? Z tej przyjaźni jakoby z drogiego połowu Sienińskie i Zborowskie i Firleje znowu Władysław Leszczyński kanclerzyc i stryj. Władysław Leszczyński wojewodzie bełski synowiec.
Ku swym przybrał ozdobom, a z tych nie ostatnią Przy wszystkich cnót splendorze i fortuną bratnią. Jemu gdy te Lucyna najpierwsze szczykała Fiołki i rozmaryny, Muza te śpiewała, Niedotkliwe panieńskich Fescenniny uszu Przy drużących Gracjach i Himeneuszu. Drugi wstyd rozwięzując i jeszcze zaśpiewa, Gdy z ozdób tych rodzonych prędko się spodziewa Wzrostu po nim większego, dokąd aję już bierze, Zdarzy tylko pogoda a w swej będzie cerze. Pieczętują nakoniec prześwietną tę zgraję Rachfałowie obadwa. O! i tym ja daję Swe pochwały. Niektóre
? Z tej przyjaźni jakoby z drogiego połowu Sienińskie i Zborowskie i Firleje znowu Władysław Leszczyński kanclerzyc i stryj. Władysław Leszczyński wojewodzie bełski synowiec.
Ku swym przybrał ozdobom, a z tych nie ostatnią Przy wszystkich cnót splendorze i fortuną bratnią. Jemu gdy te Lucyna najpierwsze szczykała Fiołki i rozmaryny, Muza te śpiewała, Niedotkliwe panieńskich Fescenniny uszu Przy drużących Gracyach i Himeneuszu. Drugi wstyd rozwięzując i jeszcze zaśpiewa, Gdy z ozdób tych rodzonych prędko się spodziewa Wzrostu po nim większego, dokąd aię już bierze, Zdarzy tylko pogoda a w swej będzie cerze. Pieczętują nakoniec prześwietną tę zgraję Rachfałowie obadwa. O! i tym ja daję Swe pochwały. Niektóre
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 137
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
czas, gdyż mi brał Panieństwa znaki; Zdradliwąś ręką rozwięzował szaty, Wydzierając mi wstydu kwiat bogaty. Drużką, piekielna Tyzyfone była, I ona sama przy łożnicy wyła, A co wierzące dziewczęta kaleczy, Skrzeczała pieśni słowa nie do rzeczy. Świeciła w zwykłe ustrojona węże Brzydka Alekto; co odraża męże; Miasto Fescennin, i godowej cery, Uwijały się z pochodnią Chimery. Ja przecię na to, nic niedbając cale; Po brzegu smutna, chodzę i po skale; A podali się jaki znak z uboczy, Ledwie mi w morze nie wyskoczą oczy. Lubo dzień jasny zaświeci poranu, Lubo noc głucha wznidzie z Oceanu;
czás, gdyż mi brał Pánieństwá znáki; Zdrádliwąś ręką rozwięzował száty, Wydźieráiąc mi wstydu kwiát bogáty. Drużką, piekielna Tyzyfone byłá, Y oná samá przy łożnicy wyłá, A co wierzące dźiewczętá káleczy, Skrzeczáłá pieśni słowá nie do rzeczy. Swiećiłá w zwykłe ustroiona węże Brzydka Alekto; co odrażá męże; Miásto Fescennin, y godowey cery, Vwiiáły się z pochodnią Chimery. Iá przećię ná to, nic niedbáiąc cále; Po brzegu smutna, chodzę y po skále; A podali się iáki znák z uboczy, Ledwie mi w morze nie wyskoczą oczy. Lubo dźień iásny záświeći poránu, Lubo noc głucha wznidźie z Oceánu;
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 22
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, w twym Ojcu, siostrze, Mnie w tobie? snadź to pisano w regestrze. I syn, i Ociec, jednakiej urody, Obie rodzone zbawili swobody; Zaczym dwoje zwycięstw swoich znaki Stawcie na triumf wasz nieladajaki. Bodaj mię była ojczysta kraina Trzymała w ten czas; niźlim tu dziewczyna, Wprzód odprawiwszy w domu fescenniny, Przybyła z Ojcem twym na przenosiny. Wtedyś mi bowiem zdał się osobliwie, Lubo i przedtym lubiłam cię chciwie; Wtedy mię miłość najbardziej popadła, I gdzieś w ostatnie kości się zakradła. W białym odzieniu jaśniałeś mi śniegiem, Włosyć kwitneły pasmem, jak szeregiem; Wstyd z liliowej dobywał się skroni,
, w twym Oycu, siestrze, Mnie w tobie? snadź to pisano w regestrze. Y syn, y Oćiec, iednákiey urody, Obie rodzone zbáwili swobody; Záczym dwoie zwyćięstw swoich znáki Stáwćie ná tryumf wász nieládáiáki. Boday mię byłá oyczysta kráiná Trzymáłá w ten czas; niźlim tu dźiewczyná, Wprzod odpráwiwszy w domu fescenniny, Przybyłá z Oycem twym ná przenosiny. Wtedyś mi bowiem zdał się osobliwie, Lubo y przedtym lubiłám ćię chćiwie; Wtedy mię miłość naybárdźiey popádłá, Y gdźieś w ostatnie kośći się zákrádłá. W białym odźieniu iáśniałeś mi śniegiem, Włosyć kwitneły pásmem, iák szeregiem; Wstyd z liliowey dobywał się skroni,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 45
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
niewidziało, Przez którego widzenie wzrokby stracić miało. Tedy rozkazał miejsce w twardej skale ciemne Marmurarzom wykować, któremu tajemne Dał drzwi z boku, i w tym go ciemnym lochu chował Przy Mamkach dotąd, póki Faebus odprawował Rok dwunasty po Niebie; a kiedy lat słońce Dwanaście dokończyło, rozesłani gońce Zwabili Senatorów na te fesceniny, Na które wyprowadzić rozkazał z jaskini Król Syna swego; który, że w niej dotąd siedział, Niewidząc słońca, tedy o świecie niewiedział. Jako tedy swym wzrokiem jasny świat obaczył, Praezentować mu różne rzeczy Król naznaczył. Zaczym w jednej przybrani w kirys, i w oręże Lampartem przepasani stronie stali męże,
niewidźiáło, Przez ktorego widzenie wzrokby stráćić miáło. Tedy roskázał mieysce w twárdey skále ćiemne Mármurarzom wykowáć, ktoremu táiemne Dał drzwi z boku, y w tym go ćiemnym lochu chował Przy Mámkách dotąd, poki Phaebus odpráwował Rok dwánasty po Niebie; á kiedy lat słońce Dwánaście dokończyło, rozesłáni gońce Zwabili Senatorow ná te fesceniny, Ná ktore wyprowádźić roskazał z iáskini Krol Syná swego; ktory, że w niey dotąd śiedźiał, Niewidząc słońcá, tedy o świećie niewiedźiał. Iáko tedy swym wzrokiem iásny świát obaczył, Praezentowáć mu rożne rzeczy Krol náznáczył. Záczym w iedney przybráni w kirys, y w oręże Lampártem przepasáni stronie stali męże,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 222
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688