narodów snem zmorzony/ i pokojem ubezpieczony/ po domach zabijali/ z dostatków złupili. Ius gentiũ zgwałciwszy/ na posły się Króla Pana naszego rzucili/ i w więzieniu trzymali. W dalszych i więtszych krzywdach nikogo w tym informować z synów Koronnych niezda się. Doległa ta krzywda Pana naszego jako głowy/ gdy jej członki bolały. Dosięgła niebios i Boga samego/ którego o pomstę ustawnie żądała. Lecz jako do tej wojny barzo sprawiedliwej Król Pan nasz z Rycerstwem swym przystąpił. Nietylko obywatelom Koronnym/ ale i wszytkiemu światu tajno nie jest. Wyświadczają to zamki poburzone/ miasta i grody potężnie z ziemią zrownane. Derewnie/ Monastery ich spustoszone/
narodow snem zmorzony/ y pokoiem vbespieczony/ po domách zábiiáli/ z dostátkow złupili. Ius gentiũ zgwałćiwszy/ ná posły sie Krolá Páná nászego rzućili/ y w więźieniu trzymáli. W dálszych y więtszych krzywdách nikogo w tym informowáć z synow Koronnych niezda sie. Doległá tá krzywdá Páná nászego iáko głowy/ gdy iey członki boláły. Dosięgłá niebios y Bogá sámego/ ktorego o pomstę vstáwnie żądáłá. Lecz iako do tey woyny bárzo spráwiedliwey Krol Pan nász z Rycerstwem swym przystąpił. Nietylko obywátelom Koronnym/ ále y wszytkiemu światu táyno nie iest. Wyświadczáią to zámki poburzone/ miástá y grody potężnie z źiemią zrownáne. Derewnie/ Monástery ich spustoszone/
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Bv
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
z Czerwonego Dworu do Wilna, a jadąc od Pożajścia do Rumszyszek ponad Niemnem w ciemnej nocy, takeśmy się w karecie z przykrej barzo góry na bok wywrócili, że kareta dwa razy i z końmi przewróciła się. Cud to był
opatrzności boskiej, żeśmy obydwa karków nie połamali, choć nas do trzech dni karki bolały, i że żaden ani człek, ani koń cugowy, nie skaleczył się. Przyjechaliśmy tandem we czwartek do Wilna, które pełne było obydwóch stron partyzantów.
W piątek zatem nad wieczór książę hetman przyjechał z Niemieży o milę od Wilna do pałacu swego, razem z bratem swoim, książęciem chorążym wielkim lit., a
z Czerwonego Dworu do Wilna, a jadąc od Pożajścia do Rumszyszek ponad Niemnem w ciemnej nocy, takeśmy się w karecie z przykrej barzo góry na bok wywrócili, źe kareta dwa razy i z końmi przewróciła się. Cud to był
opatrzności boskiej, żeśmy obydwa karków nie połamali, choć nas do trzech dni karki bolały, i że żaden ani człek, ani koń cugowy, nie skaleczył się. Przyjechaliśmy tandem we czwartek do Wilna, które pełne było obodwoch stron partyzantów.
W piątek zatem nad wieczór książę hetman przyjechał z Niemieży o milę od Wilna do pałacu swego, razem z bratem swoim, książęciem chorążym wielkim lit., a
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 649
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
nie dotrzyma punktów w kombinacji opisanych a do tego baby kalumniatorki nie stawił do Nowogródka; tylko mnie zwodzono obietnicami i nadzieją, że mieli ją przywieźć i stawić w trybunale. Chciałem tedy, mówię, jechać do Nieświeża, ale przypadkiem nieszczęśliwym zaziębiłem sobie głowę, która mnie barzo boleć zaczęła, i zęby tak okrutnie bolały, żem jeden ząb po kilku dniach boleści musiał kazać wyrwać. Już miałem najętego furmana saniami prostymi do bieżenia do Nieświeża. Droga zła była, deszcz, same roztoki. Poczęła mnie już gorączka brać, na resztę począłem uważać, że mogę się w drodze rozchorować i w tak pilnym czasie nie być do
nie dotrzyma punktów w kombinacji opisanych a do tego baby kalumniatorki nie stawił do Nowogródka; tylko mnie zwodzono obietnicami i nadzieją, że mieli ją przywieźć i stawić w trybunale. Chciałem tedy, mówię, jechać do Nieświeża, ale przypadkiem nieszczęśliwym zaziębiłem sobie głowę, która mnie barzo boleć zaczęła, i zęby tak okrutnie bolały, żem jeden ząb po kilku dniach boleści musiał kazać wyrwać. Już miałem najętego furmana saniami prostymi do bieżenia do Nieświeża. Droga zła była, deszcz, same roztoki. Poczęła mnie już gorączka brać, na resztę począłem uważać, że mogę się w drodze rozchorować i w tak pilnym czasie nie być do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 755
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
co w rządzie kościelnego nabożeństwa, to insza. Alić kiedy liberam electionem mnichom król złamał, a tego prawa oni, jako i my wszyscy, nie od papieżów z Rzymu, ale od królów polskich, antecesorów królewskich, i od Rzpltej dostali, jakoż to tedy prawo może Ociec św. naprawić albo legat jego? Bolały nas zawsze te wdawania się cudzoziemskie w nasze sprawy koronne i pełne są statuta tego, że mamy być wolni ab extraneis; a ks. prymas ukazuje nam od nich naprawę prawa złamanego, co bez żalu i bez umniejszenia wolności naszych wszystkich byćby nie mogło. Dajże mu, Panie Boże, upamiętanie! Amen.
co w rządzie kościelnego nabożeństwa, to insza. Alić kiedy liberam electionem mnichom król złamał, a tego prawa oni, jako i my wszyscy, nie od papieżów z Rzymu, ale od królów polskich, antecesorów królewskich, i od Rzpltej dostali, jakoż to tedy prawo może Ociec św. naprawić albo legat jego? Bolały nas zawsze te wdawania się cudzoziemskie w nasze sprawy koronne i pełne są statuta tego, że mamy być wolni ab extraneis; a ks. prymas ukazuje nam od nich naprawę prawa złamanego, co bez żalu i bez umniejszenia wolności naszych wszystkich byćby nie mogło. Dajże mu, Panie Boże, upamiętanie! Amen.
Skrót tekstu: RepRespCz_III
Strona: 401
Tytuł:
Replika na respons ks. prymasa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1606 a 1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Wszak przyjacielem — jako prawisz — mojem Byłeś — a czemuż tak humorem swojem Pyszno stanąłeś, żeś względem mdłości I tej, którąś miał przeciw mnie, szczerości — Przy ślubie nie był? Snać pono niemiło Komuś na sercu w tę godzinę było, W którąm brał żonę, bo zawsze cię skronie Barzo bolały, gdym się starał o nią. Zawsześ się kwasił, gdy na mnie spojrzała, Ile gdy okiem ciebie przerzucała. Toć to cię boli! Ale ja dla tego Nie mam u ludzi być za złośliwego. Niech kogo bodą — jak chcą — gniewy czyje, Ja przecież z żoną jak mąż własny żyję!
Wszak przyjacielem — jako prawisz — mojem Byłeś — a czemuż tak humorem swojem Pyszno stanąłeś, żeś względem mdłości I tej, którąś miał przeciw mnie, szczerości — Przy ślubie nie był? Snać pono niemiło Komuś na sercu w tę godzinę było, W którąm brał żonę, bo zawsze cię skronie Barzo bolały, gdym się starał o nię. Zawsześ się kwasił, gdy na mnie spojrzała, Ile gdy okiem ciebie przerzucała. Toć to cię boli! Ale ja dla tego Nie mam u ludzi być za złośliwego. Niech kogo bodą — jak chcą — gniewy czyje, Ja przecież z żoną jak mąż własny żyję!
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 180
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ty zbyłaś. Lecz że się przyznawasz I grzech swój z żalem przede mną wydawasz Prosząc litości, tedy nie winuję Ciebie tak barzo, gdyż to i ja czuję, Że białogłowski rozum jak na ledzie Śliźnie i prędko lada czym się zwiedzie. Ale ty, niecny i zapamiętały Człecze, coś zrobił? Mnie oto bolały Uszy to słysząc! Wszyscy się zdumieli Ludzie, którzy tę sprawę słyszeli. Tyś to śmiał zrobić? I Bóg sprawiedliwy I każdy człowiek, co jeno jest żywy, Sądzić cię będzie! Ja sam będę na tem, Ja, ja nad tobą uczynię się katem! Okrutny zdrajco, jeżeliś ty taką Śmiał zwieść
ty zbyłaś. Lecz że się przyznawasz I grzech swój z żalem przede mną wydawasz Prosząc litości, tedy nie winuję Ciebie tak barzo, gdyż to i ja czuję, Że białogłowski rozum jak na ledzie Śliźnie i prędko lada czym się zwiedzie. Ale ty, niecny i zapamiętały Człecze, coś zrobił? Mnie oto bolały Uszy to słysząc! Wszyscy się zdumieli Ludzie, którzy tę sprawę słyszeli. Tyś to śmiał zrobić? I Bóg sprawiedliwy I każdy człowiek, co jeno jest żywy, Sądzić cię będzie! Ja sam będę na tem, Ja, ja nad tobą uczynię się katem! Okrutny zdrajco, jeżeliś ty taką Śmiał zwieść
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 192
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Łożysko pozostałe po porodzeniu wywodzi/ dym także z ognia węglistego w otwór łona lejkiem puszczając/ z Soku tego/ z Gałbanu a z Bobrowych strojów/ zarówno każdego wziąwszy. Item.
Toż czopek/ z korzenia Wielosiłu ustrugawszj/ a w otwór łona wprawiony/ czyni Pacierzom w grzbiecie bolącym.
Pacierze w grzbiecie gdyby bolały: wziąć tego Wielosiłu Soku/ oleju Bobkowego/ albo Olejku z ziarnek z Kleszczowiny (Ricium zowią Łacinnicy) albo w niedostatku tego/ Oleju Rucianego: i z tego mazanie Pacierzom uczynić/ rano i w wieczor je nacierać. Scjatyce.
Scjatyce/ i niezmiernym boleściom w biodrach/ prędkim/ i doświadczonym jest lekarstwem: wziąwszy
.
Lożysko pozostáłe po porodzeniu wywodźi/ dym tákże z ogniá węglistego w otwor łoná liykiem pusczáiąc/ z Soku tego/ z Gáłbanu á z Bobrowych stroiow/ zárowno káżdego wźiąwszy. Item.
Toż czopek/ z korzeniá Wielośiłu vstrugawszj/ á w otwor łoná wpráwiony/ czyni Paćierzom w grzbiećie bolącym.
Paćierze w grzbiećie gdyby boláły: wźiąć tego Wielośiłu Soku/ oleiu Bobkowego/ álbo Oleyku z źiarnek z Kleszczowiny (Ricium zowią Láćinnicy) álbo w niedostátku tego/ Oleiu Rućiánego: y z tego mázánie Páćierzom vczynić/ ráno y w wieczor ie náćieráć. Scjátyce.
Scyátyce/ y niezmiernym boleśćiom w biodrách/ prędkim/ y doświádczonym iest lekárstwem: wźiąwszy
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 230
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
na spowiedź przyszła/ pytał jej Ksiądz: jeśliby się też jakimi czarami albo gusłami bawiła? Która odpowiedziała: Nie Ojcze duchowny; tylko przed wami tego zataić i zamilczeć nie mogę/ żem jakiejsi kartki dostała/ w której imiona ludzi świętych napisane są: Tę noszę na szyj dla tego/ aby mię oczy nie bolały. Słysząc to Ksiądz od niej/ nie chciał jej rozgrzeszyć/ ażby mu pierwej on listek czytać dała. A gdy go Ksiądz czytał: ali się uśmiechał. Widząc to Niewiastka ona/ o przyczynie śmiechu pytać się poczęła. Ksiądz bacząc/ żeby była rada wiedziała/ co w onym listku napisano było/ jął jej
ná spowiedź przyszłá/ pytał iey Xiądz: ieśliby śie też iákiemi czárámi álbo gusłámi báwiłá? Ktora odpowiedźiáłá: Nie Oycze duchowny; tylko przed wámi tego zátáić y zámilczeć nie mogę/ żem iákieyśi kártki dostáłá/ w ktorey imioná ludźi świętych nápisáne są: Tę noszę ná szyi dla tego/ áby mię oczy nie boláły. Słysząc to Xiądz od niey/ nie chćiał iey rozgrzeszyć/ ażby mu pierwey on listek czytáć dáłá. A gdy go Xiądz czytał: áli śię uśmiechał. Widząc to Niewiastká oná/ o przyczynie śmiechu pytáć śię poczęłá. Xiądz bacząc/ żeby byłá rádá wiedźiáłá/ co w onym listku nápisáno było/ iął iey
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Cc
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
, Rugierowi oddawszy się twemu?”
LVII.
Te słowa mówiąc Rugier nieszczęsny sam w sobie, W niebie łzami zalane trzymał oczy obie; A gdy je zaś powtarzał głosem, a swojego Świadków wzywał skał niemych żalu nieznośnego, Trafunkiem usłyszał ktoś i smutne nowiny Do smutniejszej, zmarszczywszy czoło, niósł dziewczyny, Którą nie tak bolały własne utrapienia, Jak jego żal, skoro jej przyszedł do wiedzenia.
LVIII.
Lecz ze wszystkich skarg, które od posła słyszała, Ta jej piersi nabarziej biedne przerażała, Iż niepotrzebnie Rugier rozumiał i sądził, Aby Leon jej sercem barziej, niż on, rządził. Tak z głowy chorej próżne chcąc wybić mniemania, Uśmierzyć
, Rugierowi oddawszy się twemu?”
LVII.
Te słowa mówiąc Rugier nieszczęsny sam w sobie, W niebie łzami zalane trzymał oczy obie; A gdy je zaś powtarzał głosem, a swojego Świadków wzywał skał niemych żalu nieznośnego, Trafunkiem usłyszał ktoś i smutne nowiny Do smutniejszej, zmarszczywszy czoło, niósł dziewczyny, Którą nie tak bolały własne utrapienia, Jak jego żal, skoro jej przyszedł do wiedzenia.
LVIII.
Lecz ze wszystkich skarg, które od posła słyszała, Ta jej piersi nabarziej biedne przerażała, Iż niepotrzebnie Rugier rozumiał i sądził, Aby Leon jej sercem barziej, niż on, rządził. Tak z głowy chorej próżne chcąc wybić mniemania, Uśmierzyć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 323
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mnie na ugodę z jednym sąsiad drugi; Przyjadę, nie mogąc się wymówić z usługi. Ledwie on pocznie krzywdy i swoje urazy, Aż mu się w rzecz werwała żona kilka razy; Ale gdy się ów przecie w oracyjej krzepi, Na koniec: „Milczcie, panie, powiem ja to lepiej.” Uszy mnie bolały kaw onych słuchający, I powiedała, ale kłamstwa było więcej. Wziąwszy potem na stronę owego sąsiada: „Źle — rzekę — kędy krowa wołowi dobada. Nie prawo, ale sama gwałt cierpi natura, Kędy kogut na grzędzie milczy, pieje kura.” 364 (D). MIESZANIE RODZAJÓW
Kiedy Bóg Żydom zakon dawał
mnie na ugodę z jednym sąsiad drugi; Przyjadę, nie mogąc się wymówić z usługi. Ledwie on pocznie krzywdy i swoje urazy, Aż mu się w rzecz werwała żona kilka razy; Ale gdy się ów przecie w oracyjej krzepi, Na koniec: „Milczcie, panie, powiem ja to lepiej.” Uszy mnie bolały kaw onych słuchający, I powiedała, ale kłamstwa było więcej. Wziąwszy potem na stronę owego sąsiada: „Źle — rzekę — kędy krowa wołowi dobada. Nie prawo, ale sama gwałt cierpi natura, Kędy kogut na grzędzie milczy, pieje kura.” 364 (D). MIESZANIE RODZAJÓW
Kiedy Bóg Żydom zakon dawał
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 399
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987