pijęcy wczora pod kożuchy, Słyszał też tam od kogoś; ba i pod Niedźwiedziem, Kiedy był w poniedziałek z cechu obesłany. Ja to słysząc od niego, na smatruz-em poszła Do swoich towarzyszek, wszytkom im odniosła. Bo kiedy targu nie masz, czym się bawić mamy, Napiwszy się gorzałki, to sobie gadamy. Garbarki, te stateczne, bo w pojśrzodku siedzą, O nowinach z cudzych stron bynajmniej nie wiedzą. A zaś płócienne panie w gadki się nie wdają, Tylko swoje towary, jak mogą, przedają. Chwalę ich rzecz, że takie, nie bracą się z temi, Co tam na drugim końcu siedzą, pletliwemi
pijęcy wczora pod kożuchy, Słyszał też tam od kogoś; ba i pod Niedźwiedziem, Kiedy był w poniedziałek z cechu obesłany. Ja to słysząc od niego, na smatruz-em poszła Do swoich towarzyszek, wszytkom im odniosła. Bo kiedy targu nie masz, czym się bawić mamy, Napiwszy się gorzałki, to sobie gadamy. Garbarki, te stateczne, bo w pojśrzodku siedzą, O nowinach z cudzych stron bynajmniej nie wiedzą. A zaś płócienne panie w gadki się nie wdają, Tylko swoje towary, jak mogą, przedają. Chwalę ich rzecz, że takie, nie bracą się z temi, Co tam na drugim końcu siedzą, pletliwemi
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 29
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
żywo na wierzch wychodzi z okrętu. Jeszcze się cieszym, że lądy widzimy I na wysokie czoła drzew patrzymy, Które nam większej tęsknicę dodają, Że nas z daleka jadących żegnają. Strudna obaczym gdzie na wodach sośnie, Łąka i drzewo na morzu nie rośnie. Więc kiedy wszyscy w tak spokojnej dobie Na burtach siedzim i gadamy sobie, Przydzie Marynarz do naszej gromady Statut pod pachą trzymając skarady: „Jam cesarz — prawi — tu moja ustawa, Tu moje wszyscy zachowujcie prawa. Jeśli ustawy wszelkie państwa mają, Jeśli się prawem swoim wychwalają, I szumne morze, co szeroko leje, Ma swe statuta i swe przywileje. Naprzód się wszyscy Bogu
żywo na wierzch wychodzi z okrętu. Jeszcze się cieszym, że lądy widzimy I na wysokie czoła drzew patrzymy, Które nam większej tęsknicę dodają, Że nas z daleka jadących żegnają. Ztrudna obaczym gdzie na wodach sośnie, Łąka i drzewo na morzu nie rośnie. Więc kiedy wszyscy w tak spokojnej dobie Na burtach siedzim i gadamy sobie, Przydzie Marynarz do naszej gromady Statut pod pachą trzymając skarady: „Jam cesarz — prawi — tu moja ustawa, Tu moje wszyscy zachowujcie prawa. Jeśli ustawy wszelkie państwa mają, Jeśli się prawem swoim wychwalają, I szumne morze, co szeroko leje, Ma swe statuta i swe przywileje. Naprzód się wszyscy Bogu
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 44
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łoża piżmowane, Na każdego z nas z osobna usłane Cienką pościelą, jak śnieg wybieloną I forbotami różnemi upstrzoną, Tameśmy spali, winem dobrze zgrzani, Leżąc jak w grobie snem na czas schowani. Nazajutrz rano, gdy z nieba schodziły Nocne obłoki, a zorze wschodziły, Ledwo co uznać dnia białego było; Wstając gadamy, co się komu śniło I co kto widział przez sen barzo słodki, Który zwykł stawiać w oczach śpiącym plotki. Tedy ze wszech nas Fryderyk niejaki, Niemiec — powiedział sen przed nami taki: „Widziałem — prawi — barzo śliczną pannę, Nad urodziwą piękniejszą Diannę, Która — wyszedszy z morskich głębokości W niemałej
łoża piżmowane, Na każdego z nas z osobna usłane Cienką pościelą, jak śnieg wybieloną I forbotami różnemi upstrzoną, Tameśmy spali, winem dobrze zgrzani, Leżąc jak w grobie snem na czas schowani. Nazajutrz rano, gdy z nieba schodziły Nocne obłoki, a zorze wschodziły, Ledwo co uznać dnia białego było; Wstając gadamy, co się komu śniło I co kto widział przez sen barzo słodki, Który zwykł stawiać w oczach śpiącym plotki. Tedy ze wszech nas Fryderyk niejaki, Niemiec — powiedział sen przed nami taki: „Widziałem — prawi — barzo śliczną pannę, Nad urodziwą piękniejszą Dyjannę, Która — wyszedszy z morskich głębokości W niemałej
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 90
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
obozu pod Łęgonice i tam dopiro postanowione kondycyje i podpisane ab Utrinque jednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorów i różnych ludzi Godnych. który traktat niżeli opiszę wrócę się jeszcze trochę do tej Materyjej o tej nieszczęsnej Montewskiej wojnie już namienionej.
Nazajutrz po tej Wojnie nieszczęsnej poszedłem do Namiotów królewskich. I stojemy gadamy różnie Az król wyszedł z tego Namiotu który nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy jako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczej. Ja Odpowiem Miłościwy Panie gdy by go nam był Bóg niebrał Nietylko do tej nieszczęśliwości i tak niewinnego krwie rozlania, Ale i do
obozu pod Łęgonice y tam dopiro postanowione kondycyie y podpisane ab Utrinque iednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorow y roznych ludzi Godnych. ktory traktat nizeli opiszę wrocę się ieszcze trochę do tey Materyiey o tey nieszczęsney Montewskiey woynie iuz namięnioney.
Nazaiutrz po tey Woynie nieszczęsney poszedłęm do Namiotow krolewskich. I stoiemy gadamy roznie Az krol wyszedł z tego Namiotu ktory nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy iako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczey. Ia Odpowięm Miłościwy Panie gdy by go nąm był Bog niebrał Nietylko do tey nieszczęsliwosci y tak niewinnego krwie rozlania, Ale y do
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 204
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
: Zaden Rokosz nie miał inszego pretekstu, tylko przy Prawie, przy wolnościach. Ale to sam na to jest piękny punkt w Tacycie, com go onegdaj napadł niedyskretny trochę, ale i ja go odmienić nie mogę, a kto prawdziwy zelator wolności gniewać się on nie powinien: . Wszak my tu miedzy sobą gadamy, i nikt nas nie słyszy, pytam się W. Pana i proszę: co masz na myśli, jakieś mój przyjaciel, powiedz, qvâ intentione taby się stała Konfederacja po rozdanych Buławach? SĄŚIAD: A jużci kiedy mnie W. Pan tak pięknie prosisz, co myśle powiem, żeby złość Dworowi wyrządzić, i
: Zaden Rokosz nie miał inszego pretextu, tylko przy Prawie, przy wolnośćiach. Ale to sam na to iest piękny punkt w Tacyćie, com go onegday napadł niedyskretny troche, ale y ia go odmienić nie mogę, a kto prawdźiwy zelator wolnośći gniewać śię on nie powinien: . Wszak my tu miedzy sobą gadamy, y nikt nas nie słyszy, pytam śię W. Pana y proszę: co masz na myśli, iakieś moy przyiaćiel, powiedz, qvâ intentione taby śię stała Konfederacya po rozdanych Buławach? SĄŚIAD: A iużći kiedy mnie W. Pan tak pięknie prośisz, co myśle powiem, żeby złość Dworowi wyrządźić, y
Skrót tekstu: KonSRoz
Strona: 60
Tytuł:
Rozmowa pewnego ziemianina ze swoim sąsiadem
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
rationem vindictae de nobis sumendaeproponam, ita agite, nos ut faciatis mendaces. Pogniewaliby się trochę? toby i przestali. Mci Panie, Polak każdy wolny, każdemu może mówić w oczy, co Brutus i Kasyus napisali do Marka Antoniusza: Pluris nostram libertatem quam Tuam amicitiam aestimamu, Ze my zaś tu sobie prywatni gadamy o tych rzeczach, to tym wolniej i bez subiekcyj; rzepa też teraz w dołach pod śniegiem, aza nam jej nie spalą. A dotego kiedy dom wielki góre, czy nie wolno każdemu żałować i pokazać, hic latet ignis suppositus cineri doloso. Ale już rozejdźmy się, bo znowu w jaki webrniemy dyskurs.
rationem vindictae de nobis sumendaeproponam, ita agite, nos ut faciatis mendaces. Pogniewaliby śię troche? toby y przestali. Mći Panie, Polak każdy wolny, każdemu może mowić w oczy, co Brutus y Kasyus napisali do Marka Antoniusza: Pluris nostram libertatem quam Tuam amicitiam aestimamu, Ze my zaś tu sobie prywatni gadamy o tych rzeczach, to tym wolniey y bez subiekcyi; rzepa też teraz w dołach pod śniegiem, aza nam iey nie zpalą. A dotego kiedy dom wielki gore, czy nie wolno każdemu żałować y pokazać, hic latet ignis suppositus cineri doloso. Ale iuż rozeydźmy śię, bo znowu w iaki webrniemy dyskurs.
Skrót tekstu: KonSRoz
Strona: 93
Tytuł:
Rozmowa pewnego ziemianina ze swoim sąsiadem
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
polepszenia nie widzim nadzieje: Mars zbroję wdziawszy/ umyślił zarazem władać żelazem. Czemu Jowiszu piorunów nie puścisz? Albo łaskawej Junony nie spuścisz Marsa uskromić? Daj co ku obronie/ W tej naszej stronie. Oto Bellona krwie więcej roźlewa/ A w tym dostatków i skarbów ubywa: Czasby się chylić/ bo to co gadamy/ Sobie mieszkamy. Porzućcie groty/ rozbierzcie się z zbroje/ Któreście wdziali na powinne swoje: Lepiej je schowac/ kto wie/ dla przygody/ A dziś do zgody. Jutro nie nasze/ pogotowiu lata/ A po tyrańsku zażywając świata? Jakoby nie żyć: bo w szarpanym wieku Niepo człowieku. EPILÓG.
polepszenia nie widźim nádźieie: Márs zbroię wdźiawszy/ vmyślił zárázem władáć żelázem. Czemu Iowiszu piorunow nie puśćisz? Albo łáskáwey Iunony nie spuśćisz Marsá vskromić? Day co ku obronie/ W tey nászey stronie. Oto Belloná krwie więcey roźlewa/ A w tym dostátkow y skárbow vbywa: Czásby się chylić/ bo to co gadamy/ Sobie mieszkamy. Porzuććie groty/ rozbierzćie sie z zbroie/ Ktoreście wdźiali ná powinne swoie: Lepiey ie schowác/ kto wie/ dla przygody/ A dźiś do zgody. Iutro nie násze/ pogotowiu látá/ A po tyránsku záżywáiąc świátá? Iákoby nie żyć: bo w szárpánym wieku Niepo człowieku. EPILOG.
Skrót tekstu: KomRyb
Strona: Ciiv
Tytuł:
Komedia rybałtowska nowa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, Nie wiem, jakom k wam przyskoczył. Tożem ochłodnął z przestrachu, Jakom się był zląkł, mój brachu.
CHLEBURAD Będziemy to pamiętali, Ba, i drugim powiadali, Jak się nam też przydawało Albo więc nas potykało.
DEJ Już to świtanie nadchodzi I ranna Jutrzenka wschodzi. Kurzy pieją, my gadamy, Gdzie kazano iść, nie dbamy.
STROIWĄS Dobrze więc, tak udziałajmy, Jedno się więc pospieszajmy, Byśmy się w czas odprawieli,
A doma zaś do dnia byli, Bo w mieście jarmark nadchodzi, Tam się tyż nawiedzić godzi.
DEJ Trzeba by tam co darować, Nie lada jak ofiarować. Bo tam
, Nie wiem, jakom k wam przyskoczył. Tożem ochłodnął z przestrachu, Jakom się był zląkł, mój brachu.
CHLEBURAD Bedziemy to pamiętali, Ba, i drugim powiadali, Jak się nam też przydawało Albo więc nas potykało.
DEJ Już to świtanie nadchodzi I ranna Jutrzenka wschodzi. Kurzy pieją, my gadamy, Gdzie kazano iść, nie dbamy.
STROIWĄS Dobrze więc, tak udziałajmy, Jedno się więc pospieszajmy, Byśmy się w czas odprawieli,
A doma zaś do dnia byli, Bo w mieście jarmark nadchodzi, Tam się tyż nawiedzić godzi.
DEJ Trzeba by tam co darować, Nie lada jak ofiarować. Bo tam
Skrót tekstu: DialKrótOkoń
Strona: 86
Tytuł:
Dialog krótki na święto narodzenia Pana Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989