dusze. 39 (D). ROZMAITE SĄ KSIĘGI
Przypatrując się flakom na misie przy stole: „Co też — rzekę — po księgach, miły panie, w wole?” Aż sąsiad: „Siła ludzi, którzy mają księgi, Jednakie z głupim bydłem obaczysz mitręgi. W głowie je mieć potrzeba, mój cnotliwy druhu, Bo im tak właśnie w skrzyni, jako leżeć w brzuchu.” „O, niejedenże — rzekę — pełno ma ksiąg w głowie,
A wżdy trzech podle siebie słów dobrze nie powie. Więc gdy w głowie i w gębie potrzebne są wielce, Zaraz je z żółtej juchy biorę na widelce. Jedne księgi
dusze. 39 (D). ROZMAITE SĄ KSIĘGI
Przypatrując się flakom na misie przy stole: „Co też — rzekę — po księgach, miły panie, w wole?” Aż sąsiad: „Siła ludzi, którzy mają księgi, Jednakie z głupim bydłem obaczysz mitręgi. W głowie je mieć potrzeba, mój cnotliwy druhu, Bo im tak właśnie w skrzyni, jako leżeć w brzuchu.” „O, niejedenże — rzekę — pełno ma ksiąg w głowie,
A wżdy trzech podle siebie słów dobrze nie powie. Więc gdy w głowie i w gębie potrzebne są wielce, Zaraz je z żółtej juchy biorę na widelce. Jedne księgi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 27
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Który zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiądą, Żeby się jedną wodą umywali, Jednym ręcznikiem oba ucierali: Tak i ja teraz, a i toć też gadka, Nie mogąc naleźć inszego zadatka, Inszego znaku życzliwości mojej, Któryby ręki był godniejszy twojej:
Ten
i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Ktory zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiędą, Żeby się jedną wodą umywali, Jednym ręcznikiem oba ucierali: Tak i ja teraz, a i toć też gadka, Nie mogąc naleść inszego zadatka, Inszego znaku życzliwości mojej, Ktoryby ręki był godniejszy twojej:
Ten
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 393
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy sobie zdrowia. 700. Z tegoż.
Witajże, brat cnotliwy! A czy zdrów, czy duży? Jakoż ci teraz szczęście na tym świecie płuży? Jakoż ci się też ten chleb żołnierski nadaje? Ale co cię przyniosło w te tu nasze kraje? Dawny mój dobry druhu, myć zawsze i w boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy
ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy sobie zdrowia. 700. Z tegoż.
Witajże, brat cnotliwy! A czy zdrow, czy duży? Jakoż ci teraz szczęście na tym świecie płuży? Jakoż ci się też ten chleb żołnierski nadaje? Ale co cię przyniosło w te tu nasze kraje? Dawny moj dobry druhu, myć zawsze i w boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 439
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
śmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię stamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a za spolne zdrowie Wypijmy choć po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiądę. 701. Z tegoż.
Widzisz jako już śniegiem przyproszone Góry, pola zbielały, Jak rzeki pozamarzały A drzewa gołe z liścia obnażone. Cóż mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj
śmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię ztamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a za spolne zdrowie Wypijmy choć po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiędę. 701. Z tegoż.
Widzisz jako już śniegiem przyproszone Gory, pola zbielały, Jak rzeki pozamarzały A drzewa gołe z liścia obnażone. Coż mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 440
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
co cię nie obruszy, Co sobie baby śpiewają na trecie, Co każdy człowiek wie w naszym powiecie, Co sam nie z wielkim przyznasz mi kłopotem: Żeś do swej własnej żony jest koczotem. PRZYJACIELSTWO
Nie schodzi-ć, Janie, już na przyjacielu, Bo-ć młoda żona przyczyniła wielu; Snadno o druha i o kuma bywa, Gdzie mąż niezrzędny, żona przyjaźliwa. DOBRA ROLA
Gospodarz precz odjechał i stąd role tłuste Nie przynoszą pożytku i płonieją puste; Ale pani sowicie tę szkodę nadgrodzi, Bo chociaż męża nie masz, przecię dzieci rodzi. Wiesz, czemu pani płodna, a pola szwankują? Bo roli nikt nie sprawia
co cię nie obruszy, Co sobie baby śpiewają na trecie, Co każdy człowiek wie w naszym powiecie, Co sam nie z wielkim przyznasz mi kłopotem: Żeś do swej własnej żony jest koczotem. PRZYJACIELSTWO
Nie schodzi-ć, Janie, już na przyjacielu, Bo-ć młoda żona przyczyniła wielu; Snadno o druha i o kuma bywa, Gdzie mąż niezrzędny, żona przyjaźliwa. DOBRA ROLA
Gospodarz precz odjechał i stąd role tłuste Nie przynoszą pożytku i płonieją puste; Ale pani sowicie tę szkodę nadgrodzi, Bo chociaż męża nie masz, przecię dzieci rodzi. Wiesz, czemu pani płodna, a pola szwankują? Bo roli nikt nie sprawia
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 40
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nich jeden rzekł: „Dziękujemyć z chęci, I po dziś dzień twe sztuki chowamy w pamięci, Że się ty łupem dzielisz z zwycięstwa cudzego:
Tożbyś z inszemi czynił z nieszczęścia naszego. Byle się nam jakkolwiek powinęła noga, Tażby za twą chciwością przyszła na nas trwoga; Bo ty jako cudzemu, tak też i druhowi Nie folgujesz, zgadzając swemu żołądkowi”.
To mówiąc porwie się nań, - a ten w insze strony Leciał precz, od drużyny będąc odpłoszony. Przykład jawny jest z wilków, że się trudno zgodzi Łakomy, choć z łakomym w przyjaźń więc zachodzi: Gdyż jako ten, tak i ów, rad się cudzym
nich jeden rzekł: „Dziękujemyć z chęci, I po dziś dzień twe sztuki chowamy w pamięci, Że się ty łupem dzielisz z zwycięstwa cudzego:
Tożbyś z inszemi czynił z nieszczęścia naszego. Byle się nam jakkolwiek powinęła noga, Tażby za twą chciwością przyszła na nas trwoga; Bo ty jako cudzemu, tak też i druhowi Nie folgujesz, zgadzając swemu żołądkowi”.
To mówiąc porwie się nań, - a ten w insze strony Leciał precz, od drużyny będąc odpłoszony. Przykład jawny jest z wilków, że się trudno zgodzi Łakomy, choć z łakomym w przyjaźń więc zachodzi: Gdyż jako ten, tak i ów, rad się cudzym
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 30
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
świecie żoną Niż się męczyć po śmierci z babą tak mierzioną. Co włos, to żądlisty wąż; każdym kąsa włosem; Jadowite padalce wyglądają nosem; Z gęby patrzą jaszczury, morderce swej matki; Z uszu pełne trucizny wylazą niedźwiadki; Z obudwu oczu ogień płaczorody bucha; Rysie u rąk pazury: co zacz, pani druha! 27. BABA Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię boże bierą. Nie ma ta dwudziestu lat, was świadkiem, niewiasta.” Na to ksiądz: „
świecie żoną Niż się męczyć po śmierci z babą tak mierzioną. Co włos, to żądlisty wąż; każdym kąsa włosem; Jadowite padalce wyglądają nosem; Z gęby patrzą jaszczury, morderce swej matki; Z uszu pełne trucizny wylazą niedźwiadki; Z obudwu oczu ogień płaczorody bucha; Rysie u rąk pazury: co zacz, pani druha! 27. BABA Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię boże bierą. Nie ma ta dwudziestu lat, was świadkiem, niewiasta.” Na to ksiądz: „
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 535
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Przenajswięszej Dziewice, i wszystkich Świętych pomocą a szczęściem waszym Hosudarskim siły i inszych Ziem zebrania zbili ztych okopów, szańców wywodów, od namiotowy od wszelkich gotowości, odbili i Samych nieprzyjaciół na głowę zbiwszy i żywcem nabrawszy i Chorągwie zabrawszy zapendzili ze strachem nieujentym, także tego strachu napełnieni uchodząc na Mostach Swoich przez rzekę Tasmę zbronionych druha dłabił, i mosty połomawszy, na tamtę stronę Tasmy przeprawując się niemało potoneło, a potym Szkodliwym Swem odejściu i mosty popalili Prawdziwie tam wielki i odważn[...] bój i utarczka skończyla się, ponieważ wszyscy byli ochoczemi nie tylko krwie Swej przelewać ale i Głów niezalując położyć, Za dostojęstwo Przeswietnego waszego Carski Wieliczęstwa a we wszystkich tych bojach
Przenayswięszey Dziewice, y wszystkich Swiętych pomocą a szczęsciem waszym Hosudarskim siły y inszych Ziem zebrania zbili ztych okopow, szancow wywodow, od namiotowy od wszelkich gotowości, odbili y Samych nieprzyiacioł na głowę zbiwszy y zywcem nabrawszy y Chorągwie zabrawszy zapendzili ze strachem nieuientym, takze tego strachu napełnieni uchodząc na Mostach Swoich przez rzekę Tasmę zbronionych druha dłabił, y mosty połomawszy, na tamtę stronę Tasmy przeprawuiąc się niemało potoneło, a potym Szkodliwym Swem odeysciu y mosty popalili Prawdziwie tam wielki y odwazn[...] boy y utarczka zkonczyla się, poniewaz wszyscy byli ochoczemi nie tylko krwie Swey przelewać ale y Głow niezaluiąc połozyc, Za dostoięstwo Przeswietnego waszego Carski Wieliczęstwa a we wszystkich tych boiach
Skrót tekstu: CzartListy
Strona: 202v
Tytuł:
Kopie listów do [...] Krzysztofa Paca
Autor:
Michał Czartoryski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
żył po mej obrazie tak wiele.” O serce okrutniejsze niźli we lwie dzikim! Ba, i sam diabeł się tak nie pastwi nad nikim: Grzechem duszę niewoli, pieści człeka ciałem, Żeby okrył oboje wiecznym spoliałem. 251. BIES BIEDU PEREBUDE
Ruska mówi przypowieść: bies biedu prebude; Perestane-li odna, zaraz druha bude. Aleć w każdym języku prawdziwie się iści, Jeszcze nad południowe słońce oczywiściej; Bo jako wał po wale kiedy morze mąci, Piasek z brzegów spłukuje, o skałę roztrąci, Tak żal, ból, strach i wszytko, co człowieka nędzi, Jedno jedzie na drugim, jedno drugie pędzi. Trafią na serce
żył po mej obrazie tak wiele.” O serce okrutniejsze niźli we lwie dzikim! Ba, i sam diabeł się tak nie pastwi nad nikim: Grzechem duszę niewoli, pieści człeka ciałem, Żeby okrył oboje wiecznym spolijałem. 251. BIES BIEDU PEREBUDE
Ruska mówi przypowieść: bies biedu prebude; Perestane-li odna, zaraz druha bude. Aleć w każdym języku prawdziwie się iści, Jeszcze nad południowe słońce oczywiściej; Bo jako wał po wale kiedy morze mąci, Piasek z brzegów spłukuje, o skałę roztrąci, Tak żal, ból, strach i wszytko, co człowieka nędzi, Jedno jedzie na drugim, jedno drugie pędzi. Trafią na serce
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 145
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czegom się zaraz chwycił i tak barzo mowę Jej i one pożytki wbiłem sobie w głowę. Ze nazajutrz z nią wespół do tego sąmsiada Poszedłem/ rad mi sąmsiad/ ba i dziewka rada. Spojże raz na osobę padła ku sercowi/ Drugi/ trzeci/ w tąż zaraz rzekłem jej ojcowi. Druchu dobry posłuchaj: małoć powiem miło/ By tylko dziś szczęśliwie koło posłużyło. Lecz Pelaea wyprzedzi odemnie rzecz prawi/ Gospodarz z gospodynią tuż ucha nadstawi. Przełożywszy przyczynę k niemu przyścia mego/ Zaraz o córkę prosi odemnie onego. Spyta sąsiad/ osiadłysz to mój ziętek będzie: Masz chałupę w której znim córka
Czegom się záraz chwyćił y ták bárzo mowę Iey y one pożytki wbiłem sobie w głowę. Ze názáiutrz z nią wespoł do tego sąmśiádá Poszedłem/ rad mi sąmśiad/ bá y dźiewká rádá. Spoyże raz ná osobę pádłá ku sercowi/ Drugi/ trzeći/ w tąż záraz rzekłem iey oycowi. Druchu dobry posłuchay: máłoć powiem miło/ By tylko dźiś szczęśliwie koło posłużyło. Lecż Pelaea wyprzedźi odemnie rzecz práwi/ Gospodarz z gospodynią tuż uchá nádstáwi. Przełożywszy przyczynę k niemu przyśćia mego/ Záraz o corkę prośi odemnie onego. Spyta samśiad/ ośiádłysz to moy źiętek będźie: Masz cháłupę w ktorey znim corká
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: A4v
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630