warzsty. jedna warzsta jest Synów, druga niewolników, trzecia najemników. Poskoczył prędko i powiada że pasterzów i Rządców w-Kościele trzy też są Rodzaje. Powiada że są pasterze jako Synowie. Są pasterze jako Synowie. Panują miłością Bożą, owcom swoim Pańskim. Są to Pasterze co nie groźbą, ale miłością, nie fukiem i pukiem, ale afektem i chęcią przeciwko Bogu panują. a komuż panują? Ovibus suis Dominicis, Owcom swoim Pańskim. ale jeżeli są owce ich, jakoż są Pańskie? jeżeli są Pańskie, jakoż są ich? Bywać to czasem, że owce Pasterskie własne, są owce Pańskie, znajdą na niego
warzsty. iedná warzstá iest Synow, druga niewolnikow, trzećia naiemnikow. Poskoczył prętko i powiáda że pásterzow i Rządcow w-Kościele trzy też są Rodzáie. Powiada że są pásterze iáko Synowie. Są pásterze iáko Synowie. Pánuią miłośćią Bożą, owcom swoim Páńskim. Są to Pásterze co nie groźbą, ále miłośćią, nie fukiem i pukiem, ále áfektem i chęćią przećiwko Bogu pánuią. á komuż pánuią? Ovibus suis Dominicis, Owcom swoim Páńskim. ále ieżeli są owce ich, iákoż są Páńskie? ieżeli są Páńskie, iakoż są ich? Bywać to czásem, że owce Pásterskie własne, są owce Páńskie, znaydą ná niego
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 66
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
mogli wytchnąć sobie, Wyprawili Kisiela z-Poruczniki dwiema W-tym do niego. Tam zaraz jakie mu Emblema Spojrzenia wyczytali i pierwszego oka, Która Zjawi Hekate? gdy srozszy nad smoka, Jakoby nie postało nigdy mu to w-myśli, Z czym przez karty potykał; Po co by tu przyszli? I z fukiem pyta: i czemu z-nich Nieprzyjaciele Tacy będąc, welgneli w-oczy mu tak śmiele? Na co Poseł, kiedy się uważniejszą mową Odpowiedzieć zawodzi, on zatrzaższy głową; Nie mów wiele, (przeszkodzi) wiem czego wy chcecie Ze prosicie o żywot; który mieć będziecie, Ale tedy dopiero gdy Wiśniowieckiego Z-Chorążym
mogli wytchnąć sobie, Wypráwili Kisielá z-Poruczniki dwiema W-tym do niego. Tam záraz iákie mu Emblema Zpoyrzenia wyczytali i pierwszego oka, Ktora ziáwi Hekáte? gdy srozszy nád smoká, Iákoby nie postało nigdy mu to w-myśli, Z czym przez karty potykał; Po co by tu przyszli? I z fukiem pyta: i czemu z-nich Nieprzyiaćiele Tacy bedąc, welgneli w-oczy mu tak śmiele? Ná co Poseł, kiedy sie uważnieyszą mową Odpowiedźieć záwodźi, on zátrzaższy głową; Nie mow wiele, (przeszkodzi) wiem czego wy chcećie Ze prosićie o żywot; ktory mieć bedźiećie, Ale tedy dopiero gdy Wiśniowieckiego Z-Chorążym
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 67
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, kto chce dość mieć chleba.
Nie płaci teraz pobożność i cnota, Płatniejsza wszędzie marna bryła złota.
Abo milczeć, abo co lepszego mówić nad milczenie.
Co jednego potkało, i drugiego potkać może.
Abo szach, abo met. Lub strata lub zysk.
Kto w piecu lega, drugiego ożegiem sięga.
Od fuków do puków. Od słowa do słowa, aż boli głowa.
Broda nie czyni Filozofa.
Starsi wszędzie (i wpiekle) przodkują.
Ladacoto ludzie, co się tylko o brzuch starają.
Błogo temu miastu, które ma mądrych Regentów.
Dobrodziejstwo wziąć, jest wolność stracić.
Dobre się długo pamięta, a złe jeszcze
, kto chce dość mieć chleba.
Nie płaći teraz pobożność y cnota, Płatnieysza wszędźie marna bryła złota.
Abo milcżeć, abo co lepszego mowić nad milczenie.
Co jednego potkało, y drugiego potkać może.
Abo szach, abo met. Lub strata lub zysk.
Kto w piecu lega, drugiego ożegiem śięga.
Od fukow do pukow. Od słowa do słowa, aż boli głowa.
Broda nie czyni Filosofa.
Starśi wszędzie (y wpiekle) przodkują.
Ledacoto ludzie, co śię tylko o brzuch starają.
Błogo temu miastu, ktore ma mądrych Regentow.
Dobrodzieystwo wziąć, jest wolność straćić.
Dobre śię długo pamięta, a złe jeszcze
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 22
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
modlić się dla kogo albo mortyfikować. Lepiej raczej napić się raz i drugi gorzałki, tabaki się nawąchać, dla odrażenia od siebie różnego fetoru w nacisku ludzi do konfesyjonału niechędogich. Mikołaj: Ba, często i podraczyć sobie ani rozumieć tego, co do ucha powiedzą.
Stanisław: I owszem, wyjawić nieuważnym strofowaniem, fukiem, hałasem i grzmotem tak dalece, aż się ludzie jak przed piorunem od konfesyjonału rozsypą, zostawiwszy na nim jajca i grosze swoje ad rationem spowiedzi poskładane.
Mikołaj: Boże ci odpuść, śmieszną, ale dalibóg prawdziwą rzecz wtrąciłeś. Bierzmy się ku ołtarzowi dla przygotowania i komuniji świętej.
Stanisław: Niech będzie Panu Bogu
modlić się dla kogo albo mortyfikować. Lepiej raczej napić się raz i drugi gorzałki, tabaki się nawąchać, dla odrażenia od siebie różnego fetoru w nacisku ludzi do konfesyjonału niechędogich. Mikołaj: Ba, często i podraczyć sobie ani rozumieć tego, co do ucha powiedzą.
Stanisław: I owszem, wyjawić nieuważnym strofowaniem, fukiem, hałasem i grzmotem tak dalece, aż się ludzie jak przed piorunem od konfesyjonału rozsypą, zostawiwszy na nim jajca i grosze swoje ad rationem spowiedzi poskładane.
Mikołaj: Boże ci odpuść, śmieszną, ale dalibóg prawdziwą rzecz wtrąciłeś. Bierzmy się ku ołtarzowi dla przygotowania i komuniji świętej.
Stanisław: Niech będzie Panu Bogu
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 244
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Lit., o konsens ad cedendum starostwa mińskiego in personam syna, jakoż ten konsens otrzymał, ale go książę kanclerz ani Sapieha podkanclerzy pieczętować nie chciał. A że książę kanclerz, widząc się w stanie wielkiej mocy, i grafowi Brylowi, ministrowi królewskiemu, ostro się stawił, i już nie prosząc, ale z fukiem wymuszając, chciał wszystkimi łaskami królewskimi dysponować, a przy tym przymięszała się i druga takowa okoliczność, że Ogiński, marszałek wielki lit., chcąc kupić starostwo kupiskie u Tyzenhauza, starosty Wiłkomirskiego, otrzymał także konsens ad cedendum, a książę kanclerz i podkanclerzy nie chcieli go pieczętować z racji, że książę kanclerz otrzymał tegoż
Lit., o konsens ad cedendum starostwa mińskiego in personam syna, jakoż ten konsens otrzymał, ale go książę kanclerz ani Sapieha podkanclerzy pieczętować nie chciał. A że książę kanclerz, widząc się w stanie wielkiej mocy, i grafowi Brylowi, ministrowi królewskiemu, ostro się stawił, i już nie prosząc, ale z fukiem wymuszając, chciał wszystkimi łaskami królewskimi dysponować, a przy tym przymięszała się i druga takowa okoliczność, że Ogiński, marszałek wielki lit., chcąc kupić starostwo kupiskie u Tyzenhauza, starosty Wiłkomirskiego, otrzymał także konsens ad cedendum, a książę kanclerz i podkanclerzy nie chcieli go pieczętować z racji, że książę kanclerz otrzymał tegoż
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 348
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości, Znak przestrachu, i waszej ostatniej żałości. I stałyście się nowo na ten czas wierzbami, I po dziś dzień rośniecie, wierzby, nad wodami. A Pallas nowym fukiem: „Tu, tu, wszetecznice; Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice! Niegodne ani dawać owocu żadnego, Niegodne ani miewać liścia ozdobnego. I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie, I z drzewa niech nie będzie robione naczynie, I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone. Ale żeście w muzyce były nauczone, Niechaj
wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości, Znak przestrachu, i waszej ostatniej żałości. I stałyście się nowo na ten czas wierzbami, I po dziś dzień rośniecie, wierzby, nad wodami. A Pallas nowym fukiem: „Tu, tu, wszetecznice; Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice! Niegodne ani dawać owocu żadnego, Niegodne ani miewać liścia ozdobnego. I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie, I z drzewa niech nie będzie robione naczynie, I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone. Ale żeście w muzyce były nauczone, Niechaj
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 85
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
w Polsce służył?" Jam odpowiedział: „Cztery lata". Wezyr znowu: „Dosyć by na ciebie było, żebyś przez te cztery lata raz widział króla". Jam rzekł: „Mógłbym go po cztery razy na dzień widzieć, gdybym chciał". W tym Wezyr z fukiem powstał na mnie po turecku: „Hałan suyle, Giauor", to jest: „Łżesz, poganinie". Jam odpowiedział: „Nie łgę, bo prawdę mówię. Ciebie, miłościwy Panie, pierwszy raz widzę, a królam kiedy chciał, tom go widział". Tym bardziej z większym ferworem na
w Polszcze służył?" Jam odpowiedział: „Cztery lata". Wezyr znowu: „Dosyć by na ciebie było, żebyś przez te cztery lata raz widział króla". Jam rzekł: „Mógłbym go po cztery razy na dzień widzieć, gdybym chciał". W tym Wezyr z fukiem powstał na mnie po turecku: „Hałan suyle, Giauor", to jest: „Łżesz, poganinie". Jam odpowiedział: „Nie łgę, bo prawdę mówię. Ciebie, miłościwy Panie, pierwszy raz widzę, a królam kiedy chciał, tom go widział". Tym bardziej z większym ferworem na
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 53
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Z różnych wiktoryj, królewskie; Kule, ołów, prochy mają, A lunty w suszy chowają; Nuż moździerze straszne one. W sześć cetnarów chodzi w one Granat, gdy weń jeden włożą, A prochu podeń podłożą Funtów cztery, dosyć wiele, Ja zaprawdę mówię śmiele, Własne piekło czynią puki Gromią nieprzyjaciół fuki. Są i taczki, tak motyki, Rydle, według polityki, Muszkiety, zbroje, organki Mają swe osobne blanki; Tak łańcuchy, dla obozów
Spinania, w przygodzie wozów, Insze różne instrumenta, Petardy, są ornamenta, Ogniste kule, drabiny, Rozmaite karabiny; Łoża pogotowiu do dział, Z kołami stoją;
Z różnych wiktoryj, królewskie; Kule, ołów, prochy mają, A lunty w suszy chowają; Nuż możdżerze straszne one. W sześć cetnarów chodzi w one Granat, gdy weń jeden włożą, A prochu podeń podłożą Funtów cztery, dosyć wiele, Ja zaprawdę mówię śmiele, Własne piekło czynią puki Gromią nieprzyjaciół fuki. Są i taczki, tak motyki, Rydle, według polityki, Muszkiety, zbroje, organki Mają swe osobne blanki; Tak łańcuchy, dla obozów
Spinania, w przygodzie wozów, Insze różne instrumenta, Petardy, są ornamenta, Ogniste kule, drabiny, Rozmaite karabiny; Łoża pogotowiu do dział, Z kołami stoją;
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 100
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
civile, mare calamitatum, przyprawić. Bo nie wiem, jako to rokoszem nazwać, który złożą mimo 144 senatorów, mimo wszytkiego rycerstwa pozwolenia i wiadomości tylko ich 148, którzy się w Lublinie podpisali, stanowią na nas bez nas rzeczy tak wielkie, gdzie libere non emittebantur voces, ale kto ad placitum nie mówił, fuki, huki zachodziły, ubliżenia ludzi zacnych potykały, zaczym jedni odjeżdać, a drudzy nie przychodzić musieli. Już tam i od czci odsądzenia i terminorum peremptoriorum naznaczenia tym, którzy przeciw uniwersałom albo rokoszowi będą, czynią, dictatoria prawie quadam potestate rozkazują. A co więtsza, do KiMci poselstwo albo rozkazanie takie raczej posłano,
civile, mare calamitatum, przyprawić. Bo nie wiem, jako to rokoszem nazwać, który złożą mimo 144 senatorów, mimo wszytkiego rycerstwa pozwolenia i wiadomości tylko ich 148, którzy się w Lublinie podpisali, stanowią na nas bez nas rzeczy tak wielkie, gdzie libere non emittebantur voces, ale kto ad placitum nie mówił, fuki, huki zachodziły, ubliżenia ludzi zacnych potykały, zaczym jedni odjeżdać, a drudzy nie przychodzić musieli. Już tam i od czci odsądzenia i terminorum peremptoriorum naznaczenia tym, którzy przeciw uniwersałom albo rokoszowi będą, czynią, dictatoria prawie quadam potestate rozkazują. A co więtsza, do KJMci poselstwo albo rozkazanie takie raczej posłano,
Skrót tekstu: ZdanieSzlachCz_II
Strona: 419
Tytuł:
Zdanie szlachcica polskiego o rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, jako z synmi ociec, pomówieni z sobą szczerze o tym, niechaj mu powiemy, czego potrzebujemy po nim, niechaj go ci serio napomnią i przywiodą do tego, quorum auctoritati poruczyła to Rzplta, żeby nam pan nieodwłocznie w żądaniu naszym dogodził i tym nas ukontentował. Azażby to nie przystojniej łagodnie, a nie fukiem i nie tak gwałtownym postępkiem, wymóc się na nim mogło, nie wzruszając już temu gwoli zaraz i pospolitego pokoju i pana nie przywodząc do zatrwożenia, do kontemptu et indignitates, więc i senatu do obelżenia i nieuszanowania i wszystkiej Rzpltej do zamieszania, w którym ani tego baczym, jaki tam rząd i jako stateczne czego postanowienie
, jako z synmi ociec, pomówieni z sobą szczerze o tym, niechaj mu powiemy, czego potrzebujemy po nim, niechaj go ci serio napomnią i przywiodą do tego, quorum auctoritati poruczyła to Rzplta, żeby nam pan nieodwłocznie w żądaniu naszym dogodził i tym nas ukontentował. Azażby to nie przystojniej łagodnie, a nie fukiem i nie tak gwałtownym postępkiem, wymóc się na nim mogło, nie wzruszając już temu gwoli zaraz i pospolitego pokoju i pana nie przywodząc do zatrwożenia, do kontemptu et indignitates, więc i senatu do obelżenia i nieuszanowania i wszystkiej Rzpltej do zamieszania, w którym ani tego baczym, jaki tam rząd i jako stateczne czego postanowienie
Skrót tekstu: ZdanieSzlachCz_II
Strona: 420
Tytuł:
Zdanie szlachcica polskiego o rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918