Że one swoje wiersze tak czytają radzi, Jakby nic piękniejszego nad nie, niebożęta. Sokołami się zdadzą im być ich sowięta; Radzi by w marmur rznęli swoje rymy drobno. Aż mię ktoś w ramię trzepiąc: I waszeć podobno. 175 (F). JAKI MA Być ŻART
Nie skłamać, zażartować co, byle foremnie, W przystojnym posiedzeniu, pozwolę choć ze mnie. Acz ci i prawda, jeśli uczciwemu szkodzi, Na złorzeczenie poszła, w żarciech nie uchodzi. Możeć co kształtnie przydać dla rzeczy koloru,
Ale sławy nie tykaj, nie tykaj honoru. Szkaluje, nie żartuje, kto mię tak potwarza, I słusznie mam takiego
Że one swoje wiersze tak czytają radzi, Jakby nic piękniejszego nad nie, niebożęta. Sokołami się zdadzą im być ich sowięta; Radzi by w marmur rznęli swoje rymy drobno. Aż mię ktoś w ramię trzepiąc: I waszeć podobno. 175 (F). JAKI MA BYC ŻART
Nie skłamać, zażartować co, byle foremnie, W przystojnym posiedzeniu, pozwolę choć ze mnie. Acz ci i prawda, jeśli uczciwemu szkodzi, Na złorzeczenie poszła, w żarciech nie uchodzi. Możeć co kształtnie przydać dla rzeczy koloru,
Ale sławy nie tykaj, nie tykaj honoru. Szkaluje, nie żartuje, kto mię tak potwarza, I słusznie mam takiego
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 82
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. PIEŚŃ. I TO DOBRE, I OWO NIEZŁE
Raz, gdy nocne zorze w cichej wodzie gasły, A pasterki owce pod gajem pasły, Słyszę głos walczących, co osiedli gorę: Ja Filidę wolę, a ja zaś Klorę. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta, a ta za bogi. W tej przedziwna piękność, a w tej dziwne cnoty, Tej usta jak koral, tej warkocz złoty. U tej jasne oczki, a u tej zaś ciemne, Tamtej są miłosne, a tej przyjemne.
. PIEŚŃ. I TO DOBRE, I OWO NIEZŁE
Raz, gdy nocne zorze w cichej wodzie gasły, A pasterki owce pod gajem pasły, Słyszę głos walczących, co osiedli gorę: Ja Filidę wolę, a ja zaś Klorę. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta, a ta za bogi. W tej przedziwna piękność, a w tej dziwne cnoty, Tej usta jak koral, tej warkocz złoty. U tej jasne oczki, a u tej zaś ciemne, Tamtej są miłosne, a tej przyjemne.
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 601
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
stóp wzrost przechodzi każdego. I pieszy pielgrzymowie i ci, co jeżdżają, Niech się żywo z jego rąk ujść nie spodziewają; Jednych rąbie na ćwierci, drugich z skór odziera, Bywa to, że i żywo niektórych pożera.
XLIV.
W tem swojem okrucieństwie myśliwstwem się bawi I to jego najwiętsza uciecha: sieć stawi Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane
stóp wzrost przechodzi każdego. I pieszy pielgrzymowie i ci, co jeżdżają, Niech się żywo z jego rąk ujść nie spodziewają; Jednych rąbie na ćwierci, drugich z skór odziera, Bywa to, że i żywo niektórych pożera.
XLIV.
W tem swojem okrucieństwie myśliwstwem się bawi I to jego najwiętsza uciecha: sieć stawi Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 341
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
że aczkolwiek prosił Faeton żeby mu pozwolono powozić Słońce przez jeden dzień, Foebus jednak na cały Rok jemu pozwalał tego powożenia. Księgi Wtóre. Pp Oniego się przestrogom sprzeciwiając. Faeton. Qq Przeto Ociec widząc. To jest Foebus. Rr Wiódł młodzieńca do woza Wulkańskiej roboty. Wyższej Poeta powiedział, że Vulcanus misterstwem swoim foremnie był zrobił drzwi pałacu Foebusowego, wyrysowawszy na nich i niebo, i ziemię, i morze. I tu słusznie zrobienie woza onego Słonecznego, ogniem pałającego, przypisuje Wulkanowi, którego Pganie mieli za Boga Ognia: bo i rzemiesła swego, którym się bawi/ ten syn Jowiszów, nie mógł odprawować bez ognia. Ss Oto
że áczkolwiek prośił Pháeton żeby mu pozwolono powoźić Słońce przez ieden dźień, Phoebus iednak ná cáły Rok iemu pozwalał tego powożenia. Kśięgi Wtore. Pp Oniego się przestrogom sprzećiwiáiąc. Pháeton. Qq Przeto Oćiec widząc. To iest Phoebus. Rr Wiodł młodźieńcá do wozá Wulkáńskiey roboty. Wyższey Poetá powiedźiał, że Vulcanus misterstwem swoim foremnie był zrobił drzwi páłacu Phoebusowego, wyrysowawszy ná nich y niebo, y źiemię, y morze. Y tu słusznie zrobienie wozá onego Słonecznego, ogniem pałáiącego, przypisuie Wulkanowi, ktorego Pgánie mieli zá Bogá Ognia: bo y rzemiesłá swego, ktorym sie bawi/ ten syn Iowiszow, nie mogł odprawowáć bez ognia. Ss Oto
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
I złoty namiot w kącie postawią usłany. Gdzie nocleg temu stadłu od Boga przejrzana. Tam skoro chciwą nogą wstąpi oblubieniec, A pannie swój przyjdzie mu ofiarować wieniec, Niech lanych świec sto stanie bo noc pewnie ona Będzie nad dzień jaśniejsza i tak ulubiona, Że ani nigdy godzin czas weselszych rodził, Ani sam Bóg człowieku foremniej wygodził. Przed białą płcią słodyczy dosyć rozmaitej, A przed męską drużyną rywuły obfitej Penie czary. Tam pannę przeważni rodzice Zięciowi z rąk swych dadzą, k temu i granice, I władzą wszytkę swoję, i posag mu w głowy Położywszy. Matka go łagodnymi słowy Prosić będzie za córką, aby w przystojności, Pomniąc na
I złoty namiot w kącie postawią usłany. Gdzie nocleg temu stadłu od Boga przejrzana. Tam skoro chciwą nogą wstąpi oblubieniec, A pannie swój przyjdzie mu ofiarować wieniec, Niech lanych świec sto stanie bo noc pewnie ona Będzie nad dzień jaśniejsza i tak ulubiona, Że ani nigdy godzin czas weselszych rodził, Ani sam Bóg człowieku foremniej wygodził. Przed białą płcią słodyczy dosyć rozmaitej, A przed męską drużyną rywuły obfitej Penie czary. Tam pannę przeważni rodzice Zięciowi z rąk swych dadzą, k temu i granice, I władzą wszytkę swoję, i posag mu w głowy Położywszy. Matka go łagodnymi słowy Prosić będzie za córką, aby w przystojności, Pomniąc na
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 262
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
onym rokoszu Jeden szlachcic swą strzelbę niósł w plecowym koszu: Słyszał kiedyś od ojca, że na każdej wojnie Piechota z strzelbą, stoi za koszem spokojnie. Więc też on wolał z domu z sobą gotowy nieść, Niż, czego Boże zwaruj, gwałt, dopiero go pleść. 26. O drugim Mazurze.
Już ten foremniej począł: skrył w tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo.
onym rokoszu Jeden szlachcic swą strzelbę niósł w plecowym koszu: Słyszał kiedyś od ojca, że na każdej wojnie Piechota z strzelbą, stoi za koszem spokojnie. Więc też on wolał z domu z sobą gotowy nieść, Niż, czego Boże zwaruj, gwałt, dopiero go pleść. 26. O drugim Mazurze.
Już ten foremniej począł: skrył w tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo.
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 23
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
mieszkał/ Niebem; Aegyptus coelum est. Czemu ja nie mam stołecznego Miasta Krakowa niebem nazwać; z którego jako z gór niebieskich/ wszelakie influry poszły na wszytkę Koronę/ i Wielkie Księstwo Litewskie? Ma swoje Słońce/ ma Księżyc/ i gwiazdy niebo. Wiara ś. Katolicka Rzymska/ prawdziwe słońce jest; ta nikędy foremniej/ ani jaśniej stanęła/ gdy ćmy były niedawno uderzyły po wszytkiej Polsce/ jako w Krakowie. Mądrość ta księżycem jest; nocne chmury głupstwa/ które się przy młodzi wieszają/ rozbijai ta sobie gniazdo w Krakowie postanowiła. Gwiazdy świętych pamięci i Kości są/ których Kościoły Krakowskie pełne. Są i święte Zakony/ Dominika
mieszkał/ Niebem; Aegyptus coelum est. Czemu ia nie mam stołecznego Miástá Krákowá niebem názwáć; z którego iáko z gor niebieskich/ wszelákie influry poszły ná wszytkę Koronę/ y Wielkie Kśięstwo Litewskie? Má swoie Słońce/ ma Kśiężyc/ y gwiazdy niebo. Wiárá ś. Kátholicka Rzymska/ prawdźiwe słońce iest; tá nikędy foremniey/ áni iásniey stánęłá/ gdy ćmy były niedawno vderzyły po wszytkiey Polszcze/ iáko w Krákowie. Mądrość tá kśiężycem iest; nocne chmury głupstwá/ ktore się przy młodźi wieszáią/ rozbiiay tá sobie gniazdo w Krákowie postánowiłá. Gwiazdy świętych pámięći y Kośći są/ ktorych Kośćioły Krákowskie pełne. Są y święte Zakony/ Dominiká
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 41
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
niemal i mgnienia oka pilnie uważał, wszystko u nich być po szczerożołniersku przyznawając, a swych inszych wojsk bety i insze zawady, także i ociężałość, ze wszech miar naganiając. Tegoż dnia skoro się wszystko wojsko przewiozło, szli półtory mile za Ren ku Lotaryngii, około południa Drusenhejm (gdzie było stanowisko arcyksiążęce) co najforemniej mogli przechodząc. Stał sam arcyksiążę w oknie z hetmańskim lokotenentem margrabią z Montenegru i wszystkim swym dworem i starszyzną wszystkich wojsk swoich. Do którego dla informacji zwołany, nie mógłem nadążyć odpowiadać na gęste pytania. Coby to za naród kozacki? Dalekoli ich ziemia za Pol- ską? Jeśli mają swego króla, jeśli szli przez
niemal i mgnienia oka pilnie uważał, wszystko u nich być po szczerożołniersku przyznawając, a swych inszych wojsk bety i insze zawady, także i ociężałość, ze wszech miar naganiając. Tegoż dnia skoro się wszystko wojsko przewiozło, szli półtory mile za Ren ku Lotaryngii, około południa Drusenhejm (gdzie było stanowisko arcyksiążęce) co najforemniej mogli przechodząc. Stał sam arcyksiążę w oknie z hetmańskim lokotenentem margrabią z Montenegru i wszystkim swym dworem i starszyzną wszystkich wojsk swoich. Do którego dla informacyi zwołany, nie mógłem nadążyć odpowiadać na gęste pytania. Coby to za naród kozacki? Dalekoli ich ziemia za Pol- ską? Jeśli mają swego króla, jeśli szli przez
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 93
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
takowych przymiotach trzech królów swoich świeże exempla. A gdzie mógł być naleziony lepszy mistrz nad Augusta króla, tak, iż to rzemiosło ex uberibus maternis una cum lacte suxisse videbatur, bo i ludzie na sejmik snadno spraktykować i na sejmie wszytko przewieść nad pany i nazacniejsze osoby, gdy mu była tego potrzeba, w Koronie zawsze foremnie przewodzić umiał, to jest, kiedy chciał. Co się zaś vim et tyrannidem apertam dotyczę, nie gań mi tu nikt Stefana, który oblawszy krwią wszytkę siedmiogrodzką ziemię, tu u nas szable pierwej pomykać, potym i dobywać począł i by go była Boga Najwyższego ręka wtenczas, kiedy się był z nieugaszoną pochodnią na zapalenie
takowych przymiotach trzech królów swoich świeże exempla. A gdzie mógł być naleziony lepszy mistrz nad Augusta króla, tak, iż to rzemiosło ex uberibus maternis una cum lacte suxisse videbatur, bo i ludzie na sejmik snadno spraktykować i na sejmie wszytko przewieść nad pany i nazacniejsze osoby, gdy mu była tego potrzeba, w Koronie zawsze foremnie przewodzić umiał, to jest, kiedy chciał. Co się zaś vim et tyrannidem apertam dotyczę, nie gań mi tu nikt Stefana, który oblawszy krwią wszytkę siedmiogrodzką ziemię, tu u nas szable pierwej pomykać, potym i dobywać począł i by go była Boga Najwyższego ręka wtenczas, kiedy się był z nieugaszoną pochodnią na zapalenie
Skrót tekstu: RokJak_Cz_III
Strona: 279
Tytuł:
Rokosz jaki ma być i co na nim stanowić.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
kosztować. - Powiedział na to ojciec: „Mam ja dosyć siły, Którąbym się potykać mógł, mój synu miły, Ze lwem, z smokiem, niedźwiedziem, gdyż źwirząt niewiele
Jest, coby lepszą miały broń przy swoim ciele.
Ale mam coś dziwnego w sobie z przyrodzenia, Co mi wszystkę moc jakoś foremnie odmienia, Iż skoro psy usłyszę, wnet mię strach zdejmuje, Moc i władza odemnie wszystka odstępuje".
Tak kowal nie ukuje, komu przyrodzenie, Abo Bóg czego nie da; wszystko dobre mienie Za nic nie jest: bo choć się wilk na czas zatai Z przyrodzeniem, orać się nigdy nie zwyczaj. XXXV
kosztować. - Powiedział na to ojciec: „Mam ja dosyć siły, Którąbym się potykać mógł, mój synu miły, Ze lwem, z smokiem, niedźwiedziem, gdyż źwirząt niewiele
Jest, coby lepszą miały broń przy swoim ciele.
Ale mam coś dziwnego w sobie z przyrodzenia, Co mi wszystkę moc jakoś foremnie odmienia, Iż skoro psy usłyszę, wnet mię strach zdejmuje, Moc i władza odemnie wszystka odstępuje".
Tak kowal nie ukuje, komu przyrodzenie, Abo Bóg czego nie da; wszystko dobre mienie Za nic nie jest: bo choć się wilk na czas zatai Z przyrodzeniem, orać się nigdy nie zwyczai. XXXV
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 36
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897