się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anuż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry sami się powadzą, Łapczywego pachołka z izby wyprowadzą, Przestrzegszy go: Bądź mędrszy na drugi raz, bracie, Nie kładź nigdy w dziurawe święconego gacie. 112 (N). FRANT RYBITWA OSZUKAŁ
Niósł chłop na targ do Sącza sporą kobiel pstrągów. Nie mając frant w kieszeni spełna trzech szelągów, Stargowawszy, za sobą każe do klasztora. „Mam — rzecze — tutecznego pokrewnym przeora; Zapłaci wedle targu, jakoś mi je przedał.” Toż do księdza:
się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anoż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry sami się powadzą, Łapczywego pachołka z izby wyprowadzą, Przestrzegszy go: Bądź mędrszy na drugi raz, bracie, Nie kładź nigdy w dziurawe święconego gacie. 112 (N). FRANT RYBITWA OSZUKAŁ
Niósł chłop na targ do Sącza sporą kobiel pstrągów. Nie mając frant w kieszeni spełna trzech szelągów, Stargowawszy, za sobą każe do klasztora. „Mam — rzecze — tutecznego pokrewnym przeora; Zapłaci wedle targu, jakoś mi je przedał.” Toż do księdza:
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 56
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Może ksiądz śpiewać i mniszka w klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skróchmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem
Może ksiądz śpiewać i mniszka w klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skrochmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przypadku tą samą łaciną Cieszył się, mówiąc: Wszak tak mądrzy piszą, Na cienkiej nici ludzkie rzeczy wiszą. LEKI
Towarzysz nasz u Petery Bierał chłodzące krystery I tak skarżąc na gorączkę, Ukrywał szpetną świerzbiączkę. Gdy przyszło nadstawić dupy, Postrzegł doktor szpetne strupy: „Kiż wam diabeł, panie bracie, Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie, Przyjdzie wam myślić o chinie, Mądzie nosicie w zawoju, Już tu nie będzie bez znoju! Widzę, żeście szpetnie ranny, Musi to z wami do wanny, Toć więc jutro od wieczora Wsadzę was w
przypadku tą samą łaciną Cieszył się, mówiąc: Wszak tak mądrzy piszą, Na cienkiej nici ludzkie rzeczy wiszą. LEKI
Towarzysz nasz u Petery Bierał chłodzące krystery I tak skarżąc na gorączkę, Ukrywał szpetną świerzbiączkę. Gdy przyszło nadstawić dupy, Postrzegł doktor szpetne strupy: „Kiż wam diabeł, panie bracie, Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie, Przyjdzie wam myślić o chinie, Mądzie nosicie w zawoju, Już tu nie będzie bez znoju! Widzę, żeście szpetnie ranny, Musi to z wami do wanny, Toć więc jutro od wieczora Wsadzę was w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 312
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mnie dość długo jeżdżono. P. A czemuż to tak blisko leżysz przy kościele? K. Jabym ci tam wolała, gdzie kat łóżka ściele. P. Ale jakoż cię zowią? K. Kurwa, kurwa, bracie. P. Tyś to! Więc cię opuszczam. K. Ba, lepiej by gacie. P. Chyba cię osrać. K. Mam i ja tę dziurę, Ale wolijż tej zażyć, co nią leżę wzgórę. P. Niech cię tam robak wierci! K. Cóż, kiedy bez kuśki. P. Więc cię tam wąż nadzieje! K. I ten-bo maluśki. P. Niechże cię
mnie dość długo jeżdżono. P. A czemuż to tak blisko leżysz przy kościele? K. Jabym ci tam wolała, gdzie kat łóżka ściele. P. Ale jakoż cię zowią? K. Kurwa, kurwa, bracie. P. Tyś to! Więc cię opuszczam. K. Ba, lepiej by gacie. P. Chyba cię osrać. K. Mam i ja tę dziurę, Ale wolijż tej zażyć, co nią leżę wzgórę. P. Niech cię tam robak wierci! K. Cóż, kiedy bez kuśki. P. Więc cię tam wąż nadzieje! K. I ten-bo maluśki. P. Niechże cię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 322
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Oleju 27 beczek z Królewca przywożą, którego też tak wiele ukradnie, co by mogło być do kapusty na jeden obiad. Pieńków wychodzi 400 kamieni, sznurów tak wiele, jako do okrętu, co Dunkierkowie na nim jeżdżą, zawrze się w nim pod ośmset człowieka; z tych sznurów tak wiele ukradnie, co sobie jedne gacie nawlecze.
Od P. Karabucego do P. Taratuty. U nas zjawił się medicinae doktor, jakiś Makalufi Gryzon, który zrobił maść i nazwał ją kakomako. Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i
Oleju 27 beczek z Królewca przywożą, którego też tak wiele ukradnie, co by mogło być do kapusty na jeden obiad. Pieńków wychodzi 400 kamieni, sznurów tak wiele, jako do okrętu, co Dunkierkowie na nim jeżdżą, zawrze się w nim pod ośmset człowieka; z tych sznurów tak wiele ukradnie, co sobie jedne gacie nawlecze.
Od P. Karabucego do P. Taratuty. U nas zjawił się medicinae doktor, jakiś Makalufi Gryzon, który zrobił maść i nazwał ją kakomako. Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 328
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
triumfu pean będą grały; Z których jeden do Polski wniósszy stanowisko, Wziął z herbem domu swego Dąbrowskich przezwisko. 146. EPITALAMIUM Z HERBOWNĄ PANNĄ
Pannęś pojął z trąbami, starym bywszy wdowcem. Musisz zawsze, nieboże, konia mieć gotowcem: Kiedykolwiek zatrąbi wsiadanego na cię, Odpinaj, by najbardziej spać się chciało, gacie. KROKWY 147. Z Okazji HERBU KROKIEW
Już pełen Krym jasyru, już go brać nie zdole, Spustoszyła i Wołyń orda, i Podole, Kijów Moskwa z Zadnieprzem, wzięli Niemcy Prusy, Szwedzi Inflanty; został jeszcze wam kąt kusy: Zakładajcie, panowie, pałace na zbytki, Wywoźcie z Polski złoto za blaszki
tryumfu pean będą grały; Z których jeden do Polski wniósszy stanowisko, Wziął z herbem domu swego Dąbrowskich przezwisko. 146. EPITALAMIUM Z HERBOWNĄ PANNĄ
Pannęś pojął z trąbami, starym bywszy wdowcem. Musisz zawsze, nieboże, konia mieć gotowcem: Kiedykolwiek zatrąbi wsiadanego na cię, Odpinaj, by najbardziej spać się chciało, gacie. KROKWY 147. Z OKAZJEJ HERBU KROKIEW
Już pełen Krym jasyru, już go brać nie zdole, Spustoszyła i Wołyń orda, i Podole, Kijów Moskwa z Zadnieprzem, wzięli Niemcy Prusy, Szwedzi Inflanty; został jeszcze wam kąt kusy: Zakładajcie, panowie, pałace na zbytki, Wywoźcie z Polski złoto za blaszki
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 461
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
głód dokuczy, że chodził w atłasie. Aż za nim drugi szlachcic, ledwie że nie nagi, Grzbiet mu, miasto koszule, odziały biesagi. Straciwszy na rozpustnych bankietach ojczyznę, Prosi mnie na goły grzbiet o jaką starzyznę. Lepiej było tak z młodu zadek karmić, bracie, Żeby całe na starość były na nim gacie. Jednym się kontentować; nagim świecąc łydkiem, Wstydem nagradzać pychę, którą miał ze zbytkiem. O głupstwo! rzekę, przykład w obu mając świeży: Ten przejadszy, na ciało dziś żebrze odzieży; A tamten przestroiwszy, co miał na chleb łożyć, Dziś oń prosi, żeby mógł swego kresu dożyć. Pycha
głód dokuczy, że chodził w atłasie. Aż za nim drugi szlachcic, ledwie że nie nagi, Grzbiet mu, miasto koszule, odziały biesagi. Straciwszy na rozpustnych bankietach ojczyznę, Prosi mnie na goły grzbiet o jaką starzyznę. Lepiej było tak z młodu zadek karmić, bracie, Żeby całe na starość były na nim gacie. Jednym się kontentować; nagim świecąc łydkiem, Wstydem nagradzać pychę, którą miał ze zbytkiem. O głupstwo! rzekę, przykład w obu mając świeży: Ten przejadszy, na ciało dziś żebrze odzieży; A tamten przestroiwszy, co miał na chleb łożyć, Dziś oń prosi, żeby mógł swego kresu dożyć. Pycha
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 458
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987