z tych radzi byśmy wyprowadzić ojczyznę, każde proponujemy do uleczenia, każdemu swoję skuteczną chcielibyśmy wynaleźć receptę. Ale cóż, kiedy tylko narzekamy wszyscy, a do rzetelnego nie bierzemy się ratunku. „Na nową jakąś Rzym umiera chorobę; wszyscy, co się dzieje, ganią, skarżą się, żałują, jawnie gadają i już głośno jęczą, a żadnego nie widać lekarstwa. Rozumiemy, że bez zguby już złemu oprzeć się nie można ani nieszczęściom, którym ulegamy cierpliwie, inszego nie widziemy końca, tylko naszę zgubę ostatnią.” Ba, już i w takim nieporządku i odmęcie wielom poczciwym nawet i wielkim ludziom prawie życie obmierzło w swym
z tych radzi byśmy wyprowadzić ojczyznę, każde proponujemy do uleczenia, każdemu swoję skuteczną chcielibyśmy wynaleźć receptę. Ale cóż, kiedy tylko narzekamy wszyscy, a do rzetelnego nie bierzemy się ratunku. „Na nową jakąś Rzym umiera chorobę; wszyscy, co się dzieje, ganią, skarżą się, żałują, jawnie gadają i już głośno jęczą, a żadnego nie widać lekarstwa. Rozumiemy, że bez zguby już złemu oprzeć się nie można ani nieszczęściom, którym ulegamy cierpliwie, inszego nie widziemy końca, tylko naszę zgubę ostatnią.” Ba, już i w takim nieporządku i odmęcie wielom poczciwym nawet i wielkim ludziom prawie życie obmierzło w swym
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 108
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wolnego głosu czy podejście, czy wzgardę i w największych potrzebach od kilkudziesiąt lat nie pozwoliła szlachta, chociaż nieraz ten sposób proponowany był...
A do tego czyż to są ci kontradycenci, jak się supponuje, tak słabi? Czyż to nie mocni są niektórzy Panowie, nie mocne cudzoziemskie potencyje, które przez nich gadają, ile w większych Rzpltej interesach? I rozumiejmyż, że się dadzą lub uśpić, lub gwał-
tem przymusić? Tym mniej, im o większą rzecz idzie. A na ostatek i przez niepodobieństwo mówiąc, niech się to raz uda w potrzebie wielkiej Rzplitej, dadząż się raz drugi czy przekonać, czy uwieść? Jest
wolnego głosu czy podejście, czy wzgardę i w największych potrzebach od kilkudziesiąt lat nie pozwoliła szlachta, chociaż nieraz ten sposób proponowany był...
A do tego czyż to są ci kontradycenci, jak się supponuje, tak słabi? Czyż to nie mocni są niektórzy Panowie, nie mocne cudzoziemskie potencyje, które przez nich gadają, ile w większych Rzpltej interessach? I rozumiejmyż, że się dadzą lub uśpić, lub gwał-
tem przymusić? Tym mniej, im o większą rzecz idzie. A na ostatek i przez niepodobieństwo mówiąc, niech się to raz uda w potrzebie wielkiej Rzplitej, dadząż się raz drugi czy przekonać, czy uwieść? Jest
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 129
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, drugich zaś wchodzących, nie przeminie, a mających jakąś singularem devotionem.
Dnia 22. Zaczęły się maszkary, których ten jest usus, iż wszyscy co najprzedniejsi kawalerowie, także i damy, poubierawszy się w maszkary różne secundum każdeg placitum, schodzą się po południu na piacią św. Marka. Tam z sobą konwersują, gadają, chodzą aż do wieczora, a nie wiedząc kto z kim; chyba się już abo 38v po głosie, albo po jakimś znaku poznają. Różni też różne w tym mają complacentiae et intentiones, bo każdemu varii sortis człowiekowi wolno, ponieważ go nikt poznać nie może. Usus tych maszkar tak długo trwa, aż do
, drugich zaś wchodzących, nie przeminie, a mających jakąś singularem devotionem.
Dnia 22. Zaczęły się maszkary, których ten jest usus, iż wszyscy co najprzedniejsi kawalerowie, także i damy, poubierawszy się w maszkary różne secundum kożdeg placitum, schodzą się po południu na piacią św. Marka. Tam z sobą konwersują, gadają, chodzą aż do wieczora, a nie wiedząc kto z kim; chyba się już abo 38v po głosie, albo po jakimś znaku poznają. Różni też różne w tym mają complacentiae et intentiones, bo kożdemu varii sortis człowiekowi wolno, ponieważ go nicht poznać nie może. Usus tych maszkar tak długo trwa, aż do
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 172
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wierząc, nieumiejętnych, i oszustów słuchając, Doktorowi nic nie ufając, o zdrowiu swoim rozpaczając, gniewał się, płakał, narzekał; mimo to wszystko, nietylko że szkodliwego mu nic się nie przytrafiło, ale dosyć się w czerstwości jeszcze zatrzymywał.
XIII. Są niektórzy co się zadziwiają nad jego wychudzeniem się, i gadają na przedłużoną bardzo kuracją; wiele bym miał im na to odpowiedzieć, ale nacoż, niech pilnie uważą słowa Boerrhawa w traktacie de Lue Aphrodisiaca, a przestaną dziważać się, i uszczypliwie gadać, mówi on: Nie dobrze się leczy ta choroba, kiedy chory nie wyblednieje nakształt umarłego, kiedy wcale nie wychudnie,
wierząc, nieumieiętnych, y oszustow słuchaiąc, Doktorowi nic nie ufaiąc, o zdrowiu swoim rozpaczaiąc, gniewał się, płakał, narzekał; mimo to wszystko, nietylko że szkodliwego mu nic się nie przytrafiło, ale dosyć się w czerstwości jeszcze zatrzymywał.
XIII. Są niektórzy co się zadziwiaią nad jego wychudzeniem się, y gadaią na przedłużoną bardzo kuracyą; wiele bym miał im na to odpowiedzieć, ale nacoż, niech pilnie uważą słowa Boerrhawa w traktacie de Lue Aphrodisiaca, a przestaną dziważać się, y uszczypliwie gadać, mowi on: Nie dobrze się leczy ta choroba, kiedy chory nie wyblednieie nakształt umarłego, kiedy wcale nie wychudnie,
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 9
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
się stało, rozstać się nie może.
Przyjaciel rozmowny, wozem smarowny. Rozmowa gdy jest ucieszna, droga przy niej barzo spieszna.
Maszli śpiewać z serca śpiewaj, Boga i siebie nie zdradzaj.
Zartowaniem czas długi się zbywa.
Nowin zawsze ludzie przyczyniają, gdy je powiadają.
Musi coś być, nie darmo ludzie gadają.
Głodnych mucha prowadzi.
Przysmak wyborny głód i robota.
Zlenistwa pochodzi ubóstwo. Rączemu guz na brzuchu, leniwemu na plecach.
Głodu ten znać nie czuje, co tego i owego tylko smakuje.
Kto zażył dobrego, niech skosztuje i złego.
Sąsiedzka trwoga, nasza przestroga.
Czego nie możesz poprawić, lepiej cicho
śię stało, rozstać śię nie może.
Przyjaciel rozmowny, wozem smarowny. Rozmowa gdy jest ućieszna, droga przy niey barzo spieszna.
Maszli spiewać z serca spieway, Boga y śiebie nie zdradzay.
Zartowaniem czas długi śię zbywa.
Nowin zawsze ludzie przyczyniają, gdy je powiadają.
Muśi coś być, nie darmo ludźie gadają.
Głodnych mucha prowadźi.
Przysmak wyborny głod y robota.
Zlenistwa pochodźi ubostwo. Rączemu guz na brzuchu, leniwemu na plecach.
Głodu ten znać nie czuje, co tego y owego tylko smakuie.
Kto zażył dobrego, niech skosztuje y złego.
Sąśiedzka trwoga, nasza przestroga.
Czego nie możesz poprawić, lepiey cicho
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 59
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
naszych miejskich którego, względem ochędostwa i ułożenia w grubiaństwie i kroju przykrego. Bolą uszy i serce słuchać śmiesznych o tym relacji albo czytać pisma i wieczyste tych tam anatomistów naszych druki i transakcyje. Wybaczyć im zaś koniecznie potrzeba, bo słusznym sumnienia i rozsądku prawem prawda nikogo urażać nie powinna. Wszak o czym oni za zabawę gadają i piszą, my to wszytko za obelgę narodu swojego dostatecznie widziemy. Bsokie ? zaś niebłogosławieństwo za pospolite niecnoty naszego tego nam, choćbyśmy mogli, poprawić nie pozwala. A przecież w dawnych wiekach było wszytko inaczej, jeżeli pismom wiary pozwolić się godzi albo i owym nad zamiar przyjemnym po własnych kaplicach i funduszach staroświeckich
naszych miejskich którego, względem ochędostwa i ułożenia w grubijaństwie i kroju przykrego. Bolą uszy i serce słuchać śmiesznych o tym relacyi albo czytać pisma i wieczyste tych tam anatomistów naszych druki i transakcyje. Wybaczyć im zaś koniecznie potrzeba, bo słusznym sumnienia i rozsądku prawem prawda nikogo urażać nie powinna. Wszak o czym oni za zabawę gadają i piszą, my to wszytko za obelgę narodu swojego dostatecznie widziemy. Bsokie ? zaś niebłogosławieństwo za pospolite niecnoty naszego tego nam, choćbyśmy mogli, poprawić nie pozwala. A przecież w dawnych wiekach było wszytko inaczej, jeżeli pismom wiary pozwolić się godzi albo i owym nad zamiar przyjemnym po własnych kaplicach i funduszach staroświeckich
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 206
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Już tu jesteśmy ze trzy godziny.
Stanisław: Bez mała, bo już ósma na zygarze zamkowym wybiła, może też i król nadjechać. Mikołaj: Ba, jużci świce zapalają i biskup bieży znowu do drzwi kościelnych.
Stanisław: Ba, i nazad powraca, kiwając głową zalterowany i księża jego między sobą z śmiechem gadają, że król mimo kościół przejechał do Ogrodu Kazimirzowskiego na kolacyją, kazawszy ksieni opowiedzieć, że za dzisiejszy nieszpór będzie u niej w miłej kompaniji jutro na obiedzie w klasztorze.
Mikołaj: Po diable, panie bracie, a klauzura jako?
Stanisław: Wolno królowi i fundatorom bywać za klauzurą.
Mikołaj: Siła przecie wolności z
Już tu jesteśmy ze trzy godziny.
Stanisław: Bez mała, bo już ósma na zygarze zamkowym wybiła, może też i król nadjechać. Mikołaj: Ba, jużci świce zapalają i biskup bieży znowu do drzwi kościelnych.
Stanisław: Ba, i nazad powraca, kiwając głową zalterowany i księża jego między sobą z śmiechem gadają, że król mimo kościół przejechał do Ogrodu Kazimirzowskiego na kolacyją, kazawszy ksieni opowiedzieć, że za dzisiejszy nieszpór będzie u niej w miłej kompaniji jutro na obiedzie w klasztorze.
Mikołaj: Po dyjable, panie bracie, a klauzura jako?
Stanisław: Wolno królowi i fundatorom bywać za klauzurą.
Mikołaj: Siła przecie wolności z
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 239
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o czym już lepiej zamilczeć, aniżeli dla żalu i tych, i tysiącami inszych wspominać przykładów. Tegoć się i teraz, jako tu szlachta okoliczni zjachawszy się we święto do kościoła gadają, obawiamy, aby znowu jacy złośliwi fakcjanci panowie nie wprowadzili nam Sasa, na którego wspomnienie zaraz skóra na ciele zadrży, bogdaj nigdy Polska nie widziała saskiego narodu.
Dworzanin: Jaż prawda, P. Bracie, daleko od ciebie młodszy, ledwie zapamiętam, co się działo przed siedmnastą albo ośmnastą lat, i Sasów
, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o czym już lepiej zamilczeć, aniżeli dla żalu i tych, i tysiącami inszych wspominać przykładów. Tegoć się i teraz, jako tu szlachta okoliczni zjachawszy się we święto do kościoła gadają, obawiamy, aby znowu jacy złośliwi fakcyjanci panowie nie wprowadzili nam Sasa, na którego wspomnienie zaraz skóra na ciele zadrży, bogdaj nigdy Polska nie widziała saskiego narodu.
Dworzanin: Jaż prawda, P. Bracie, daleko od ciebie młodszy, ledwie zapamiętam, co się działo przed siedmnastą albo ośmnastą lat, i Sasów
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 214
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
kontradykuje wielki Naturalista Kircher, aby vegetabilis naturae gradus, mógł ad gradum superiorem sensitivum postąpić, i sobie nie proporcjonalny efekt wydać: lecz twierdzi, że chyba Ptaszek jakis, na tym kwiecie jak w gniazdeczku niesie się i wywodzi, co jest probabilius.
PTACTWO Ludzkiego, lub innego głosu pojętne.
PAPUGA, KRUK, SROKA gadają. SZPAKA, SŁOWIKA po Grecku i po Łacinie w Rzymie słyszał sam Pliniusz. SZPAK jeden był nauczony słów: Cave à malo consortio; ten gdy uciekł z klatki, i wpadł w sieci, widząc drugich od Ptasznika duszonych, zawołał: Cave à malo Consertio; czym się wykupił od śmierci, jako Engelgrave świadczy.
kontradykuie wielki Naturalista Kircher, aby vegetabilis naturae gradus, mogł ad gradum superiorem sensitivum postąpić, y sobie nie proporcyonalny effekt wydać: lecz twierdzi, że chyba Ptaszek iakis, na tym kwiecie iak w gniazdeczku niesie się y wywodzi, co iest probabilius.
PTACTWO Ludzkiego, lub innego głosu poiętne.
PAPUGA, KRUK, SROKA gadaią. SZPAKA, SŁOWIKA po Grecku y po Łacinie w Rzymie słyszał sam Pliniusz. SZPAK ieden był nauczony słow: Cave à malo consortio; ten gdy uciekł z klatki, y wpadł w sieci, widząc drugich od Ptasznika duszonych, zawołał: Cave à malo Consertio; czym się wykupił od śmierci, iako Engelgrave świadczy.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 618
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Chrześcijanie, osobliwie puszczeni na wszystkie nefas, mianowicie na złodziejstwo; którzy mają dla siebie czarowniczy sposób, od diabła Autora wszelkiej złości inspirowany; że pewne nosząc signa, albo mówiąc słowa Święte, ale non ad hunc finem ordynowane, w ciężkich mękach, torturach, w kręceniu w koła, nic boleści nie czują, nie gadają, snem smacznym wtedy złożeni bywają, nic na kwestie nie odpowiadając, a to słowa zawiesiwszy przy sobie owe bluźnierskie: Imparibus meritis, tria pendent corpora ramis:
Dismas et Giesmas, medio est Divina Potestas. Dismas damnatur, sed Gesmas ad Astra levatur .
To jest:
Nie równo zastużywszy trzy ciała wiszace, Na drzewie
Chrześcianie, osobliwie puszczeni na wszystkie nefas, mianowicie na złodzieystwo; ktorzy maią dla siebie czarowniczy sposob, od diabła Autora wszelkiey złości inspirowany; że pewne nosząc signa, albo mowiąc słowa Swięte, ale non ad hunc finem ordynowane, w cięszkich mękach, torturach, w kręceniu w koła, nic boleści nie czuią, nie gadaią, snem smacznym wtedy złożeni bywaią, nic na kwestye nie odpowiadaiąc, á to słowa zawiesiwszy przy sobie owe bluźnierskie: Imparibus meritis, tria pendent corpora ramis:
Dismas et Giesmas, medio est Divina Potestas. Dismas damnatur, sed Gesmas ad Astra levatur .
To iest:
Nie rowno zastużywszy trzy ciała wiszace, Na drzewie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 267
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754