książkach czytać; trwało to z godzinę; tandem disparuit, a gdzieindziej widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo
książkach czytać; trwało to z godzinę; tandem disparuit, a gdzieindziéj widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 359
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A ów: Źle to udają, nie zjadłem, lecz przepił. 27 (F). URZĘDNICY KORONNI OD DRZEWA
Przypatrz się niestatkowi igranej fortuny: Obaczysz na królewskim majestacie zduny; Jako zasię, przeciwne kiedy wioną fale, Wielmożnych królewiczów mieni na kowale
że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A ów: Źle to udają, nie zjadłem, lecz przepił. 27 (F). URZĘDNICY KORONNI OD DRZEWA
Przypatrz się niestatkowi igranej fortuny: Obaczysz na królewskim majestacie zduny; Jako zasię, przeciwne kiedy wioną fale, Wielmożnych królewiców mieni na kowale
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 23
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siostrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diabeł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to
gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siestrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diaboł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
szlachcic żony nie brał od szynkwasu. Zawsze z mieszczki zamsika, zawsze z kmiotki gbura, A szlachcica z szlachcianki chciała mieć natura. Więcej z matki niż z ojca, kędy dla przykładu, Bierze każda rzecz, naprzód przypatrzmy się stadu: Niech będzie koń turecki, gładki i chodziwy, Jeśli chłopska kobyła, źrebię diabeł dziwy; Owszem, rychlej, jeżeli klacz podolską zdybie, Piękne się uda źrebię po lada kandybie, Zwłaszcza gdy, co w nich sam wiatr południowy czyni, Rodzą się bez drygantów sami Akwilini. Pódźmyż znowu do psiarnie: jeśli z lada suką Najcudniejszy się charci i ogarzy tłuką, Ledwie znak ojca będzie; nie chcesz
szlachcic żony nie brał od szynkwasu. Zawsze z mieszczki zamsika, zawsze z kmiotki gbura, A szlachcica z szlachcianki chciała mieć natura. Więcej z matki niż z ojca, kędy dla przykładu, Bierze każda rzecz, naprzód przypatrzmy się stadu: Niech będzie koń turecki, gładki i chodziwy, Jeśli chłopska kobyła, źrebię diaboł dziwy; Owszem, rychlej, jeżeli klacz podolską zdybie, Piękne się uda źrebię po leda kandybie, Zwłaszcza gdy, co w nich sam wiatr południowy czyni, Rodzą się bez drygantów sami Akwilini. Pódźmyż znowu do psiarnie: jeśli z leda suką Najcudniejszy się charci i ogarzy tłuką, Ledwie znak ojca będzie; nie chcesz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 391
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
posypane. Wilcze zęby na wety, jastrzębie pazury I gołębiego mleka tureckie farfury. Świnie masło, syr z wieprza, cielęce śmiotanki I z jesionowej skóry przypiekane grzanki, Pluskwami potrząśnione powidło wołowe, Toż zajęcze morele, figi wielbłądowe, Z młodych olszyn jagody, z ciernia cierpkie śliwy, Z starych sośni daktyle, wszytko diabeł dziwy. ŻAŁOSNY APOLLO NIECZUŁYCH POLAKÓW DO ŁEZ POBUDZA NAD ZGUBĄ PODOLA I UKRAINY, A DO MARSA BRAĆ SIĘ KAŻE IN ANNO 1673
Ockni się, Lechu, przerwi sen twardy! Czuje na twój kark bisurmanin hardy.
Czas przetrzeć źrzenice, a toczyć krynice Łez gorzkich.
Podolskie z żalu skały się krają, Kruszą się mury,
posypane. Wilcze zęby na wety, jastrzębie pazury I gołębiego mleka tureckie farfury. Świnie masło, syr z wieprza, cielęce śmiotanki I z jesionowej skóry przypiekane grzanki, Pluskwami potrząśnione powidło wołowe, Toż zajęcze morele, figi wielbłądowe, Z młodych olszyn jagody, z ciernia cierpkie śliwy, Z starych sośni daktyle, wszytko diabeł dziwy. ŻAŁOSNY APOLLO NIECZUŁYCH POLAKÓW DO ŁEZ POBUDZA NAD ZGUBĄ PODOLA I UKRAINY, A DO MARSA BRAĆ SIĘ KAŻE IN ANNO 1673
Ockni się, Lechu, przerwi sen twardy! Czuje na twój kark bisurmanin hardy.
Czas przetrzeć źrzenice, a toczyć krynice Łez gorzkich.
Podolskie z żalu skały się krają, Kruszą się mury,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 603
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
panewka pod inszym krzesiwem. A ty po iskrach nie dońdziesz fortelu, Chybabyś rękę naraził przy celu, Której, ażeby nie była w przeszkodzie, Wielka ostrożność bywa na odwodzie. Że ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazji, Która w łożnicy jest bez zelozji, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść
panewka pod inszym krzesiwem. A ty po iskrach nie dońdziesz fortelu, Chybabyś rękę naraził przy celu, Której, ażeby nie była w przeszkodzie, Wielka ostrożność bywa na odwodzie. Że ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazyi, Która w łożnicy jest bez zelozyi, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 220
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
a wielkaj prawie niezliczona liczba rozkrzewiła się ich. Obawiał się Farao król Egipski/ aby jakiej trudności z nimi nie zażył/ rozkazał ich urzędnikom swoim trapić/ i do roboty cegieł ich przymuszać/ tak iż pewną liczbą cegieł na każdy dzień oddawać musieli/ z których potym murowali one słupy abo Pyramides w Egipcie/ które były dziwem wszytkiego świata. I gdy ich tak jeszcze niemógł wyniszczić/ rozkazał Farao wszytkiemu ludowi swemu Egpitskiemu/ aby każde dziecko żydowskie któreby się męskiej płci urodziło/ topili/ f. a białągłowę zostawili/ chcąc wielkość Żydowską umniejszyć/ bo tak się byli barzo Żydowie rozrodzili przez dwieście lat w Egipcie/ a jako drudzy piszą
á wielkay práwie niezlicżona licżbá roskrzewiłá się ich. Obáwiał się Farao krol Egipski/ áby iákiey trudnośći z nimi nie záżył/ roskazał ich vrzędnikom swoim trapić/ y do roboty cegieł ich przymuszáć/ ták iż pewną licżbą cegieł ná káżdy dźień oddáwáć muśieli/ z ktorych potym murowáli one słupy ábo Pyramides w Egiptćie/ ktore były dźiwem wszytkiego świátá. Y gdy ich ták ieszcże niemogł wyniszcźyć/ roskazał Farao wszytkiemu ludowi swemu Egpitskiemu/ áby káżde dźiecko żydowskie ktoreby się męskiey płci vrodźiło/ topili/ f. á biáłągłowę zostáwili/ chcąc wielkość Zydowską vmnieyszyć/ bo ták się byli bárzo Zydowie rozrodźili przez dwieśćie lat w Egiptćie/ á iáko drudzy piszą
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 49
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Poddanym? kiedy im dobrą Panią i niby oredowniczkę dobierzesz/ przez którą/ jako zwyczaj w potrzebach swoich do ciebie przystęp sobie czynić będą; Rodzicom jaką radość/ kiedy im grzeczną pojmiesz Synową/ która roztropnością swoją serca ich wiązać/ a oraz sobie i Tobie zniewalać je będzie: sługom jak miło/ że nie lada biesa dziwe go/ ale Paniej własnej słuchać będą. Tobie zaś jaka ulga głowie/ kiedyć pomagać będzie gospodarstwa/ i swój do twego przyłączać będzie zbioru. Aż z tego składu przy Boskim błogosławieństwie/ skupują się majętności/ aż porządek wszelaki w domu i dostatków co raz przybywa. Jeślić Ociec naskarbił złota i srebra/ jeśli
Poddanym? kiedy im dobrą Pánią y niby oredowniczkę dobierzesz/ przez ktorą/ iáko zwyczay w potrzebách swoich do ciebie przystęp sobie czynić będą; Rodźicom iaką rádość/ kiedy im grzeczną poymiesz Synową/ ktora rostropnością swoią sercá ich wiązáć/ á oraz sobie y Tobie zniewaláć ie będźie: sługom iák miło/ że nie ledá biesá dźiwe go/ ále Pániey własney słucháć będą. Tobie záś iáka ulgá głowie/ kiedyć pomagáć będźie gospodárstwá/ y swoy do twego przyłączáć będźie zbioru. Asz z tego skłádu przy Boskim błogosłáwienstwie/ skupuią się máiętności/ ász porządek wszeláki w domu y dostátkow co raz przybywa. Ieślić Oćiec náskárbił złotá y srebrá/ ieśli
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 7
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
który drapiąc i trząc śliwi się, potym oboje wargi krostami obsypuje, i w krótkim czasie one psuje, tak dalece że gniją, z kad się rodzi Canser, który nos, oczy i całą twarz, nawet i podniebienie trawiąc, człeka morzy. .4. Polipus Sarcoma, są te ekskrescencje ciała, (które dziwym mięsem zowią) w nosie Popillus rodzi się przy końcu nosa, a Sarcoma wyżej w nosie. 5. Smród z nosa. Sposoby do Leczenia.
NA Ozenę, wprzód ciało dobrze przepurgowawszy aplikacje czynić czyszczące, a potym gojące. Czyszczące są te, naprzód wodka Babczana, w który trochę rozpuścić Mercurij dulcis. Item.
ktory drapiąc y trząc śliwi się, potym oboie wárgi krostámi obsypuie, y w krotkim czáśie one psuie, ták dálece że gniią, z kad się rodzi Canser, ktory nos, oczy y cáłą twarz, náwet y podniebienie trawiąc, człeká morzy. .4. Polipus Sarcoma, są te exkrescencye ćiáłá, (ktore dźiwym mięsem zowią) w nośie Popillus rodzi się przy końcu nosa, á Sarcoma wyżey w nosie. 5. Smrod z nosa. Sposoby do Leczenia.
NA Ozenę, wprzod ćiáło dobrze przepurgowawszy ápplikácye czynić czysczące, á potym goiące. Czysczące są te, naprzod wodká Babczána, w ktory trochę rospuścić Mercurij dulcis. Item.
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 57
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
jeśli nad rozumem łakomstwo i pycha, Nim zejdzie z tego świata, siła zrobi licha. Może się z kilkunastu jeden obrać czuły, Ale jedna przypowieść nie czyni reguły; Że cały dzień ciskając, trafi raz do celu, Nie wszyscy ślepi tego dokażą fortelu. Druga: kiedy królewskie bez wszelkiej przyczyny Spychamy z majestatu z dziwem świata syny. Czego się z tronu boim, a niesłusznie prawie, To jawnie w dożywotnej cierpimy buławie. Darmo się ze mną o to statysto wie wadzą, Kto uważy hetmańską na szlachcica władzą. Królewskich synów płocho od berła oddalać, Cudzoziemcom do niego przystępu pozwalać — Jest to kłótniom, fakcjom, skoro król świat żegna
jeśli nad rozumem łakomstwo i pycha, Nim zejdzie z tego świata, siła zrobi licha. Może się z kilkunastu jeden obrać czuły, Ale jedna przypowieść nie czyni reguły; Że cały dzień ciskając, trafi raz do celu, Nie wszyscy ślepi tego dokażą fortelu. Druga: kiedy królewskie bez wszelkiej przyczyny Spychamy z majestatu z dziwem świata syny. Czego się z tronu boim, a niesłusznie prawie, To jawnie w dożywotnej cierpimy buławie. Darmo się ze mną o to statysto wie wadzą, Kto uważy hetmańską na szlachcica władzą. Królewskich synów płocho od berła oddalać, Cudzoziemcom do niego przystępu pozwalać — Jest to kłótniom, fakcyjom, skoro król świat żegna
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 476
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987