z pieszczoty/ w Perukach się chłodzą. Ale postoj/ takowych pieszczony Narodzie/ Ochłodząć was/ pod ziemią/ w płomienistej wodzie. Całe razem/ nad wami/ palić będą lasy/ Zejście/ drogie/ tak marnie obracały czasy. O jak się wiele godzin/ niepotrzebnie brało! Kiedy się do kitajki/ po włosie dziergało. Toż mówić i o Kwefach/ co z włosów robione Kupują Damy/ w strojach nader rozpieszczone. Jakoby ich jegwabie miękkie dolegały I tak większej miękkości/ we włosach szukały. O zbytki/ na dnie samym/ piekła wymyślone! Godne/ byście/ na nimże były pogrążone. Izajasza/ trzeci rozdział/
z pieszczoty/ w Perukách się chłodzą. Ale postoy/ tákowych pieszczony Národźie/ Ochłodząć was/ pod źiemią/ w płomienistey wodźie. Cáłe rázem/ nád wami/ pálić będą lásy/ Ześćie/ drogie/ ták márnie obrácáły czásy. O iák się wiele godźin/ niepotrzebnie bráło! Kiedy się do kitayki/ po włośie dźiergáło. Toż mowić y o Kwefách/ co z włosow robione Kupuią Dámy/ w stroiách náder rospieszczone. Iákoby ich iegwabie miękkie dolegáły Y ták większey miękkośći/ we włosách szukáły. O zbytki/ ná dnie sámym/ piekłá wymyślone! Godne/ byśćie/ ná nimże były pogrążone. Izaiasza/ trzeći rozdźiał/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
naszem produkował kartę komisjej ręką jegomości pana Gabriela Drozdowskiego na ten czasz administratora żywieckiego z podpiszem jego. Sząd tedy nasz walasky wisluhawszi obudwu stron kontrouersy, z jednej stroni uwazając, ze to Dzergaszów to pul halle z Cisca biło, a nie tych z Ryczyrki, z drugiej zas stroni konsyderując, ze Dziergasz z Rycirki zwys mianowani ze przez lat kylkadziesiąt trzymając to pul halle i na nim gospodarując i wikupiwszi go za pozwoleniem jegomosciów xjęzy komiszarzów, na swoją stronę doloziwszy się jaśnie wielmożnej zwierchności ząmkowej, takeszmy rosządzili: Aby Mihał Dziergas k. 64v z Rycirki trzymał tejże pół halle Rakowiec nazwanej i lubo mielizmi
naszem produkował kartę commissyey ręką jegomosci pana Gabriela Drozdowskiego na ten czasz administratora zywieckiego z podpiszem iego. Sząd tedi nasz walasky wisluhawszi obudwu stron controuersy, z iedney stroni uwazaiąc, ze to Dzergaszow to pul halle z Cisca biło, a nie tych z Ryczyrki, z drugiey zas stroni consyderuiąc, ze Dziergasz z Rycirki zwys mianowani ze przes lat kylkadziesiąt trzymaiąc to pul halle y na nim gospodaruiąc y wikupiwszi go za pozwoleniem jegomosciow xięzy commisszarzow, na swoię stronę doloziwszy sie jasnie wielmozney zwierchnosci ząmkowey, takeszmy rosządzili: Aby Mihał Dziergas k. 64v z Rycirki trzymał teyze poł halle Rakowiec nazwaney i lubo mielizmi
Skrót tekstu: KsŻyw
Strona: 84
Tytuł:
Księga sądowa państwa żywieckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1681 a 1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1752
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Karaś, Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1978
nie uważał, choć widział bez mała, Jak się z urodą Włoszka swą prezentowała Jemu dawając tyry. Bo choć lutnia czasem Pałzujes, ow po izbie chodzi hallaspasem, To przeciwko otwarte z kryształu kwatery Wyświadczają, iż afekt ma u Damy szczery, W których się ona często strojno przesuszała I słoneczny blask swoim blaskiem odbijała. Dziergając jako pająk wzorzyste forboty Słowiczym prawie głosem quidem do roboty, Śpiewała posyłając wabia tam, gdzie blisko Ow gładysz miał przeciwko swoje stanowisko. Zaś czasem — rozczesawszy warkocze złocone Szczotką i słoniowemi grzebieńmi — w tęż stronę — Rzucała żywe ognie okiem przeraźliwym, Co go strzegła czarniawa brew miesiącem krzywym. Bywało i to zrana,
nie uważał, choć widział bez mała, Jak się z urodą Włoszka swą prezentowała Jemu dawając tyry. Bo choć lutnia czasem Pałzujes, ow po izbie chodzi hallaspasem, To przeciwko otwarte z kryształu kwatery Wyświadczają, iż affekt ma u Damy szczery, W ktorych się ona często strojno przesuszała I słoneczny blask swoim blaskiem odbijała. Dziergając jako pająk wzorzyste forboty Słowiczym prawie głosem quidem do roboty, Śpiewała posyłając wabia tam, gdzie blisko Ow gładysz miał przeciwko swoje stanowisko. Zaś czasem — rozczesawszy warkocze złocone Szczotką i słoniowemi grzebieńmi — w tęż stronę — Rzucała żywe ognie okiem przeraźliwym, Co go strzegła czarniawa brew miesiącem krzywym. Bywało i to zrana,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 17
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949