CORPORE VIRTUS
Tak ja i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba szkoły: Dlaczegóż piękne Bóg stworzył anioły? 9 (D). DO STAREGO WDOWCA
Widziałeś freza na ręce w karocy: Trzeba go było zafasować krócej, Rżał, pląsał, zdobiąc cały cug poszosny, Póki dziesiątej nie dopędził wiosny; I jaki zwyczaj: inszych z sieczką w poły, Onego zawsze obrok czekał goły. Musi-ć dziś przestać na jęczmiennej słomie: Nadjadszy czerni, już karku nie łomie, Nie
CORPORE VIRTUS
Tak ja i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba szkoły: Dlaczegóż piękne Bóg stworzył anioły? 9 (D). DO STAREGO WDOWCA
Widziałeś freza na ręce w karocy: Trzeba go było zafasować krócej, Rżał, pląsał, zdobiąc cały cug poszosny, Póki dziesiątej nie dopędził wiosny; I jaki zwyczaj: inszych z sieczką w poły, Onego zawsze obrok czekał goły. Musi-ć dziś przestać na jęczmiennej słomie: Nadjadszy czerni, już karku nie łomie, Nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 16
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
okrom tego nie zna inszego rynsztunku, Niech go sobie w tak podłym nie kładzie gatunku, Tedy afekt w pół z śmiechem zmieszawszy: „O cuda! Polak Niemca, Polaka ta bije popuda?” Plunie i do rajtara kiwający głową: „Idź — rzecze — i zadepcz tę gadzinę podkową.” Tu Hans freza ostrogą, od głowy do stopy W żelazie, malowane kto widział cyklopy; Dwie parze pistoletów, jeden w ręce trzyma, Fryz jako piec tłusty kark na munsztuku zżyma. Brzęk, szczęk, hałas, ziemia grzmi; wrzeszczy: wara, wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale
okrom tego nie zna inszego rynsztunku, Niech go sobie w tak podłym nie kładzie gatunku, Tedy afekt w pół z śmiechem zmieszawszy: „O cuda! Polak Niemca, Polaka ta bije popuda?” Plunie i do rajtara kiwający głową: „Idź — rzecze — i zadepcz tę gadzinę podkową.” Tu Hans freza ostrogą, od głowy do stopy W żelezie, malowane kto widział cyklopy; Dwie parze pistoletów, jeden w ręce trzyma, Fryz jako piec tłusty kark na munsztuku zżyma. Brzęk, szczęk, hałas, ziemia grzmi; wrzeszczy: wara, wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 372
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skoczyło ich kilkadziesiąt, jak na poście, jeden za drugim w las do sześciu chorągwi pozostałych, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy obaczywszy konie po polu, tak do nich poczęły kwiczeć, aż dragonowie postrzegłszy onej frezowatej zasadzki, nazad ku miastu skoczyli. Zaczem gdy one sześć chorągwi z lasa wypadłszy, a dragony już pod miastem blisko rzeki na pagórku obaczywszy, iż nie było danego sposobu przejmowania ich od miasta, skoczyli ku nim rezolucie. Stali
skoczyło ich kilkadziesiąt, jak na poście, jeden za drugim w las do sześciu chorągwi pozostałych, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy obaczywszy konie po polu, tak do nich poczęły kwiczeć, aż dragonowie postrzegłszy onej frezowatej zasadzki, nazad ku miastu skoczyli. Zaczem gdy one sześć chorągwi z lasa wypadłszy, a dragony już pod miastem blisko rzeki na pagórku obaczywszy, iż nie było danego sposobu przejmowania ich od miasta, skoczyli ku nim rezolucie. Stali
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 63
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
pościeli pogotowiu ani pytaj, bo to tarcza niemieckiego żołnierza. To wszystko tu się przypomniało na pokazanie panom Szlązakom i inszym którymkolwiek Eleary za pustoszące cudze kraje udającym, aby tam sobie poszli pytać się kto gorszy pustoszyciel: czy Polak że zje i spije, a choć też niegdy który ich ciura, gdy mu koń ustanie, freza sobie na kilka, mil .(bo ,dalej nie wytrwa) pożyczy u kogo, lubo dla niedostatku krawców polskich, płaszcz albo kabat, lubo cokolwiek lekkoruchomego do używania weźmie, — czy oni sami, którzy nad to wszystko, nie tylko bydła, połcie, zboża, nabiały, ale nawet okna, listwy,
pościeli pogotowiu ani pytaj, bo to tarcza niemieckiego żołnierza. To wszystko tu się przypomniało na pokazanie panom Szlązakom i inszym którymkolwiek Eleary za pustoszące cudze kraje udającym, aby tam sobie poszli pytać się kto gorszy pustoszyciel: czy Polak że zje i spije, a choć też niegdy który ich ciura, gdy mu koń ustanie, freza sobie na kilka, mil .(bo ,dalej nie wytrwa) pożyczy u kogo, lubo dla niedostatku krawców polskich, płaszcz albo kabat, lubo cokolwiek lekkoruchomego do używania weźmie, — czy oni sami, którzy nad to wszystko, nie tylko bydła, połcie, zboża, nabiały, ale nawet okna, listwy,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 71
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
kosztownego, to mnie wszystko do ręku dał. Kazawszy ja do Bolesławca swym dwóm wozom z domu przyjść, bom na ten czas u króla imści i pana wojewody sieradzkiego był, którzy mię do Lichtfussa burgrabi toruńskiego posłali; ten mnie humanissime przyjął i podał sposób, abym do Gdańska jachał. Wziąwszy ja z sobą Frezę, z naradzenia pana Lichtfussa, toruńczanina, przyjachałem do Gdańska. Powietrze tam w tenczas było, upewnili mię jednak Gdańszczanie, że mnie ani moim szkodzie niemiało, lubo po 40 na dzień umierało. Dostałem u jednej wdowy 100000 złotych, a gdym więcej dostać niemógł,
już i z tem gotowałem
kosztownego, to mnie wszystko do ręku dał. Kazawszy ja do Bolesławca swym dwóm wozom z domu przyjść, bom na ten czas u króla jmści i pana wojewody sieradzkiego był, którzy mię do Lichtfussa burgrabi toruńskiego posłali; ten mnie humanissime przyjął i podał sposób, abym do Gdańska jachał. Wziąwszy ja z sobą Frezę, z naradzenia pana Lichtfussa, toruńczanina, przyjachałem do Gdańska. Powietrze tam w tenczas było, upewnili mię jednak Gdańszczanie, że mnie ani moim szkodzie niemiało, lubo po 40 na dzień umierało. Dostałem u jednej wdowy 100000 złotych, a gdym więcej dostać niemógł,
już i z tém gotowałem
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 171
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
między ludźmi nic nie umie? — rzekę. Ledwie żeby za grzecznym godzien nosić tekę. Tak też moja charcica: doma gęsi goni, Kazałem też obiesić, bo w polu nic po niej. 107. NIE DBAM O KONIE, GDZIE MOGĘ PIESZO DOJŚĆ
Niech kto mosiężne szory, złocone karety Sprawia; niech sprząga frezy; forysie, stangrety Karmi, stroi; pachołkom srebrne kuje pasy — Mnie w półszorek zaprzęże parę do kolasy Raźny Maciek w siermiężce; drugiego Bartosza, Żeby, gdzie źle, zatrzymał, chowam od łogosza. W ostatku, kościół blisko, dojdę i o lasce. Daj pokój, Maćku, klaczom, daj, Bartku
między ludźmi nic nie umie? — rzekę. Ledwie żeby za grzecznym godzien nosić tekę. Tak też moja charcica: doma gęsi goni, Kazałem też obiesić, bo w polu nic po niej. 107. NIE DBAM O KONIE, GDZIE MOGĘ PIESZO DOJŚĆ
Niech kto mosiężne szory, złocone karety Sprawia; niech sprząga frezy; forysie, stangrety Karmi, stroi; pachołkom srebrne kuje pasy — Mnie w półszorek zaprzęże parę do kolasy Raźny Maciek w siermiężce; drugiego Bartosza, Żeby, gdzie źle, zatrzymał, chowam od łogosza. W ostatku, kościół blisko, dojdę i o lasce. Daj pokój, Maćku, klaczom, daj, Bartku
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 66
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Prognostyk przyszłych jego wiktoryj. Czemuż by Nie stosować tamtego bohatyra drużby? Przyznaje całe wojsko, co było pod Wiedniem, Jego naprzód chorągwi, stojąc w szyku przedniem, Przyszło wezyra łomać i obracać tyłem, Butą na chrześcijańską krew sercem opiłem. Więcej ten zraziwszy go dokazał z imprezy, Niż tamten, objeżdżając narowite frezy. Aleć nie panegiryk, bo nie po mych piecu, Stary i skrzepły piszę dziad przy ciepłym piecu; Argenidęć królewnę w polskim niesę stroju, Niech śpiewa, kiedy każesz, u drzwi twych podwoju. Niech śpiewa, jako umie; jeśli nie do ładu, Inaczej od dzikiego nie można Bieszczadu, Na węgierskim uczywszy
, Prognostyk przyszłych jego wiktoryj. Czemuż by Nie stosować tamtego bohatyra drużby? Przyznaje całe wojsko, co było pod Wiedniem, Jego naprzód chorągwi, stojąc w szyku przedniem, Przyszło wezyra łomać i obracać tyłem, Butą na chrześcijańską krew sercem opiłem. Więcej ten zraziwszy go dokazał z imprezy, Niż tamten, objeżdżając narowite frezy. Aleć nie panegiryk, bo nie po mych piecu, Stary i skrzepły piszę dziad przy ciepłym piecu; Argenidęć królewnę w polskim niesę stroju, Niech śpiewa, kiedy każesz, u drzwi twych podwoju. Niech śpiewa, jako umie; jeśli nie do ładu, Inaczej od dzikiego nie można Bieszczadu, Na węgierskim uczywszy
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 355
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Zima była, przez Wisłę jeżdżono po ledzie). Dalej potkam, aż szlachcic sześcią frezów jedzie; Ja czteroma, więc nie chcąc o drogę z nim kłócić, Każę woźnicy w prawo saniami obrócić. Stąd wziąwszy okazją, uważam ich obu,
Że w jednę drogę z kmieciem pan jedzie do grobu; Kędy tak pańskie frezy, jako chłopskie hetki, Wyprzągszy na noclegu, porówna śmierć wnetki. Aż nazajutrz nowiny latają żałosne, Że szlachcic on utonął i jego poszosne, Załomiwszy na Wiśle. Już to, rzekę, stara Nowina, że prędzej sześć, niźli zajdzie para. 23 (P). TRUDNIEJ ZATRZYMAĆ SERCE OD GRZECHU NIŻ JĘZYK OD
Zima była, przez Wisłę jeżdżono po ledzie). Dalej potkam, aż szlachcic sześcią frezów jedzie; Ja czteroma, więc nie chcąc o drogę z nim kłócić, Każę woźnicy w prawo saniami obrócić. Stąd wziąwszy okazyją, uważam ich obu,
Że w jednę drogę z kmieciem pan jedzie do grobu; Kędy tak pańskie frezy, jako chłopskie hetki, Wyprzągszy na noclegu, porówna śmierć wnetki. Aż nazajutrz nowiny latają żałosne, Że szlachcic on utonął i jego poszosne, Załomiwszy na Wiśle. Już to, rzekę, stara Nowina, że prędzej sześć, niźli zajdzie para. 23 (P). TRUDNIEJ ZATRZYMAĆ SERCE OD GRZECHU NIŻ JĘZYK OD
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 368
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dlatego bawi się Paryżem.” „A gdzież — rzekę — Polaków, naród z dawna konny, Wsiadać na koń i jeździć uczył kraj postronny? Co im świat przypisuje, do Francyjej po to Z kosztem jeździć? O wieczna ojczyzny sromoto! Do Rzymu, albo raczej gdzie na wschodnie światy Piękniej, bo niźli frezy, ujeżdżać bachmaty. Polakówże, co prawie na koniu się rodzą, Koniem piszą, granice ojczyste rozwodzą, Niemcy albo Francuzi konia uczyć mogą, Jako ręką przy cuglu i w strzemieniu nogą, Jako się sprawić w siedle i którym to wiedzieć
Właśnie należy, jako na koniu ma siedzieć? Obaczę go też w wojsku
dlatego bawi się Paryżem.” „A gdzież — rzekę — Polaków, naród z dawna konny, Wsiadać na koń i jeździć uczył kraj postronny? Co im świat przypisuje, do Francyjej po to Z kosztem jeździć? O wieczna ojczyzny sromoto! Do Rzymu, albo raczej gdzie na wschodnie światy Piękniej, bo niźli frezy, ujeżdżać bachmaty. Polakówże, co prawie na koniu się rodzą, Koniem piszą, granice ojczyste rozwodzą, Niemcy albo Francuzi konia uczyć mogą, Jako ręką przy cuglu i w strzemieniu nogą, Jako się sprawić w siedle i którym to wiedzieć
Właśnie należy, jako na koniu ma siedzieć? Obaczę go też w wojsku
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 243
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
spał z większym wczasem, Zmordowany biegiem, Każe przestawiać piece I budować strzechy, Jakoby, wstawszy z kiece, Nie miał iść spod wiechy. Kupują wsi panowie, Murują pałace; Jeżeli nie dziś, kto wie, Śmierć poń zakołace; Aż zostawiwszy szumną Dumę swej imprezy, Do kościoła go z trumną Pyszne wiozą frezy. Więc wszyscy, ale wprzódy, Którym głowa siwa I rozkwitłe jagody Prędkie znaczą żniwa, Bierzmy się z tej jesieni Tam, gdzie wieczną wiosną Słońce kwiaty rumieni, Co z grobu wyrosną; Bierzmy spod zgniłej strzechy, Gdzie wieczną pokutą, Miasto jakiej uciechy, Kapiemy łez plutą; Co nas cieszyło wczora, Dziś zlewamy
spał z większym wczasem, Zmordowany biegiem, Każe przestawiać piece I budować strzechy, Jakoby, wstawszy z kiece, Nie miał iść spod wiechy. Kupują wsi panowie, Murują pałace; Jeżeli nie dziś, kto wie, Śmierć poń zakołace; Aż zostawiwszy szumną Dumę swej imprezy, Do kościoła go z trumną Pyszne wiozą frezy. Więc wszyscy, ale wprzódy, Którym głowa siwa I rozkwitłe jagody Prędkie znaczą żniwa, Bierzmy się z tej jesieni Tam, gdzie wieczną wiosną Słońce kwiaty rumieni, Co z grobu wyrosną; Bierzmy spod zgniłej strzechy, Gdzie wieczną pokutą, Miasto jakiej uciechy, Kapiemy łez plutą; Co nas cieszyło wczora, Dziś zlewamy
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 465
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987