zwierciadło. I tu chociaż w tęsknicy zostaję po tobie, Wszytkę tę moję żałość tym cukruję sobie, Że w nagrodę tej srogiej wycierpianej męki Nacałuję się w rychle twojej ślicznej ręki.
I po tych wielu ślinkach darmo połykanych, Poważę się i dalej do ustek rożanych, Przy których są za cyfrę cukry i kanary I same elizejskich poi słodkie nektary. Więc do szyje i lubych pomagranów onych, Nad sam paroski marmur śliczniej ugładzonych, Które choć cienkim rąbkiem zwykły się okrywać, Przecię oczy i usta ważą się tam wrywać. Bo co oko już zajrzy, nieskosztować tego, Gotowa śmierć i jeszcze coś nad śmierć gorszego, Do czego niźli przyjdzie,
zwierciadło. I tu chociaż w tęsknicy zostaję po tobie, Wszytkę tę moję żałość tym cukruję sobie, Że w nagrodę tej srogiej wycierpianej męki Nacałuję się w rychle twojej ślicznej ręki.
I po tych wielu ślinkach darmo połykanych, Poważę się i dalej do ustek rożanych, Przy ktorych są za cyfrę cukry i kanary I same elizejskich poi słodkie nektary. Więc do szyje i lubych pomagranow onych, Nad sam paroski marmur śliczniej ugładzonych, Ktore choć cienkim rąbkiem zwykły się okrywać, Przecię oczy i usta ważą się tam wrywać. Bo co oko już zajrzy, nieskosztować tego, Gotowa śmierć i jeszcze coś nad śmierć gorszego, Do czego niźli przyjdzie,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 232
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
biczem karze? Chcący mój proch – ach, prędko! – postać swoją roni, wtąż i żywot ucieka, choć go nikt nie goni. Gdyby mi się w zdrój szklany zrosło niebo cale i członki wszytkie były w niebieskim krzysztale, albo mię otoczyły górne światła one, które mocą niebieską przezornie stworzone, lub też z elizejskimi ludźmi ten dar miała, żebym żywot anielski wieść mogła bez ciała, pewnie bym certowała o wiek z aniołami i liczbę lat niebieskich liczyła z gwiazdami. Ale ciało mocniejsze za fawor od świata otrzymała już owa zgraja łuszczkowata, którą Dorys wodnista (jeśli wierzać temu) z morskiej piany zrodziła ojcu zielonemu. Owszem
biczem karze? Chcący mój proch – ach, prędko! – postać swoją roni, wtąż i żywot ucieka, choć go nikt nie goni. Gdyby mi się w zdrój szklany zrosło niebo cale i członki wszytkie były w niebieskim krzysztale, albo mię otoczyły górne światła one, które mocą niebieską przezornie stworzone, lub też z elizejskimi ludźmi ten dar miała, żebym żywot anielski wieść mogła bez ciała, pewnie bym certowała o wiek z aniołami i liczbę lat niebieskich liczyła z gwiazdami. Ale ciało mocniejsze za fawor od świata otrzymała już owa zgraja łuszczkowata, którą Dorys wodnista (jeśli wierzać temu) z morskiej piany zrodziła ojcu zielonemu. Owszem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 42
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i w jabłkach drugdy. Zda mi się, że się miłość okrywa jabłkami i między różanymi miecz chowa cierniami. Nie chcę jabłek Cydypy i Wenery roży, te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą
i w jabłkach drugdy. Zda mi się, że się miłość okrywa jabłkami i między różanymi miecz chowa cierniami. Nie chcę jabłek Cydypy i Wenery roży, te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i zielem niech będzie natkany. W rokitowe koszyki zbierzcie ptaszą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 130
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
świecą się pałasze, pancerze ni zbroje, nie słychać trąb, co krwawe ogłaszają boje; nie masz tam jadowitych chorób, które mocą nieraz niespodziewanie wieki ludzkie krocą. Wzięto Śmierci przywilej, władzą skasowano, samę z nieba na wieczne wygnanie posłano. Marszałkostwo oddano Radości; ta z swego urzędu nie przypuszcza Planktu namniejszego w granice elizejskie; drogimi pasztami królewskie stoły zdobi, przy których żartami świętymi świętych cieszy (nie żeby jadali w niebie i potrawami stoły zastawiali wybrani Pańscy) oni do jedzenia chęci nie mają – trunki wszytkie wyszły im z pamięci. Żaden pokarm cielesny na ich stół nie wchodzi ani tamta kraina ziemskie frukty rodzi. Elizejski kraj bez miąs,
świecą się pałasze, pancerze ni zbroje, nie słychać trąb, co krwawe ogłaszają boje; nie masz tam jadowitych chorób, które mocą nieraz niespodziewanie wieki ludzkie krocą. Wzięto Śmierci przywilej, władzą skasowano, samę z nieba na wieczne wygnanie posłano. Marszałkostwo oddano Radości; ta z swego urzędu nie przypuszcza Planktu namniejszego w granice elizejskie; drogimi pasztami królewskie stoły zdobi, przy których żartami świętymi świętych cieszy (nie żeby jadali w niebie i potrawami stoły zastawiali wybrani Pańscy) oni do jedzenia chęci nie mają – trunki wszytkie wyszły im z pamięci. Żaden pokarm cielesny na ich stół nie wchodzi ani tamta kraina ziemskie frukty rodzi. Elizejski kraj bez miąs,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 175
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Planktu namniejszego w granice elizejskie; drogimi pasztami królewskie stoły zdobi, przy których żartami świętymi świętych cieszy (nie żeby jadali w niebie i potrawami stoły zastawiali wybrani Pańscy) oni do jedzenia chęci nie mają – trunki wszytkie wyszły im z pamięci. Żaden pokarm cielesny na ich stół nie wchodzi ani tamta kraina ziemskie frukty rodzi. Elizejski kraj bez miąs, bez wina częstuje, żaden z świętych potaziów tam nie potrzebuje. Specjalne potrawy świętych nasycają, których się grzeszne wargi nigdy nie tykają. Bóg Świętych twarzy swojej sytością widzenia karmi, gasząc nektarem onych upragnienia, a potym na wezgłowiach siedząc purpurowych, wczasują się rozkosznie na złotogłowowych betach, a przy muzyce niebieskiej
Planktu namniejszego w granice elizejskie; drogimi pasztami królewskie stoły zdobi, przy których żartami świętymi świętych cieszy (nie żeby jadali w niebie i potrawami stoły zastawiali wybrani Pańscy) oni do jedzenia chęci nie mają – trunki wszytkie wyszły im z pamięci. Żaden pokarm cielesny na ich stół nie wchodzi ani tamta kraina ziemskie frukty rodzi. Elizejski kraj bez miąs, bez wina częstuje, żaden z świętych potaziów tam nie potrzebuje. Specyjalne potrawy świętych nasycają, których się grzeszne wargi nigdy nie tykają. Bóg Świętych twarzy swojej sytością widzenia karmi, gasząc nektarem onych upragnienia, a potym na wezgłowiach siedząc purpurowych, wczasują się rozkosznie na złotogłowowych betach, a przy muzyce niebieskiej
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 175
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Którzy tego uczynić niechcieli, dekretował ich ad Paganitatem, tojest abszejtował z Wojska do wsiów, a tak od Wsi po Łacinie Pagus zwanej, PAGANI są rzeczeni.
Mieli przy grubych błędach swoich ci Poganie, że o nieśmiertelności Duszy nie dobrze trzymali: Wierzyli: jakoby Dusza przez rzekę Letes przeprawiwszy się po śmierci, na Elizejskie wesołe idzie pola, cale zapomniawszy na rzece Letes wszystkich chorób, ubóstwa, mizeryj. Thraces (tam teraz Romania) zawsze przy umarłym wesołości pokazywali, jak na weselu cieszyli się, O Błędach przeciw Z. Wierze, mianowicie o Poganach
że Dusza jego z ciała, a tym samym z mizeryj do szczęśliwości wszelkiej przeniosła się
Ktorzy tego uczynić niechcieli, dekretował ich ad Paganitatem, toiest abszeytował z Woyska do wsiow, a tak od Wsi po Łacinie Pagus zwaney, PAGANI są rzeczeni.
Mieli przy grubych błędach swoich ci Poganie, że o nieśmiertelności Duszy nie dobrze trzymali: Wierzyli: iakoby Dusza przez rzekę Lethes przeprawiwszy się po śmierci, na Elizeyskie wesołe idzie pola, cale zapomniawszy na rzece Lethes wszystkich chorob, ubostwa, mizeryi. Thraces (tam teraz Romania) zawsze przy umarłym wesołości pokazywali, iák na weselu cieszyli się, O Błędach przeciw S. Wierze, mianowicie o Poganach
że Dusza iego z ciała, a tym samym z mizeryi do szczęśliwości wszelkiey przeniosła się
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1059
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
M. P. ANNY CECYLIEJ PIPANÓWNY ... RYTMEM POETYCKIM ROZGŁOSZONA KRZYKLIWEGO SŁOWIKA MELODIA PIERWSZA 1
Złote godziny, miodopłynne lata, Mlekiem wzniesione rzek główniejszych wały, Pierwsze dzieciństwo niewinnego świata, Gdy pod pługami role nie jęczały Ani łakomstwu żadna szła intrata, Zboża bez pana dobrowolnie stały, Już w niepamięci ludzkiej utopione, Przy elizejskich rozkoszach zamknione. 2
Ślad tylko został i niejakie cienie Przy lubej wiośnie jeszcze się wieszają Na większą boleść, na większe pragnienie, Gdy przeszłe wieki nam przypominają. Tak ku starości skąpsze przyrodzenie, A z nim bogate ozdoby ustają, Ziemia w podeszłych leciech zstateczniała, W płaszcz się bez wzorów panieńskich ubrała. 3
A kiedy
M. P. ANNY CECYLIEJ PIPANÓWNY ... RYTMEM POETYCKIM ROZGŁOSZONA KRZYKLIWEGO SŁOWIKA MELODIA PIERWSZA 1
Złote godziny, miodopłynne lata, Mlekiem wzniesione rzek główniejszych wały, Pierwsze dzieciństwo niewinnego świata, Gdy pod pługami role nie jęczały Ani łakomstwu żadna szła intrata, Zboża bez pana dobrowolnie stały, Już w niepamięci ludzkiej utopione, Przy elizejskich rozkoszach zamknione. 2
Ślad tylko został i niejakie cienie Przy lubej wiośnie jeszcze się wieszają Na większą boleść, na większe pragnienie, Gdy przeszłe wieki nam przypominają. Tak ku starości skąpsze przyrodzenie, A z nim bogate ozdoby ustają, Ziemia w podeszłych leciech zstateczniała, W płaszcz się bez wzorów panieńskich ubrała. 3
A kiedy
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 164
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
go wieczna Jeremiego chwała Dosiąc nie miała? On jako orzeł w Europie szeroki Buja po dziś dzień prawie pod obłoki, A lubo umarł, przecię obie zorze Swym skrzydłem porze. Onemu okręt z drzewa idejskiego Berecyntyja, matka najwyższego Jowisza, skoro tylko zbudowała, Sama oddała. A on — podniózszy żagle ku wieczności — Do elizejskich poszedł szczęśliwości, Gdzie między pięknym laurowym lasem Pływa tym czasem. Pływa i pływać nigdy nie przestanie Na świętobystrym chodząc Erydanie, Który po świetnym niebie się rozlewa I Raj oblewa. O! jak szczęśliwy, że tam nad brzegami Ze swojemi się poznał rycerzami, Którzy więc przy nim za ojczyste ściany Ponieśli rany! Patrzy tam
go wieczna Jeremiego chwała Dosiąc nie miała? On jako orzeł w Europie szeroki Buja po dziś dzień prawie pod obłoki, A lubo umarł, przecię obie zorze Swym skrzydłem porze. Onemu okręt z drzewa idejskiego Berecyntyja, matka najwyższego Jowisza, skoro tylko zbudowała, Sama oddała. A on — podniózszy żagle ku wieczności — Do elizejskich poszedł szczęśliwości, Gdzie między pięknym laurowym lasem Pływa tym czasem. Pływa i pływać nigdy nie przestanie Na świętobystrym chodząc Erydanie, Który po świetnym niebie się rozlewa I Raj oblewa. O! jak szczęśliwy, że tam nad brzegami Ze swojemi się poznał rycerzami, Którzy więc przy nim za ojczyste ściany Ponieśli rany! Patrzy tam
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 33
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bój nie weszli słuszny, jako trzeba.
LX.
Zerbin się zda prędkością podobien ogniowi; Umyka się tam i sam mocnemu królowi, I srogiej Duryndany najwięcej pilnuje, I gdzie spadnie, tam koniem rączo uskakuje; Bo kiedyby na niego z tak potężnej ręki Spadła raz Duryndana, musiałby przez dzięki Iść w pola Elizejskie, tam, kędy mieszkają Te dusze, które się tu w miłości kochają.
LXI.
Jako więc śmiały złajnik, gdy wieprza dzikiego W polu, daleko stada, zastanie samego, Obraca go z tej strony i z owej nakoło, Ale on czeka, aż mu raz przydzie na czoło: Tak cny Zerbin pilnuje i
bój nie weszli słuszny, jako trzeba.
LX.
Zerbin się zda prędkością podobien ogniowi; Umyka się tam i sam mocnemu królowi, I srogiej Duryndany najwięcej pilnuje, I gdzie spadnie, tam koniem rączo uskakuje; Bo kiedyby na niego z tak potężnej ręki Spadła raz Duryndana, musiałby przez dzięki Iść w pola Elizejskie, tam, kędy mieszkają Te dusze, które się tu w miłości kochają.
LXI.
Jako więc śmiały złajnik, gdy wieprza dzikiego W polu, daleko stada, zastanie samego, Obraca go z tej strony i z owej nakoło, Ale on czeka, aż mu raz przydzie na czoło: Tak cny Zerbin pilnuje i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 245
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tedy ja to sprawię, że zawsze będą cię rzucać, sam i tam w pośrzodku morza nawałności morskiej, do lądu nie przystąpisz, a tak nie mając portu, umrzeć nie możesz. Idz, idz. T. Idę mówiąc to, co powiedział umierając Socrates. Umierąm prawi ochotnie mając tę nadzieję, iż w polach Elizejskich, ucieszę się z prezencji, Homerusa, Orfeusa, Amfiona, Haesiodora, i innych, toż rzekę i ja. Idę mówię w dom do śmierci wesolo, że w tychże polach Elizejskich zastanę chudych Derbiszów gwałt; którzy przez wszystek wiek służąc, wskórali Diabła jako i ja u Wmści. B. Jeżeli
tedy ia to spráwię, że záwsze będą ćię rzucáć, sám y tám w pośrzodku morzá náwáłnośći morskiey, do lądu nie przystąpisz, á tak nie máiąc portu, vmrzeć nie możesz. Idz, idz. T. Idę mowiąc to, co powiedźiał vmieráiąc Socrátes. Vmierąm práwi ochotnie máiąc tę nádźieię, iż w polách Elizeyskich, vćieszę się z prezentiey, Homerusa, Orpheusa, Amphioná, Haesiodorá, y innych, toż rzekę y ia. Idę mowię w dom do śmierći wesolo, że w tychże polách Elizeyskich zástánę chudych Derbiszow gwałt; ktorzy przez wszystek wiek służąc, wskorali Diabłá iáko y ia v Wmśći. B. Ieżeli
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 36
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695