i szczycących. Nie słychać było o przyciśnionym Szlachcicu, o zrujnowanym Senatorze, o niesprawiedliwych Dekretach, i niewinności mimo słuszność, krzywowykrętnym Sądem podeptanej. Lecz do jakichesmy przyszli czasów! z tych wszystkich wyżuta teraz Ojczyzna ozdób! wszytekiej Stan pomieszany! z fundamentu ruszone prawa i eolności! lamentują, osobnie i powszechnie uciśnieni Poddani! trętwieją i zdumiew’ają się wszytkie wszystkich ludzi w Koronie Stany! Podziwieniem i żalu materią nawet obcym staliśmy się Narodom! nietylko dla niedotrzymania Praw poprzysiężonych, ale prawie dla włożonego już wszytkim na karki niewolej jarzma. Czego żem i ja nie pośledni w tejże Ojczyźnie Szlachcić, i najpierwszy doznał Urzędnik,
y szczycących. Nie słychać było o przyćiśńionym Szláchćicu, o zruinowánym Senatorze, o niespráwiedliwych Decretách, y niewinnośći mimo słuszność, krzywowykrętnym Sądem podeptáney. Lecz do iákichesmy przyszli czásow! z tych wszystkich wyżuta teraz Oyczyzná ozdob! wszytekiey Stan pomieszány! z fundámentu ruszone práwá y eolnośći! lámentuią, osobnie y powszechnie vćiśńieni Poddáni! trętwieią y zdumiew’aią się wszytkie wszystkich ludźi w Koronie Stany! Podźiwieniem y żalu máteryą náwet obcym stálismy się Narodom! nietylko dla niedotrzymánia Praw poprzyśiężonych, ále práwie dla włożonego iuż wszytkim ná kárki niewoley iárzmá. Czego żem y ia nie pośledni w teyże Oyczyznie Szláchćić, y naypierwszy doznał Vrzędnik,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 3
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
; iż to za moją sprawą i namową, iżem ja Regimenty buntować kazał, ciągniono, męczono, nakoniec gdy przyznać nic niechciał, aby tak szkaradnych z umysłu na mię szukanych potwarzy świadek niebył, umorzono go i zgładzono. A takaż to sprawiedliwość, też dowody na niewinnego i zasłużonego Ciuem. Trętwieć każdy (kto i w tym i wpotomnym wieku czytać i słyszeć to będzię) musi na takie Iustitias, które kiedyżkolwiek i z Autorów, i z Cooperatorów Bóg windycować będzie. Mam list o tym Pana Zaboklickiego, przez którego to miałem czynić, i zażywać Chojeckiego do buntowania, który list tu inseruję. Dziesiąty
; iż to zá moią spráwą y namową, iżem ia Regimenty buntowáć kazał, ćiągniono, męczono, nákoniec gdy przyznáć nic niechćiał, áby ták szkárádnych z vmysłu ná mię szukánych potwarzy świádek niebył, vmorzono go y zgłádzono. A tákaż to spráwiedliwość, też dowody ná niewinnego y zásłużonego Ciuem. Trętwieć káżdy (kto y w tym y wpotomnym wieku czytáć y słyszeć to będźię) muśi ná tákie Iustitias, ktore kiedyżkolwiek y z Authorow, y z Cooperatorow Bog windicowáć będźie. Mam list o tym Páná Záboklickiego, przez ktorego to miałem czynić, y záżywáć Choieckiego do buntowánia, ktory list tu inseruię. Dźieśiąty
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 102
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
tylko mnie choć i myślić, criminosum, chyba że się to zdała, oraz wielu obalać, niebezpieczna rzecz, i dla tego wprzód mnie, potym drugich, gwoli czemu pseudopolityka czasu do czynienia złości drugim zwłokę czyni. Punkt Manifestu
NIemniejsze i tu nie ludzkiej ale piekielnej złości compendium, niech Polska, niech świat widzi. Trętwieje i leka się umysł i pomyślić o tym, Co mi zadają jakoby Towarzystwo (o którym jest już nieco wyżej) co mówili z Jego Mością Księdzem Lipskiem Proboszczem Jeżowskiem, że to z mego było instinctu, i tak tego probują.
Proszę notuj każdy bezbożne sposoby usidlenia, honor, zdrowie i fortuny tych, na których
tylko mnie choć y myslić, criminosum, chybá że się to zdáłá, oraz wielu obaláć, niebespieczna rzecz, y dla tego wprzod mnie, potym drugich, gwoli czemu pseudopolityká czásu do czynienia złośći drugim zwłokę czyni. Punct Mánifestu
NIemnieysze y tu nie ludzkiey ále piekielney złośći compendium, niech Polská, niech świát widźi. Trętwieie y leka się vmysł y pomyślić o tym, Co mi zádáią iákoby Towárzystwo (o ktorym iest iuż nieco wyżey) co mowili z Iego Mośćią Kśiędzem Lipskiem Proboszczem Ieżowskiem, że to z mego było instinctu, y ták tego probuią.
Proszę notuy káżdy bezbożne sposoby vśidlenia, honor, zdrowie y fortuny tych, ná ktorych
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 134
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
nich narzekania/ Wołają Faetonta nędznice ku sobie/ I żalem wielkim zięte/ kładą się na grobie- A gdy czterykroć Księżyc odprawił swe drogi/ Napełniając swój kraniec złączonymi rogi: Ony według zwyczaju wielki płacz wydały/ (Zwyczaj bo ten z pokrewnej powinności miały) Najwyższa Faetusza z nich/ gdy przypaść chciała Do ziemie/ mocno trętwieć nogi swe poznała. Białej Lampecie do niej pospieszyć się zdało/ Ale i tę korzenie nagłe zatrzymało. Trzecia się włosów targać rękoma rzucieła/ Lecz miasto nich zielone roszczki odłomieła. Tej żal że pniem jej nogi trzymane bywają: Owej/ że się jej barki gałęziem stawają. A gdy się tym dziwują rzeczom/ ali łona
nich nárzekania/ Wołáią Pháetontá nędznice ku sobie/ Y żalem wielkim zięte/ kładą się na grobie- A gdy czterykroć Kśiężyc odpráwił swe drogi/ Nápełniáiąc swoy kraniec złączonymi rogi: Ony według zwyczáiu wielki płácz wydały/ (Zwyczay bo ten z pokrewney powinnośći miáły) Naywyższa Pháetuszá z nich/ gdy przypáść chćiáłá Do źiemie/ mocno trętwieć nogi swe poznáłá. Białey Lámpećie do niey pospieszyć się zdáło/ Ale y tę korzenie nagłe zátrzymáło. Trzećiá się włosow tárgáć rękomá rzućiełá/ Lecz miásto nich źielone roszczki odłomiełá. Tey żal że pniem iey nogi trzymane bywáią: Owey/ że się iey bárki gáłęźięm sstawáią. A gdy się tym dźiwuią rzeczom/ áli łoná
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 72
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem, śmiałe na piekło straszliwe; a ono się go masz lękać bez miary, młody i stary. O, kto by mi dał, żebym mógł powiedzieć nieco o piekle, ażebyś mógł wiedzieć, co to jest piekło, miejsce potępionych i zatraconych. Język drętwieje, rozum obostrzony, myśląc, ustaje jakoby stępiony. Mniej pióro może, piekło opisując, o tym rytmując. Co tam za żywot? Jakowe zabawy? Jakowy urząd? Jakowe ustawy? Ach, kto to pojmie i powie drugiemu? Trudno żywemu. Piekło jest to kraj niewymownie wielki: długi, głęboki nad obyczaj wszelki
. Co jest, że twoje serce nielękliwe i owszem, śmiałe na piekło straszliwe; a ono się go masz lękać bez miary, młody i stary. O, kto by mi dał, żebym mógł powiedzieć nieco o piekle, ażebyś mógł wiedzieć, co to jest piekło, miejsce potępionych i zatraconych. Język drętwieje, rozum obostrzony, myśląc, ustaje jakoby stępiony. Mniej pióro może, piekło opisując, o tym rytmując. Co tam za żywot? Jakowe zabawy? Jakowy urząd? Jakowe ustawy? Ach, kto to pojmie i powie drugiemu? Trudno żywemu. Piekło jest to kraj niewymownie wielki: długi, głęboki nad obyczaj wszelki
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 66
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
litości obietnice Twoje. A jam wycierpieć nie chciał Twojego karania, Anim przyjął, któreś snadź dał napominania. Nie obliczaj się ze mną, znam swój grzech przed sobą, Wiem, żem na karb włożony głównik już przed Tobą. Stanęły mi nad głową i pierwsze me złości, A strachem sądów Twoich aż trętwieją kości. Patrzyłem bowiem na to, że płacisz sowito, Wtenczas gdy nie myślimy, zatrzymane myto. A iż nie uciec przed Twym duchem przeraźliwym I przed obliczem Twoim nie skryć się straszliwym Nie Iza indziej krom Ciebie, do Ciebie ja wznoszę Serce — jam zły, Tyś dobry, daj mi ucho,
litości obietnice Twoje. A jam wycierpieć nie chciał Twojego karania, Anim przyjął, któreś snadź dał napominania. Nie obliczaj się ze mną, znam swój grzech przed sobą, Wiem, żem na karb włożony głównik już przed Tobą. Stanęły mi nad głową i pierwsze me złości, A strachem sądów Twoich aż trętwieją kości. Patrzyłem bowiem na to, że płacisz sowito, Wtenczas gdy nie myślimy, zatrzymane myto. A iż nie uciec przed Twym duchem przeraźliwym I przed obliczem Twoim nie skryć się straszliwym Nie Iza indziej krom Ciebie, do Ciebie ja wznoszę Serce — jam zły, Tyś dobry, daj mi ucho,
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 381
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i chronienia przestrzega. O podobnym Wężu nazwiskiem Brazylijskim vulgo BONIUNINGO piszą, Józef Jezuita, z Brażylii Roku 1560, i Piotr Hiszpalski, że jest w No- De Reptilibus, albo o Gadzie
wym Świecie, który w ogonie nosi także dzwonek, czyli klepadło albo kołatkę; jadu jest dziwnego, bo za ukąszeniem człeka, wszystkie trętwieją i odpadają ukąszonego zmysły, widzenie, słyszenie, powonienie, czucie, i we dwudziestu czterech godzinach, z tego rugują świata. O nim to samym podobno pisze Piso o oboch traktujący Indiach, nazywając go BOIGNACU a po Indyjsku Liboja, któremu inest periculum ab invalido, bo od mrówek w pysk włażących ginie. W
y chronienia przestrzega. O podobnym Wężu nazwiskiem Brazyliyskim vulgo BONIUNINGO piszą, Iozef Iezuita, z Brażylii Roku 1560, y Piotr Hiszpalski, że iest w No- De Reptilibus, albo o Gadzie
wym Swiecie, ktory w ogonie nosi także dzwonek, czyli klepadło albo kołatkę; iadu iest dziwnego, bo za ukąszeniem człeka, wszystkie trętwieią y odpadaią ukąszonego zmysły, widzenie, słyszeníe, powonienie, czucie, y we dwudziestu czterech godzinach, z tego ruguią świata. O nim to samym podobno pisze Piso o oboch traktuiący Indyach, nazywaiąc go BOIGNACU á po Indyisku Liboya, ktoremu inest periculum ab invalido, bo od mrowek w pysk włażących ginie. W
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 600
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
a innego przez subtelne przeciwnej strony obroty i fakcje wchodzącego po ustępie obaczycie. Izaliż na mnie, trupa cywilnego, na moją całą braci, sióstr i pokrewieństwa mego pobitą familią martwo leżącą, izaliż na całą zatrwożoną W. Ks. Lit. prowincją wasze pełne dobroci i najlitościwszej kompasji oczy obrócić będziecie mogli? Język trętwieje, myśl w zapomnieniu, serce obumiera, łzy słowa zalewają. Więcej mi nie zostaje jako prawie konającym westchnieniem wołać do Boga miłosierdzia, do Ducha Świętego, światła serc, dawcy świętych instynktów, pocieszyciela strapionych, ażeby wszystkie złośliwe, wykoncypowane na zgubę honoru naszego subtelności potłumić, a mnie z tej najniebezpieczniejszej toni ratowanemu miłosierdzie boskie
a innego przez subtelne przeciwnej strony obroty i fakcje wchodzącego po ustępie obaczycie. Izaliż na mnie, trupa cywilnego, na moją całą braci, sióstr i pokrewieństwa mego pobitą familią martwo leżącą, izaliż na całą zatrwożoną W. Ks. Lit. prowincją wasze pełne dobroci i najlitościwszej kompasji oczy obrócić będziecie mogli? Język trętwieje, myśl w zapomnieniu, serce obumiera, łzy słowa zalewają. Więcej mi nie zostaje jako prawie konającym westchnieniem wołać do Boga miłosierdzia, do Ducha Świętego, światła serc, dawcy świętych instynktów, pocieszyciela strapionych, ażeby wszystkie złośliwe, wykoncypowane na zgubę honoru naszego subtelności potłumić, a mnie z tej najniebezpieczniejszej toni ratowanemu miłosierdzie boskie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 591
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
rzecz przed nim nie schroni. Bóg liczby grzehów doskonale wie.
Bo liczba grzechów moich tak niezrachowana/ I wielkość występków mych tak nie zrozumiana/ Któremim śmiał obrażać Majestat wielkiego Boga/ różnych okażyj/ i czasu różnego. Ze/ gdy uważam moich sprosność nieprawości I ciężkość; i wielkość ich/ drżę/ a wszystkie kości Drętwieją we mnie prze strach/ a drząc się dziwuję Sam sobie/ że się do tąd człowiekiem być czuję! Jak do tąd elementa służą mi ochotne: Ogień/ powietrze/ ziemia/ i wody wilgotne? Dziw/ że mię ziemia nosi/ i cierpi mę nogi/ Dziw/ że pod się w ciemny loch nie ustąpi
rzecż przed nim nie zchroni. Bog liczby grzehow doskonále wie.
Bo licżba grzechow moich ták niezrachowáná/ Y wielkość występkow mych tak nie zrozumiáná/ Ktoremim śmiał obrażáć Máiestat wielkiego Bogá/ rożnych okáżyi/ y cżásu rożnego. Ze/ gdy uważám moich sprosność niepráwośći Y ćięszkość; y wielkość ich/ drżę/ á wszystkie kośći Drętwieią we mnie prze strách/ a drząc się dźiwuię Sám sobie/ że się do tąd cżłowiekiem być cżuię! Iák do tąd elementá służą mi ochotne: Ogień/ powietrze/ źiemiá/ y wody wilgotne? Dźiw/ że mię źiemia nośi/ y ćierpi mę nogi/ Dźiw/ że pod się w ćiemny loch nie ustąpi
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 15
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
/ do któregośmy tu dociągnęli/ takimi swą drogę zagęścił trudnościami/ nabił ościami/ zasiał krzemieniami/ że za każdym zgoła krokiem/ na krwawy Pański ślad patrząc/ za każdym ciężko padającego widząc/ za każdym aż na śmierć zmorzonego uznawając/ nie już za nim postępować/ ale zimną zdjęci bojaźnią jako wryte kamienie zastanawiać i drętwieć musiemy. Wszakże iż widząc tę niedołężność naszę/ najdobrotliwszy JEZUS/ nie wyciąga po nas tego/ żebyśmy to wszytko co on wycierpiał ponoślili: ale tylko żebyśmy przykładem krzyża jego/ nasze tylko krzyżyki (tollat crucem suam) cierpliwie znosili; zgoła nam ani się za stanawiać ani zwątpiwszy ustawać nie godzi. Mat:
/ do ktoregosmy tu doćiągnęli/ tákimi swą drogę zágęśćił trudnośćiámi/ nábił ośćiámi/ záśiał krzemieniámi/ że zá każdym zgoła krokiem/ ná krwawy Páński ślad pátrząc/ zá káżdym ćięszko pádaiącego widząc/ zá káżdym aż ná śmierć zmorzonego uznáwaiąc/ nie iuż zá ńim postępować/ ále źimną zdięći boiáźnią iáko wryte kámienie zástánáwiać y drętwieć muśiemy. Wszákże iż widząc tę niedołężność nászę/ náydobrotliwszy IEZVS/ nie wyćiąga po nás tego/ żebysmy to wszytko co on wyćierpiał ponoślili: ále tylko żebysmy przykłádem krzyża iego/ násze tylko krzyżyki (tollat crucem suam) ćierpliwie znośili; zgołá nam áńi się zá stánáwiać áńi zwątpiwszy ustawać nie godźi. Mat:
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 312
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688