. Co naprzód twej się stało siostrze, Czeskiej koronie: zginął przepis złotej bule, Ledwo ją po języku znać i po tytułe; Kiedy ją ptak dwugłowy do niewolej spycha, Próżno nieboga pierwszej do wolności wzdycha. A one, przed którymi świat dygotał, Włochy, W jakie cząstki i w jako drobne poszły trochy! Drżał Francuz pod angielską niedawno siekierą, Tąż jęczał Portugalczyk obarczony bierą. Patrz na onę szerokowładną w Niemczech Rzeszą, Jako ją marni Szwedzi sromotnie okrzeszą; Żadna blizna takiego nie zarości strupu, Aże możnym Augustom przyszło do okupu. Hiszpan, który świat w morskim okrążył zatopię, Co nań złoto bogata Ameryka kopie, Tyle
. Co naprzód twej się stało siestrze, Czeskiej koronie: zginął przepis złotej bule, Ledwo ją po języku znać i po tytule; Kiedy ją ptak dwugłowy do niewolej spycha, Próżno nieboga pierwszej do wolności wzdycha. A one, przed którymi świat dygotał, Włochy, W jakie cząstki i w jako drobne poszły trochy! Drżał Francuz pod angielską niedawno siekierą, Tąż jęczał Portugalczyk obarczony bierą. Patrz na onę szerokowładną w Niemcech Rzeszą, Jako ją marni Szwedzi sromotnie okrzeszą; Żadna blizna takiego nie zarości strupu, Aże możnym Augustom przyszło do okupu. Hiszpan, który świat w morskim okrążył zatopię, Co nań złoto bogata Ameryka kopie, Tyle
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 11
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rozwodzili męża. Pijaństwo, wszeteczeństwo, lekka waga, czary, Obelga, podejźrenie, potwarzy i swary, Krycie jedno przed drugim spólnego dochodu — Nie trzeba księdza, dosyć dla Boga rozwodu. Choć ich ciała jeden dach, spólne mają węgły, Ale serca niesforne tysiąc mil rozprzęgły. Ustawiczne bluźnierstwo, przysięgi, afronty, Drżą ściany, lecą z dachu wytrzęsione gonty: Mąż słowo, żona dziesięć, jakoby w zawody Idą z sobą o sztukę, kto ma milczeć wprzódy; A diabeł czarnym wąglem drukuje ich mowy. Panie, na końcu świata wróć w stadłach świat nowy! 124 (P). MYŚLIWSKA OMYŁKA
Wprawując syna w łowy, mój
rozwodzili męża. Pijaństwo, wszeteczeństwo, lekka waga, czary, Obelga, podejźrenie, potwarzy i swary, Krycie jedno przed drugim spólnego dochodu — Nie trzeba księdza, dosyć dla Boga rozwodu. Choć ich ciała jeden dach, spólne mają węgły, Ale serca niesforne tysiąc mil rozprzęgły. Ustawiczne bluźnierstwo, przysięgi, afronty, Drżą ściany, lecą z dachu wytrzęsione gonty: Mąż słowo, żona dziesięć, jakoby w zawody Idą z sobą o sztukę, kto ma milczeć wprzódy; A diaboł czarnym wąglem drukuje ich mowy. Panie, na końcu świata wróć w stadłach świat nowy! 124 (P). MYŚLIWSKA OMYŁKA
Wprawując syna w łowy, mój
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 61
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wieczerze nie wyprzątnął kiszki, Po próżnicy za misy siada i kieliszki. Za zdrowie czaszą pełnią i Boga przy czaszy Wspominają. Wyższy jest, niż stolnik, podczaszy. 146 (F). DO FRASZEK NA WENĘ POETYCKĄ
Jan Kochanowski kiedyś swoje fraszki straszy, Że je wstydliwy cenzor pewnie owałaszy. I na moich skóra drży, choć jeszcze okrajca Nie zroniły, doszto by, idzie im o jajca. Większa to niewygoda niźli się poturczyć! Więc nim się pocznie żyła pod żelazem kurczyć, Nim się pod rozpalonym krojem pocznie smażyć, Kiedy czemu czas służy, nie wadzi jej zażyć. 147 (D). O FRASZKACH
Spowiedałem się księdzu
wieczerze nie wyprzątnął kiszki, Po próżnicy za misy siada i kieliszki. Za zdrowie czaszą pełnią i Boga przy czaszy Wspominają. Wyższy jest, niż stolnik, podczaszy. 146 (F). DO FRASZEK NA WENĘ POETYCKĄ
Jan Kochanowski kiedyś swoje fraszki straszy, Że je wstydliwy cenzor pewnie owałaszy. I na moich skóra drży, choć jeszcze okrajca Nie zroniły, doszto by, idzie im o jajca. Większa to niewygoda niźli się poturczyć! Więc nim się pocznie żyła pod żelazem kurczyć, Nim się pod rozpalonym krojem pocznie smażyć, Kiedy czemu czas służy, nie wadzi jej zażyć. 147 (D). O FRASZKACH
Spowiedałem się księdzu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 71
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i Bóg błogosławiony, Przed którym ziemskie i niebieskie trony Mostem się ścielą; komu miliony Świętych zastępów, przełożeństwa, mocy, Ustawnie służą i we dnie i w nocy; Którego państwa słońce nie graniczy; Który na niebie i ziemi dziedziczy; Którego groźne słowa uciszały Ogromne morza burzliwego wały; Przed którym piekło i czarci przeklęci Drżą, siłą jego w twardą klubę wzięci. On lew wspaniały, ach patrz jako cichy, Na uszczypliwe i bolesne sztychy Ciężkich potwarzy, brzydkie szkalowania, Na pośmiewiska, na świętą twarz plwania,
Na srogie bicia, na okrutne męki Wściekłej, zajadłej przeciwników ręki. Jako baranek ust swych nie otwiera, Modląc się za nie
i Bog błogosławiony, Przed ktorym ziemskie i niebieskie trony Mostem się ścielą; komu milliony Swiętych zastępow, przełożeństwa, mocy, Ustawnie służą i we dnie i w nocy; Ktorego państwa słońce nie graniczy; Ktory na niebie i ziemi dziedziczy; Ktorego groźne słowa uciszały Ogromne morza burzliwego wały; Przed ktorym piekło i czarci przeklęci Drżą, siłą jego w twardą klubę wzięci. On lew wspaniały, ach patrz jako cichy, Na uszczypliwe i bolesne sztychy Ciężkich potwarzy, brzydkie szkalowania, Na pośmiewiska, na świętą twarz plwania,
Na srogie bicia, na okrutne męki Wściekłej, zajadłej przeciwnikow ręki. Jako baranek ust swych nie otwiera, Modląc się za nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 395
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
(!). Taż fortuna zawisna Rzymowi szkodziła, Tysiąc zwycięstw Kaudyńskim pokojem zelżyła. Ta Włochom Annibala srogiego nasłała I Kanny szarłatnymi potoki oblała. Gardzisz świeżych frasunków pociechy dawnymi, Patrzajże co się dzieje z sąsiadkami twymi. Wej państwa kwitnącego żywicielka ona, Włoska ziemia narodom na łup wystawiona. Francja pojmana przed Angliki drżała, Chciwym z siebie Hiszpanom zdobycz znaczną dała. Czeska kraina, siostra twoja, spustoszona. Próżno do dawnej czci swej wzdycha utrapiona. Której godność tytułu cesarskiego dana, Można niemiecka rzesza strachem zwojowana, Jeszcze nie wojną, prędko na ziemię upadła I pod nogi hardego zwyciężce podpadła. Pan tak szerokowładny, co świat na wsze
(!). Taż fortuna zawisna Rzymowi szkodziła, Tysiąc zwycięstw Kaudyńskim pokojem zelżyła. Ta Włochom Annibala srogiego nasłała I Kanny szarłatnymi potoki oblała. Gardzisz świeżych frasunkow pociechy dawnymi, Patrzajże co się dzieje z sąsiadkami twymi. Wej państwa kwitnącego żywicielka ona, Włoska ziemia narodom na łup wystawiona. Francya poimana przed Angliki drżała, Chciwym z siebie Hiszpanom zdobycz znaczną dała. Czeska kraina, siostra twoja, spustoszona. Prożno do dawnej czci swej wzdycha utrapiona. Ktorej godność tytułu cesarskiego dana, Można niemiecka rzesza strachem zwojowana, Jeszcze nie wojną, prędko na ziemię upadła I pod nogi hardego zwyciężce podpadła. Pan tak szyrokowładny, co świat na wsze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 405
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
żeńcom żyzne kłosy I owdowiałym drzewom oganiste włosy? Bież wieczne światło, i myć krótki wiek bieżymy, Ziemianie, acz do twego nieba należymy. I myć gwiazdy, i na nas przychodzi zaćmienie, Gdy nam gasną zdrowego rozumu promienie. Nim się wrócisz, bodaj rdzą ziemską zaszpecone Światło umysłu było tak ochędożone, Jako więc drżą promienie na słońce rzucone, Tak nas lśniących się ujrzy nazad powrócone. 689. Elegie. S. P(rzypkowski).
Sancte rerum parens, quem non vastissima mundi Moenia, non capiunt extima templa deum, Si quae super sacri spatiosa palatia coeli Res latet aut sese pandit inane chaos, Omnia pervolitans late tua celsa
żeńcom żyzne kłosy I owdowiałym drzewom oganiste włosy? Bież wieczne światło, i myć krotki wiek bieżymy, Ziemianie, acz do twego nieba należymy. I myć gwiazdy, i na nas przychodzi zaćmienie, Gdy nam gasną zdrowego rozumu promienie. Nim się wrocisz, bodaj rdzą ziemską zaszpecone Światło umysłu było tak ochędożone, Jako więc drżą promienie na słońce rzucone, Tak nas lśniących się ujrzy nazad powrocone. 689. Elegiae. S. P(rzypkowski).
Sancte rerum parens, quem non vastissima mundi Moenia, non capiunt extima templa deum, Si quae super sacri spatiosa palatia coeli Res latet aut sese pandit inane chaos, Omnia pervolitans late tua celsa
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 407
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Niech już w tej gorzkości Serce me taje, Póki łez staje, Póki tak ciężkie moje utrapienie Ludzkiej natury nie zmieni w kamienie, Bom w swej żałobie Równa Niobie. 697. Z Persiusza.
Wielki Boże! cięższego na srogie tyrany Nie dopuszczaj karania, jak gdy przekonany Umysł w niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej
Niech już w tej gorzkości Serce me taje, Poki łez staje, Poki tak ciężkie moje utrapienie Ludzkiej natury nie zmieni w kamienie, Bom w swej żałobie Rowna Niobie. 697. Z Persiusza.
Wielki Boże! cięższego na srogie tyrany Nie dopuszczaj karania, jak gdy przekonany Umysł w niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi;
Nie tak jest srogi, tak nieuchroniony Miecz na obiedwie strony wyostrzony Ani tak z szybkiej cięciwy puszczone Żeleźce w nagim ciele utopione; Nie tak okrutne były Atreowe Tasaki, kiedy rozciąwszy w połowę Dziatki niewinne w sztuki porąbały, Z których na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Który żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk wiecznych, kiedy coraz narastają. A lubo się też w przyjaznej podstaci Udać chce, niemniej okrutnie zatraci Jako trujące głodnego jagody, Jak zarażone pragnącego wody,
Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi;
Nie tak jest srogi, tak nieuchroniony Miecz na obiedwie strony wyostrzony Ani tak z szybkiej cięciwy puszczone Żeleźce w nagim ciele utopione; Nie tak okrutne były Atreowe Tasaki, kiedy rozciąwszy w połowę Dziatki niewinne w sztuki porąbały, Z ktorych na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Ktory żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk wiecznych, kiedy coraz narastają. A lubo się też w przyjaznej podstaci Udać chce, niemniej okrutnie zatraci Jako trujące głodnego jagody, Jak zarażone pragnącego wody,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 444
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
lepszej nam, niż sobie fortunie, Bo ich nasz (wdzięczną wodzom swym kolędę) Brał, jak na wędę.
A zatym nasi zemknęli się blisko, Tam gdzie multańskie było obozisko.
Ale nie długo z nami targowali, Wnet się poddali.
I wyszli do nas, co kiedy ujrzało Pogaństwo, z huku aż powietrze drżało, Ale musieli, widząc taką fintę, Spuścić na kwintę,
Choć oni tego się nie obawiali, Żebyśmy ich szturmem dobywali, Widząc potęgę, widząc ich obrony Od każdej strony.
Jakoż przykładu tego i w kronikach O najsławniejszych niemasz wojennikach; Insza dobywać fortec wielkich, małych, Insza wojsk całych.
Prędko zaś
lepszej nam, niż sobie fortunie, Bo ich nasz (wdzięczną wodzom swym kolędę) Brał, jak na wędę.
A zatym nasi zemknęli się blizko, Tam gdzie multańskie było obozisko.
Ale nie długo z nami targowali, Wnet się poddali.
I wyszli do nas, co kiedy ujrzało Pogaństwo, z huku aż powietrze drżało, Ale musieli, widząc taką fintę, Spuścić na kwintę,
Choć oni tego się nie obawiali, Żebyśmy ich szturmem dobywali, Widząc potęgę, widząc ich obrony Od każdej strony.
Jakoż przykładu tego i w kronikach O najsławniejszych niemasz wojennikach; Insza dobywać fortec wielkich, małych, Insza wojsk całych.
Prędko zaś
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 486
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący, a ogień lodowy.
Goreję, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i
myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący, a ogień lodowy.
Goreję, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 185
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971