Wieczną ligą świętego krzyża biorą cechy; Stąd krzesła, stąd buławy, laski i pieczęci Od waszego żaden czas rodu nie odnęci. Cóż? Azaż na rycerskiej cnoty i dziś próbie, Gdzie drugich ambicja obraca na szrubie, Nie dotrzyma-li farby, całym swoim domem Okrutnemu stanąwszy Turczynowi gromem? Nie trać serca, dzianecie, nie trać, kiedy z Lechy, Chociaż inszy odeszli, swe widzisz Sapiehy, Którzy wytrwawszy pole marsowe pod Barem, Na niebo w krótkim czesie wniosą cię z Cyllarem. I ciebie słuszna wspomnieć między pany Służka, Którego, jako rodu śmiertelna poduszka, Tak godnych wiecznej sławy przodków waszych czynów, Do późnych świata tego
Wieczną ligą świętego krzyża biorą cechy; Stąd krzesła, stąd buławy, laski i pieczęci Od waszego żaden czas rodu nie odnęci. Cóż? Azaż na rycerskiej cnoty i dziś próbie, Gdzie drugich ambicyja obraca na szrubie, Nie dotrzyma-li farby, całym swoim domem Okrutnemu stanąwszy Turczynowi gromem? Nie trać serca, dzianecie, nie trać, kiedy z Lechy, Chociaż inszy odeszli, swe widzisz Sapiehy, Którzy wytrwawszy pole marsowe pod Barem, Na niebo w krótkim czesie wniosą cię z Cyllarem. I ciebie słuszna wspomnieć między pany Służka, Którego, jako rodu śmiertelna poduszka, Tak godnych wiecznej sławy przodków waszych czynów, Do późnych świata tego
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z triumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym dziwu, okrąg ziemski napełnili grozy
a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z tryumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym dziwu, okrąg ziemski napełnili grozy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co po wozie, bogini, Łodzie miawszy i baty?) dwa ciągną delfini. Po jeżdżą jąć wysokie Saturnus obłoki, W złoconej karze żenie mordem tchnące smoki. Oj, nie radzę nikomu potykać się z bogi, Mijaj albo z daleka ustępuj im drogi. Słońce jedzie, cztery go, przy orczyku złotem, Empirejskich dzianetów szybkim niesie lotem. Nie twych to, Faetoncie, nie twych dzieło dłoni, Płomienistych u ojca napierać się koni, Garłem nienależytej przypłaciwszy jazdy. To tak Febus; Febe zaś, która rządzi gwiazdy, Rodzona jego siostra, Dianą się mieni, Wprząga cug wiatronogich w swój pojazd jeleni: Tymi się, raz w okrągłej
co po wozie, bogini, Łodzie miawszy i baty?) dwa ciągną delfini. Po jeżdżą jąc wysokie Saturnus obłoki, W złoconej karze żenie mordem tchnące smoki. Oj, nie radzę nikomu potykać się z bogi, Mijaj albo z daleka ustępuj im drogi. Słońce jedzie, cztery go, przy orczyku złotem, Empirejskich dzianetów szybkim niesie lotem. Nie twych to, Faetoncie, nie twych dzieło dłoni, Płomienistych u ojca napierać się koni, Garłem nienależytej przypłaciwszy jazdy. To tak Febus; Febe zaś, która rządzi gwiazdy, Rodzona jego siostra, Dyjaną się mieni, Wprząga cug wiatronogich w swój pojazd jeleni: Tymi się, raz w okrągłej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 192
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nad ciemieniem Urwał kiścieniem.
Leci nieborak ciężko uderzony, Chwyta się łęku na dół pochylony, Ale go prędko z onej wyniosł trwogi Koń wiatronogi,
Cnotliwy bachmat, co wyniozszy pana Z dwóch ciężkich potrzeb krew jego wylana, W jednej zacięty, w drugiej położony Wpoł postrzelony.
Ba i nasz Kimbar dobrze się sprawował Na swym dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał, brat cnotliwy, Postrzał szkodliwy.
Tu Brzozowskiego już zwalono z konia, Tu za Pękalskim już pieszym pogonią; Rwie k nam nieborak, za nimtysiąc goni Moskiewskichbroni.
Mężny Przypkowski już ginął, już rata Wołał, a przecię nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina
nad ciemieniem Urwał kiścieniem.
Leci nieboras ciężko uderzony, Chwyta się łęku na doł pochylony, Ale go prędko z onej wyniosł trwogi Koń wiatronogi,
Cnotliwy bachmat, co wyniozszy pana Z dwoch ciężkich potrzeb krew jego wylana, W jednej zacięty, w drugiej położony Wpoł postrzelony.
Ba i nasz Kimbar dobrze się sprawował Na swym dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał, brat cnotliwy, Postrzał szkodliwy.
Tu Brzozowskiego już zwalono z konia, Tu za Pękalskim już pieszym pogonią; Rwie k nam nieboras, za nimtysiąc goni Moskiewskichbroni.
Mężny Przypkowski już ginął, już rata Wołał, a przecię nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 360
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny Swinarski, niech twa dzielność słynie.
Wypuść lotnemu wodze dzianetowi A utni lewe ucho ordyńcowi. A któż wypisze, abo kto wypowie, Jacy są w boju Kondratowiczowie? Ciebie nie wspomnię i z twoim rodakiem, Wam nie z ordyńcem, ale z srogim jakim Bić się gigantem. Któż takich zwojuje, Gdy we złym razie brat brata ratuje? Co wam też z pola uciecze,
jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny Swinarski, niech twa dzielność słynie.
Wypuść lotnemu wodze dzianetowi A utni lewe ucho ordyńcowi. A ktoż wypisze, abo kto wypowie, Jacy są w boju Kondratowiczowie? Ciebie nie wspomnię i z twoim rodakiem, Wam nie z ordyńcem, ale z srogim jakim Bić się gigantem. Ktoż takich zwojuje, Gdy we złym razie brat brata ratuje? Co wam też z pola uciecze,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, które tak po tobie Pokupne będzie, że o twe źrebięta Z sobą się będą rozpierać książęta! Szczęsny masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzej Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I
, które tak po tobie Pokupne będzie, że o twe źrebięta Z sobą się będą rozpierać książęta! Szczęsny masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzéj Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
podkowa; dziwna rzecz, ufnalem Jednym się podkuć i być koniem i kowalem. Aleć tam mniej potrzebne młoty i kowadła, Kiedy sama do rogu podkowa przypadła. 123. NA OŻENIENIE DRUGIE TEGOŻ JEGOMOŚCI Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KOMOROWSKĄ HERBU TRZY RZEKI
Wszędzie przy wodach komorzy na świecie; Gdzie kiedyś zabrnął, mój zacny dzianecie, Już musisz krzyże ustawnie z kałdonem Oganiać, rześko machając ogonem. Strzeż się, komórku, kiedy się on kąpie, Jak cię dosiągnie, a ma długie rząpie. 124. NA ŻAŁOSNE ZESCIE JEJMOŚCI PANIEJ STOLNIKOWEJ KORONNEJ, KONIECPOLSKIEJ Z DOMU
Nie mogłaś się, Anielo, swym imieniem złożyć Srogiej śmierci, nie dała
podkowa; dziwna rzecz, ufnalem Jednym się podkuć i być koniem i kowalem. Aleć tam mniej potrzebne młoty i kowadła, Kiedy sama do rogu podkowa przypadła. 123. NA OŻENIENIE DRUGIE TEGOŻ JEGOMOŚCI Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KOMOROWSKĄ HERBU TRZY RZEKI
Wszędzie przy wodach komorzy na świecie; Gdzie kiedyś zabrnął, mój zacny dzianecie, Już musisz krzyże ustawnie z kałdonem Oganiać, rześko machając ogonem. Strzeż się, komorku, kiedy się on kąpie, Jak cię dosiągnie, a ma długie rząpie. 124. NA ŻAŁOSNE ZESCIE JEJMOŚCI PANIEJ STOLNIKOWEJ KORONNEJ, KONIECPOLSKIEJ Z DOMU
Nie mogłaś się, Anielo, swym imieniem złożyć Srogiej śmierci, nie dała
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 256
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pałace się wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy,
pałace się wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
tak dobry Pegazie, jak i ty. Pomniże, Koniu, kiedy na Parnasie Bellerofon biegł w południowym czasie, żelaznąś zgubił z kopyta podkowę, zginąłbyś, ale Kruk dał złotą owę, z której i munsztuk powolny na świecie miałeś, ach, miałeś, mój wolny Dzianecie.
PEGAZPomnię, lecz jeśli w twojej też pamięci, Korwinie, będą me zostawać chęci, że wiedząc cię być rodu Apollina polskiego, który nosieł Akwilina, po Wielupolu z południowej strony biegałem i gdzie norwejskie zagony, i gdzie wschód, i gdzie Atlantyckie Morze, abyć nie zgasły, Korwinie mój,
tak dobry Pegazie, jak i ty. Pomniże, Koniu, kiedy na Parnasie Bellerofon biegł w południowym czasie, żelaznąś zgubił z kopyta podkowę, zginąłbyś, ale Kruk dał złotą owę, z której i munsztuk powolny na świecie miałeś, ach, miałeś, mój wolny Dzianecie.
PEGAZPomnię, lecz jeśli w twojej też pamięci, Korwinie, będą me zostawać chęci, że wiedząc cię być rodu Apollina polskiego, który nosieł Akwilina, po Wielupolu z południowej strony biegałem i gdzie norwejskie zagony, i gdzie wschód, i gdzie Atlantyckie Morze, abyć nie zgasły, Korwinie mój,
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 59
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
niemi są okiennice Żelazne do sklepownice. Wzwód Rowy
Dalej okna malowane, Podobieństwem stalowane; Zdaleka się być szkłem zdadzą, Ale się potłuc nie dadzą. Bramę zmurowano walnie, W niej piechota i kowalnie. Z wozowniej patrzają dyszle, Rychło pan koniuszy przyśle, Żeby zakładano konie. Skoczyli woźnice po nie: Prowadzą bystre dzianety Na poboczech , do karety. Kawalkator z brodą grecki Jedzie, pod nim koń turecki; Za nim szumne bucefały, Dzielne konie do pochwały, Pod prześcieradłami, w derach Perskich, bogatych kołderach, Wiodą masztelarze grzeczy One kształtne piękne rzeczy; Dla tych stajnia w Pańskim dworze Pod wałem, wielkie podwórze, Bo tu
niemi są okiennice Żelazne do sklepownice. Wzwód Rowy
Dalej okna malowane, Podobieństwem stalowane; Zdaleka się być szkłem zdadzą, Ale się potłuc nie dadzą. Bramę zmurowano walnie, W niej piechota i kowalnie. Z wozowniej patrzają dyszle, Rychło pan koniuszy przyśle, Żeby zakładano konie. Skoczyli woźnice po nie: Prowadzą bystre dzianety Na poboczech , do karety. Kawalkator z brodą grecki Jedzie, pod nim koń turecki; Za nim szumne bucefały, Dzielne konie do pochwały, Pod prześcieradłami, w derach Perskich, bogatych kołderach, Wiodą masztelarze grzeczy One kształtne piękne rzeczy; Dla tych stajnia w Pańskim dworze Pod wałem, wielkie podwórze, Bo tu
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 45
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909