się pocą. A zjadłe serce frasunku kłopocą.
Milej mi z tobą. Z tej Ojczystej Wioski/ Cieszyć się zbiorem nieznając co troski/ A przykrych sercu kłopotów nie liczyć Niźli na Żywcu z Wykupną dziedziczyć. Milej mi z tobą wzgodnej żyjąc Sforze. Dom i Czeladkę swą trzymać w dozorze Niż włości mając słyszeć ono fuka Hutman na Pana/ i ludna Przyłuka. Milej mi z tobą wspokojnym kąciku/ Żyć nad potrzebę o jednym groszyku/ Niż Midasowej strzegący szkatuły Jak noc nie spaną tak dzień strawić czuły. Nie to szczęśliwy komu dano siła/ Lubo Fortuna kogo zbogaciła Leć kto się najadł ma dość: a już syty/ Wygnał zzołądka
się pocą. A ziádłe serce frásunku kłopocą.
Miley mi z tobą. Z tey Oyczystey Wioski/ Cieszyć się zbiorem nieznáiąc co troski/ A przykrych sercu kłopotow nie liczyć Niźli na Zywcu z Wykupną dźiedźiczyć. Miley mi z tobą wzgodney żyiąc Sphorze. Dom y Czeladkę swą trzymáć w dozorze Niż włośći máiąc słyszeć ono fuka Hutmąn ná Páná/ y ludna Przyłuká. Miley mi z tobą wspokoynym kąćiku/ Zyć nád potrzebę o iednym groszyku/ Niż Midásowey strzegący szkátuły Iák noc nie spáną ták dźień strawić czuły. Nie to szczęśliwy komu dano śiła/ Lubo Fortuná kogo zbogáćiłá Leć kto się náiadł ma dość: á iuż syty/ Wygnał zzołądká
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 211
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
ani Fortunie, ani śmierci srogiej Nie podlega, żadnej się bynajmniej nie boi, Jak one zbudzi, tak z nich komedią stroi. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży Mieć albo nie mieć namniej; sobie nie pobłaży W tych doczesnych łakotkach, bo ich ani szuka, Ani, jeśli wypadną, na Fortunę fuka. Już, już w niebie nadzieją coś lepszego trzyma, Niechaj się śmierć, niechaj się Fortuna odyma, Niechaj ta świat nicuje, tamta ostrzy noże – W wiecznej jej szczęśliwości uszkodzić nie może. Człowiek cnotliwy pełen prawdziwej nadzieje, Niech się silą, jako chcą, tylko się im śmieje, Bo i śmierć, i
ani Fortunie, ani śmierci srogiéj Nie podlega, żadnej się bynajmniej nie boi, Jak one zbudzi, tak z nich komedyją stroi. Cnota jest tym klejnotem, u której też waży Mieć albo nie mieć namniej; sobie nie pobłaży W tych doczesnych łakotkach, bo ich ani szuka, Ani, jeśli wypadną, na Fortunę fuka. Już, już w niebie nadzieją coś lepszego trzyma, Niechaj się śmierć, niechaj się Fortuna odyma, Niechaj ta świat nicuje, tamta ostrzy noże – W wiecznej jej szczęśliwości uszkodzić nie może. Człowiek cnotliwy pełen prawdziwej nadzieje, Niech się silą, jako chcą, tylko się im śmieje, Bo i śmierć, i
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 112
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
: Za każdym razem, lub beł sztychowy lub cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt nie słyszy, bo który ujdzie w miasto zdrowy, Nie myśli znowu natrzeć na miecz Orlandowy. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście
: Za każdym razem, lub beł sztychowy lub cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt nie słyszy, bo który ujdzie w miasto zdrowy, Nie myśli znowu natrzeć na miecz Orlandowy. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 189
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
harda białagłowa, Rugier cierpliwy milczał i nie odpowiedział, Bo, że mu beł sromotny swar z nią, dobrze wiedział. Ona zatem ze dwiema drugiemi siostrami Wsiadła w łódź, co gotowa stała, i wiosłami Pośpieszała skwapliwa za niem prędkiem biegiem, Goniąc go, kiedy jechał tuż nad samem brzegiem.
XLIII.
Grozi, fuka, sromoci, klnie go i szkaluje I co raz nowy sposób łajania najduje; On tem czasem na ciasną odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I zaraz się na drugą stronę przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go
harda białagłowa, Rugier cierpliwy milczał i nie odpowiedział, Bo, że mu beł sromotny swar z nią, dobrze wiedział. Ona zatem ze dwiema drugiemi siostrami Wsiadła w łódź, co gotowa stała, i wiosłami Pośpieszała skwapliwa za niem prędkiem biegiem, Goniąc go, kiedy jechał tuż nad samem brzegiem.
XLIII.
Grozi, fuka, sromoci, klnie go i szkaluje I co raz nowy sposób łajania najduje; On tem czasem na ciasną odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I zaraz się na drugą stronę przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 207
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego zaś: „Ty, chłopie, co się tak wynosisz, Bych na to nie miał względu, że hełmu nie nosisz, Terazbyś się zarazem odemnie dowiedział, Jeśli to dobrze, czy źle, coś teraz powiedział.
być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego zaś: „Ty, chłopie, co się tak wynosisz, Bych na to nie miał względu, że hełmu nie nosisz, Terazbyś się zarazem odemnie dowiedział, Jeśli to dobrze, czy źle, coś teraz powiedział.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 258
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przypadszy tam, mężny Ferat zoczył, Wnętrznej pełen radości, rączo ku niej skoczył.
LIX.
Ale mu, jakom wam rzekł, nagle z oczu znika Tak, jako nocna mara, gdy się kto ocyka. On jej po gęstem lesie i tam i sam szuka I nie mogąc jej naleźć, na swe bogi fuka: Trewigantowi winę rozgniewany daje, Bluźni i fałszywemu Makonowi łaje. Potem się na zad wrócił i do zdroju bieżał Tam, kędy między trawą hełm Orlandów leżał.
LX.
Poznał go zaraz Ferat po piśmie, na litem Złocie około brzegów misternie wyrytem Wielkiemi literami, które powiadały, Gdzie, jako, kiedy, komu wziął
przypadszy tam, mężny Ferat zoczył, Wnętrznej pełen radości, rączo ku niej skoczył.
LIX.
Ale mu, jakom wam rzekł, nagle z oczu znika Tak, jako nocna mara, gdy się kto ocyka. On jej po gęstem lesie i tam i sam szuka I nie mogąc jej naleść, na swe bogi fuka: Trewigantowi winę rozgniewany daje, Bluźni i fałszywemu Makonowi łaje. Potem się na zad wrócił i do zdroju bieżał Tam, kędy między trawą hełm Orlandów leżał.
LX.
Poznał go zaraz Ferat po piśmie, na litem Złocie około brzegów misternie wyrytem Wielkiemi literami, które powiadały, Gdzie, jako, kiedy, komu wziął
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 263
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Niespokojnych karzcie/ pocieszajcie lękliwe nieuków nauczajcie/ swowolnych i niepokornych uskramiajcie i hamujcie: Niedołężnych uzdrawiajcie: sprzeciwiających się strofujcie. Bądźcie przykładem wiernych w mowie/ w obcowaniu/ w miłości w wierze/ w czystości. Pilnujcie czytania/ napominania/ nauki: Przeprowiadajcie słowo/ nalegajcie w czas/ i bez czasu/ karzcie/ fukajcie/ proście ze wszelaką cierpliwością i nauką/ brońcie niepotężnych/ a nieporządnych naprawiajcie. Wy bowiem jesteście Solą ziemie/ i światłością świata. Was postanowił Duch ś. abyście paśli trzodę Chrystusową/ którą on nabył Krwią swoją. Bądźciesz tedy bez wady/ trzeźwi/ roztropni/ uczciwi/ czyści/ goście ochotnie przyjmujący/ ku
. Niespokoynych karzćie/ poćieszayćie lękliwe nieukow náucżaycie/ swowolnych y niepokornych vskramiayćie y hámuyćie: Niedołężnych vzdrawiaycie: sprzećiwiaiących się strofuyćie. Bądźćie przykłádem wiernych w mowie/ w obcowániu/ w miłości w wierze/ w cżystośći. Pilnuyćie cżytánia/ nápominánia/ náuki: Przeprowiádayćie słowo/ nálegaycie w cżás/ y bez cżásu/ karzćie/ fukayćie/ proście ze wszeláką ćierpliwośćią y náuką/ brońcie niepotężnych/ á nieporządnych nápráwiaycie. Wy bowiem iesteśćie Solą źiemie/ y świátłośćią świátá. Was postánowił Duch ś. ábyśćie páśli trzodę Chrystusową/ ktorą on nábył Krwią swoią. Bądźćiesz tedy bez wády/ trzeźwi/ rostropni/ vcżciwi/ cżyśći/ gośćie ochotnie przyimuiący/ ku
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 8v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
I, westchnąwszy, rzekłem:—„Niestetyż, żem jajca do szpitala zaprzedał. Ja choruję, ona leży; wstaniesz-li, aż się z niej piasek sypie. Ja myślę, ona gada, wszytko jej czegoś nie dostaje; chcę co robić, ona nie da, klnie, łaje, fuka. Rzeczesz co, aż ona: Bodaj cię pięćdziesiąt lat kaduk miotał. Chodzisz a milczysz; aż mówi, abo raczej warczy: Bodaj we troje szyję złamał. Bodaj z piekła nie wyźrzal, gdzie ona czy będzie”.
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazji babiej. Zjeć
I, westchnąwszy, rzekłem:—„Niestetyż, żem jajca do szpitala zaprzedał. Ja choruję, ona leży; wstaniesz-li, aż się z niej piasek sypie. Ja myślę, ona gada, wszytko jej czegoś nie dostaje; chcę co robić, ona nie da, klnie, łaje, fuka. Rzeczesz co, aż ona: Bodaj cię pięćdziesiąt lat kaduk miotał. Chodzisz a milczysz; aż mówi, abo raczej warczy: Bodaj we troje szyję złamał. Bodaj z piekła nie wyźrzal, gdzie ona czy będzie”.
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazyej babiej. Zjeć
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 176
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
być karany. XXVII. Ktoby komorę komu albo skrzynię odbił, lubo cokolwiek znacznego gwałtem wziął, albo podwodę, lub pieniądze za nią swawolnie wystraszył, jeśli towarzysz, szubienicą jako złodziej ma być karany, a jeżeli pacholik, tedy ćwiertowany. XXVIII. Ktoby w spokojnych stanowiskach na gospodarza albo gospodynią niepotrzebnie i nieobyczajnie fukał, albo jakie brzydkie hałasy czynił, 10 złotych, a jeśliby uderzył 20 (albo jako sąd wynajdzie), a jeżeliby ranił, tedy 50 na kościół ma odliczyć. XXIX. Ktoby się ważył na wstyd wojskowy w rynsztoku siedząc pić, albo w koszuli, a tem bardziej nago na koniu biegać,
być karany. XXVII. Ktoby komorę komu albo skrzynię odbił, lubo cokolwiek znacznego gwałtem wziął, albo podwodę, lub pieniądze za nię swawolnie wystraszył, jeśli towarzysz, szubienicą jako złodziej ma być karany, a jeżeli pacholik, tedy ćwiertowany. XXVIII. Ktoby w spokojnych stanowiskach na gospodarza albo gospodynią niepotrzebnie i nieobyczajnie fukał, albo jakie brzydkie hałasy czynił, 10 złotych, a jeśliby uderzył 20 (albo jako sąd wynajdzie), a jeżeliby ranił, tedy 50 na kościół ma odliczyć. XXIX. Ktoby się ważył na wstyd wojskowy w rynsztoku siedząc pić, albo w koszuli, a tem bardziej nago na koniu biegać,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 78
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
ufacie/ Iż bez rozmysłu na te miejsca się wdzieracie. Ato stąd że tu w Polsce dawny się rząd traci/ Z łakomstwem i drapiestwem wiele się ich braci. Poczty a upominki/ pokłony i dary/ Wierz mi na Pany Rajce wielkie to są czary. Jako workiem przeżegnasz Wójta łakomego/ Co przed tym srogo fukał już znajdziesz inszego. Wnet ochota/ wnet słówka/ z ust idą łagodne/ Już wiecznie przyjacielem i służby swe godne Zaleca/ ale jeśliś z gołymi rękoma Przyszedł/ lepiejci było wierę siedzieć doma. Owo stare wzruszają świeże dając rządy/ Wczora były złe a dziś lepsze nowe Sądy. A Sprawiedliwość Święta przecie barzo chramie
vfaćie/ Iż bez rozmysłu ná te mieyscá się wdźieraćie. Ato stąd że tu w Polscze dawny się rząd tráći/ Z łákomstwem y drapiestwem wiele się ich bráći. Poczty á vpominki/ pokłony y dáry/ Wierz mi ná Pány Ráyce wielkie to są czáry. Iáko workiem przeżegnász Woytá łákomego/ Co przed tym srogo fukał iuż znaydźiesz inszego. Wnet ochotá/ wnet słowká/ z vst idą łágodne/ Iuż wiecznie przyiaćielem y służby swe godne Záleca/ ále ieśliś z gołymi rękomá Przyszedł/ lepieyći było wierę śiedźieć domá. Owo stáre wzruszáią świeże dáiąc rządy/ Wczorá były złe á dźiś lepsze nowe Sądy. A Spráwiedliwość Swięta przećie bárzo chrámie
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: F3v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609