polu: ale w domu i w Kościele jego świętym Ceremonie święte Aktowi takiemu przynależące wespół zobopolnym przysięgi oświadczeniem przed sługą i Kapłanem jego odprawujemy. Jego Mć. P. N. jakiejby sławy i godności był: jakiej nawet Familii Wm. moim Mciwym PP. nie tajno. Wiedzona jest zacnemu Domowi Jego Mci ludzkość. Głośno dobrze że z Cnotami przedniejszymi z dobrocią osobliwie i z pilnością także i z rozsądkiem roztropnością i sprawiedliwością wszytkie rzeczy i tej Koronie Naszej pożyteczne/ i miłe z wielką sławą swoją odprawowali. W Ojczyźnie naszej szczerymi/ wiernymi/ i podczas największego niebezpieczeństwa zawsze się stawili/ pokazujac się być synami Koronnemi prawdziwemi/ i jej miłownikami.
polu: ále w domu y w Kośćiele iego świętym Ceremonie święte Aktowi takiemu przynależące wespoł zobopolnym przyśięgi oświádczeniem przed sługą y Kapłanem iego odprawuiemy. Iego Mć. P. N. iakieyby słáwy y godnośći był: iakiey náwet Fámiliey Wm. moim Mćiwym PP. nie tayno. Wiedzona iest zacnemu Domowi Ie^o^ Mći ludzkość. Głośno dobrze że z Cnotámi przednieyszymi z dobroćią osobliwie y z pilnośćią tákże y z rozsądkiem rostropnośćią y spráwiedliwośćią wszytkie rzecży y tey Koronie Naszey pożytecżne/ y miłe z wielką sławą swoią odpráwowáli. W Oyczyznie nászey szcżerymi/ wiernymi/ y podczás naywiększego niebespiecżeństwá záwsze się stáwili/ pokazuiac sie być synámi Koronnemi prawdźiwemi/ y iey miłownikámi.
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: D
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
żadne nie przewierzgną czary, Zaraz świnią gotów być, jak dopadnie czary. LIST DO JEGOMOŚCI PANA OTWINOWSKIEGO, PODCZASZEGO SandomierSKIEGO
Chociaż tak nieodmienne wyroki mieć chciały, Żeby mię bystre wiatry na cudzy brzeg gnały, Jeśli cię jednak kiedy, dobrodzieju drogi, Zapomnię, niech Charybdis topi mię wiatr srogi,
Niech mię i na syreńskie głośno brzmiące skały Z rozbitego okrętu sztuką niosą wały. Nie zapominaj wzajem Muzą sługi swego I oczerstw swoim rymem melancholicznego, Bo przypomniawszy sobie i ojczyste progi, I ciebie, i rodzice, musi mię co trwogi I co żalu przeniknąć; ty sam ulżyć tego Możesz, nie będziesz-li chciał żałować mi swego Pióra i ręki swojej a
żadne nie przewierzgną czary, Zaraz świnią gotów być, jak dopadnie czary. LIST DO JEGOMOŚCI PANA OTWINOWSKIEGO, PODCZASZEGO SENDOMIRSKIEGO
Chociaż tak nieodmienne wyroki mieć chciały, Żeby mię bystre wiatry na cudzy brzeg gnały, Jeśli cię jednak kiedy, dobrodzieju drogi, Zapomnię, niech Charybdis topi mię wiatr srogi,
Niech mię i na syreńskie głośno brzmiące skały Z rozbitego okrętu sztuką niosą wały. Nie zapominaj wzajem Muzą sługi swego I oczerstw swoim rymem melancholicznego, Bo przypomniawszy sobie i ojczyste progi, I ciebie, i rodzice, musi mię co trwogi I co żalu przeniknąć; ty sam ulżyć tego Możesz, nie będziesz-li chciał żałować mi swego Pióra i ręki swojej a
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 17
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się tai z piórek obarczony, U mnie się mało rozgościł proszony. Chociaż mnie błaga, chociaż płacze rzewnie, Gdy będziesz chciała, wydam ci go pewnie. Nie dbam o gębę; dosyć mam nadgrody, Że go z tej prędko wywiedziesz gospody. NA POSŁA
Gdy w izbie wrzawa jak na lato w ulach, Ty głośno stawasz przy swych artykułach. Łacno-ć to krakać i skryć swój głos w kupie; Wej, teraz milczą, powiedz co niegłupie! Milczysz? Toś też snadź Cyceron niewielki I jesteś poseł, ale po kukiełki! O PANNIE
Parys gdzieś widział nago trzy boginie, Lecz we trzech; ja te-ż widzę w tej dziewczynie
się tai z piórek obarczony, U mnie się mało rozgościł proszony. Chociaż mnie błaga, chociaż płacze rzewnie, Gdy będziesz chciała, wydam ci go pewnie. Nie dbam o gębę; dosyć mam nadgrody, Że go z tej prędko wywiedziesz gospody. NA POSŁA
Gdy w izbie wrzawa jak na lato w ulach, Ty głośno stawasz przy swych artykułach. Łacno-ć to krakać i skryć swój głos w kupie; Wej, teraz milczą, powiedz co niegłupie! Milczysz? Toś też snadź Cyceron niewielki I jesteś poseł, ale po kukiełki! O PANNIE
Parys gdzieś widział nago trzy boginie, Lecz we trzech; ja te-ż widzę w tej dziewczynie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 122
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na pierwszym terminie: żeby spód jego w ten czas został na terminie, kiedy sprężynka RDB, spadnie z palca R, na palec C. Toż obrócony do Wozka człowiek niech pojmie Wozka rękojeści T, i niech go prowadzi przed sobą aż do drugiego terminu. A pierwszy człowiek obrócony do rachowania głosów sprężyny, niech rachuje głośno głosy, od dziesiąci do dziesiąci, mówiąc: Pierwszy, Wtóry, Trzeci, Czwąrty, Piąty Szósty, Siódmy, Ósmy, Dziewiąty, Dziesiąty. Pierwszy, Wtóry, etc. i tak dalej: póki Wozek nie stanie na drugim terminie. A za każdym słowem: Dziesiąty: niechaj żyarko grochu odłoży w woreczek próżny
ná pierwszym terminie: żeby spod iego w ten czas został ná terminie, kiedy sprężynká RDB, spádnie z pálcá R, ná pálec C. Toż obrocony do Wozká człowiek niech poymie Wozká rękoieśći T, y niech go prowádźi przed sobą áż do drugiego terminu. A pierwszy człowiek obrocony do ráchowánia głosow sprężyny, niech ráchuie głośno głosy, od dźieśiąći do dźieśiąći, mowiąc: Pierwszy, Wtory, Trzeći, Czwąrty, Piąty Szosty, Siodmy, Osmy, Dźiewiąty, Dźieśiąty. Pierwszy, Wtory, etc. y ták dáley: poki Wozek nie stánie ná drugim terminie. A zá káżdym słowem: Dźieśiąty: niechay żiarko grochu odłoży w woreczek prożny
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 7
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Lusławicach niecnota swowolski. Pojmali go byli w Krakowie Męndycy, Jednak mu czynili cześć po każdej ulicy, Za onę jego godność, którą czynił w zborze, I za księgę, co pisał o swym Serwatorze. Na kamień gołą nogą stąpić mu nie dali, Drąc karty z ksiąg pod stopy je podkładali, Mówiący słowa one głośno znakomite: ,,Będę deptał wiary mej pismo jadowite". Zatem mu chcieli czynić w Wiśle ponurzanie, Ale się im z rąk wymknął nad ludzkie mniemanie. Chciał Belzebub pan Mucha, co go z piekła zową, Żeby go wziął na szuszy z nogami i z głową. Stanęli tedy rzędem, a Erazmus kole Martynusa
Lusławicach niecnota swowolski. Poimali go byli w Krakowie Męndycy, Jednak mu czynili cześć po każdej ulicy, Za onę jego godność, którą czynił w zborze, I za księgę, co pisał o swym Serwatorze. Na kamień gołą nogą stąpić mu nie dali, Drąc karty z ksiąg pod stopy je podkładali, Mówiący słowa one głośno znakomite: ,,Będę deptał wiary mej pismo jadowite". Zatem mu chcieli czynić w Wiśle ponurzanie, Ale się im z rąk wymknął nad ludzkie mniemanie. Chciał Belzebub pan Mucha, co go z piekła zową, Żeby go wziął na szuszy z nogami i z głową. Stanęli tedy rzędem, a Erazmus kole Martynusa
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 362
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Francyj udam, a chociem ja starszy, wprzód on od Kościoła Rzymskiego uczczony będzie. Co się i spełniło, bo wprzód był Z. Bernardyn Kanonizowany. O któż by mi dał tę pociechę, aby i między wami Namilsi młodzi obrał sobie Bóg takiego, który świat nawracać, grzeszników kruszyć będzie! A kiedy zaczynał już głośniej na świat Kaznodziejstwo swoje, Chrystus mu się pokazał, kazał mu o Sądnym dniu kazywać. kazało się o tym Sądnym dniu, ba i dzisiem go nie prze- pomniał: Dusza jedna, śmierć i wieczność wisi, trzeba dbać na duszę Krwią JEZUSOWą okupioną. Uproś nam łaskę Święty Vincenty, abyśmy się Sądami Pańskimi przestraszyli
Fráncyi vdam, á choćiem ia stárszy, wprzod on od Kośćiołá Rzymskiego vczczony będźie. Co się i zpełniło, bo wprzod był S. Bernárdyn Kánonizowány. O ktoż by mi dał tę poćiechę, áby i między wámi Namilśi młodźi obrał sobie Bog tákiego, ktory świat náwrácáć, grzesznikow kruszyć będźie! A kiedy záczynał iuż głośniey ná swiát Káznodźieystwo swoie, Christus mu się pokazał, kazał mu o Sądnym dniu kázywáć. kazáło się o tym Sądnym dniu, bá i dźiśiem go nie prze- pomniał: Duszá iedná, śmierć i wieczność wiśi, trzebá dbáć ná duszę Krwią IEZUSOWą okupioną. Vproś nam łáskę Swięty Vincenty, ábyśmy się Sądámi Páńskimi przestrászyli
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 22
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
izby/ i żadnej światłości nie widzieli. Lekce tedy te pierwiastki Cuda uważywszy/ znowu pokładali się i spali: Już do miejsca tego Miesiąc zbliżał się/ na którym połowę nocy czyni/ alić znowu obudzi się jedne z czeladzi/ i obaczywszy takież jakie i pierwej światło/ błyskawicy podobne/ także jako i pierwej gospodyniej głośno zawołał/ wypadną wszyscy znowu na dwór/ obydą chałupę ze wszech stron/ bezpieczne obaczą rzeczy/ wnidą w dom/ gdzie że świata nie zastali/ strach padł wielki na nich/ atoli różnie o tym dysceptując/ ulegli po- wtóre; trocha jednak poleżawszy/ obaczą ano od półki światłość wielka wynidzie/ padną na ziemię/
izby/ y żadney świátłośći nie widźieli. Lekce tedy te pierwiastki Cudá vważywszy/ znowu pokłádali się y spáli: Iuż do mieyscá tego Mieśiąc zbliżał się/ ná ktorym połowę nocy czyni/ álić znowu obudźi się iedne z czeládźi/ y obaczywszy tákież iákie y pierwey świátło/ błyskáwicy podobne/ tákże iáko y pierwey gospodyniey głosno záwołał/ wypádną wszyscy znowu ná dwor/ obydą cháłupę ze wszech stron/ bespieczne obaczą rzeczy/ wnidą w dom/ gdźie że świátá nie zástáli/ strách padł wielki ná nich/ átoli roznie o tym disceptuiąc/ vlegli po- wtore; trochá iednák poleżawszy/ obaczą áno od połki świátłość wielka wynidźie/ pádną ná źiemię/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 115.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
.
1737.
424 30 Stycznia.
12 Lutego trzęsienie ziemi w niższej Walezij, i wkraju Vaud: Z 11 na 12 Maja sześćdziesiąt siedym trzęsienia w Karlwisch w Szwabach, zaczęło się o 3 godzinie i 45 minutach z rana, z łoskotem podobnym do wozów naładowanych. Pod czas tego trzęsienia koguty piały nierównie silniej i głośniej niż zwykły. Kokosze też piały jako koguty, a pośród trzęsienia najsilniejszego zbiegały się do gromady i ściskały się wspierając jedne drugie. Mleko w piwnicach najzimniejszych z kwaśniało. Przyłożywszy ucho do ziemi czuć było szelest niby wody w kotle jakim nader wielkim wrzącej. Ziemia była ciepła, lubo czas był zimny i dżdżysty. Mgła okrywała
.
1737.
424 30 Stycznia.
12 Lutego trzęsienie ziemi w niższey Waleziy, y wkraiu Vaud: Z 11 na 12 Maia sześćdziesiąt siedym trzęsienia w Karlwisch w Szwabach, zaczęło się o 3 godzinie y 45 minutach z rana, z łoskotem podobnym do wozow naładowanych. Pod czas tego trzęsienia koguty piały nierownie silniey y głośniey niż zwykły. Kokosze też piały iako koguty, á posrzod trzęsienia naysilnieyszego zbiegały się do gromady y ściskały się wspieraiąc iedne drugie. Mleko w piwnicach nayzimnieyszych z kwaśniało. Przyłożywszy ucho do ziemi czuć było szelest niby wody w kotle iakim nader wielkim wrzącey. Ziemia była ciepła, lubo czas był zimny y dzdzysty. Mgła okrywała
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 188
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
byśmy wyprowadzić ojczyznę, każde proponujemy do uleczenia, każdemu swoję skuteczną chcielibyśmy wynaleźć receptę. Ale cóż, kiedy tylko narzekamy wszyscy, a do rzetelnego nie bierzemy się ratunku. „Na nową jakąś Rzym umiera chorobę; wszyscy, co się dzieje, ganią, skarżą się, żałują, jawnie gadają i już głośno jęczą, a żadnego nie widać lekarstwa. Rozumiemy, że bez zguby już złemu oprzeć się nie można ani nieszczęściom, którym ulegamy cierpliwie, inszego nie widziemy końca, tylko naszę zgubę ostatnią.” Ba, już i w takim nieporządku i odmęcie wielom poczciwym nawet i wielkim ludziom prawie życie obmierzło w swym kraju. „
byśmy wyprowadzić ojczyznę, każde proponujemy do uleczenia, każdemu swoję skuteczną chcielibyśmy wynaleźć receptę. Ale cóż, kiedy tylko narzekamy wszyscy, a do rzetelnego nie bierzemy się ratunku. „Na nową jakąś Rzym umiera chorobę; wszyscy, co się dzieje, ganią, skarżą się, żałują, jawnie gadają i już głośno jęczą, a żadnego nie widać lekarstwa. Rozumiemy, że bez zguby już złemu oprzeć się nie można ani nieszczęściom, którym ulegamy cierpliwie, inszego nie widziemy końca, tylko naszę zgubę ostatnią.” Ba, już i w takim nieporządku i odmęcie wielom poczciwym nawet i wielkim ludziom prawie życie obmierzło w swym kraju. „
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 108
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
niemoże od zguby nad nią wiszącej, tylko per contrarium, to jest zgodę, i jedność animuszów być uleczona: tak z tej observancji która debetur każdemu z Ich Mościów (do których się dają credense) i z powinności Urzędu Senatorskiego znoszę się z Ich Mościami względem tych przeciwności, które gubią Rzeczpospolitą. Powiadają tu barzo głośno, i mianowicie samisz Dworscy nietajnemi trąbią głosami, że przez Księstwo Litewskie ma być koniecznie dopinana Elekcja. A naprzód, że owej na Sejmie przez Pana Kanclerza Litewskiego zaniesionej, ma Księstwo Litewskie asystere Manifestacji, i z tego fundamentu na Sejmie przyszłym, który dla tego umyślnie w Wilnie złożyć mają, wskrzeszona ma być Elekcja.
niemoże od zguby nád nią wiszącey, tylko per contrarium, to iest zgodę, y iedność ánimuszow bydź vleczona: ták z tey observantiey ktora debetur káżdemu z Ich Mośćiow (do ktorych się dáią credense) y z powinnośći Vrzędu Senatorskiego znoszę się z Ich Mosćiámi względem tych przećiwnośći, ktore gubią Rzeczpospolitą. Powiádáią tu barzo głośno, y miánowićie sámisz Dworscy nietáynemi trąbią głosámi, że przez Kśięstwo Litewskie ma bydź koniecznie dopinána Elekcya. A naprzod, że owey ná Seymie przez Páná Kánclerzá Litewskiego zánieśioney, ma Kśięstwo Litewskie assistere Mánifestatiey, y z tego fundámentu ná Seymie przyszłym, ktory dla tego vmyślnie w Wilnie złożyć máią, wskrzeszona ma bydź Elekcya.
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 113
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666