Czyć go diabli porwali, tego poganina? 709. Pamiątka dobrego konia, anno 1655
.
Muzy, o piękne muzy, nadobne boginie, Wszak wam i dzisiaj ten zdrój kryształowy płynie, Który od wieków w twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego dropiatego, Który choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie, że na dopiero przyproszone śniegi Wypadszy, tak po wierzchu rącze zbierał nogi, Że po sobie najmniejszej nie zostawił drogi. Mógł i po zrzałym zbożu biegać niewściągniony A kłos lotnym kopytem żaden nieruszony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nieruszonym piasku nie znać było
Czyć go djabli porwali, tego poganina? 709. Pamiątka dobrego konia, anno 1655
.
Muzy, o piękne muzy, nadobne boginie, Wszak wam i dzisiaj ten zdroj kryształowy płynie, Ktory od wiekow w twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego dropiatego, Ktory choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie, że na dopiero przyproszone śniegi Wypadszy, tak po wierzchu rącze zbierał nogi, Że po sobie najmniejszej nie zostawił drogi. Mogł i po zrzałym zbożu biegać niewściągniony A kłos lotnym kopytem żaden nieruszony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nieruszonym piasku nie znać było
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 453
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Na wodę co dziwniejsza nieraz zapędzony Zabiegł staje i drugie rówien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wróciwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilków, co rogaczów, Co odyńców bez sieci, bez psów i bez szczwaczów? A kiedy do herapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzod chodził charty najrętszymi. Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po herapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, wtenczas serce znać było w nim żywe, Co i bez kańczuka, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby mu mógł podpaść pod nogi
A jako swe
Na wodę co dziwniejsza nieraz zapędzony Zabiegł staje i drugie rowien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wrociwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilkow, co rogaczow, Co odyńcow bez sieci, bez psow i bez szczwaczow? A kiedy do herapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzod chodził charty najrętszymi. Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po herapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, wtenczas serce znać było w nim żywe, Co i bez kańczuka, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby mu mogł podpaść pod nogi
A jako swe
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 453
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
do Brześcia, a potem z Brześcia powróciwszy do Rasnej, wybierałem się na sejmik deputacki, na którym za łaską Pana Boga utrzymałem przy deputacji pod dyrekcją Rusieckiego, kasztelanica mińskiego, mniej spodziewających się Floriana Szujskiego, strażnika brzeskiego, i Franciszka Bogusławskiego, krajczego brzeskiego, obydwóch addictos Wołczynowi. Szujskiemu darowałem konia rosłego dropiatego, mego faworyta, a Bogusławskiego, jako cale mało mającego, wielą innymi suplementowałem rzeczami.
Potem roczki marcowe były, na których zwykłe częstowania czyniłem, i już na trybunał dla zakończenia sprawy z Grabowskim, sędzią ziemskim, i z Parowińską do Wilna wybierałem się. Pierwej bracia moi, teraźniejszy pułkownik i Wacław
do Brześcia, a potem z Brześcia powróciwszy do Rasnej, wybierałem się na sejmik deputacki, na którym za łaską Pana Boga utrzymałem przy deputacji pod dyrekcją Rusieckiego, kasztelanica mińskiego, mniej spodziewających się Floriana Szujskiego, strażnika brzeskiego, i Franciszka Bogusławskiego, krajczego brzeskiego, obodwoch addictos Wołczynowi. Szujskiemu darowałem konia rosłego dropiatego, mego faworyta, a Bogusławskiego, jako cale mało mającego, wielą innymi suplementowałem rzeczami.
Potem roczki marcowe były, na których zwykłe częstowania czyniłem, i już na trybunał dla zakończenia sprawy z Grabowskim, sędzią ziemskim, i z Parowińską do Wilna wybierałem się. Pierwej bracia moi, teraźniejszy pułkownik i Wacław
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 268
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
śniegiem sympatyzuje ta sierść, jest zimnego przyrodzenia, zaczym nie ma być O Ekonomice, mianowicie o Stadach, Koniach.
in praedicamento. Polacy o takiej sądzą sierści koniach, że albo arcydobre są, albo arcyladaco. Do tej maści należą konie Masłowate, Bułane, Siwe, jasno albo brudno Siwe, Gorczykowate, Szpakowate, Dropiate, Mrozowate, Jasno wilczate, Jasno myszate, Izabelowe, Siwo jabłkowite najlepsze. Trzecia sierść Cisawa, jest podobna Elementowi ognia, i temu podległa, i kompleksyj cholerze. Cisawy tedy koń, wiele mając ognia i żółci wsobię, (z kąd i maść taka) wiele też ma złości: z ogniem się zajmuje,
sniegiem sympatyzuie ta szerść, iest zimnego przyrodzenia, zaczym nie ma bydź O Ekonomice, mianowicie o Stadach, Koniach.
in praedicamento. Polacy o takiey sądzą szerści koniach, że albo árcydobre są, albo arcyladaco. Do tey maści należą konie Masłowate, Bułane, Siwe, iasno albo brudno Siwe, Gorczykowate, Szpakowate, Dropiate, Mrozowate, Iasno wilczate, Iasno myszate, Izabelowe, Siwo iabłkowite naylepsze. Trzecia szerść Cisawa, iest podobna Elementowi ognia, y temu podległa, y komplexyi cholerze. Cisawy tedy koń, wiele maiąc ognia y żołci wsobię, (z kąd y maść taka) wiele też ma złości: z ogniem się zaymuie,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 475
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
z woru na ten się świat kida, Bo się słońca z uboczy nic a nic nie wstyda; Lecz skoro oszedzieje, skoro mrozem spierzchnie, W rozliczne glance iskrzy swe lilie wierzchnie. Zima CZĘŚĆ WTÓRA
Więc komu przyszła wojna głowy nie ugryza, Delikacko na płytkich saneczkach się śliza. Świszczą smyczki z daleka gościńcem utartem A dropiaty, jak rarog, leci pod lampartem. Kto myśliwy, po śniegu zwierza z charty tropi, Nasz starzec przy kominie grzanki w piwie topi A co raz pisanego nachylając garca, Już syty tego świata, czeka z gołą marca; Nie idą mu w gust żadne przejażdżki i sanki, Zjadszy zęby, woli ssać rozmoczone grzanki
z woru na ten się świat kida, Bo się słońca z uboczy nic a nic nie wstyda; Lecz skoro oszedzieje, skoro mrozem spierzchnie, W rozliczne glance iskrzy swe lilie wierzchnie. Zima CZĘŚĆ WTÓRA
Więc komu przyszła wojna głowy nie ugryza, Delikacko na płytkich saneczkach się śliza. Świszczą smyczki z daleka gościńcem utartem A dropiaty, jak rarog, leci pod lampartem. Kto myśliwy, po śniegu zwierza z charty tropi, Nasz starzec przy kominie grzanki w piwie topi A co raz pisanego nachylając garca, Już syty tego świata, czeka z gołą marca; Nie idą mu w gust żadne przejażdżki i sanki, Zjadszy zęby, woli ssać rozmoczone grzanki
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 59
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
ciemniejsza/ tym więcej krwie przymieszanej miewa/ a przez to doskonalszą dobroć. Tej tedy sześciorakie się konie najdują. Jedne bywają brudno siwe jabłkowite: drugie białe prawie/ a jasnością śniegowi podobne/ Łacinnicy Candidos zową. Trzecie siwe gorczyczkowate/ lecz i te różne/ jedne czarnej gorczyczki/ drugie czerwonawej. Czwarte mrozowate. Piąte dropiate. Szóste szpakowate. Miedzy któremi jako najsłuszniej nazwany jest siwym/ siwy jabłkowity/ tak też i dobrocią daleko wszytkie przechodzi/ będąc równy dobrocią gniademu. Potym następuje siwy z czarna gorczykowaty/ który i piękniejszy na pojźrzeniu niźli czerwonawy gorczyczkowaty/ i lepszy/ i wieku barzo długiego dla dobrego pomieszania żywioł/ bo ten drugi zwłaszcza
ćięmnieysza/ tym więcey krwie przymieszáney miewa/ á przez to doskonálszą dobroć. Tey tedy sześćiorákie się konie náyduią. Iedne bywáią brudno śiwe iábłkowite: drugie białe práwie/ á iásnośćią śniegowi podobne/ Láćinnicy Candidos zową. Trzećie śiwe gorczyczkowáte/ lecz y te rożne/ iedne czarney gorczyczki/ drugie czerwonáwey. Czwarte mrozowáte. Piąte dropiáte. Szoste szpakowáte. Miedzy ktoremi iáko naysłuszniey názwány iest śiwym/ śiwy iábłkowity/ ták też y dobroćią dáleko wszytkie przechodźi/ będąc rowny dobroćią gniádemu. Potym nástępuie śiwy z czarná gorczykowáty/ ktory y pięknieyszy ná poyźrzeniu niźli czerwonáwy gorczyczkowáty/ y lepszy/ y wieku bárzo długiego dla dobrego pomieszánia żywioł/ bo ten drugi zwłaszczá
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Bv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
bieluczki bywa: bowiem są niektóre włos biały mające/ ale samę skorę czarnawą pod włosem: Takie nietylko abym miał ganić/ ale za przednie dobre konie oznajmuję/ bo też i zrzadka najdowane bywają/ i każdy taki złym być nigdy nie może/ bo przypaloną od żółci i ode krwie flegmę znaczy. Zatym dropiaty następuje/ który acz w pojźrzeniu śliczny/ ale nazbyt cnotą nie obfitujący/ mdłego i słabego jest przyrodzenia. Szósty szpakowaaty/ takić bywa duży i na pojźrzeniu grzeczny/ ale niech każdy doświadczy/ że szpaczek acz z młodu skokotliwym się pokaże/ ale ku latom zwołowicieje i znikczemnieje/ a za najmniejszą niedozierką wniwecz się obraca/
bieluczki bywa: bowiem są niektore włos biały máiące/ ále sámę skorę czárnáwą pod włosem: Tákie nietylko ábym miał gánić/ ále zá przednie dobre konie oznáymuię/ bo też y zrzadká náydowáne bywáią/ y káżdy táki złym być nigdy nie może/ bo przypaloną od żołći y ode krwie flegmę znáczy. Zátym dropiáty nástępuie/ ktory ácz w poyźrzeniu śliczny/ ále názbyt cnotą nie obfituiący/ mdłego y słábego iest przyrodzenia. Szosty szpakowááty/ tákić bywa duży y ná poyźrzeniu grzeczny/ ále niech káżdy doświádczy/ że szpaczek ácz z młodu skokotliwym się pokaże/ ále ku látom zwołowićieie y znikczemnieie/ á zá naymnieyszą niedoźierką wniwecz się obraca/
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Bv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
KONIU WZIĘTYM ZE MNĄ W POTRZEBIE Z SZWEDAMI POD KRAKOWEM D JE 20 JUNII A NN O 1656
Muzy, o piękne Muzy, nadobne boginie, Wszak wam i dzisia ten zdrój kryształowy płynie, Który od wieków w twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego Dropiatego, Który choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie były, że kiedy wypadł więc na śniegi Przyprószony, tak po nich rącze zbierał nogi, Że po sobie namniejszej nie zostawił drogi. Mógł i po źrałym zbożu biegać niewściągniony, A kłos lotnym kopytem żaden nie stłoczony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nie
KONIU WZIĘTYM ZE MNĄ W POTRZEBIE Z SZWEDAMI POD KRAKOWEM D IE 20 JUNII A NN O 1656
Muzy, o piękne Muzy, nadobne boginie, Wszak wam i dzisia ten zdrój kryształowy płynie, Który od wieków w twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego Dropiatego, Który choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie były, że kiedy wypadł więc na śniegi Przyprószony, tak po nich rącze zbierał nogi, Że po sobie namniejszej nie zostawił drogi. Mógł i po źrałym zbożu biegać niewściągniony, A kłos lotnym kopytem żaden nie stłoczony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nie
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 49
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
, nie raz zapędzony Zabiegł staje i drugie, rówien nieścigniony Łodzi, i zasię w tymże locie się wróciwszy Wpadał na brzeg ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilków, co rogaczów, Co odyńców? Bez sieci, bez psów i bez szczwaczów! A kiedy do harapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzód chodził charty najręczszymi; Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po harapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, w ten czas serce znać było w nim żywe, Co to i bez kańczuga, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby był mógł podpaść pod nogi
, nie raz zapędzony Zabiegł staje i drugie, rowien nieścigniony Łodzi, i zasię w tymże locie się wróciwszy Wpadał na brzeg ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilków, co rogaczów, Co odyńców? Bez sieci, bez psów i bez szczwaczów! A kiedy do harapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzód chodził charty najręczszymi; Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po harapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, w ten czas serce znać było w nim żywe, Co to i bez kańczuga, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby był mógł podpaść pod nogi
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 50
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975