roztropnie używaną była; każdy albowiem zbytek choć w rzeczy z istoty dobrej szkodliwym przez zbyt częste powtarzanie stać się musi. Jako to nie raz każdemu widzieć się zdarzyło.
Korzystam ja chętnie z tej łatwej recepty Doktora Sydenhama, gdy zaś zabawy lub interesa nie pozwalają mi tej miłej rekreacyj, mam natychmiast sporządzony umyślnie w gabinecie moim dzwon drewniany bez serca, ująwszy więc oburącz sznur na którym jest przywiązany, dzwonię w cihości poty, póki się nie zmorduję. Są tacy, którym przepisali dla eksertacyj Doktorowie, aby wziąwszy w obydwie ręce spore kije albo palcaty odprawowali sami z sobą pojedynek, agitacja takowa ma być osobliwie piersiom bardzo pomocna, przeto iż junktury i
rostropnie używaną była; każdy albowiem zbytek choć w rzeczy z istoty dobrey szkodliwym przez zbyt cżęste powtarzanie stać się musi. Jako to nie raz każdemu widzieć się zdarzyło.
Korzystam ia chętnie z tey łatwey recepty Doktora Sydenhama, gdy zaś zabawy lub interessa nie pozwalaią mi tey miłey rekreacyi, mam natychmiast sporządzony umyślnie w gabinecie moim dzwon drewniany bez serca, uiąwszy więc oburącz sznur na ktorym iest przywiązany, dzwonię w cihości poty, poki się nie zmorduię. Są tacy, ktorym przepisali dla exertacyi Doktorowie, aby wziąwszy w obydwie ręce spore kiie albo palcaty odprawowali sami z sobą poiedynek, agitacya takowa ma bydź osobliwie piersiom bardzo pomocna, przeto iż iunktury y
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 128
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
bliskiem? Równą radzę każdemu do małżeńskiej ligi. Staremu młoda będzie Maryną z Jadwigi. 84 (F). DO JEGOMOŚCI PANA IMPOTENTA
Na cóż się, panie, żenisz, rzekszy bez urazy, Z tak piękną dziewką: żebyś patrzył? Są obrazy. Wolno tobie bez grzechu pojźreć i na cudzą, Bo gdzie dzwony bez serca, nikogo nie budzą. Cóż po ogniu, co, proszę, bez knota po łoju, Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju? Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia, Że każda potrzebuje rzecz swego narzędzia. Tylkoć to klacze wiatrem, gdzieś od słońca wschodu, Zastępują;
bliskiem? Równą radzę każdemu do małżeńskiej ligi. Staremu młoda będzie Maryną z Jadwigi. 84 (F). DO JEGOMOŚCI PANA IMPOTENTA
Na cóż się, panie, żenisz, rzekszy bez urazy, Z tak piękną dziewką: żebyś patrzył? Są obrazy. Wolno tobie bez grzechu pojźreć i na cudzą, Bo gdzie dzwony bez serca, nikogo nie budzą. Cóż po ogniu, co, proszę, bez knota po łoju, Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju? Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia, Że każda potrzebuje rzecz swego narzędzia. Tylkoć to klacze wiatrem, gdzieś od słońca wschodu, Zastępują;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 44
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z kości, mówią, niewiasta stwmrzona. To pewna, Bo łacniej zawiłego możesz zażyć drewna, Niźli kości, i źle to wyrażono słowy
, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z kości, mówią, niewiasta stwmrzona. To pewna, Bo łacniej zawiłego możesz zażyć drewna, Niźli kości, i źle to wyrażono słowy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 131
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody
krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Już na królewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojów pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają konie chodziwe, Głosy podnosząc krzykliwe. Nie czują jeźdźca na sobie. Najweselsze o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem
.
Już na krolewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojow pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają konie chodziwe, Głosy podnosząc krzykliwe. Nie czują jeźdźca na sobie. Najweselsze o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, gdziem usiadł, przystoi, I mój się zakon waszego nie boi.” Wtem Punkt Honoru Leona zapalił, Brata Modesta ze stołkiem obalił. Okrzykną goście: „A to zaś co, mnichu? Nie możesz się to sprawować po cichu? Nie wiesz, że pleban ma klucze od nieba, Ma i u dzwonów postronków, co trzeba? Strzeżże się, frater, innej uczty zgoła, Nasze też grono podobnoć wydoła.” Odpowie Leon, nie widząc pomocy: „Jestem exemptus, nikt nade mną mocy Mieć tu nie może. O zakonu mego Honor protestor! nie ustąpię tego! W ostatku o wasz obiad nic nie
, gdziem usiadł, przystoi, I mój się zakon waszego nie boi.” Wtem Punkt Honoru Leona zapalił, Brata Modesta ze stołkiem obalił. Okrzykną goście: „A to zaś co, mnichu? Nie możesz się to sprawować po cichu? Nie wiesz, że pleban ma klucze od nieba, Ma i u dzwonów postronków, co trzeba? Strzeżże się, frater, innej uczty zgoła, Nasze też grono podobnoć wydoła.” Odpowie Leon, nie widząc pomocy: „Jestem exemptus, nikt nade mną mocy Mieć tu nie może. O zakonu mego Honor protestor! nie ustąpię tego! W ostatku o wasz obiad nic nie
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 478
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nas potka ta otucha, Że figle ręki, chyższej niźli cygi, Pojmie, i oczu — dzwońcie jej do ucha. NA TOŻ
Znam twą, Kupido, zazdrościwą zrzędę: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś też ślepy) ruszyć, Chcesz nasze prośby tym dzwonem zagłuszyć. Bądź ty kaleką, a ta niech nas słucha; Ty już bądź ślepy, ta nie będzie głucha. NA TOŻ
Wiemy to dobrze wszyscy chrześcijanie, Że dzwony mają wielkich cnót nadanie, Ale choć mają w kościele powagę, Z tą, co te nosi, nie pójdą na wagę. Tamte na chrzciny
nas potka ta otucha, Że figle ręki, chyższej niźli cygi, Pojmie, i oczu — dzwońcie jej do ucha. NA TOŻ
Znam twą, Kupido, zazdrościwą zrzędę: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś też ślepy) ruszyć, Chcesz nasze prośby tym dzwonem zagłuszyć. Bądź ty kaleką, a ta niech nas słucha; Ty już bądź ślepy, ta nie będzie głucha. NA TOŻ
Wiemy to dobrze wszyscy chrześcijanie, Że dzwony mają wielkich cnót nadanie, Ale choć mają w kościele powagę, Z tą, co te nosi, nie pójdą na wagę. Tamte na chrzciny
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 114
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś też ślepy) ruszyć, Chcesz nasze prośby tym dzwonem zagłuszyć. Bądź ty kaleką, a ta niech nas słucha; Ty już bądź ślepy, ta nie będzie głucha. NA TOŻ
Wiemy to dobrze wszyscy chrześcijanie, Że dzwony mają wielkich cnót nadanie, Ale choć mają w kościele powagę, Z tą, co te nosi, nie pójdą na wagę. Tamte na chrzciny, tamte i na śluby Wołają, a ta chroni się tej chluby;
Tamte wywodzą słońce z czarnej chmury, Ta w oczu nosi słoneczne purpury; Ta zmarłych wskrzesza, te
: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś też ślepy) ruszyć, Chcesz nasze prośby tym dzwonem zagłuszyć. Bądź ty kaleką, a ta niech nas słucha; Ty już bądź ślepy, ta nie będzie głucha. NA TOŻ
Wiemy to dobrze wszyscy chrześcijanie, Że dzwony mają wielkich cnót nadanie, Ale choć mają w kościele powagę, Z tą, co te nosi, nie pójdą na wagę. Tamte na chrzciny, tamte i na śluby Wołają, a ta chroni się tej chluby;
Tamte wywodzą słońce z czarnej chmury, Ta w oczu nosi słoneczne purpury; Ta zmarłych wskrzesza, te
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 114
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wagę. Tamte na chrzciny, tamte i na śluby Wołają, a ta chroni się tej chluby;
Tamte wywodzą słońce z czarnej chmury, Ta w oczu nosi słoneczne purpury; Ta zmarłych wskrzesza, te umarłym dzwonią; Ta do swej służby, te do cudzej gonią. Przyzna mi sędziów roztropnych ławica, Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu
wagę. Tamte na chrzciny, tamte i na śluby Wołają, a ta chroni się tej chluby;
Tamte wywodzą słońce z czarnej chmury, Ta w oczu nosi słoneczne purpury; Ta zmarłych wskrzesza, te umarłym dzwonią; Ta do swej służby, te do cudzej gonią. Przyzna mi sędziów roztropnych ławica, Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 115
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu nie kładź, będzie w dzwonie skaza, Stłucze go serce, bo twardsze żelaza. NA ZAUSZNICE W KŁÓTECZKI
Nie dosyć było dla złej mnie otuchy, Że strzelczy bożek ślepy już i głuchy; Nie dosyć było, że mię wzrok twój juszy, A nie uleczy: zamknęłaś i uszy. Więc twarz
Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu nie kładź, będzie w dzwonie skaza, Stłucze go serce, bo twardsze żelaza. NA ZAUSZNICE W KŁÓTECZKI
Nie dosyć było dla złej mnie otuchy, Że strzelczy bożek ślepy już i głuchy; Nie dosyć było, że mię wzrok twój juszy, A nie uleczy: zamknęłaś i uszy. Więc twarz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 115
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971