im dalej komina, Tym twardsza, tym trudniejsza do reformy szyna; Rychlej schylisz latorośl niż wyrosłe dęby. Ma rada: póki chłopcu mech nie puszy gęby, Nie żałować kowadła, nie folgować młotu; Jeśli twardy, ciąć w goły zadek prętem z płotu. Minęło dwadzieścia lat: choćbyś kołem walił, Już ani drgnie, bo oziąbł, bo serce ustalił. Kowalmi są mistrzowie, szkoły nasze kuźnie, Gdzie choć też czasem weźmie pan młody po huźnie, Z pociechą tego potem zażyje, nie z żalem, Złotem, z żelaza, pod tym stawszy się kowalem. 56 (N). BANKIET WŁOSKI
To sam, będąc w kościele
im dalej komina, Tym twardsza, tym trudniejsza do reformy szyna; Rychlej schylisz latorośl niż wyrosłe dęby. Ma rada: póki chłopcu mech nie puszy gęby, Nie żałować kowadła, nie folgować młotu; Jeśli twardy, ciąć w goły zadek prętem z płotu. Minęło dwadzieścia lat: choćbyś kołem walił, Już ani drgnie, bo oziąbł, bo serce ustalił. Kowalmi są mistrzowie, szkoły nasze kuźnie, Gdzie choć też czasem weźmie pan młody po huźnie, Z pociechą tego potem zażyje, nie z żalem, Złotem, z żelaza, pod tym stawszy się kowalem. 56 (N). BANKIET WŁOSKI
To sam, będąc w kościele
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 33
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Niech diabeł weźmie kąpiel i swoję zwierzynę! Słyszysz, wspomni mi zawsze, podając kieliszki, Że w jeden dół wpadają pijani i liszki.” 148. WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co
Niech diabeł weźmie kąpiel i swoję zwierzynę! Słyszysz, wspomni mi zawsze, podając kieliszki, Że w jeden dół wpadają pijani i liszki.” 148. WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w zapale dziurka Zamokła, i on z chęci zapomniał zgiąć kurka. Schyli głowę; toż znowu rucznicę nakręci, Kurek ci już przyłożył, ale z onej chęci Nie podsypał; owa też, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym
w zapale dziurka Zamokła, i on z chęci zapomniał zgiąć kurka. Schyli głowę; toż znowu rucznicę nakręci, Kurek ci już przyłożył, ale z onej chęci Nie podsypał; owa też, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wypadną tu Pasterze/ i owe porwawszy Swe armaty/ coś pojżrzą ali Lampart srogi Trzód ich już już dopada/ które znagłej trwogi Pierzchną ku swym koszarom. Więc pierwej go psimi Obrotami stanowiąc/ owże przed drugimi Wydawszy się Danteo/ tak go w łeb dosięże Szybko z proce/ że trupem zarazem polęże; I ani drgnie nogami: którym się obłowem Wlekąc go rozciągnionym po ziemi tułowem Pisząc przed Paskwaliną; kiedy ona blisko Znowu śmierci/ ze strachu pod jeden tam nisko Chlew przypadszy/ czekała końca tej rozprawy. Toż masz piękna Dziewico/ takie tu zabawy Nasze i krotofile. Czego acz się nie raz Samemu mnie zdarzyło; Jednak jako teraz
Wypádną tu Pásterze/ y owe porwawszy Swe ármaty/ coś poyżrzą áli Lámpárt srogi Trzod ich iuż iuż dopada/ ktore znagłey trwogi Pierzchną ku swym koszárom. Więc pierwey go psimi Obrotámi stánowiąc/ owże przed drugimi Wydawszy się Dántheo/ ták go w łeb dosięże Szybko z proce/ że trupem zárázem polęże; Y áni drgnie nogámi: ktorym się obłowem Wlekąc go rościągnionym po ziemi tułowem Pisząc przed Pasqualiną; kiedy oná blisko Znowu śmierci/ ze stráchu pod ieden tám nisko Chlew przypadszy/ czekáłá koncá tey rospráwy. Toż masz piękna Dziewico/ tákie tu zábáwy Násze y krotofile. Czego ácz się nie raz Sámemu mnie zdárzyło; Iednák iáko teraz
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 61
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Skąd drogą sznurą zaciągniona/ Jako dżdżem kryształowym rozdze swej makowka Ciężka bywa/ uwiśnie złotowłosa główka/ Wiatrom dawszy kędziory. Karczek z mlekolicznej Spadnie szyje/ na dół wzrok pomrużywszy śliczny/ Skrzydełka go opuszczą/ roże wszytkie zmieni/ I z ustek koralowych ślinę srebrną wspieni/ Dziecinnymi pracując śmiertelnie piersiami/ A raz niespokojnymi tylkoż drgnie noszkami. Punkt III. Nadobnej Paskwaliny, Punkt III. Nadobnej Paskwaliny Punkt III. Nadobnej Paskwaliny,
Tu o teraz gdyby go wisząc tak widziały/ Którekolwiek dla niego kiedy co cierpiały/ Dawniejsze Heroiny/ jakoby mu z świata Tym prędzej dopomogły: A pierwsza nad kata Mocniejby Erysila ręce mu ściągnęła Tą/ którą się
Zkąd drogą sznurą záciągniona/ Iáko dżdzem krzyształowym rozdze swey mákowká Cięszka bywa/ vwiśnie złotowłosá głowká/ Wiátrom dawszy kędziory. Kárczek z mlekoliczney Spádnie szyie/ ná doł wzrok pomrużywszy śliczny/ Skrzydełká go opuszczą/ roże wszytkie zmieni/ Y z vstek koralowych ślinę srebrną wspieni/ Dziecinnymi pracuiąc smiertelnie piersiámi/ A raz niespokoynymi tylkoż drgnie noszkámi. Punkt III. Nadobney Pasqualiny, Punkt III. Nadobney Pasqualiny Punkt III. Nadobney Pasqualiny,
Tu o teraz gdyby go wisząc tak widziáły/ Ktorekolwiek dla niego kiedy co cierpiáły/ Dawnieysze Heroiny/ iákoby mu z świátá Tym prędzey dopomogły: A pierwsza nád kátá Mocnieyby Erysilá ręce mu śćiągnęłá Tą/ ktorą się
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 122
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
wesele wziąłem do dom żonę/ Pelią za jej pracą udarzyłem onę Pomieszkam z żoną dwa dni/ patrzę założyła Ręce na krzyż/ w kącie się wszytka rozwaliła. Mówię: wstań do roboty/ namniej się nie ruszy/ Węzmę kij/ dam jej raz włeb/ w ręku mi się skruszy. Ona tylko drgnie nogą/ słaba jakaś była/ Od razu tak zemdlała że więcej nie żyła. Wezmę z sieni dzban wody/ zleję jej na głowę/ Trząsam wołam/ ni mruknie/ już zamknęła mowę. Rzekę: czyli nie woda w gardle jej stanęła/ Czy nie od tego razu krztusić się poczęła. Przewrocę ją wznak/ dam
wesele wźiąłem do dom żonę/ Pelią zá iey pracą udárzyłem onę Pomieszkam z żoną dwá dni/ pátrzę záłożyłá Ręce ná krzyż/ w kąćie się wszytká rozwaliłá. Mowię: wstań do roboty/ namniey się nie ruszy/ Węzmę kiy/ dam iey raz włeb/ w ręku mi się skruszy. Oná tylko drgnie nogą/ słába iákaś byłá/ Od rázu ták zemdláłá że więcey nie żyłá. Wezmę z sieni dzban wody/ zleię iey ná głowę/ Trząsam wołam/ ni mruknie/ iuż zámknęłá mowę. Rzekę: cżyli nie woda w gárdle iey stánęłá/ Czy nie od tego rázu krztuśić się poczęłá. Przewrocę ią wznák/ dam
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: B
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
za fraszki, za jaje. To łaje, to się swarzy, to kijem i dziada, Że dziad tnknie od niej z domu, nie czeka obiada. A co większa, ze klępy nie chcą rychło zdychać, Ale wolą młodymi cmentarze zatykać. Ale nalepiej dmuchnąć którą w łeb szragami, Abo kijem obalić, aże drgnie nogami. To tak ich koniec będzie, bo gdy zejdą z świata, Pewnie się jeszcze do nas wrócą dobre lata. Bo najbardziej na świecie baby zawadzają, Gdyż kości młodym dają a mięso zjadają. Ale rzeczmy dziś wszyscy zgodnymi głosami: Panie, użal się, użal nad tymi babami. Pobierz ich z tego świata
za fraszki, za jaje. To łaje, to się swarzy, to kijem i dziada, Że dziad tnknie od niej z domu, nie czeka obiada. A co większa, ze klępy nie chcą rychło zdychać, Ale wolą młodymi cmyntarze zatykać. Ale nalepiej dmuchnąć którą w łeb szragami, Abo kijem obalić, aże drgnie nogami. To tak ich koniec będzie, bo gdy zejdą z świata, Pewnie się jeszcze do nas wrócą dobre lata. Bo najbardziej na świecie baby zawadzają, Gdyż kości młodym dają a mięso zjadają. Ale rzeczmy dziś wszyscy zgodnymi głosami: Panie, użal się, użal nad tymi babami. Pobierz ich z tego świata
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 172
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950