od swej Damy bierze. Wstęga/ jak jest potrzebna/ abyście wiedzieli/ Be Wstęgi/ nie ozdobisz/ nawet i i pościeli. Ja wiem/ na coby jeszcze/ Wstęga się przydała: Ścieścić ust; aby Panna nie wiele gadała. I w Raju/ Ewie/ gadać niebezpieczno z Wężem/ Gdzie/ gadaniem/ zgubiła nas/ i siebie z Mężem. Lecz puśćmy Wstęgi na wiatr/ niechaj je przewieje: Z innych/ w strojeniu zbytków/ kto się nie naśmieje? Trudno się nie śmiać z ludzi/ widząc ich z rogami/ Na głowach: które Damy zowią/ Kornetami. Trzy siatki/ wiatry łowić/ na głowie
od swey Damy bierze. Wstęgá/ iák iest potrzebná/ ábyśćie wiedźieli/ Be Wstęgi/ nie ozdobisz/ náwet y y pośćieli. Ia wiem/ ná coby ieszcze/ Wstęgá się przydáłá: Sćieśćić vst; áby Pánná nie wiele gadáłá. Y w Ráiu/ Ewie/ gadáć niebespieczno z Wężem/ Gdźie/ gadániem/ zgubiłá nas/ y śiebie z Mężem. Lecz puśćmy Wstęgi ná wiátr/ niecháy ie przewieie: Z innych/ w stroieniu zbytkow/ kto się nie náśmieie? Trudno się nie śmiać z ludźi/ widząc ich z rogami/ Ná głowách: ktore Dámy zowią/ Kornetámi. Trzy śiatki/ wiátry łowic/ ná głowie
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
pod samem miasteczkiem kończą się skały; tuśmy NajświętszejPortiunculae uroczystość i ja moję sakramentalną godzinę odprawiłem.
2^go^. Do Roszetu mil 3 arcydobrej drogi winnicami; austeria na rogu z przyjazdu po prawej ręce jako pałac, sala w obrazach pięknych; gospodyni stara frant, służała, ludzka, podobna z miny, prędkości i gadania do N. N.
3^go^. Do Kunianu mil pięć, drogą dobrą, winnicami; już się tu prawdziwy włoski kraj zaczął, bo i ogrody piękne i pałace. Pod samem miastem na górze pałac, w ogrodzie perspektywa z obu stron drogi naszej z drzewa pinelowego bardzo długa i piękna.
4^go^. Do Trewizu włoskiego
pod samem miasteczkiem kończą się skały; tuśmy NajświętszéjPortiunculae uroczystość i ja moję sakramentalną godzinę odprawiłem.
2^go^. Do Roszetu mil 3 arcydobréj drogi winnicami; austerya na rogu z przyjazdu po prawéj ręce jako pałac, sala w obrazach pięknych; gospodyni stara frant, służała, ludzka, podobna z miny, prędkości i gadania do N. N.
3^go^. Do Kunianu mil pięć, drogą dobrą, winnicami; już się tu prawdziwy włoski kraj zaczął, bo i ogrody piękne i pałace. Pod samem miastem na górze pałac, w ogrodzie perspektywa z obu stron drogi naszéj z drzewa pinelowego bardzo długa i piękna.
4^go^. Do Trewizu włoskiego
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 80
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
gliny wiejska kucza, choć strzechę ma z bagnistej trzciny. Więc, me Światło, jak drogo swe zbiory szacują miasta, tak wsi swe wczasy i pokój smakują. Słynie u wierszopisów dawna bajka wszędzie, którą prawiąc, podróżny przykrości pozbędzie, a należy do rzeczy, o której mówimy. Chcesz? Powiem – długą drogę gadaniem skrócimy. Mysz wiejska miejskiej myszy do siebie prosiła i – czym mogła nalepszym – w jamce ją raczyła. Widząc miejska potrawy stołu ubogiego, żartując z wiejskiej, poszła do miasta swojego. Wrychle za nią do miasta przyszła też i wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły
gliny wiejska kucza, choć strzechę ma z bagnistej trzciny. Więc, me Światło, jak drogo swe zbiory szacują miasta, tak wsi swe wczasy i pokój smakują. Słynie u wierszopisów dawna bajka wszędzie, którą prawiąc, podróżny przykrości pozbędzie, a należy do rzeczy, o której mówimy. Chcesz? Powiem – długą drogę gadaniem skrócimy. Mysz wiejska miejskiej myszy do siebie prosiła i – czym mogła nalepszym – w jamce ją raczyła. Widząc miejska potrawy stołu ubogiego, żartując z wiejskiej, poszła do miasta swojego. Wrychle za nią do miasta przyszła też i wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 95
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
służy do zrozumienia opisania chorób, i różnych onej przyczyn, dla tego niech się strzegą na potym ażeby się nie wdawali w to czego nie umieją, ani z tak wielką szkodą chorych zdań swoich czynić nie odważali się, o chorobach, i sposobie ich leczenia.
XVII. Oszczercy niech się nie spodziewają ażebym na ich gadania odpowiadał: Nic naganniejszego w człowieku być nie może nad to kiedy się obawia ogadania, dobrze nasz Demetriusz powiada, że niedoskonałych gadania, tyle ważyć należy, ile warte wiatry z żołądka odchodzące, cóż mię to bowiem ma obchodzić czy te głosy z góry, lub z dołu wychodzą? szalonym byłby, ktojby się obawiał
służy do zrozumienia opisania chorob, y rożnych oney przyczyn, dla tego niech się strzegą na potym ażeby się nie wdawali w to czego nie umieią, ani z tak wielką szkodą chorych zdań swoich czynić nie odważali się, o chorobach, y sposobie ich leczenia.
XVII. Oszczercy niech się nie spodziewaią ażebym na ich gadania odpowiadał: Nic nagannieyszego w człowieku być nie może nad to kiedy się obawia ogadania, dobrze nasz Demetryusz powiada, że niedoskonałych gadania, tyle ważyć należy, ile warte wiatry z żołądka odchodzące, coż mię to bowiem ma obchodzić czy te głosy z gory, lub z dołu wychodzą? szalonym byłby, ktoyby się obawiał
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 22
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
czego nie umieją, ani z tak wielką szkodą chorych zdań swoich czynić nie odważali się, o chorobach, i sposobie ich leczenia.
XVII. Oszczercy niech się nie spodziewają ażebym na ich gadania odpowiadał: Nic naganniejszego w człowieku być nie może nad to kiedy się obawia ogadania, dobrze nasz Demetriusz powiada, że niedoskonałych gadania, tyle ważyć należy, ile warte wiatry z żołądka odchodzące, cóż mię to bowiem ma obchodzić czy te głosy z góry, lub z dołu wychodzą? szalonym byłby, ktojby się obawiał cenzury od tego który jest bez sławy. Seneka w Liście 91. do Lucil.
czego nie umieią, ani z tak wielką szkodą chorych zdań swoich czynić nie odważali się, o chorobach, y sposobie ich leczenia.
XVII. Oszczercy niech się nie spodziewaią ażebym na ich gadania odpowiadał: Nic nagannieyszego w człowieku być nie może nad to kiedy się obawia ogadania, dobrze nasz Demetryusz powiada, że niedoskonałych gadania, tyle ważyć należy, ile warte wiatry z żołądka odchodzące, coż mię to bowiem ma obchodzić czy te głosy z gory, lub z dołu wychodzą? szalonym byłby, ktoyby się obawiał censury od tego ktory iest bez sławy. Seneka w Liście 91. do Lucil.
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 22
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
, formâ bumaná erygowanemu, głowę dawano srebrną, a Nos ze złota, i w ręku piorun. Czcili go w Wielkim Nowogrodzie, ż samej Dębiny ognie mu paląc. Na tym miejscu teraz jest Manastyr Peruński nazwany. TYTUŁ TRZECI TEJ KsIĘGI. JAKA WIARA, TAKA OFIARA. WZYWANIE BEZ POMOCY, WOŁANIE na GŁUCHÓW, GADANIE do NIEMYCH, albo SCJENCJA o OFIARACH POGAŃSKICH, o Świętach, Solennizariach, tudzież o Rzeczach Bożków Opiece poświęconych.
WIakowej u Pogan rewerencyj byłi Bożkowie i ich ofiary opisuje Cicero lib: 2. de Legibus. Ad Divos castè adeunto, pietatem adhibento. Qui secus facit, Deus ipsi vindex erit. Impius ne adesto,
, formâ bumaná erygowanemu, głowę dawáno srebrną, á Nos ze złotá, y w ręku piorun. Cżcili go w Wielkim Nowogrodzie, ż samey Dębiny ognie mu paląc. Ná tym mieyscu teraz iest Mánástyr Peruński názwány. TYTUŁ TRZECI TEY XIĘGI. IAKA WIARA, TAKA OFIARA. WZYWANIE BEZ POMOCY, WOŁANIE ná GŁUCHOW, GADANIE do NIEMYCH, álbo SCYENCYA ó OFIARACH POGANSKICH, ô Swiętach, Solennizaryach, tudziesz o Rzeczách Bożkow Opiece poświęconych.
WIákowey u Pogan rewerencyi byłi Bożkowie y ich ofiáry opisuie Cicero lib: 2. de Legibus. Ad Divos castè adeunto, pietatem adhibento. Qui secus facit, Deus ipsi vindex erit. Impius ne adesto,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 28
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
kanclerza i Fleminga, podskarbiego lit. Tymczasem spotkałem się na ulicy z Buchowieckim, pisarzem ziemskim brzeskim, który Flemingowi asystował i przed nim mimo starość swoją na koniu w kalwakacie jeździł. Zaczął ze mną witać się i jakoś przyszło z dyskursu wspomnienie o Bystrym, na którego ostatnimi najsromotniejszymi exarsi słowami, łając go o zasłyszane gadanie jego o honorze naszym. Rzekłem, że ten kanalia nic więcej niegodzien, tylko, żeby mu jak psu szczekającemu w łeb strzelić.
Nazajutrz przysłał do mnie Bystry Bitowtta, posła i sędziego grodzkiego upickiego, i z nim Kickiego, majora artylerii koronnej; Pytając się, jeżeli to prawda, com wczoraj przed Buchowieckim
kanclerza i Fleminga, podskarbiego lit. Tymczasem spotkałem się na ulicy z Buchowieckim, pisarzem ziemskim brzeskim, który Flemingowi asystował i przed nim mimo starość swoją na koniu w kalwakacie jeździł. Zaczął ze mną witać się i jakoś przyszło z dyskursu wspomnienie o Bystrym, na którego ostatnimi najsromotniejszymi exarsi słowami, łając go o zasłyszane gadanie jego o honorze naszym. Rzekłem, że ten kanalia nic więcej niegodzien, tylko, żeby mu jak psu szczekającemu w łeb strzelić.
Nazajutrz przysłał do mnie Bystry Bitowtta, posła i sędziego grodzkiego upitskiego, i z nim Kickiego, majora artylerii koronnej; Pytając się, jeżeli to prawda, com wczoraj przed Buchowieckim
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 446
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
psu szczekającemu w łeb strzelić.
Nazajutrz przysłał do mnie Bystry Bitowtta, posła i sędziego grodzkiego upickiego, i z nim Kickiego, majora artylerii koronnej; Pytając się, jeżeli to prawda, com wczoraj przed Buchowieckim, pisarzem ziemskim brzeskim, mówił. Nie zaparłem się tego i powiedziałem, że za swoje niepodściwe gadania lepszych słów niegodzien. Odjechali z tym ci posłani przyjaciele, a ja rozumiejąc, że mnie będzie wyzywać, uprosiłem za sekundanta Borzęckiego, strażnika brzeskiego. Czekałem zatem po odjechaniu tych przyjaciół nazajutrz aż do godziny jedynastej w stancji, azali mnie Bystry wyzywać będzie. Potem mu Borzęcki, mój sekundant, na pokojach
psu szczekającemu w łeb strzelić.
Nazajutrz przysłał do mnie Bystry Bitowtta, posła i sędziego grodzkiego upitskiego, i z nim Kickiego, majora artylerii koronnej; Pytając się, jeżeli to prawda, com wczoraj przed Buchowieckim, pisarzem ziemskim brzeskim, mówił. Nie zaparłem się tego i powiedziałem, że za swoje niepodściwe gadania lepszych słów niegodzien. Odjechali z tym ci posłani przyjaciele, a ja rozumiejąc, że mnie będzie wyzywać, uprosiłem za sekundanta Borzęckiego, strażnika brzeskiego. Czekałem zatem po odjechaniu tych przyjaciół nazajutrz aż do godziny jedynastej w stancji, azali mnie Bystry wyzywać będzie. Potem mu Borzęcki, mój sekundant, na pokojach
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 446
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
em się tym, że nie sam jeden tu jestem przysłany w interesach księcia hetmana, ale też przyjechał z Drezna Protasewicz, regent wojskowy. Gdy zatem nic ze mną hetman Massalski nie wskórał, był barzo niekontent, a tymczasem wstaliśmy od wieczerzy.
Marszałek nadworny koronny patrzył z ciekawością na moje tak długie z hetmanem Massalskim gadanie, a jak był zawsze skłonny do podejrzenia, tak obawiając się, aby jakiej o mnie przeciwnej nie zawziął suspicji, upatrywałem po odejściu hetmańskim czasu, abym o moim dyskursie uczynił marszałkowi nadwornemu relacją. Jakoż tej pory doczekawszy się, opowiedziałem o wszystkim, a tymczasem starosta brański, wziąwszy na konferencją marszałka nadwornego
em się tym, że nie sam jeden tu jestem przysłany w interesach księcia hetmana, ale też przyjechał z Drezna Protasewicz, regent wojskowy. Gdy zatem nic ze mną hetman Massalski nie wskórał, był barzo niekontent, a tymczasem wstaliśmy od wieczerzy.
Marszałek nadworny koronny patrzył z ciekawością na moje tak długie z hetmanem Massalskim gadanie, a jak był zawsze skłonny do podejrzenia, tak obawiając się, aby jakiej o mnie przeciwnej nie zawziął suspicji, upatrywałem po odejściu hetmańskim czasu, abym o moim dyskursie uczynił marszałkowi nadwornemu relacją. Jakoż tej pory doczekawszy się, opowiedziałem o wszystkim, a tymczasem starosta brański, wziąwszy na konferencją marszałka nadwornego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 528
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
dokumenta imieniowi naszemu służące przywiózł mój służący Ożarowski z Mińska od Józefa Prószyńskiego, krewnego mego, wyjęte, między którymi testament dziada mego Jana Kazimierza Matuszewica, cześnika mińskiego, w którym po kilkakrotnie wspomina syna swego Jerzego, a ojca naszego, w cudzych krajach naówczas będącego. Pokazywałem wielu ten testament dla zatłumienia niegodziwego o nas gadania. Względem zaś patronów, lubo posłałem dla nich, jakom wyżej wyraził, 40 czerw, zł i pisałem do Hołowczyca, surogatora ziemskiego orszańskiego, patrona naj pierwszego, który u szwagra naszego, nieboszczyka Rusz-
czyca, patrona trybunalskiego, brał edukacją i był naszym agentem, jednak mój liść nie zastał go w
dokumenta imieniowi naszemu służące przywiózł mój służący Ożarowski z Mińska od Józefa Prószyńskiego, krewnego mego, wyjęte, między którymi testament dziada mego Jana Kazimierza Matuszewica, cześnika mińskiego, w którym po kilkakrotnie wspomina syna swego Jerzego, a ojca naszego, w cudzych krajach naówczas będącego. Pokazywałem wielu ten testament dla zatłumienia niegodziwego o nas gadania. Względem zaś patronów, lubo posłałem dla nich, jakom wyżej wyraził, 40 czerw, zł i pisałem do Hołowczyca, surogatora ziemskiego orszańskiego, patrona naj pierwszego, który u szwagra naszego, nieboszczyka Rusz-
czyca, patrona trybunalskiego, brał edukacją i był naszym agentem, jednak mój liść nie zastał go w
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 562
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986