nie kradł i nie krył się, to była przyczyna, Żem od wszytkiego klucze dał mu, i od wina. Sprawiała żona pannie służebnej wesele, Gdzie zwyczajnie przyjaciół zjechało się wiele. Dobra myśl, staropolskie obyczaje nasze, Niemiec gęste do stołu z piwnice szle flasze;
A i tam nie próżnuje, kiedy w dzbany jednem, Drugim w konwie, co każe kto, nalewa, że dnem Trzecia beczka stanęła. Skoro to usłyszę, Bieżę: „Chłopcze, co robisz?” „Wszytko — rzecze — piszę, Co komu dam i jednej nie minę kropelki.” Potem mi cyfer szereg ukazuje wielki: „Nigdy, choć mój
nie kradł i nie krył się, to była przyczyna, Żem od wszytkiego klucze dał mu, i od wina. Sprawiała żona pannie służebnej wesele, Gdzie zwyczajnie przyjaciół zjechało się wiele. Dobra myśl, staropolskie obyczaje nasze, Niemiec gęste do stołu z piwnice szle flasze;
A i tam nie próżnuje, kiedy w dzbany jednem, Drugim w konwie, co każe kto, nalewa, że dnem Trzecia beczka stanęła. Skoro to usłyszę, Bieżę: „Chłopcze, co robisz?” „Wszytko — rzecze — piszę, Co komu dam i jednej nie minę kropelki.” Potem mi cyfer szereg ukazuje wielki: „Nigdy, choć mój
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 149
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ćwierci 5, z ekspressją wpół S. Joannis Baptiste.
318 + Obraz na łokci 1 1/2, z ekspressją jawnogrzesznicy, na blejtramikach.
319 + Obraz łokci 2 wzwyż, w ramkach czarnych, siedzącej Marii Magdaleny, w niebo patrzącej.
320 + Obrazów 2 na łokci 2, z ekspressją jeden starca, dzban srebrny dźwigającego, przy którym żołnierz w zbroi i inne różne argonterie etc., drugi arki Noego z całą familią jego i zwierząt.
321 + Obraz na łokci 1 1/2, z ekspressją córki, karmiącej ojca w więzieniu pokarmem.
322 + Obraz w ramach złocistych, snycyrskich, z ekspressją Annunciationis B. V
ćwierci 5, z ekspressją wpół S. Joannis Baptistae.
318 + Obraz na łokci 1 1/2, z ekspressją jawnogrzesznicy, na blejtramikach.
319 + Obraz łokci 2 wzwyż, w ramkach czarnych, siedzącej Marii Magdaleny, w niebo patrzącej.
320 + Obrazów 2 na łokci 2, z ekspressją jeden starca, dzban srebrny dźwigającego, przy którym żołnierz w zbroi i inne różne argonterie etc., drugi arki Noego z całą familią jego i zwierząt.
321 + Obraz na łokci 1 1/2, z ekspressją córki, karmiącej ojca w więzieniu pokarmem.
322 + Obraz w ramach złocistych, snycyrskich, z ekspressją Annunciationis B. V
Skrót tekstu: InwObrazŻółkGęb
Strona: 185
Tytuł:
Inwentarze obrazów w zamku Żółkiewskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1740 a 1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1746
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
kozactwa skocznego, Po stokroć sto tysięcy także piechotnego. Nie z kim inszym, sam jeden, głównym wiercimakiem, Zbił na piecu do sczęta, nazwać go bijakiem. Godzien jest za te dzieła, których dokazowali, By go był świat do ziemie tak prędko nie schował. Czyli to jeszcze nie moc? Gdy wypił najwiętszy Dzban piwa lub gorzałki, wtenczas był mocniejszy. Kapłona, kuropatwy tego nierad jadał, Choćbyś mu też był który garniec wina tam dał. Ledwie chudak na taką mógł patrzyć zwierzynę, Z wielką biedą, kłopotem jadał zajęczynę. Kiedy zaś począł śpiewać swym cieniuchnym głosem, Taki drugi ani był, choćby ciskał losem, Co
kozactwa skocznego, Po stokroć sto tysięcy także piechotnego. Nie z kim inszym, sam jeden, głównym wiercimakiem, Zbił na piecu do sczęta, nazwać go bijakiem. Godzien jest za te dzieła, których dokazowali, By go był świat do ziemie tak prędko nie schował. Czyli to jescze nie moc? Gdy wypił najwiętszy Dzban piwa lub gorzałki, wtenczas był mocniejszy. Kapłona, kuropatwy tego nierad jadał, Choćbyś mu też był który garniec wina tam dał. Ledwie chudak na taką mógł patrzyć zwierzynę, Z wielką biedą, kłopotem jadał zajęczynę. Kiedy zaś począł śpiewać swym cieniuchnym głosem, Taki drugi ani był, choćby ciskał losem, Co
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 11
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać się, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej się obracam teraz już litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś się jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty zasię, który czytasz ten krociuchny żywot, O tym zacnym Matysie, miejże taki wywód: Że to był łapikufel cechu ultajskiego, Łotr nad wszytkimi łotry, z bractwa łotrowskiego. Przednie książę i prymas, dalej nie wspominam, Dla więtszej chwały jego
z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać sie, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej sie obracam teraz juz litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś sie jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty zasię, który czytasz ten krociuchny żywot, O tym zacnym Matysie, miejże taki wywód: Że to był łapikufel cechu ultajskiego, Łotr nad wszytkimi łotry, z bractwa łotrowskiego. Przednie książę i prymas, dalej nie wspominam, Dla więtszej chwały jego
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 12
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
weneckiej, i mdłe orwijety; Z lombardzkim zawsze wiodłeś zwadę winem, Które zawarły Alpes z Apeninem, I tych-eś świadom win, których Rimini W kotle poprawia i swe słońca wini; Tyś i bolońskie przewiedział winnice, I pod klasztorem kowane ulice Szczęśliwych mnichów, gdzie bracią z przeory Porcja równa dochodzi: dzban spory. Piłeś przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą, która Niemca swojem
Dla trzech „jest, jest, jest” zalała napojem; Wiesz dobrze, co są smaczne trebijany, Akwapendenty
weneckiej, i mdłe orwijety; Z lombardzkim zawsze wiodłeś zwadę winem, Które zawarły Alpes z Apeninem, I tych-eś świadom win, których Rimini W kotle poprawia i swe słońca wini; Tyś i bolońskie przewiedział winnice, I pod klasztorem kowane ulice Szczęśliwych mnichów, gdzie bracią z przeory Porcyja równa dochodzi: dzban spory. Piłeś przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą, która Niemca swojem
Dla trzech „jest, jest, jest” zalała napojem; Wiesz dobrze, co są smaczne trebijany, Akwapendenty
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 52
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontanny, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma na
, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontany, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ć to wy, śmiertelne wziąwszy obyczaje, Gdzie tylko taki w cenie i w łasce, co daje, Gardzicie mną, rolnikiem prostym i pastucha, I służb od wielkich bogów żyjecie otuchą. MEDITATIO MORTIS. DO EUSTACHEGO PRZECZKOWSKIECO, DWORZANINA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Na stronę frasunki, Eustachy kochany, Kiedy mamy kisłe trunki I wystałe dzbany!
Bóg wie, czyje jutro, Prędko nas śmierć juczy, Stare wino, nasze futro, Niech nas dziś utuczy.
Tak-ci umrze trzeźwy, Jako ów przy czopie, A kto z głodu, ten mniej rzeźwy Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić
ć to wy, śmiertelne wziąwszy obyczaje, Gdzie tylko taki w cenie i w łasce, co daje, Gardzicie mną, rolnikiem prostym i pastucha, I służb od wielkich bogów żyjecie otuchą. MEDITATIO MORTIS. DO EUSTACHEGO PRZECZKOWSKIECO, DWORZANINA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Na stronę frasunki, Eustachy kochany, Kiedy mamy kisłe trunki I wystałe dzbany!
Bóg wie, czyje jutro, Prędko nas śmierć juczy, Stare wino, nasze futro, Niech nas dziś utuczy.
Tak-ci umrze trzeźwy, Jako ów przy czopie, A kto z głodu, ten mniej rzeźwy Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 97
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Omyłka-ć to jest i szkoda Czynić fortecę z ogroda I równać go z szańcem którem, Lubo obwiedziony murem.
Nie masz w kortynie szyslochu, Nie masz kul, chybaby z grochu, Nie masz dział, oprócz sikawki, Ani lawet, tylko ławki.
Miasto oręża nożyce, Cyrkiel, kozik do winnice, Dzban, kołki, taczki, drabiny, Nie do szturmu, do drzewiny.
Sznur drutowy miasto lonta, Siarki na mrówki pól fonta, Łapica na mysze dusze I na krety cztery kusze.
Owa wieża jak dzwonnica, Kunszt to wodny, nie strzelnica, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu
Omyłka-ć to jest i szkoda Czynić fortecę z ogroda I równać go z szańcem którem, Lubo obwiedziony murem.
Nie masz w kortynie szyslochu, Nie masz kul, chybaby z grochu, Nie masz dział, oprócz sikawki, Ani lawet, tylko ławki.
Miasto oręża nożyce, Cyrkiel, kozik do winnice, Dzban, kołki, taczki, drabiny, Nie do szturmu, do drzewiny.
Sznur drutowy miasto lonta, Siarki na mrówki pól fonta, Łapica na mysze dusze I na krety cztery kusze.
Owa wieża jak dzwonnica, Kunszt to wodny, nie strzelnica, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 339
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, aż trzeci ktoś jedzie: A kiegoż diabła robisz, mój miły sąsiedzie? Bodaj, rzecze, nie było większych cudów, byle Chłopa widzieć na dziewce, konia na kobyle. 373. DO SĄSIADA
A wszakem cię przestrzegał, mój sąsiedzie, szczerze: Uczyń w lat siedmidziesiąt z Wenerą przymierze. Dotąd ze dzbanem chodzą, aże się też urwie, I tyś dzisiejszej nocy dał garło na kurwie. Lepsza, chociaż niemłoda, chociaż żona chuda;
Nigdy się długo młoda staremu nie uda: Nieładno dom pod zgniłą nowy stoi strzechą, Ani młodego piwa zwiędłą znaczą wiechą. Dobra młoda, lecz szkoda poturać i baby: Nie wyrzucisz
, aż trzeci ktoś jedzie: A kiegoż diabła robisz, mój miły sąsiedzie? Bodaj, rzecze, nie było większych cudów, byle Chłopa widzieć na dziewce, konia na kobyle. 373. DO SĄSIADA
A wszakem cię przestrzegał, mój sąsiedzie, szczerze: Uczyń w lat siedmidziesiąt z Wenerą przymierze. Dotąd ze dzbanem chodzą, aże się też urwie, I tyś dzisiejszej nocy dał garło na kurwie. Lepsza, chociaż niemłoda, chociaż żona chuda;
Nigdy się długo młoda staremu nie uda: Nieładno dom pod zgniłą nowy stoi strzechą, Ani młodego piwa zwiędłą znaczą wiechą. Dobra młoda, lecz szkoda poturać i baby: Nie wyrzucisz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 347
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
odbierze. 21. UXOR VIRI CORONA
Złota, srebrna, mosiężna, z ołowiu zrobiono, Droga, tańsza, podlejsza i ciężka korona. Bywa też i żelazna, co głowę przetrwała, Tę chędoż wszelkiem kształtem, żeby nie rdzawiała. A ta korona iz jakiej materii bywa, Z szkła czy z gliny, oo jak dzban wszytko się doliwa? Woskiem też podlepiona bywa czy woskowa: Taka do każdej .głowy przylgnąć jest gotowa. Papierowa korona — kiedy posag bierze Małżonek za małżonką tylko na papierze. Drogiemi kamieniami sadzona korona, Gdy większej parentele niżeli mąż — żona. Takowy drogi klejnot — według mego zdania — Potrzebuje wielkiego zbyt poszanowania: Ani
odbierze. 21. UXOR VIRI CORONA
Złota, srebrna, mosiężna, z ołowiu zrobiono, Droga, tańsza, podlejsza i ciężka korona. Bywa też i żelazna, co głowę przetrwała, Tę chędoż wszelkiem kształtem, żeby nie rdzawiała. A ta korona iz jakiej materyi bywa, Z szkła czy z gliny, oo jak dzban wszytko sie doliwa? Woskiem też podlepiona bywa czy woskowa: Taka do kożdej .głowy przylgnąć jest gotowa. Papierowa korona — kiedy posag bierze Małżonek za małżonką tylko na papierze. Drogiemi kamieniami sadzona korona, Gdy większej parentele niżeli mąż — żona. Takowy drogi klejnot — według mego zdania — Potrzebuje wielkiego zbyt poszanowania: Ani
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 9
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950