, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich górnych mieszkańców rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie inni słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana Tuła
, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich gornych mieszkańcow rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie ini słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 441
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się Włoch i kołki już na ścienie liczy. Ledwie świecę zadmuchnie, co może najciszej Sunie się, ale już trzos pod Mazurem dyszy. Znowu szuka, lecz darmo, i tak aże do dnia Niewczasuje gospodarz owego przychodnia. Świtało, kiedy Mazur, wstawszy z materaca, Pyta, co mu za nocleg należy za płaca; I Włoch się też Mazura pilno pyta wzajem, Przecz się bawi dalekim od ojczyzny krajem. Słysząc, że szedł po rozum
ostatku, że z sieni Drzwi trzasnęły, powieda, z okrutnym hałasem; Świecić każe; ów z trzosem na kołek tymczasem. Widząc trzos, co go sobie dawno kładł w zdobyczy, Żegna się Włoch i kołki już na ścienie liczy. Ledwie świecę zadmuchnie, co może najciszej Sunie się, ale już trzos pod Mazurem dyszy. Znowu szuka, lecz darmo, i tak aże do dnia Niewczasuje gospodarz owego przychodnia. Świtało, kiedy Mazur, wstawszy z materaca, Pyta, co mu za nocleg należy za płaca; I Włoch się też Mazura pilno pyta wzajem, Przecz się bawi dalekim od ojczyzny krajem. Słysząc, że szedł po rozum
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 299
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czemuś Ty, Tomasz? ba jeszcze i to masz, bo geminus obojętny, i strzyże i goli, każdy mu da, każdemu nie sprawdzi. 6. ZGROMADZILI SIĘ UCZNIOWIE PANSCY I TOMASZ Z-NIEMI. Czemu też to Pan nasz nie pokazał się Świętemu Tomaszowi? tam gdzie Tomasz zatajony z-strachu dyszał, ale aż do społuczniów swoich przyszedł? Bo to przedcię nie poddanych Pan, ale poddani Pana szukać mają. Mać się im Chrystus jako Ociec łaskawy stawić, ale przedcię nie on do nich, ale oni do niego przyść mają. Takci daleko Chrystusowi było do Tomasza, jako Tomaszowi do Chrystusa, jednak
czemuś Ty, Tomasz? bá ieszcze i to masz, bo geminus oboiętny, i strzyże i goli, kożdy mu da, kożdemu nie zprawdźi. 6. ZGROMADZILI SIĘ VCZNIOWIE PANSCY I TOMASZ Z-NIEMI. Czemu też to Pan nász nie pokazał się Swiętemu Tomaszowi? tám gdźie Tomasz zátáiony z-stráchu dyszał, ále áż do zpołvczniow swoich przyszedł? Bo to przedćię nie poddánych Pan, ále poddáni Páná szukáć máią. Mać się im Christus iáko Oćiec łáskáwy stáwić, ále przedćię nie on do nich, ále oni do niego przyść máią. Tákći dáleko Chrystusowi było do Tomászá, iáko Tomászowi do Chrystusá, iednák
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 32
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on w krzaku dyszy, A zielone jagody bierze sobie w ciszy. Potem też sami sobie tych jagód szukali I gdzie tatuchnik nie był, oni oberwali. Aż też i do nas doszło, potomków Noego, Że i na ziemi roście sok smaku takiego. Boć podobno prostacy zrazu rozumieli, Że to łzy ludzi świętych, gdy wino widzieli
zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on w krzaku dyszy, A zielone jagody bierze sobie w ciszy. Potem też sami sobie tych jagód szukali I gdzie tatuchnik nie był, oni oberwali. Aż też i do nas doszło, potomków Noego, Że i na ziemi roście sok smaku takiego. Boć podobno prostacy zrazu rozumieli, Że to łzy ludzi świętych, gdy wino widzieli
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 259
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
V.
Jużci mi latko idzie, Radują mu się ludzie. Ja nie mogę wesół być, Ma miła za mąż chce idź.
Niechajże idzie zdrowa, Na bezrok będzie wdowa, Ja miawszy koń gotowy, Wsiadszy pomknę do wdowy.
Pomału, Jasiu, stąpaj, Ostróżkami nie brząkaj, Choć moja mać śpiąc dyszy, Barzo prędko usłyszy.
Mać-ci to usłyszała, Na córę zawołała: Z kimże się, córo, swarzysz, Czyli to przez sen gwarzysz?
Miła matko, nie zwodzi, Nikt-ci do mnie nie chodzi, Wszakżem jeszcze nie spała, Do pierzyny-m gadała.
Krótkoś mi ją krajała,
V.
Jużci mi latko idzie, Radują mu się ludzie. Ja nie mogę wesół być, Ma miła za mąż chce idź.
Niechajże idzie zdrowa, Na bezrok będzie wdowa, Ja miawszy koń gotowy, Wsiadszy pomknę do wdowy.
Pomału, Jasiu, stąpaj, Ostróżkami nie brząkaj, Choć moja mać śpiąc dyszy, Barzo prędko usłyszy.
Mać-ci to usłyszała, Na córę zawołała: Z kimże się, córo, swarzysz, Czyli to przez sen gwarzysz?
Miła matko, nie zwodzi, Nikt-ci do mnie nie chodzi, Wszakżem jeszcze nie spała, Do pierzyny-m gadała.
Krótkoś mi ją krajała,
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 12
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku.
Jakoż tak jest, a nie inaczej, widziemy to wszyscy spod ciężkiej łzami ustawicznymi powieki, co się z nami dzieje w teraźniejszych okolicznościach. Sami w siebie sztych własny obracamy i w zbytnim a nieostrożnym
już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku.
Jakoż tak jest, a nie inaczej, widziemy to wszyscy spod ciężkiej łzami ustawicznymi powieki, co się z nami dzieje w teraźniejszych okolicznościach. Sami w siebie sztych własny obracamy i w zbytnim a nieostrożnym
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 197
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
(jako mniemam) żaden żywy Człowiek z ludzi śmiertelnych/ Boże dobrotliwy/ Nie miał takiego żalu w grzechów swych zbrzydzeniu/ Jako ja mam dopiero w przejrzanym baczeniu: Jednak niech mój na zawsze wzrok będzie zalany Łzami/ niechaj paroksyzm co raz nowo dany Będzie mi; niechaj serce mdleje smutnym łkaniem; Niech co raz piersi dyszą me większym wzdychaniem. Bo trzeba mi odnawiać co raz i wzdychanie Płacz/ i plankt/ a do Boga podnosić wołanie.
Ach jakoć zle wrożyły z niebieskich gwiazd szyku Influencje górne nieszczęsny grzeszniku/ Za których sięć pomocą trafiło narodzić! Jak prżeklęty Horoskop na cię chciał ugodzić W twym narodzeniu/ któryć pożycia osnowę Twego
(iako mniemam) żaden żywy Człowiek z ludźi śmiertelnych/ Boże dobrotliwy/ Nie miał takiego żálu w grzechow swych zbrzydzeniu/ Iáko ia mam dopiero w przeyrzanym bácżeniu: Iednák niech moy ná záwsze wzrok będzie zalány Łzami/ niecháy paroxyzm co raz nowo dány Będźie mi; niechay serce mdleie smutnym łkániem; Niech co raz pierśi dyszą me większym wzdychaniem. Bo trzebá mi odnáwiać co raz y wzdychanie Płácż/ y plankt/ á do Bogá ṕodnośić wołánie.
Ach iákoć zle wrożyły z niebieskich gwiazd szyku Influencye gorne nieszcżęsny grzeszniku/ Zá ktorych śięć pomocą tráfiło narodźić! Iák prżeklęty Horoskop ná ćię chćiał ugodźić W twym národzeniu/ ktoryć pożyćiá osnowę Twego
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 33
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
reszt sasom! Patrzcie co działają, Z żonkami się w tajemną radę zamykają. Rokują, dają wota i napominania, Boję się, że ich wiara przyszła do skonania. Panie, co naprzedniejsze przodek otrzymały, Senijory miedzy się wielkie posadzały. Na ministra "bij, zabij" i na żonę jego, A on chudzina dyszy gdzieś w kącie u swego. Już im spowiedź luderska namniej nie smakuje, Już i w wieczerzy swojej każda z nich brakuje. Postyllę i Raj duszny, który ministrzysko Im dał, mniemają, że ich wytknął na igrzysko. Na wszystko jak niegłupie przywodzą dowody, Przypądzając swą wiarę już do zimnej wody. Więc chociajże
reszt sasom! Patrzcie co działają, Z żonkami się w tajemną radę zamykają. Rokują, dają wota i napominania, Boję się, że ich wiara przyszła do skonania. Panie, co naprzedniejsze przodek otrzymały, Senijory miedzy się wielkie posadzały. Na ministra "bij, zabij" i na żonę jego, A on chudzina dyszy gdzieś w kącie u swego. Już im spowiedź luderska namniej nie smakuje, Już i w wieczerzy swojej każda z nich brakuje. Postyllę i Raj duszny, który ministrzysko Im dał, mniemają, że ich wytknął na igrzysko. Na wszystko jak niegłupie przywodzą dowody, Przypądzając swą wiarę już do zimnej wody. Więc chociajże
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 271
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
dobra naprawa nie maszli gdzie szkody.
Idąli równo koła/ jeśli w jednę stronę Barziej czopu niż w drugą nie są przegłobione. Jeśli miechy dobrze dmą/ dobreli w nich skory/ Jeśli się nie podarły/ nie sąli w nich dziury.
Nie zdarteli wietrzniki/ jeśliż dobre deski Są miechowe: i dyszy nogi/ strychy wszytki. Więc aby też zarówno i lekko szły miechy Nie kołacząc: aiżby nie ryczały strychy.
Jeśli są nowe miechy/ niechaj lekko idą/ Bo jak je zrazu puścisz/ już tak zawżdy pójdą. Więc aby też żuzele do nich nie puszczali Dymarze/ potrzeba strzec/ prędkoby zgorzały.
Trzeba też
dobra napráwá nie mászli gdźie szkody.
Idąli rowno kołá/ iesli w iednę stronę Bárźiey cżopu niż w drugą nie są przegłobione. Iesli miechy dobrze dmą/ dobreli w nich skory/ Iesli sie nie podárły/ nie sąli w nich dźiury.
Nie zdarteli wietrzniki/ ieslisz dobre deski Są miechowe: y dyszy nogi/ strychy wszytki. Więc áby też zárowno y lekko szły miechy Nie kołácząc: áiżby nie ryczáły strychy.
Iesli są nowe miechy/ niechay lekko idą/ Bo iák ie zrázu puścisz/ iuż ták záwżdy poydą. Więc áby też żuzele do nich nie pusczáli Dymárze/ potrzebá strzedz/ prędkoby zgorzáły.
Trzebá też
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I3
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Chłop
Ej, hej! Podpiłem sobie u sąmsiada mego Gorzałki arendarskiej. Cóż komu do tego? Aże świata nie widzę, a ćmi mi się w głowie. Powiedzcież mi, gdzie ja to, podciwi panowie? Dwór tu? Nie dwór, bo nigdzie nie widzę gąsiora, Bo ja dyszał, nieborak, cały dzień w nim wczora. Kościół? I tu nie kościół, bo nie masz krzcilnice. Tylko coś niby ono na kształt kazanice. Nie folwark, bo starosty nie widzę nikędy, Jacy cosik za panie siedzą wkoło wszędy. Pewnie nie niebo, bo tu aniołów nie widzę! Ponom ja to
Chłop
Ej, hej! Podpiłem sobie u sąmsiada mego Gorzałki arendarskiej. Coż komu do tego? Aże świata nie widzę, a ćmi mi się w głowie. Powiedzcież mi, gdzie ja to, podciwi panowie? Dwór tu? Nie dwór, bo nigdzie nie widzę gąsiora, Bo ja dyszał, nieborak, cały dzień w nim wczora. Kościół? I tu nie kościół, bo nie masz krzcilnice. Tylko coś niby ono na kształt kazanice. Nie folwark, bo starosty nie widzę nikędy, Jacy cosik za panie siedzą wkoło wszędy. Pewnie nie niebo, bo tu aniołów nie widzę! Ponom ja to
Skrót tekstu: ChłopSasRzecz
Strona: 216
Tytuł:
Intermedium
Autor:
K. Budzyk
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1715 a 1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955