Ma rację Pan Matiasz. Wielka jest i istotna różnica między temi dwoma rodzajami edukacyj, które on rozsądnie oznaczył. Jest nad czym ubolewać, iż osobliwie w edukacyj płci Damskiej, wszyscy się teraz jedynie tylko do światowości i mody garną. Ułożenie powierzchowne celem jest teraz i najpierwszym i czasem jedynym wychowania Panieńskiego. Ledwo co tylko dziewcze chodzić poczyna, zaraz jej obroź żelazną na szyję kładą, i w tym stanie jak dzikie zwierze pod Mistrzem tańcu zaczyna się uczyć wielorakiego rodzaju pląsów. Zwierciadło w którym się ustawicznie przeglądać i wdzięczyć musi, zabiera miejsce książek sposobiących ją do nabycia potrzebnych w dalszym stanie przymiotów, jak ma być towarzyszką i wspomożycielką męża; gospodynią
Ma racyę Pan Mathiasz. Wielka iest y istotna roznica między temi dwoma rodzaiami edukacyi, ktore on rozsądnie oznaczył. Jest nad czym ubolewać, iż osobliwie w edukacyi płci Damskiey, wszyscy się teraz iedynie tylko do światowości y mody garną. Ułożenie powierzchowne celem iest teraz y naypierwszym y czasem iedynym wychowania Panieńskiego. Ledwo co tylko dziewcze chodzić poczyna, zaraz iey obroź żelazną na szyię kładą, y w tym stanie iak dzikie zwierze pod Mistrzem tańcu zaczyna się uczyć wielorakiego rodzaiu pląsow. Zwierciadło w ktorym się ustawicznie przeglądać y wdzięczyć musi, zabiera mieysce xiążek sposobiących ią do nabycia potrzebnych w dalszym stanie przymiotow, iak ma bydź towarzyszką y wspomożycielką męża; gospodynią
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 80
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie, Jako oliwie być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bóg je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie.
Pczołka w lipowym ma swój domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo
.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie, Jako oliwie być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bog je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie.
Pczołka w lipowym ma swoj domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 369
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Gorgony, I tych kamieni, które przez głowę rzucali Pyrra z Deukalijonem, gdy świat napełniali Spustoszały przez potop, więc i onej skały, W którą Herkulesową ręką rzucon mały Przewierzgniony był Lichas; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w
Gorgony, I tych kamieni, które przez głowę rzucali Pyrra z Deukalijonem, gdy świat napełniali Spustoszały przez potop, więc i onej skały, W którą Herkulesową ręką rzucon mały Przewierzgniony był Lichas; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 132
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
więc i z Sywiliej. Stordylanowa córa w pojśrzodku siedziała, A dwie szaty na przechwał dziwnie drogie miała; Niedoskonale jedna czerwonawa była, Zielona druga, a maść jakby swą traciła.
LII.
W krótkiem ubierze stała Marfiza wspaniała, Jak zwykła do potrzeby bohatyrka śmiała; W termoodońskich polach tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tęsknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą
więc i z Sywiliej. Stordylanowa córa w pojśrzodku siedziała, A dwie szaty na przechwał dziwnie drogie miała; Niedoskonale jedna czerwonawa była, Zielona druga, a maść jakby swą traciła.
LII.
W krótkiem ubierze stała Marfiza wspaniała, Jak zwykła do potrzeby bohatyrka śmiała; W termoodońskich polach tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tesknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 333
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zbroi I konia, co niezmiernej dla cnót sumy stoi, Konia, którego Orland, w las wszedszy zgęściony, Porzucił, gdy z rozumu już beł obnażony. Lecz tego Rugier zaraz królowi daruje, Bo, iż miał być w kochaniu wielkiem, upatruje. Ale tu koniec o tem; zaś szczere miłości Bradamanty napiszę i dziewcze żałości.
LXXVI.
Serdeczny zapał teraz powiedzieć chcę, który Żarł dziewkę, gdy Hipalka czas czekała spory, Żarł tak długo, aż ona wraca się i wieści Powiada, jak Rodomont lekce płacz niewieści Poważywszy, wydarł jej na drodze Frontyna, Chcąc tem uparcie zelżyć Gallacjej syna, Więc jako go z jej bracią przy źrzódle
zbroi I konia, co niezmiernej dla cnót sumy stoi, Konia, którego Orland, w las wszedszy zgęściony, Porzucił, gdy z rozumu już beł obnażony. Lecz tego Rugier zaraz królowi daruje, Bo, iż miał być w kochaniu wielkiem, upatruje. Ale tu koniec o tem; zaś szczere miłości Bradamanty napiszę i dziewcze żałości.
LXXVI.
Serdeczny zapał teraz powiedzieć chcę, który Żarł dziewkę, gdy Hipalka czas czekała spory, Żarł tak długo, aż ona wraca się i wieści Powiada, jak Rodomont lekce płacz niewieści Poważywszy, wydarł jej na drodze Frontyna, Chcąc tem uparcie zelżyć Gallacyej syna, Więc jako go z jej bracią przy źrzódle
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 422
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
Odważona rycerka już się poczynała Rozbierać, już tarcz, już hełm jasny zdymowała, Kiedy niespodziewanie błysnął warkocz złoty, Jak jej spadło zawicie subtelnej roboty, I po szerokich plecach wolno rozpuszczony, Do zdumienia wielkiego przywiódł goście ony. „Co to - mówią - za cud jest, że tak męskie siły W ciele subtelnem dziewczem miejsce ulubiły?”
LXXIX.
Jako na nocnej scenie miedzy pochodniami Tysiąc nimf najwdzięczniejszych widać z obrazami, Kiedy się czarna nagle zasłona przerwała, Najpiękniejsze persony co nam zakrywała; Jako, gdy jasnej twarzy z chmur słońce dobędzie, Przeraźliwsze z promienia strzały ciska wszędzie: Tak ta raj w ślicznej twarzy, we wszytkie obfity Rozkoszy
.
Odważona rycerka już się poczynała Rozbierać, już tarcz, już hełm jasny zdymowała, Kiedy niespodziewanie błysnął warkocz złoty, Jak jej spadło zawicie subtelnej roboty, I po szerokich plecach wolno rozpuszczony, Do zdumienia wielkiego przywiódł goście ony. „Co to - mówią - za cud jest, że tak męskie siły W ciele subtelnem dziewczem miejsce ulubiły?”
LXXIX.
Jako na nocnej scenie miedzy pochodniami Tysiąc nimf najwdzięczniejszych widać z obrazami, Kiedy się czarna nagle zasłona przerwała, Najpiękniejsze persony co nam zakrywała; Jako, gdy jasnej twarzy z chmur słońce dobędzie, Przeraźliwsze z promienia strzały ciska wszędzie: Tak ta raj w ślicznej twarzy, we wszytkie obfity Rozkoszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 21
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
CI
Więc choćby też i zwyczaj ten beł między wami Przeciwny, iż spać gładsza będzie za wrotami, Lub to dobrze lub to źle, jabym nie myśliła Stąd wyniść, choćbym takiem uporem grzeszyła, Dlatego, że różna jest spórka między nami, Co przyznać, jeno chciejcie, moglibyście sami. Zwycięstw dziewczych nie pragnę, bo mi w oczach brzydkie, A tak ozdoby męstwa straciłabym wszytkie.
C
Gdzie zysk z stratą w jednakiej widziemy być cenie, Głupi, kto na to sam się waży i swe chcenie; Lecz niebezpieczeństwo zaś gdy sława celuje, Miłe tam garłowanie i praca smakuje. Ale zdadząli się złe
.
CI
Więc choćby też i zwyczaj ten beł między wami Przeciwny, iż spać gładsza będzie za wrotami, Lub to dobrze lub to źle, jabym nie myśliła Stąd wyniść, choćbym takiem uporem grzeszyła, Dlatego, że różna jest spórka między nami, Co przyznać, jeno chciejcie, moglibyście sami. Zwycięstw dziewczych nie pragnę, bo mi w oczach brzydkie, A tak ozdoby męstwa straciłabym wszytkie.
C
Gdzie zysk z stratą w jednakiej widziemy być cenie, Głupi, kto na to sam się waży i swe chcenie; Lecz niebezpieczeństwo zaś gdy sława celuje, Miłe tam garłowanie i praca smakuje. Ale zdadząli się złe
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 27
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
siebie, jakokolwiek mogąc, zakrywały.
XX
Jako kiedyś Wulkanów syn, z prochu samego Urodzony, nogi miał smoka najbrzydszego, Które bezpieczna chciwie Aglauros ujrzała, Choć jej Pallas patrzyć nań srodze zakazała, A on krzywe pazury i stopy plugawe Udami jak najmocniej, co były białawe, Przyciskał: tak trzy panny swe dziewcze skrytości Zasłaniały, od wielkiej w pół żywe żałości.
XX
Sprosne widziadło, wszelkiej próżne uczciwości, Obiedwie bohatyrki do słusznej litości Przywiódszy, gniew w nich budzi, twarz pała wstydami; Tak w pesteńskich ogrodach róże z fiołkami Czerwienieją, tak Febus dzień światłem pleciony Rumieni, na wschodowe gdy wóz pędzi strony. Poznawa Bradamanta postać
siebie, jakokolwiek mogąc, zakrywały.
XX
Jako kiedyś Wulkanów syn, z prochu samego Urodzony, nogi miał smoka najbrzydszego, Które bezpieczna chciwie Aglauros ujrzała, Choć jej Pallas patrzyć nań srodze zakazała, A on krzywe pazury i stopy plugawe Udami jak najmocniej, co były białawe, Przyciskał: tak trzy panny swe dziewcze skrytości Zasłaniały, od wielkiej w pół żywe żałości.
XX
Sprosne widziadło, wszelkiej próżne uczciwości, Obiedwie bohatyrki do słusznej litości Przywiódszy, gniew w nich budzi, twarz pała wstydami; Tak w pesteńskich ogrodach róże z fiołkami Czerwienieją, tak Febus dzień światłem pleciony Rumieni, na wschodowe gdy wóz pędzi strony. Poznawa Bradamanta postać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Francja pomoże do tego”.
XII.
Tak w ten czas nic nie wątpiąc, wszyscy rozumieli, Bo iż Amon obiecał córkę, nie wiedzieli, Z pozwoleniem cesarskiem Konstantynowemu Synowi, co panował światu wschodowemu. Leon własne imię miał; kształtny, urodziwy, Przymioty go pięknemi los z nieba życzliwy Obdarzył. Ten o męstwie dziewczem mając wieści, Rozpalił się miłością na pierwsze powieści,
XIII.
Nie znając jej, jak żywo; tylko to wadziło Iż Amon kończyć nie chciał, pókiby nie było Rynalda, z którem o tej sprawie chciał koniecznie Mówić, bo go nad inszych miłował serdecznie. Zaczem taką odpowiedź zaraz dał posłowi, Że swemu
Francya pomoże do tego”.
XII.
Tak w ten czas nic nie wątpiąc, wszyscy rozumieli, Bo iż Amon obiecał córkę, nie wiedzieli, Z pozwoleniem cesarskiem Konstantynowemu Synowi, co panował światu wschodowemu. Leon własne imię miał; kształtny, urodziwy, Przymioty go pięknemi los z nieba życzliwy Obdarzył. Ten o męstwie dziewczem mając wieści, Rozpalił się miłością na pierwsze powieści,
XIII.
Nie znając jej, jak żywo; tylko to wadziło Iż Amon kończyć nie chciał, pókiby nie było Rynalda, z którem o tej sprawie chciał koniecznie Mówić, bo go nad inszych miłował serdecznie. Zaczem taką odpowiedź zaraz dał posłowi, Że swemu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 312
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiecznie nie rozstała. Miała BOgów swych prośba: dwie się splotłe ciała Jednoczą: przystepuje twarz k temu jedyna. Jako gdy latorosłki skorką kto pospina/ One mknąc/ zrastaja się/ i mocnią na potem. Tak gdy się tęgim członki ociągnęły splotem/ Nie dwoje są/ lecz dwój kształt: ni chłopięce ciało/ Ni dziewcze: i żadne się i obie stało. Tak widząc/ że którego stoku się domieścił/ Ten go pułmeżem sprawił/ i barzo rozpieścił: W te słowa/ obie ręce do góry złożywszy/ Powiedział Hermafrodyt/ głos męski straciwszy: Ojcze/ matko/ raczcie być w tym/ dziecięciu prawi Rzeczonemu z was obu: który
wiecznie nie rozstáłá. Miáłá BOgow swych prośbá: dwie się splotłe ćiáłá Iednoczą: przystepuie twarz k temu iedyná. Iako gdy látorosłki skorką kto pospina/ One mknąc/ zrastáia się/ y mocnią ná potem. Ták gdy się tęgim członki oćiągnęły splotem/ Nie dwoie są/ lecz dwoy kształt: ni chłopięce ćiáło/ Ni dźiewcze: y żadne się y obie sstáło. Ták widząc/ że ktorego stoku się domieśćił/ Ten go pułmeżem spráwił/ y barzo rospieśćił: W te słowá/ obie ręce do gory złożywszy/ Powiedźiał Hermáphrodyt/ głos męski stráćiwszy: Oycze/ mátko/ ráczćie być w tym/ dźiećięćiu práwi Rzeczonemu z was obu: ktory
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 90
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636