– prawi – ten sajdak nosisz na twych karkach, Ponieważ do strzelania nie masz siły w barkach? Mnie to raczej marsowe oręże przystoi, Którego się wieprz groźny i mściwy lew boi. A ty, licha dziecino, zaniechawszy łuku, Głównią podkurzaj gachów przemierzłych na bruku, Mnie strzały daruj”. – „Prawda, Febie, z twojej kusze Nieme bestyje martwej pozbywają dusze; Mój zasię bełt z pieszczonych wypuszczony rogów Przejmie ciebie i twoich przechwalonych bogów.” To rzekszy z lampsackiego pałacu cięciwą Wrzuciłem mu do piersi strzałę zapalczywą, A drugą, która niechęć i nienawiść czyni, Utopiłem w penejskiej młodziuchnej kniehyni.
Pierwsza była arabskim
– prawi – ten sajdak nosisz na twych karkach, Ponieważ do strzelania nie masz siły w barkach? Mnie to raczej marsowe oręże przystoi, Którego się wieprz groźny i mściwy lew boi. A ty, licha dziecino, zaniechawszy łuku, Głownią podkurzaj gachów przemierzłych na bruku, Mnie strzały daruj”. – „Prawda, Febie, z twojej kusze Nieme bestyje martwej pozbywają dusze; Mój zasię bełt z pieszczonych wypuszczony rogów Przejmie ciebie i twoich przechwalonych bogów.” To rzekszy z lampsackiego pałacu cięciwą Wrzuciłem mu do piersi strzałę zapalczywą, A drugą, która niechęć i nienawiść czyni, Utopiłem w penejskiej młodziuchnej kniehyni.
Pierwsza była arabskim
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 13
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Na ciele nagim nie mający szaty, Strzelec okrutny, zbójca wierutny.
Chocze się jako między nie wśrubuje, Złoty od boku sajdak odpasuje, Pochodnią z dłonie kładzie na stronie.
Z nimi w wieczornym przechadza się chłodzie, Z nimi się pławi w przeźrzoczystej wodzie, Z nimi on śpiewa i tańce miewa.
Spraw, dobry Febie, żeby moje przędze Leniwo wiły niezbłagane jędze, Abym w młodości zniknął starości. TRZYNASTY: KRYSPINUS
Tobie ja samej, kochanie moje, Oddawam dzisia posługi swoje, Tylko ten jeden miałem darunek, Jednak największy ma mieć szacunek.
Ktoby się wdał w rzecz z tym pięknym kołem, Najdzie ich wiele
Na ciele nagim nie mający szaty, Strzelec okrutny, zbójca wierutny.
Choćże się jako między nie wśrubuje, Złoty od boku sajdak odpasuje, Pochodnią z dłonie kładzie na stronie.
Z nimi w wieczornym przechadza się chłodzie, Z nimi się pławi w przeźrzoczystej wodzie, Z nimi on śpiewa i tańce miewa.
Spraw, dobry Febie, żeby moje przędze Leniwo wiły niezbłagane jędze, Abym w młodości zniknął starości. TRZYNASTY: KRYSPINUS
Tobie ja samej, kochanie moje, Oddawam dzisia posługi swoje, Tylko ten jeden miałem darunek, Jednak największy ma mieć szacunek.
Ktoby się wdał w rzecz z tym pięknym kołem, Najdzie ich wiele
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 72
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Febus czoło/ Czytaj: aza z tej Kameny/ Weselszej dostaniesz veny. Tak przez zjadłe Skorpiony/ Kto złym będzie żądłem tkniony/ Od tych znowusz w pewnej wierze Jadów/ gość swe zdrowie bierze. Tak i z ręki Achillowyj Pchnięta w bok Telemachowy/ Ostra włócznia/ co raniła/ Ranę znowu/ tasz zleczyła I Feb gdy cię duchem walnem Indziej zwątlił/ choćże chwalnem/ By cię/ tenże/ innem wzorem Zwolnił; będzieć tu Doktorem.
Obmowa do przyjaźliwych ZE bez ozdób Kamena/ i bez swego wdzięku; Przepuść cny Czytelniku/ dasz jej te/ z swych ręku. Mrówka licha w bursztynie snać była zacniejsza. A ta
Phebus czoło/ Czytay: aza z tey Kámeny/ Weselszey dostániesz veny. Ták przez ziádłe Skorpiony/ Kto złym bedźie żądłem tkniony/ Od tych znowusz w pewney wierze Jádow/ gość swe zdrowie bierze. Tak y z ręki Achillowyy Pchnięta w bok Telemáchowy/ Ostra włocznia/ co rániłá/ Ránę znowu/ tász zleczyłá I Pheb gdy ćię duchem wálnem Indźiey zwątlił/ choćże chwalnem/ By ćię/ tenże/ innem wzorem Zwolnił; będźieć tu Doktorem.
Obmowá do przyiáźliwych ZE bez ozdob Kámená/ y bez swego wdźięku; Przepuść cny Czytelniku/ dasz jey te/ z swych ręku. Mrowká licha w bursztynie snać byłá zacnieysza. A ta
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 4
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664