swego, nie trudno było mojej matce o sny podobne. Cóżkolwiek bądź, uważając postać moją ponurą sąsiedzi, zgadzali się z wiszczbą matki, ta zaś na tym większe potwierdzenie mniemanej rewelacyj twierdziła, i przedemną samym nieraz powiadała, iż będąc niemowlęciem, nie chciałem się bawić z koralową grzegotką poty, póki od niej dzwonków nie odjęto. W dalszym dzieciństwa mojego przeciągu, ponieważ nic się osobliwego nie trafiło, nie będę się proźnie nadto porą wieku zastanawiał. Oddany do szkół umiałem sobie skarbić łaskę nauczycielów, ci twierdzili, iż będę zdatnym do nauk głębokiej uwagi potrzebujących, w Akademii aplikowałem się ile możności, tak zaś ścisłe w
swego, nie trudno było moiey matce o sny podobne. Cożkolwiek bądź, uważaiąc postać moią ponurą sąsiedzi, zgadzali się z wiszczbą matki, ta zaś na tym większe potwierdzenie mniemaney rewelacyi twierdziła, y przedemną samym nieraz powiadała, iż będąc niemowlęciem, nie chciałem się bawić z koralową grzegotką poty, poki od niey dzwonkow nie odięto. W dalszym dzieciństwa moiego przeciągu, ponieważ nic się osobliwego nie trafiło, nie będę się proźnie nadto porą wieku zastanawiał. Oddany do szkoł umiałem sobie skarbić łaskę nauczycielow, ci twierdzili, iż będę zdatnym do nauk głębokiey uwagi potrzebuiących, w Akademii applikowałem się ile możności, tak zaś ścisłe w
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 11
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
nią pokłócił, czasem też i znaszał Dla hańby, albo oknem importunów płaszał. Odprawując ustawnie w domu swym szylwachy, Nie miał się jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). Nie MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica
nią pokłócił, czasem też i znaszał Dla hańby, albo oknem importunów płaszał. Odprawując ustawnie w domu swym szylwachy, Nie miał się jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). NE MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 55
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Mszał w czerwoną skórę oprawny.
Ampułki cynowe No 2 i tacka No 1.
Lichtarzy srebrnych, staroświeckich, No 2.
Obrusków płóciennych, jeden stary, zły, No 2.
Ręcznik płócienny No 1.
Chustka z kitajki pikowanej, brzegami złotem wyszywana, stara, zła.
Kamień marmurowy pod kielich.
Dzwonek mosiężny No 1.
Konkluzje: ś. Józef na hatłasie żółtym, galonkiem srebrnym ze dwu stron obwiedziony, na walcach dwu wysrebrzanych, sub No 1.
Najś. Panna na hatłasie takimże, kampanką srebrną obłożona, na wałeczkach posrebrzanych, sub No 2.
Ś. Jerzy na morze żółtej, kampanką srebrną obłożonny
.
Mszał w czerwoną skórę oprawny.
Ampułki cynowe No 2 i tacka No 1.
Lichtarzy srebrnych, staroświeckich, No 2.
Obrusków płóciennych, jeden stary, zły, No 2.
Ręcznik płócienny No 1.
Chustka z kitajki pikowanej, brzegami złotem wyszywana, stara, zła.
Kamień marmurowy pod kielich.
Dzwonek mosiężny No 1.
Konkluzje: ś. Józef na hatłasie żółtym, galonkiem srebrnym ze dwu stron obwiedziony, na walcach dwu wysrebrzanych, sub No 1.
Najś. Panna na hatłasie takimże, kampanką srebrną obłożona, na wałeczkach posrebrzanych, sub No 2.
Ś. Jerzy na morze żółtej, kampanką srebrną obłożonny
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 51
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nią; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni, Jakie to z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą
powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nię; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni, Jakie to z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 113
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
umarłym dzwonią; Ta do swej służby, te do cudzej gonią. Przyzna mi sędziów roztropnych ławica, Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu nie kładź, będzie w dzwonie skaza, Stłucze go serce, bo twardsze żelaza. NA ZAUSZNICE W KŁÓTECZKI
Nie dosyć było dla złej mnie otuchy, Że strzelczy bożek ślepy już i głuchy; Nie dosyć
umarłym dzwonią; Ta do swej służby, te do cudzej gonią. Przyzna mi sędziów roztropnych ławica, Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica, A świętsza będzie, gdy ją po jej sercu Poświęci kapłan stułą na kobiercu. NA TOŻ
Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła, Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła; Znać, że wytrwają służyć ci do skonu, Kiedy się zeszły za serca do dzwonu. Swego tu nie kładź, będzie w dzwonie skaza, Stłucze go serce, bo twardsze żelaza. NA ZAUSZNICE W KŁÓTECZKI
Nie dosyć było dla złej mnie otuchy, Że strzelczy bożek ślepy już i głuchy; Nie dosyć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 115
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
krty o niewoli; Dopiero na gołębiu, skoro w nim hak topi, Sieć na sobie z kręconych postrzeże konopi. A cóż, kiedy mu łowiec pazurów przystrzyga? Siedzi w kojcu zawarty, już ptaków nie ściga, Już nie skubie żywego; jako wpadł do matnie, Stanęły na gołąbku uciechy ostatnie. Dotąd bujał bez dzwonków, zaraz mu je przypną; Jako drzwi wydawają złodzieja, gdy skrzypną, I ten, gdzie się obróci, choć siedzi, nie goni, Ledwie że się podrapie, zaraz nóżką dzwoni, I tak, nim mu w ostatnich łowach złoży klucze, Jednę kaczkę piersiami aż do śmierci tłucze. Z drugą stronę, kto
krty o niewoli; Dopiero na gołębiu, skoro w nim hak topi, Sieć na sobie z kręconych postrzeże konopi. A cóż, kiedy mu łowiec pazurów przystrzyga? Siedzi w kojcu zawarty, już ptaków nie ściga, Już nie skubie żywego; jako wpadł do matnie, Stanęły na gołąbku uciechy ostatnie. Dotąd bujał bez dzwonków, zaraz mu je przypną; Jako drzwi wydawają złodzieja, gdy skrzypną, I ten, gdzie się obróci, choć siedzi, nie goni, Ledwie że się podrapie, zaraz nóżką dzwoni, I tak, nim mu w ostatnich łowach złoży klucze, Jednę kaczkę piersiami aż do śmierci tłucze. Z drugą stronę, kto
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 331
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie złomie. Większa: nie pstrzą go cynki różnego koloru, Co się więc często trafia rączemu z przemoru, Ani ciężą, ani go dzwonki upośledzą; Owszem, gdzie się obróci, wszędzie o nim wiedzą. Stąd, choć musi ostatniej doczekać usługi, Na wieki jako Feniks nie umiera drugi; Choć już zrobione dzwonki schowają do miechu, Nie będzie nigdy końca ich dźwięku, ich echu. Czas by już, czas, mój zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy
nie złomie. Większa: nie pstrzą go cynki różnego koloru, Co się więc często trafia rączemu z przemoru, Ani ciężą, ani go dzwonki upośledzą; Owszem, gdzie się obróci, wszędzie o nim wiedzą. Stąd, choć musi ostatniej doczekać usługi, Na wieki jako Feniks nie umiera drugi; Choć już zrobione dzwonki schowają do miechu, Nie będzie nigdy końca ich dźwięku, ich echu. Czas by już, czas, mój zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 331
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czemu, długom się nie mógł domyśleć po prostu. A teraz widzę takich afektów przyczyny: Bo bliskie serca gówno, bliskie głowy bździny. Te głowę puszą, tamto serce mu podnosi, Przeto się puka, sierdzi, pyszni i komosi. 384. ZEGAREK KRADZIONY
Będąc u senatora na uczcie szlachcianka Ukradła pektoralik; więc bynajmniej dzwonka Nie uważając, tam go nieboga uwodzi, Gdzie się szukać nikomu prócz męża nie godzi.
Tylko chłopcy szukając nie wywrócą gmachu, Wiedzący, że po gościach będzie korbacz, w strachu. Ledwie siędą do stołu, aż zegarek dzwoni; Toż jeden, wlazszy pod stół, ucha tam nakłoni, I doszedszy po głosie
Czemu, długom się nie mógł domyśleć po prostu. A teraz widzę takich afektów przyczyny: Bo bliskie serca gówno, bliskie głowy bździny. Te głowę puszą, tamto serce mu podnosi, Przeto się puka, sierdzi, pyszni i komosi. 384. ZEGAREK KRADZIONY
Będąc u senatora na uczcie szlachcianka Ukradła pektoralik; więc bynajmniej dzwonka Nie uważając, tam go nieboga uwodzi, Gdzie się szukać nikomu prócz męża nie godzi.
Tylko chłopcy szukając nie wywrócą gmachu, Wiedzący, że po gościach będzie korbacz, w strachu. Ledwie siędą do stołu, aż zegarek dzwoni; Toż jeden, wlazszy pod stół, ucha tam nakłoni, I doszedszy po głosie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 350
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie wywrócą gmachu, Wiedzący, że po gościach będzie korbacz, w strachu. Ledwie siędą do stołu, aż zegarek dzwoni; Toż jeden, wlazszy pod stół, ucha tam nakłoni, I doszedszy po głosie, jak po raka siągmie, A kiedy ta skruszeje, zegarek wyciągnie. Potem cicho: Inszego indeksu i dzwonka Zażyj, Waszmość, prosimy, u pana małżonka. 385. MASZKARADA NOWOŻEŃCE
Kto o czym, a ja lutuję swej straty: Tak-żem młodymi w czas pogardził laty, Dawszy zachełznać serce i me żydło W słodkie, lecz twarde miłości wędzidło. Równie tak młody koń, póki jest w stadzie, Póki nań jeździec munsztuka
nie wywrócą gmachu, Wiedzący, że po gościach będzie korbacz, w strachu. Ledwie siędą do stołu, aż zegarek dzwoni; Toż jeden, wlazszy pod stół, ucha tam nakłoni, I doszedszy po głosie, jak po raka siągmie, A kiedy ta skruszeje, zegarek wyciągnie. Potem cicho: Inszego indeksu i dzwonka Zażyj, Waszmość, prosimy, u pana małżonka. 385. MASZKARADA NOWOŻEŃCE
Kto o czym, a ja lutuję swej straty: Tak-żem młodymi w czas pogardził laty, Dawszy zachełznać serce i me żydło W słodkie, lecz twarde miłości wędzidło. Równie tak młody koń, póki jest w stadzie, Póki nań jeździec munsztuka
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 351
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, " Taka się rana nie doczeka blizny; Owszem, im kto w nią częściej szpadlem siąga, Przed rokiem jeszcze robak się wyląga. Twardyż to zakon, ciężka na mnie cela, Do śmierci smutku za trzy dni wesela. Zwłaszcza kto trafi na kawalkatora; Lepiej sto razy z mnichy do klasztora. Tam skoro dzwonkiem silentium każą, Każdy swój język zamyka pod strażą. Ja choć ustawnie tłukę sobie dzwony, Nie stanie w domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy, powiedają, w nosie. Trudno temu nie wierzyć, rękami czego się Domaca. Waszmości się rozlazły po twarzy: Podobno je kurzawa spodniej dłużę
, " Taka się rana nie doczeka blizny; Owszem, im kto w nię częściej szpadlem siąga, Przed rokiem jeszcze robak się wyląga. Twardyż to zakon, ciężka na mnie cela, Do śmierci smutku za trzy dni wesela. Zwłaszcza kto trafi na kawalkatora; Lepiej sto razy z mnichy do klasztora. Tam skoro dzwonkiem silentium każą, Każdy swój język zamyka pod strażą. Ja choć ustawnie tłukę sobie dzwony, Nie stanie w domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy, powiedają, w nosie. Trudno temu nie wierzyć, rękami czego się Domaca. Waszmości się rozlazły po twarzy: Podobno je kurzawa spodniej dłużę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 352
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987