, baty, okręty więtsze wysyłają, Zajeżdżają w daleki, a czasem w kraj bliski, Ratunku na swe zwykłe szukając uciski. Siła ich dostawają rozbojem i gwałtem I za pieniądze siła, siła inszem kształtem: Tak ich zdobytych z różnych krajów pełne wieże Zawżdy mają, których straż ustawiczna strzeże.
LXI.
Jedna ich wielka fusta, ziemie się trzymając I brzegi onej wyspy bez lądu mijając, Kędy na suchem piasku dziewka utrapiona Leżała podle mnicha, we śnie utopiona, Wysadziła kilka swych żeglarzów z przygody Na pustą wyspę dla drew i dla słodkiej wody; Którzy naleźli, wszedszy w mieszkania zwierzęce, Angelikę u mnicha starego na ręce.
LXII.
O
, baty, okręty więtsze wysyłają, Zajeżdżają w daleki, a czasem w kraj blizki, Ratunku na swe zwykłe szukając uciski. Siła ich dostawają rozbojem i gwałtem I za pieniądze siła, siła inszem kształtem: Tak ich zdobytych z różnych krajów pełne wieże Zawżdy mają, których straż ustawiczna strzeże.
LXI.
Jedna ich wielka fusta, ziemie się trzymając I brzegi onej wyspy bez lądu mijając, Kędy na suchem piasku dziewka utrapiona Leżała podle mnicha, we śnie utopiona, Wysadziła kilka swych żeglarzów z przygody Na pustą wyspę dla drew i dla słodkiej wody; Którzy naleźli, wszedszy w mieszkania źwierzęce, Angelikę u mnicha starego na ręce.
LXII.
O
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 162
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gruntu długiemi wojnami; A teraz sama jedna zostawszy - mój Boże! - Od nikogo mieć żadnej pomocy nie może.
LXIV.
Gdy ją tak rozbójnicy leżącą zastali, Pierwej ją, niż się ze snu ocknęła, związali I mnicha, choć się na nic nie zszedł, nie odeszli, Ale go z nią pospołu do fusty zanieśli; Potem żagle na maszty wysokie włożyli I z drogą do Ebudy korzyścią przybyli, Którą do mocnej wieże warownej schowali I dnia, którego na nią los miał paść, czekali.
LXV.
Tak wiele gładkość mogła, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i
gruntu długiemi wojnami; A teraz sama jedna zostawszy - mój Boże! - Od nikogo mieć żadnej pomocy nie może.
LXIV.
Gdy ją tak rozbójnicy leżącą zastali, Pierwej ją, niż się ze snu ocknęła, związali I mnicha, choć się na nic nie zszedł, nie odeszli, Ale go z nią pospołu do fusty zanieśli; Potem żagle na maszty wysokie włożyli I z drogą do Ebudy korzyścią przybyli, Którą do mocnej wieże warownej schowali I dnia, którego na nię los miał paść, czekali.
LXV.
Tak wiele gładkość mogła, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 163
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, I żeby mi ojczyznę wziął i opanował, Chciał mię wydać za syna, a potem niecnota Chciałby mię był podomno pozbawić żywota.
XLIII.
Nim się to ogłosiło, nim się to odkryło, Wziąwszy z sobą, co więcej stało, mniej ważyło, Spuścił się mój towarzysz po powrozie z góry Z okna na fustę, która czekała pod mury, W której beł ze Flandrii brat jego przyjechał I nas oczekiwając, pod pałac podjechał; Wtemeśmy wiosła wodzie, a żagle wiatrowi Dali i jako Bóg chciał, ujechali zdrowi.
XLIV.
Nie wiem, czy beł król barziej żalem przerażony Po swem synu, czy barziej gniewem zapalony Przeciwko mnie
, I żeby mi ojczyznę wziął i opanował, Chciał mię wydać za syna, a potem niecnota Chciałby mię był podomno pozbawić żywota.
XLIII.
Nim się to ogłosiło, nim się to odkryło, Wziąwszy z sobą, co więcej stało, mniej ważyło, Spuścił się mój towarzysz po powrozie z góry Z okna na fustę, która czekała pod mury, W której beł ze Flandriej brat jego przyjechał I nas oczekiwając, pod pałac podjechał; Wtemeśmy wiosła wodzie, a żagle wiatrowi Dali i jako Bóg chciał, ujechali zdrowi.
XLIV.
Nie wiem, czy beł król barziej żalem przerażony Po swem synu, czy barziej gniewem zapalony Przeciwko mnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 182
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tuszy, niż wysiędzie, Że usłyszy, że szyje zły tyran pozbędzie.
LX.
Jedzie wszystek we zbroi wielki rycerz z Brawy, Koń pod niem barziej ciężki, niż lekki, cisawy, Koń cisawy, który się urodził w Daniej, Ale z małego źrzebca urósł we Flandrii. Bo iż się na tę drogę na fuście wyprawił, U Bretonów swojego, wsiadając, zostawił, Swojego Bryladora, konia tak dzielnego, Że sobie nie miał okrom Bajarda równego.
LXI.
Przyjeżdża do Dordreku Orland i u brony Zastawa lud żołnierski wielki, zgromadzony, Częścią, że każde państwo zawżdy, zwłaszcza nowe, Bojaźń i podejźrzenie ma z sobą gotowe, Częścią
tuszy, niż wysiędzie, Że usłyszy, że szyje zły tyran pozbędzie.
LX.
Jedzie wszystek we zbroi wielki rycerz z Brawy, Koń pod niem barziej ciężki, niż lekki, cisawy, Koń cisawy, który się urodził w Daniej, Ale z małego źrzebca urósł we Flandryej. Bo iż się na tę drogę na fuście wyprawił, U Bretonów swojego, wsiadając, zostawił, Swojego Bryladora, konia tak dzielnego, Że sobie nie miał okrom Bajarda równego.
LXI.
Przyjeżdża do Dordreku Orland i u brony Zastawa lud żołnierski wielki, zgromadzony, Częścią, że każde państwo zawżdy, zwłaszcza nowe, Bojaźń i podejźrzenie ma z sobą gotowe, Częścią
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 186
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ją rachują/ to nad zwysz zawsze musi być pewna summa. o Tarze. Część Czwarta.
tach.
skor.
tach.
1
9
660
F. 5940
i znowu
tach.
zł.
tach.
10
55
5940
F. 32670 zł.
A ponieważ teraz tego niemasz w zwyczaju/ aby miano tarę abo Fusty odtrącać/ ja też wielą przykładów przedłużać niechcę/ gdy to tylko u starych kupców bywało/ a nie teraz u młodych/ bo teraz co stargujesz/ tak wiele też płacić musisz/ a jeśli też kiedy dadzą Rabat/ rzadko. ROZDZIAŁ II. Kiedy się towary brakują.
A. Brak rozumie się to/ każda
ią ráchuią/ to nád zwysz záwsze muśi bydź pewna summá. o Tárze. Część Czwarta.
tách.
skor.
tách.
1
9
660
F. 5940
y znowu
tách.
zł.
tách.
10
55
5940
F. 32670 zł.
A ponieważ teraz tego niemasz w zwyczáiu/ áby miano tárę ábo Fusty odtrącáć/ ia też wielą przykłádow przedłużáć niechcę/ gdy to tylko v stárych kupcow bywáło/ á nie teraz v młodych/ bo teraz co stárguiesz/ ták wiele też płáćić muśisz/ á ieśli też kiedy dádzą Rábat/ rzadko. ROZDZIAŁ II. Kiedy się towáry brákuią.
A. Brák rozumie się to/ káżda
Skrót tekstu: GorAryt
Strona: 134
Tytuł:
Nowy sposób arytmetyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
krwią swoją tento Sternik święty. Ktoby cię nie znał drzewo poświęcone: Drzewo w zbawiennym strugu utopione/ Sam Zefir święte gałęzie przewiewa/ Słońce na jasność twoję się zdumiewa. Slusznie zaiste do twej tajemnice/ Krępuję swojej nadziejej kotwice. I mówię: Święty Rotmanie do twego/ Nakieruj dzisia Korabia mojego. Daj bieg szczęśliwy fuście nadwątlony/ W port pod zbawienny żagiel rozciągniony. Boginie które rozumem władacie/ A na wysokim Parnazie mieszkacie: Utopcie pióro Tyrona tępego. W jędrznej krynicy konia Pegazego. Nie żebych śpiewał bohatyrskie sprawy/ Abo pieszczone Heleny zabawy. Dla której miasto ręką zbudowane/ Poległo Greckim kopytem zdeptane. Niechcę ja/ niechcę
krwią swoią tento Sternik święty. Ktoby ćię nie znał drzewo poświęcone: Drzewo w zbawiennym strugu vtopione/ Sam Zephir święte gałęźie przewiewa/ Słońce na iasność twoię się zdumiewa. Slusznie zaiste do twey taiemnice/ Krępuię swoiey nadźieiey kotwice. Y mowię: Swięty Rotmanie do twego/ Nakieruy dźiśia Korabiá moiego. Day bieg szczęśliwy fuśćie nadwątlony/ W port pod zbáwienny żagiel rośćiągniony. Boginie ktore rozumem władaćie/ A na wysokim Parnazie mieszkaćie: Vtopćie pioro Tyroná tępego. W iędrzney krynicy koniá Pegázego. Nie żebych śpiewał bohátyrskie spráwy/ Abo pieszczone Heleny zabawy. Dla ktorey miasto ręką zbudowane/ Poległo Greckim kopytem zdeptáne. Niechcę ia/ niechcę
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: B
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
nieraz miłości, Nierazem jej ku sobie doznał życzliwości.
LXXV.
I wiem to, że i ona ma tę dobrą wolą Zdjąć ze mnie i tak ciężką i brzydką niewolą, Spodziewając się, żeby sama ze mną żyła I żeby towarzyszek inszych swych pozbyła. Ta, kiedy ciemne mroki poczną następować, Każe po cichu dobrą fustę nagotować, Którą naszy żeglarze i w żagle ubraną I w wiosła, kiedy będzie potrzeba, zastaną.
LXXVI.
Za mną, w kupę ściśnieni wszyscy marynarze, Wszyscy rycerze, wszyscy kupcy i żeglarze, Którzyście się dziś w dom mój teraźniejszej chwili, Za co niechaj wam będzie dzięka, zgromadzili, Pójdziecie i drogę
nieraz miłości, Nierazem jej ku sobie doznał życzliwości.
LXXV.
I wiem to, że i ona ma tę dobrą wolą Zdjąć ze mnie i tak ciężką i brzydką niewolą, Spodziewając się, żeby sama ze mną żyła I żeby towarzyszek inszych swych pozbyła. Ta, kiedy ciemne mroki poczną następować, Każe po cichu dobrą fustę nagotować, Którą naszy żeglarze i w żagle ubraną I w wiosła, kiedy będzie potrzeba, zastaną.
LXXVI.
Za mną, w kupę ściśnieni wszyscy marynarze, Wszyscy rycerze, wszyscy kupcy i żeglarze, Którzyście się dziś w dom mój teraźniejszej chwili, Za co niechaj wam będzie dzięka, zgromadzili, Pójdziecie i drogę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 132
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niewieści; Dlatego na Gwidona onę rzecz puściła, Użyć drogi, co lepsza według niego była.
LXXX.
Wtem z Alerią Gwidon, co wierniejszą żoną, Mówi i odkrywa jej sprawę umówioną. Nie trzeba mu jej było długo prosić; owa, Krótko mówiąc, nalazł ją, że była gotowa. Do morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na
niewieści; Dlatego na Gwidona onę rzecz puściła, Użyć drogi, co lepsza według niego była.
LXXX.
Wtem z Aleryą Gwidon, co wierniejszą żoną, Mówi i odkrywa jej sprawę umówioną. Nie trzeba mu jej było długo prosić; owa, Krótko mówiąc, nalazł ją, że była gotowa. Do morza wskok dla fusty w ciemne mroki poszła I złoto i swe skarby co lepsze wyniosła, Zmyślając, skoroby dzień swojemu woźnicy Febus kazał wieźć na świat, wyniść na zdobyczy.
LXXXI.
Ale pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 133
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mostów na dół spadały w głębokie przykopy. Uprzątnął rynki, domy, kościoły, że mało Albo raczej nic w mieście niewiast nie zostało.
XCV.
Marfiza spół z Gwidonem i bracia rodzeni I Sansonet, okrutnem strachem przerażeni, Uciekali do morza prosto, a za niemi Kupcy i marynarze z inszemi wszytkiemi, Gdzie była Aleria fustę zgotowała Między dwiema zamkami i męża czekała; Na którą, skoro wpadli, z portu poszli nagle, Na wodę wiosła, na wiatr wyciągnąwszy żagle.
XCVI.
Wszytko miasto angielskie książę i przedmieście Przebieżał aż do morza; ale i po mieście I w porcie wszytkie próżne ulice zostały: Niewiasty się pokryły i pouciekały. Beły
mostów na dół spadały w głębokie przykopy. Uprzątnął rynki, domy, kościoły, że mało Albo raczej nic w mieście niewiast nie zostało.
XCV.
Marfiza spół z Gwidonem i bracia rodzeni I Sansonet, okrutnem strachem przerażeni, Uciekali do morza prosto, a za niemi Kupcy i marynarze z inszemi wszytkiemi, Gdzie była Alerya fustę zgotowała Między dwiema zamkami i męża czekała; Na którą, skoro wpadli, z portu poszli nagle, Na wodę wiosła, na wiatr wyciągnąwszy żagle.
XCVI.
Wszytko miasto angielskie książę i przedmieście Przebieżał aż do morza; ale i po mieście I w porcie wszytkie próżne ulice zostały: Niewiasty się pokryły i pouciekały. Beły
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 137
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
XCVII.
Astolf, jako się było rzekło między niemi, Spodziewał się u portu potrafić z swojemi. Około siebie wszędzie wkoło upatruje, Ale brzeg tylko pusty, bez ludzi najduje; Patrzy dalej i ujźrzy daleko od brzegu Towarzystwo płynące swoje w pełnem biegu; Widzi, że już brać musi przed się inszą drogę, Kiedy fusta odeszła w onę wielką trwogę. PIEŚŃ XX.
XCVIII.
Ale dajmy mu pokój; niechaj zdrowy jedzie Tam, gdzie go jego wola i chęć jego wiedzie. Nie bójcie się oń, że sam ma tak wielką drogę Odprawić przez pogańskie kraje, bo was mogę Upewnić, że z najwiętszych niebezpieczeństw drogiem I z najwiętszych
XCVII.
Astolf, jako się było rzekło między niemi, Spodziewał się u portu potrafić z swojemi. Około siebie wszędzie wkoło upatruje, Ale brzeg tylko pusty, bez ludzi najduje; Patrzy dalej i ujźrzy daleko od brzegu Towarzystwo płynące swoje w pełnem biegu; Widzi, że już brać musi przed się inszą drogę, Kiedy fusta odeszła w onę wielką trwogę. PIEŚŃ XX.
XCVIII.
Ale dajmy mu pokój; niechaj zdrowy jedzie Tam, gdzie go jego wola i chęć iego wiedzie. Nie bójcie się oń, że sam ma tak wielką drogę Odprawić przez pogańskie kraje, bo was mogę Upewnić, że z najwiętszych niebezpieczeństw drogiem I z najwiętszych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 137
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905