Gdy z srogiej burze i ognistej łuny Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wódz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popiół Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Który przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy
Gdy z srogiej burze i ognistej łuny Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wodz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popioł Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Ktory przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Lecz nie tak ciemnym i niech jętych ludzi Turma twa więzi tylko, a nie brudzi.
Serce me, co w ten rękaw zabłądziło, Uśnie w tej nocy; będzie mu się śniło, Że na śmierć siedzi i zwątpi o życiu W ciemnej katuszy i smętnym pobyciu.
Ale to snadź my, cośmy się palili Dymnym wzdychaniem, ten rękaw skopcili, I stąd się to stał, a nie zwykłym czynem, Koleński rękaw serc naszych kominem. DO IGŁY
Jakoż cię zaraz, bezrozumna igło, Karanie z nieba lotne nie przyścigło,
Żeś śmiała palce tak udatne zranić, Którym tokarnia nie może przyganić, Które wyroki szczęścia mego przędą, Gdy
Lecz nie tak ciemnym i niech jętych ludzi Turma twa więzi tylko, a nie brudzi.
Serce me, co w ten rękaw zabłądziło, Uśnie w tej nocy; będzie mu się śniło, Że na śmierć siedzi i zwątpi o życiu W ciemnej katuszy i smętnym pobyciu.
Ale to snadź my, cośmy się palili Dymnym wzdychaniem, ten rękaw skopcili, I stąd się to stał, a nie zwykłym czynem, Koleński rękaw serc naszych kominem. DO IGŁY
Jakoż cię zaraz, bezrozumna igło, Karanie z nieba lotne nie przyścigło,
Żeś śmiała palce tak udatne zranić, Którym tokarnia nie może przyganić, Które wyroki szczęścia mego przędą, Gdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 44
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
to dym był, którym założnice Z mężowej Fazis paliła łożnice; Takimi zioła strutą nazbyt szczery Herkules suknią wziął od Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki. I tobie, jeśli kiedy zachcesz, Pietrze, Lubo dymnego, lub co go Żyd zetrze, Niech ci dziewczyna luba przed tą wonią Umknie ust i twym zasłoni się dłonią, I w najgorętszej na łóżku potrzebie Leży z daleka i zadkiem do ciebie. NA JEDNEGO
Sam z złota pijesz, nam szklane kielichy Dajesz i mówisz: dla zdrowia, nie z pychy. Wiem, że
to dym był, którym założnice Z mężowej Fazis paliła łożnice; Takimi zioły strutą nazbyt szczéry Herkules suknią wziął od Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki. I tobie, jeśli kiedy zachcesz, Pietrze, Lubo dymnego, lub co go Żyd zetrze, Niech ci dziewczyna luba przed tą wonią Umknie ust i twym zasłoni się dłonią, I w najgorętszej na łóżku potrzebie Leży z daleka i zadkiem do ciebie. NA JEDNEGO
Sam z złota pijesz, nam szklane kielichy Dajesz i mówisz: dla zdrowia, nie z pychy. Wiem, że
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, widziały. Jeden wielki jako pies, który dziwną głowę miał, jakowąś gołą, bez sierści, a burnatną, jeno bródkę rudą jako u człowieka; ten kot zawsze w sukni chodzi jako chłopiec. Różne tedy ten kot sztuki na linie ukazował, jako u nas Żydzi, co na linach figle pokazują. Tabakę dymną tenże kot pił, jako człowiek dym, i nosem, i gębą wypuszczając, na tejże linie. Drugi zaś takiejże wielkości, jeno że murzyński, ponieważ sam niezwyczajnie kosmatej i długiej sierści, a głowę
miał gołą, jeno że czarniusieńką jako murzyńska człowiecza - ten także różne figle wyprawował, i na
, widziały. Jeden wielki jako pies, który dziwną głowę miał, jakowąś gołą, bez szerści, a burnatną, jeno bródkę rudą jako u człowieka; ten kot zawsze w sukni chodzi jako chłopiec. Różne tedy ten kot sztuki na linie ukazował, jako u nas Żydzi, co na linach figle pokazują. Tabakę dymną tenże kot pił, jako człowiek dym, i nosem, i gębą wypuszczając, na tejże linie. Drugi zaś takiejże wielkości, jeno że murzyński, ponieważ sam niezwyczajnie kosmatej i długiej szerści, a głowę
miał gołą, jeno że czarniusieńką jako murzyńska człowiecza - ten także różne figle wyprawował, i na
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 306
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Lemniusza, z których Jan Weckerus, całe 17. Ksiąg sekretów pozbierał. Wiem że niektórym dowierzając drudzy/ złota nie mało na węgle: na dym/ na wiatr: rzekę (bo darmo) łożyli. Lapidem Philosophorum, którego szukali/ nie doszedszy. Natrącali się i mnie samemu w różnych krajach/ różni z tej dymnej Alchimiej przykopcieli Mistrzowie. Ale mi to samo podejzrzenie czyniło/ że ci złoci Mistrzowie /i słusznej sukni na grzbiecie nie mieli. Drudzy lub dość przystojni/ przy wielu piecykach/ tyglach i kolbach; więcej długów i niedostatku: niżeli złota pokazowali. Dla samego jednak jawniejszego doświadczenia próżności ich obietnic: dałem się wyciągnąć na
Lemniuszá, z ktorych Ian Weckerus, cáłe 17. Kśiąg sekretow pozbieráł. Wiem że niektorym dowierzáiąc drudzy/ złotá nie máło na węgle: ná dym/ ná wiátr: rzekę (bo dármo) łożyli. Lapidem Philosophorum, ktorego szukali/ nie doszedszy. Nátrącáli się i mnie samemu w rożnych kráiách/ rożni z tey dymney Alchimiey przykopćieli Mistrzowie. Ale mi to samo podeyzrzenie czyniło/ że ci złoci Mistrzowie /i słuszney sukni ná grzbiecie nie mieli. Drudzy lub dość przystoyni/ przy wielu piecykách/ tyglách i kolbách; więcey długow i niedostátku: niżeli złotá pokazowáli. Dla sámego iednák iáwnieyszego doświadczenia prożnosći ich obietnic: dáłem się wyćiągnąć ná
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 2
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
pipeczki, I proste puszeczki. Sprawuje też stolce, Choć chudopacholce. Zadawam womity, Tak też, jako i ty. Już w lekarstwach dają Drudzy, co mię znają. Przez mię. pite dymy Pozbawiają rymy. Trzeźwych pijanymi, Pijanych trzeźwymi Czynię, a nikt w błędzie Ode mnie nie będzie. I lepszam jest dymna, Niźli z proszkiem zimna. Wszakoż jako komu, Wolno w swoim domu. Nie wspomnię kichania, W wieczór do świtania, Więc owe petlice, Larysz, ciemierzyce, Plaguję też zimie Więcej, kto mię imię, Mózgowi zimnemu, Więc i wilgotnemu. Pod czas barzo dżdżysty I w zaduchach mglisty, Kto mię bierze
pipeczki, I proste puszeczki. Sprawuje też stolce, Choć chudopacholce. Zadawam womity, Tak też, jako i ty. Juz w lekarstwach dają Drudzy, co mię znają. Przez mię. pite dymy Pozbawiają rymy. Trzeźwych pijanymi, Pijanych trzeźwymi Czynię, a nikt w błędzie Ode mnie nie będzie. I lepszam jest dymna, Niźli z proszkiem zimna. Wszakoż jako komu, Wolno w swoim domu. Nie wspomnię kichania, W wieczór do świtania, Więc owe petlice, Larysz, ciemierzyce, Plaguję też zimie Więcej, kto mię imie, Mózgowi zimnemu, Więc i wilgotnemu. Pod czas barzo dżdżysty I w zaduchach mglisty, Kto mię bierze
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 37
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
raczej onej pary i mgły/ która onę przechodząc i przenikając/ miesza się z nią/ i z stawają się już i ona mgła/ i ona woda za jednę rzecz zmieszaną: nie inaczej jako owo bywa częstokroć/ gdy przystawi kto w garnku albo w kotle do ognia/ a on nie dobrze ogień góre/ ale dymny jest barzo: ona woda wprawdzie będzie ciepła od onego gorąca ognia: ale iż para i dym on i przez garnek przenikał w onę wodę: jakowy dym/ z jakowych drew/ takowy też bywa i zapach onej wody ciepłej: i często się trafia/ że by naidłużej ona woda była chowana/ tedy nigdy już onego
rácżey oney páry y mgły/ ktora onę przechodząc y przenikáiąc/ miesza się z nią/ y z stawáią się iuż y oná mgłá/ y oná wodá za iednę rzecż zmieszáną: nie inácżey iáko owo bywa cżęstokroć/ gdy przystáwi kto w gárnku albo w kotle do ognia/ á on nie dobrze ogień gore/ ále dymny iest bárzo: oná wodá wprawdzie będźie ćiepła od onego gorącá ogniá: ale iż párá y dym on y przez gárnek przenikał w onę wodę: iákowy dym/ z iákowych drew/ tákowy też bywa y zapách oney wody ćiepłey: y cżęsto się trafia/ że by naidłużey oná wodá byłá chowana/ tedy nigdy iusz onego
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 59.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
chciał ją P. Bóg poratować snem takim: Obaczyła jednego młodzieńca dziwnie pięknego z znakiem krzyża ś. na czele/ który wziąwszy ją za rękę/ prowadził ją drogą skalistą i przepaści pełną do jednej odchłani/ otoczonej zewsząd wysokiemi skałami/ tak iż stamtąd wyniść zgoła niepodobna była. Tam baczyła jeden piec wielki/ pełen ognia dymnego/ kędy pod pewnymi czasy za ciemnym światłem/ baczyła ludzi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem i dręczeniem/ także i mękami niewypowiedzianemi. I powiedział jej on młodzieniec/ że to było piekło. A idąc dalej do jednego jeziora niezmiernie głębokiego/ obaczyła tam jako dusze były w niektórych kałużach ognistych rozmaicie męczone/ bite żelaznymi kijmi/ wieszone
chćiał ią P. Bog porátowáć snem tákim: Obaczyłá iednego młodźieńcá dźiwnie pięknego z znákiem krzyżá ś. ná czele/ ktory wźiąwszy ią zá rękę/ prowádźił ią drogą skálistą y przepáśći pełną do iedney odchłáni/ otoczoney zewsząd wysokiemi skáłámi/ ták iż ztámtąd wyniść zgołá niepodobna byłá. Tám baczyłá ieden piec wielki/ pełen ogniá dymnego/ kędy pod pewnymi czásy zá ćiemnym świátłem/ baczyłá ludźi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem y dręczeniem/ także y mękámi niewypowiedźiánemi. Y powiedźiał iey on młodźieniec/ że to było piekło. A idąc dáley do iednego ieźiorá niezmiernie głębokiego/ obaczyłá tám iáko dusze były w niektorych káłużách ognistych rozmáićie męczone/ bite żeláznymi kiymi/ wieszone
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 73
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
jasnemi: Pała wespół zawzięta Żydowska złość z nimi. Schodzi się zbor Kapłański/ i wszyscy Skrybowie/ Przełożeni i starszy Faryzeuszowie Konkludują trybunał/ każą Pana z lochu Wyprowadzić/ porwie się gromada motłochu/ Ochotni panów swoich pełnić rozkazanie: Wychodźże sam (wołają) ty niebieski Panie. Wynidzie Pan na szacie swędry/ dymna para Fizonomijej nie znać. A taż to poczwara? Ten to Król Izraelski? Podźciesz sam do sądu/ Wnetże tu wam wysiędzie Królewskiego rządu. Przywiedzion: pyta Senat/ powiedz nam do słowa Jeśliżeś ty jest Chrystus. Próżna moja mowa (Odpowie Pan) choć powiem/ wy nie uwierzycie/ Nie odpowiecie mi
iásnemi: Pała wespoł záwzięta Zydowska złość z nimi. Schodźi się zbor Kápłáński/ y wszyscy Skrybowie/ Przełożeni y stárszy Pháryzeuszowie Konkluduią trybunał/ każą Páná z lochu Wyprowádźić/ porwie się gromádá motłochu/ Ochotni pánow swoich pełnić roskázánie: Wychodźże sám (wołáią) ty niebieski Pánie. Wynidzie Pan ná száćie swędry/ dymna párá Phizonomiiey nie znáć. A táż to poczwárá? Ten to Krol Izráelski? Podźćiesz sám do sądu/ Wnetże tu wam wyśiędźie Krolewskiego rządu. Przywiedźion: pyta Senat/ powiedz nam do słowá Ieśliżeś ty iest Chrystus. Prożna moiá mowá (Odpowie Pan) choć powiem/ wy nie vwierzyćie/ Nie odpowiećie mi
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 33.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Ale was teraz jedna wozi nawa, Zgodę wam morskie nakazują prawa. Jako Pilades i Orestes trwajcie, Z ich się miłości kochać nauczajcie! Ognia — przestrzegam — swawolnie nie noście; Z małej iskierki wielki pożar roście. Niewielką głównią mściwa Juno siła Eneaszowych okrętów spaliła. Zaczym nie palcie w kątach drzazgi jakiej Używając jej do dymnej tabaki, Bo kogo ujrzę, spodziewać się może, Że go winami wielkiemi obłożę. O ochędostwie na okręcie czujcie, Smrodu żadnego w niem nie przechowujcie! Zawsze gdy morskie swąd nimfy uczują, Z gniewem go na brzeg i falą rumują. Bójcież ich gniewać, bądźcie ochędożni, Niech was plugastwo z nimfami nie rożni
Ale was teraz jedna wozi nawa, Zgodę wam morskie nakazują prawa. Jako Pilades i Orestes trwajcie, Z ich się miłości kochać nauczajcie! Ognia — przestrzegam — swawolnie nie noście; Z małej iskierki wielki pożar roście. Niewielką głownią mściwa Juno siła Eneaszowych okrętów spaliła. Zaczym nie palcie w kątach drzazgi jakiej Używając jej do dymnej tabaki, Bo kogo ujrzę, spodziewać się może, Że go winami wielkiemi obłożę. O ochędostwie na okręcie czujcie, Smrodu żadnego w niem nie przechowujcie! Zawsze gdy morskie swąd nimfy uczują, Z gniewem go na brzeg i falą rumują. Bójcież ich gniewać, bądźcie ochędożni, Niech was plugastwo z nimfami nie rożni
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 45
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971