Pódźmy no dalej, aż się kto nawinie. A te zaś baby o co się to biją? Pewnie o kądziel, którą wspólnie wiją. Nie, nie zgadliście, bies i tu honoru Przylał oleju do złego humoru. Posiadła młodsza starszą babę w kruchcie, Dziwujcież się tu więc dworskiemu kuchcie, Gdy przed forysiem prym w karczmie zabiera I dziewki sobie do tańca wybiera.
Już widzieliśmy, co się w kruchcie stało, A w kościele też co się będzie działo?
Czy zajrzem? Hola! Niech złe nie tentuje! Pan tam darować afront przykazuje, Wszyscy tam równi, kto chce iść do nieba, Czasem i gęby nadstawić
Pódźmy no dalej, aż się kto nawinie. A te zaś baby o co się to biją? Pewnie o kądziel, którą wspólnie wiją. Nie, nie zgadliście, bies i tu honoru Przylał oleju do złego humoru. Posiadła młodsza starszą babę w kruchcie, Dziwujcież się tu więc dworskiemu kuchcie, Gdy przed forysiem prym w karczmie zabiera I dziewki sobie do tańca wybiera.
Już widzieliśmy, co się w kruchcie stało, A w kościele też co się będzie działo?
Czy zajrzem? Hola! Niech złe nie tentuje! Pan tam darować afront przykazuje, Wszyscy tam równi, kto chce iść do nieba, Czasem i gęby nadstawić
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 482
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. DO ŁYSEGO SĘDZIEGO W KAPTURZE
Najprawdziwszym cię mogę nazwać słowem, Z kolegów twoich sędzią kapturowem. Wszyscy okryci czuprynami, a ty, I sędziaś, bracie, i kapturowaty.
Grubym co prawda stało się errorem, Żeś nie marszałkiem, żeś nie dyrektorem. Przed półmiskami ustawiają misy; Pod ręką zwykle u forysia łysy W karocy chodzi w mosiądzowym szorze. A czemuż kaptur nie pierwszy w kapturze? 519 (N). POJEDYNEK
Wzywał Francuz usarza gdy do pojedynku, Rozumiejąc, że się z nim rozprawi w pocinku, Bierze pałasz, aż widząc owego z sztokadą, Śle, niechaj się rapierem albo bije szpadą. „Nie
. DO ŁYSEGO SĘDZIEGO W KAPTURZE
Najprawdziwszym cię mogę nazwać słowem, Z kolegów twoich sędzią kapturowem. Wszyscy okryci czuprynami, a ty, I sędziaś, bracie, i kapturowaty.
Grubym co prawda stało się errorem, Żeś nie marszałkiem, żeś nie dyrektorem. Przed półmiskami ustawiają misy; Pod ręką zwykle u forysia łysy W karocy chodzi w mosiądzowym szorze. A czemuż kaptur nie pierwszy w kapturze? 519 (N). POJEDYNEK
Wzywał Francuz usarza gdy do pojedynku, Rozumiejąc, że się z nim rozprawi w pocinku, Bierze pałasz, aż widząc owego z sztokadą, Śle, niechaj się rapierem albo bije szpadą. „Nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 414
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nóg padać księciu, suplikując, aby im pozwolił odjechać. Książę tedy kazał zaprząc karetę swoję sześcią ogierami izabelowymi, dziwnie złymi, tak dalece, że niektórym koniom kagańce żelazne na gęby kładli, ażeby się nie gryźli. Gdy zatem czterech czy piąciu deputatów — przyjaciół księcia kanclerza — wsiadło do karety, książę kazał stangretowi i forysiowi zsieść, a konie, tak złośliwe ogiery, puścić wolno, biczami trzaskać i ognia kazał piechocie i dragonii dawać. Deputaci będący w karecie w ostatnim strachu byli. Konie, mało co ruszywszy się, zaczęli gryźć się między sobą, poplątali się, powywracali się. Smogorzewski, deputat wołkowyski, nie pośpiał wsiąść do karety
nóg padać księciu, suplikując, aby im pozwolił odjechać. Książę tedy kazał zaprząc karetę swoję sześcią ogierami izabelowymi, dziwnie złymi, tak dalece, że niektórym koniom kagańce żelazne na gęby kładli, ażeby się nie gryźli. Gdy zatem czterech czy piąciu deputatów — przyjaciół księcia kanclerza — wsiadło do karety, książę kazał stangretowi i forysiowi zsieść, a konie, tak złośliwe ogiery, puścić wolno, biczami trzaskać i ognia kazał piechocie i dragonii dawać. Deputaci będący w karecie w ostatnim strachu byli. Konie, mało co ruszywszy się, zaczęli gryźć się między sobą, poplątali się, powywracali się. Smogorzewski, deputat wołkowyski, nie pośpiał wsieść do karety
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 598
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
; jako kanię z kojca, Każę iść złodziejowi paść wołów do ojca, Żeby, jeśli rękami nie przestanie gonić, Nie przyszło zaś na drągu, jako kani, dzwonić. Ciągnie wilka do łasa, do roboty gbura, Zaraz kradnie, skoro pług położy, natura. Jeden się ze sta nada, i to za forysia. Niepodobna przerobić, mówią, psa na rysia. 101 (P). PO CZASIE DOBROCZYNNOŚĆ
Kto dopiero na misie masło kładzie w raki, Nie na ponew, szkody się nabawi dwojakiej: Bo i rak już oziębły masła w się nie puści, I on gębę i ręce niepotrzebnie tłuści; Lepiej ci by,
; jako kanię z kojca, Każę iść złodziejowi paść wołów do ojca, Żeby, jeśli rękami nie przestanie gonić, Nie przyszło zaś na drągu, jako kani, dzwonić. Ciągnie wilka do łasa, do roboty gbura, Zaraz kradnie, skoro pług położy, natura. Jeden się ze sta nada, i to za forysia. Niepodobna przerobić, mówią, psa na rysia. 101 (P). PO CZASIE DOBROCZYNNOŚĆ
Kto dopiero na misie masło kładzie w raki, Nie na ponew, szkody się nabawi dwojakiej: Bo i rak już oziębły masła w się nie puści, I on gębę i ręce niepotrzebnie tłuści; Lepiej ci by,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 576
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
PRZED ŻYWOTEM WIECZNYM
Zgadnie kto, ja nie umiem, czym się też to dzieje, Że kiedy człek bogaty najmniej zachorzeje, Wszytkie swoje, żeby go ratowali, zbiory, Żeby mógł żyć na świecie, waży na doktory, Wiedząc, że po staremu umrze, choć nie dzisia. Niech doktorów, stangryta, hajduka, forysia Chowa, niech w każdym kącie założy aptekę, Umrzeć i każdemu z nas przepłynąć tę rzekę. Dożywszy kresu, żaden nie może jej minąć, Kiedy się Bogu dla nas w niej przyszło ochynąć; Żebyśmy na się jego zmartwychwstania miarę Brali, dał się za grzechy świata na ofiarę. Więc dla marnego życia, choć
PRZED ŻYWOTEM WIECZNYM
Zgadnie kto, ja nie umiem, czym się też to dzieje, Że kiedy człek bogaty najmniej zachorzeje, Wszytkie swoje, żeby go ratowali, zbiory, Żeby mógł żyć na świecie, waży na doktory, Wiedząc, że po staremu umrze, choć nie dzisia. Niech doktorów, stangryta, hajduka, forysia Chowa, niech w każdym kącie założy aptekę, Umrzeć i każdemu z nas przepłynąć tę rzekę. Dożywszy kresu, żaden nie może jej minąć, Kiedy się Bogu dla nas w niej przyszło ochynąć; Żebyśmy na się jego zmartwychwstania miarę Brali, dał się za grzechy świata na ofiarę. Więc dla marnego życia, choć
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 578
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, począwszy od stopy do głowy na śpilkę żaden niema na sobie, coby w Polsce robijono, i nie tylko sami Ichmość, na sobie żadnej Ojczystych robot nieczynią konsumencyj, ale i wszyscy im służący, tak stanu Szlacheckiego, jako i nawet ani Plebeij, albowiem służący, Lokaje, pacholcy, Woźnice, Forysie, Pajucy, Masztalerze, w karmazynach, Atłasach, Suknach Francuskich, Norderach chodzą, i oneż potym na słotach i różnych posługach wniwecz obracają. Dopieroż Pasy Perskie, Szafiany Tureckie, różnego rodzaju futra, nie tylko dla wygody ciepła, ale i ozdoby strojów zażywane, kto wyrazi słusznie jak ubożą Polskę, a
, począwszy od stopy do głowy ná śpilkę żaden niema ná sobie, coby w Polszcze robiiono, y nie tylko sami Jchmość, ná sobie żadney Oyczystych robot nieczynią konsumencyi, ále y wszyscy im służący, ták stánu Szlacheckiego, iáko y náwet áni Plebeij, álbowiem służący, Lokaie, pácholcy, Woźnice, Forysie, Pajucy, Másztalerze, w kármazynach, Atłasach, Suknach Francuskich, Norderach chodzą, y oneż potym ná słotach y rożnych posługach wniwecz obrácaią. Dopieroż Pasy Perskie, Száfiány Tureckie, rożnego rodzaiu futra, nie tylko dla wygody ciepła, ále y ozdoby stroiow zażywáne, kto wyrazi słusznie iák ubożą Polskę, á
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 121
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
nic nie umie? — rzekę. Ledwie żeby za grzecznym godzien nosić tekę. Tak też moja charcica: doma gęsi goni, Kazałem też obiesić, bo w polu nic po niej. 107. NIE DBAM O KONIE, GDZIE MOGĘ PIESZO DOJŚĆ
Niech kto mosiężne szory, złocone karety Sprawia; niech sprząga frezy; forysie, stangrety Karmi, stroi; pachołkom srebrne kuje pasy — Mnie w półszorek zaprzęże parę do kolasy Raźny Maciek w siermiężce; drugiego Bartosza, Żeby, gdzie źle, zatrzymał, chowam od łogosza. W ostatku, kościół blisko, dojdę i o lasce. Daj pokój, Maćku, klaczom, daj, Bartku, kolasce
nic nie umie? — rzekę. Ledwie żeby za grzecznym godzien nosić tekę. Tak też moja charcica: doma gęsi goni, Kazałem też obiesić, bo w polu nic po niej. 107. NIE DBAM O KONIE, GDZIE MOGĘ PIESZO DOJŚĆ
Niech kto mosiężne szory, złocone karety Sprawia; niech sprząga frezy; forysie, stangrety Karmi, stroi; pachołkom srebrne kuje pasy — Mnie w półszorek zaprzęże parę do kolasy Raźny Maciek w siermiężce; drugiego Bartosza, Żeby, gdzie źle, zatrzymał, chowam od łogosza. W ostatku, kościół blisko, dojdę i o lasce. Daj pokój, Maćku, klaczom, daj, Bartku, kolasce
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 66
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
— Chybiwszy jej, od samej zaraz zbłądził bromy. Wysiadamy, gdzie konni namacają dołek, Aż naprzód spadł pod koła pijany pachołek, W którym wszytka nadzieja, aż woźnica z kozła; Nikt nie postrzegł i długo za końmi się wiozła Kareta sama, póki tego sługa któryś, Czy trzeźwiejszy, niż owi, nie obaczy foryś. Stoimy. Konni w różne strony się rozbiegą, Nim po świetle z daleka chałupy postrzegą. Toż sprowadziwszy chłopów, nie bez munsztułuku, Dochrapiemy się domu prawie na bałuku, Nabrawszy za zgubionych siłę rzeczy błota. Takić pożytek zbytnia przynosi ochota. A mnie głowa i wszytkie członki dotąd bolą. Dałeś cześć,
— Chybiwszy jej, od samej zaraz zbłądził bromy. Wysiadamy, gdzie konni namacają dołek, Aż naprzód spadł pod koła pijany pachołek, W którym wszytka nadzieja, aż woźnica z kozła; Nikt nie postrzegł i długo za końmi się wiozła Kareta sama, póki tego sługa któryś, Czy trzeźwiejszy, niż owi, nie obaczy foryś. Stoimy. Konni w różne strony się rozbiegą, Nim po świetle z daleka chałupy postrzegą. Toż sprowadziwszy chłopów, nie bez munsztułuku, Dochrapiemy się domu prawie na bałuku, Nabrawszy za zgubionych siłę rzeczy błota. Takić pożytek zbytnia przynosi ochota. A mnie głowa i wszytkie członki dotąd bolą. Dałeś cześć,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 294
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
blisko. 543. IDŹ TY, PSIE; IDŹ TY, OGONIE
Jadąc w drogę, pan jeden pokarmował w Bieczu; Nie mieszkał kowal w mieście, tylko na zarzeczu. Wiedząc, jako skaliste tamto podbieszczedzie, Każe koniom poprawić podków po obiedzie. To pan słudze, sługa zaś zleci stangretowi, Stangret szukać kowala swemu forysiowi. Sługa pana, woźnica sługi, ten woźnice Nie słucha, miasto kuźnie szedłszy do piwnice. Pyta pan sługi, jeśli konie, jako mu to Zlecił, gdyż trudno jechać inaczej, pokuto. „Rozkazałem woźnicy, a ten słał forysia; Jutro chyba, ale to nie może być dzisia, Bo kowal węgla
blisko. 543. IDŹ TY, PSIE; IDŹ TY, OGONIE
Jadąc w drogę, pan jeden pokarmował w Bieczu; Nie mieszkał kowal w mieście, tylko na zarzeczu. Wiedząc, jako skaliste tamto podbieszczedzie, Każe koniom poprawić podków po obiedzie. To pan słudze, sługa zaś zleci stangretowi, Stangret szukać kowala swemu forysiowi. Sługa pana, woźnica sługi, ten woźnice Nie słucha, miasto kuźnie szedszy do piwnice. Pyta pan sługi, jeśli konie, jako mu to Zlecił, gdyż trudno jechać inaczej, pokuto. „Rozkazałem woźnicy, a ten słał forysia; Jutro chyba, ale to nie może być dzisia, Bo kowal węgla
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 335
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. To pan słudze, sługa zaś zleci stangretowi, Stangret szukać kowala swemu forysiowi. Sługa pana, woźnica sługi, ten woźnice Nie słucha, miasto kuźnie szedłszy do piwnice. Pyta pan sługi, jeśli konie, jako mu to Zlecił, gdyż trudno jechać inaczej, pokuto. „Rozkazałem woźnicy, a ten słał forysia; Jutro chyba, ale to nie może być dzisia, Bo kowal węgla nie ma.” Choć nie ta przyczyna: Nie chciało mu się z miasta od dobrego wina. „Złóż jedno pychę z serca, idź sam do kowala.” „Ale mi autoritas — rzecze — nie pozwala.” Rozśmiawszy się pan
. To pan słudze, sługa zaś zleci stangretowi, Stangret szukać kowala swemu forysiowi. Sługa pana, woźnica sługi, ten woźnice Nie słucha, miasto kuźnie szedszy do piwnice. Pyta pan sługi, jeśli konie, jako mu to Zlecił, gdyż trudno jechać inaczej, pokuto. „Rozkazałem woźnicy, a ten słał forysia; Jutro chyba, ale to nie może być dzisia, Bo kowal węgla nie ma.” Choć nie ta przyczyna: Nie chciało mu się z miasta od dobrego wina. „Złóż jedno pychę z serca, idź sam do kowala.” „Ale mi autoritas — rzecze — nie pozwala.” Rozśmiawszy się pan
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 335
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987