/ radź o sobie póki masz czas: a przestań tego występku: bo jeśli go nie przestaniesz; kiedy konać będziesz obaczysz nad sobą Sędziego sprawiedliwego: pod sobą piekło otworzone: przed sobą grzechy popełnione/ miedzy którymi będzie i pijaństwo: w sobie będziesz miał złe sumnienie/ które cię męczyć i dręczyć będzie: za sobą ujzrzysz Czarta instygującego i na cię skarżącego. Cóż tam rzeczesz Nędzniku/ gdzież się podziejesz Ty zapamiętały Zarłoku i Pijaku? Zginąćci wiecznie!
Zaczym/ jako się już powiedziało/ iż Pijaństwo jest taką Matką złą/ która tak wiele złych porodziła Dziatek: więc się nim My Krześcianie/ jak Diabłem samym
.
A ták mojá rádá/ radź o sobie poki masz czás: á przestań tego występku: bo jeśli go nie przestániesz; kiedy konáć będźiesz obaczysz nád sobą Sędźiego spráwiedliwego: pod sobą piekło otworzone: przed sobą grzechy popełnione/ miedzy ktorymi będźie y pijáństwo: w sobie będźiesz miał złe sumnienie/ ktore ćię męczyć y dręczyć będźie: zá sobą uyzrzysz Czártá instygującego y ná ćię skárżącego. Coż tám rzeczesz Nędzniku/ gdźież śię podźiejesz Ty zapámiętáły Zárłoku y Pijaku? Zginąćći wiecznie!
Záczym/ jáko śię już powiedźiáło/ iż Pijáństwo jest táką Mátką złą/ ktora ták wiele złych porodźiłá Dźiatek: więc śię nim My Krześćiánie/ ják Dyjabłem sámym
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 11.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
się pracy wstydzi/ Eszkulapiusz: gdy bez skutku widzi/ Próżne lekarstwa; a choroba sucha/ Lekarstw nie słucha.
Wolne Syropy/ i pigułki ckliwe/ I z sublimatem fluksy zaraźliwe Łaźnie codzienne/ i kadzenia różne. Bez skutku próżne
Próżne i darme. botym jeszcze gorzy/ Uparta w kościach/ franca bólu sporzy/ Dręczy/ katuje/ tak że już mgłe żyły/ Drogiej krwie zbyły.
Smaku do jadła nie masz/ ani w nocy/ Miły sen ulży co ckliwej niemocy Spać nie pozwoli. Dwa razy trapi/ we dnie w nocy boli/ Twe to gamratna/ sztuki/ Afrodyto Jak małej trochy miłości sowito/ Przypłacam teraz; za
się pracy wstydźi/ Eszkulápiusz: gdy bez skutku widźi/ Prożne lekárstwa; á chorobá sucha/ Lekárstw nie słucha.
Wolne Syropy/ y pigułki ckliwe/ Y z sublimátem fluxy záraźliwe Łaźnie codźienne/ y kádzenia rozne. Bez skutku prozne
Prożne y dárme. botym ieszcze gorzy/ Vpárta w kośćiách/ fráncá bolu sporzy/ Dręczy/ kátuie/ ták że iuż mgłe żyły/ Drogiey krwie zbyły.
Smáku do iadłá nie mász/ áni w nocy/ Miły sęn vlży co ckliwey niemocy Spáć nie pozwoli. Dwá rázy trapi/ we dnie w nocy boli/ Twe to gámrátna/ sztuki/ Aphrodyto Iák máłey trochy miłośći sowito/ Przypłacam teraz; zá
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 157
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Księgi Trzecie. Pieśń XX. ROZSTANIE MAŁZEŃSTWA Na Pospolite ruszenie wyjezdzając.
BOgdaj głębiej Judasza/ w piekle człek przeklęty Gorzał; który się ważył targać pokoj święty/ Brzydką wznowiwszy wojnę: spokojnego Boga/ Drzwi/ na mocnych zawiasach wytrąciwszy z proga. Niech kruk odrastającą nie pasie się więcej Salmonową wątrobą/ a tego niech dręczy. Niech do wody z Tantalem upragniony wzdycha. Eryschtonów niech mu głód żołądek rozpycha. Niech wiecznym niewolnikiem żyje niespokojny/ W Państwach Pluta ciemnego/ kto wynalazł wojny. Od pierwszego rzemiosło poszło to Nembrota Króla Asyryiskiego; którego ochota/ Raczej chciwość vięła. rozprzestrzeniać granic/ Świętą zgodę/ i miły pokoj ważąc za nic
Kśięgi Trzećie. PIESN XX. ROZSTANIE MAŁZENSTWA Ná Pospolite ruszenie wyiezdzáiąc.
BOgday głębiey Iudaszá/ w piekle człek przeklęty Gorzał; ktory się ważył tárgáć pokoy święty/ Brzydką wznowiwszy woynę: spokoynego Bogá/ Drzwi/ ná mocnych zawiásách wytrąćiwszy z progá. Niech kruk odrastáiącą nie páśie się więcy Sálmonową wątrobą/ á tego niech dręczy. Niech do wody z Tántálem vprágniony wzdycha. Erischtonow niech mu głod żołądek rozpycha. Niech wiecznym niewolnikiem żyie niespokoyny/ W Páństwách Plutá ćiemnego/ kto wynálazł woyny. Od pierwszego rzemięsło poszło to Nembrotá Krolá Assyryiskiego; ktorego ochotá/ Ráczey chćiwość vięłá. rozprzestrzęniáć gránic/ Swiętą zgodę/ y miły pokoy ważąc zá nic
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 179
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
na to miejsce odejść/ skądby już wyniść/ i ludziom szkodzić niemogli. To tedy jest męka ta/ która aby nie byli męczeni/ proszą Diabli: a nie męka która w nich niedstępnie zostaje/ która napadła na nie z przestępstwa/ i z oddalenia ich od łaski i przytomności Bożej/ którą się oni dręczą i męczą/ jak nacięższą piekielną meką: nad którą/ według Błog. Złotostego/ żadnej cięższej męki w piekle niemasz/ i nie będzie. Wolna tedy za łaską Bożą Cerkiew nasza Ruska/ i od tej Zyzaniego Herezji zostawa. Apologia Mom 34. in Matt. Matt. c. 8. Ibid. Marc
ná to mieysce odeyść/ zkądby iuż wyniśdź/ y ludźiom szkodźić niemogli. To tedy iest męká tá/ ktora áby nie byli męczeni/ proszą Dyabli: á nie męká ktora w nich niedstępnie zostáie/ ktora nápádłá ná nie z przestępstwá/ y z oddalenia ich od łáski y przytomnośći Bożey/ ktorą sie oni dręczą y męcżą/ iák naćięższą piekielną meką: nád ktorą/ według Błog. Złotoste^o^/ żadney cięższey męki w piekle niemasz/ y nie będźie. Wolna tedy zá łáską Bożą Cerkiew násza Ruska/ y od tey Zyzániego Haereziey zostawa. Apologia Mom 34. in Matt. Matt. c. 8. Ibid. Marc
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 40
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań
niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
na nie mdleją ludzie. Niemógł bies scierpieć dymu wątroby rybiej, którym od Sary przez Tobiasza wykurzony za preskrypcją Rafała Anioła. Uciekał od Saula, gdy usłyszał odgłos lutni Dawidowej. Toć i ogień materialny piekielny taką kwalitatywę dzielnością wszechmocności Boskiej może działać, i operuje przeciwną Duchowi, która antypaticznie i szczerego Ducha dolegać, dręczyć może, i męczy. Którą z sobą nosząc biesi, dusze potępieńców, i oprócz piekła, gdy na czas z niego wynidą, piekło i ogień cierpią.
VI. Jakby zaś obszerne było miejsce całego piekła przy centrum ziemi osadzonego? Chyba nieszczęśliwi Geometrowie potępieńcy opowiedzieć dostatecznie mogą. Atoli Platelliusz taką suppozycją formuje. Dajmy że
ná nie mdleią ludzie. Niemogł bies zcierpieć dymu wątroby rybiey, ktorym od Sáry przez Tobiászá wykurzony zá preskrypcyą Rafała Anioła. Uciekał od Saulá, gdy usłyszał odgłos lutni Dawidowey. Toć y ogień materyálny piekielny taką kwalitatywę dzielnością wszechmocności Boskiey może działać, y operuie przeciwną Duchowi, ktorá antypátycznie y szczerego Ducha dolegać, dręczyć może, y męczy. Ktorą z sobą nosząc biesi, dusze potępieńcow, y oprocz piekła, gdy ná czas z niego wynidą, piekło y ogień cierpią.
VI. Iákby záś obszerne było mieysce całego piekłá przy centrum ziemi osadzonego? Chybá nieszczęśliwi Geometrowie potępieńcy opowiedzieć dostatecznie mogą. Atoli Platelliusz táką suppozycyą formuie. Dáymy że
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A3
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
płomień w sercu nieci. Lubo Kampańczyk słusznie się żałuje, Gdy mu winnice Wezuwijusz psuje, Lubo sykańska Etna gdy szaleje, Ogniste rzeki z paszczęki swej leje, Przecię szczęśliwe mniemam być te kraje, Których urodzaj jednym ogniem taje; Mnie wściekła gwiazda, mnie i Wenus męczy, Mnie wewnątrz ogień, mnie i z wierzchu dręczy. Teraz swawolni od niesmacznej pracy I rózgi szkolnej wolność mają żacy, Teraz rzemieślnik, lubo z grosza żyje, Przed muchami się od roboty kryje; Ja tylko folgi nie znam ni ochłody, Tak się Kupido uwziął na me szkody. Niechajże prędko kanikuła minie, Że i jej ogień, i miłości zginie. DENOMINACJA
płomień w sercu nieci. Lubo Kampańczyk słusznie się żałuje, Gdy mu winnice Wezuwijusz psuje, Lubo sykańska Etna gdy szaleje, Ogniste rzeki z paszczęki swej leje, Przecię szczęśliwe mniemam być te kraje, Których urodzaj jednym ogniem taje; Mnie wściekła gwiazda, mnie i Wenus męczy, Mnie wewnątrz ogień, mnie i z wierzchu dręczy. Teraz swawolni od niesmacznej pracy I rózgi szkolnej wolność mają żacy, Teraz rzemieślnik, lubo z grosza żyje, Przed muchami się od roboty kryje; Ja tylko folgi nie znam ni ochłody, Tak się Kupido uwziął na me szkody. Niechajże prędko kanikuła minie, Że i jej ogień, i miłości zginie. DENOMINACJA
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 153
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Więc i my w naszej chęci bez nagany Ślijmy swe dusze sobie na zamiany: Twoja w mych piersiach odpocznie, a moja Nie chce milszego nad twoje pokoja. Lecz serce z ciałem będzie duszy wściekle Zajrzeć, że ona w raju, a to w piekle. NA SEN
Jeszcze i w nocy, i przez sen znikomy Dręczysz mię jeszcze, strzelcze niewidomy! Ach, już to nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje
Więc i my w naszej chęci bez nagany Ślijmy swe dusze sobie na zamiany: Twoja w mych piersiach odpocznie, a moja Nie chce milszego nad twoje pokoja. Lecz serce z ciałem będzie duszy wściekle Zajrzeć, że ona w raju, a to w piekle. NA SEN
Jeszcze i w nocy, i przez sen znikomy Dręczysz mię jeszcze, strzelcze niewidomy! Ach, już to nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 239
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, w Niedziele.
Przeczby rwał Niemiec nogę Dworzanina nieba? K prędszej zgubie nie dość dwu. trzeciej mu snadź trzeba? Ah mnie męczenniku i Zakonniku Pieczarski Teodorze święty/ znowu nie wstydliwy Książę Mścisław idzie święte i dawno w Chrystusie uspione ciała członki twego tyranizować/ ach mnie i więcej niż Mścisław/ tamten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ na koniec strzały w piersiach twych uwięzieniem zamordował/ ten nie peryt Anatomista po członkach cię (gdzieżeście rozbierania i nauki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten cię zmarłego (gdzieżeś nad zmarłemi Tobiaszowe miłosierdzie) nieszczęsny morderca ukręcając święte członki twoje katuje; ten grób (gdzieżeś święte grobów poszanowanie/
, w Niedźiele.
Przeczby rwał Niemiec nogę Dworzániná niebá? K prędszey zgubie nie dość dwu. trzećiey mu snadź trzebá? Ah mnie męczẽniku y Zakonniku Pieczárski Theodorze święty/ znowu nie wstydliwy Xiąże Mśćisław idźie święte y dawno w Chrystuśie vspione ćiáłá członki twego tyránizowáć/ ách mnie y więcey niż Mścisław/ támten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ ná koniec strzały w pierśiách twych vwięźieniem zámordował/ ten nie perit Anátomistá po członkách ćię (gdźieżeśćie rozbieránia y náuki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten ćię zmárłego (gdźieżeś nád zmárłemi Tobiaszowe miłośierdźie) nieszczęsny mordercá vkręcáiąc święte członki twoie kátuie; ten grob (gdźieżeś święte grobow poszánowánie/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 114.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wielkiej Cerkwi odprawowaniu/ gdy już po Stichirach powiedziano Wieleb: Ojcu Helizeuszowi Pletenieckiemu Archumandrycie Pieczarskiemu/ skoczył prędko Ociec jako skory Jeleń do zdroju/ do słuchania górnych muzikantów/ słodkich głosów/ miłych mutem/ wdzięcznych pieni/ które zwykły człowieka wielce ucieszać/ baj o zdrowie czasem przyprawować, jako czytam/ że Saul gdy go czart dręczył Dawidowa Arsą bywał uwolniony od niego; przypadnie do drzwi/ zawarte zastanie/ i ostatnie głosów kończących się usłysz finały/ potym szum wielki; przyzowie paraecclesiarcha/ ten Cerkiew otworzy/ świce niebieskim ogniem i ręką zaśweicone znajdzie/ zapachu górnego Jeruzalimu pełną/ i woni rozmaitych dostatkiem napełnioną; potym pomyśliwszy nieco zsobą/ padnie na
wielkiey Cerkwi odpráwowániu/ gdy iuż po Stichirách powiedziano Wieleb: Oycu Helizeuszowi Pletenieckiemu Archumándrycie Pieczárskiemu/ skoczył prędko Oćiec iáko skory Ieleń do zdroiu/ do słuchánia gornych muzikántow/ słodkich głosow/ miłych mutem/ wdźięcznych pieni/ ktore zwykły człowieká wielce vćieszáć/ báy o zdrowie czásem przypráwowáć, iáko czytam/ żę Saul gdy go czárt dręczył Dáwidowa Arsą bywał vwolniony od niego; przypádnie do drzwi/ záwárte zástánie/ y ostátnie głosow kończących się vsłysz finały/ potym szum wielki; przyzowie páráecclesiárchá/ ten Cerkiew otworzy/ świce niebieskim ogniem y ręką záśweicone znaydźie/ zapáchu gornego Ieruzalimu pełną/ y woni rozmáitych dostátkiem nápełnioną; potym pomyśliwszy nieco zsobą/ pádnie ná
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 139.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638