za karetą, I bębenistę jegomość postawi; Dosyć rzęsisto zatrząsnął kaletą, Trzydziestom płaszcze gdy parobkom sprawi,
Sam tylko jada, bo żyje dyjetą, Wszytko po polsku u niego nic k rzeczy, Gotów na ojca Włochom iść w odsieczy.
Ogolił one staropolskie wąsy, Kortezyjanka właśnie tak szepleni; Patrzże, gdy pójdzie w galardy i w pląsy. Jeśli mu zganisz, że się tak odmieni: Cóż komu na tym? Zaraz w sapy, w dąsy. A dureń ufa w tych, co chodzi z nimi; Bo ta iglica, co po piętach dzwoni, Przysięgę, że go szabli nie obroni.
A teraz, kiedy trzeba wyniść w
za karetą, I bębenistę jegomość postawi; Dosyć rzęsisto zatrząsnął kaletą, Trzydziestom płaszcze gdy parobkom sprawi,
Sam tylko jada, bo żyje dyjetą, Wszytko po polsku u niego nic k rzeczy, Gotów na ojca Włochom iść w odsieczy.
Ogolił one staropolskie wąsy, Kortezyjanka właśnie tak szepleni; Patrzże, gdy pójdzie w galardy i w pląsy. Jeśli mu zganisz, że się tak odmieni: Cóż komu na tym? Zaraz w sapy, w dąsy. A dureń ufa w tych, co chodzi z nimi; Bo ta iglica, co po piętach dzwoni, Przysięgę, że go szabli nie obroni.
A teraz, kiedy trzeba wyniść w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 155
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wina, dobra dla was lura; Przenieść trudno, przedajcie nam winnice wasze. W ostatku, kat was prosi; hej, grzeczni podczasze,
Wstydźmy polską Cererą Bacha z Lijeuszem, Co dom ma, byle czaszą pijmy, a nie kuszem. Albo złe mazowieckie szepce i basztardy? Wżdy nie pójdziem hajduka, nie pójdziem galardy. Miody, choć nie koweńskie, albo nam złe lipce? Gdzie dobra kompanija, ochota a skrzypce, Bóg żegnaj muszkateły i was, kanarseki, Upewniam, że się bez was nie stęsknię na wieki. Jeśli mnie co zaboli, jest olejek żytny, Po którym Moskal śmiały, odważny i bitny. Fortel do niego
wina, dobra dla was lura; Przenieść trudno, przedaicie nam winnice wasze. W ostatku, kat was prosi; hej, grzeczni podczasze,
Wstydźmy polską Cererą Bacha z Lijeuszem, Co dom ma, byle czaszą pijmy, a nie kuszem. Albo złe mazowieckie szepce i basztardy? Wżdy nie pójdziem hajduka, nie pójdziem galardy. Miody, choć nie koweńskie, albo nam złe lipce? Gdzie dobra kompanija, ochota a skrzypce, Bóg żegnaj muszkateły i was, kanarseki, Upewniam, że się bez was nie stęsknię na wieki. Jeśli mnie co zaboli, jest olejek żytny, Po którym Moskal śmiały, odważny i bitny. Fortel do niego
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 285
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wpadł, niemal wszystkosię wojsko na kilka pacierzy skłoniło. A wtem p. hetman przysłał prosząc, aby Elearowie nie lekce sobie chłopy ważąc, jego pułku, rajtarów i piechoty czekali. Zaczem tamże trochę odpocząwszy, skoro wesołe słońce dobrą potuchę zwycięstwa z nieba uczyniło, ruszyli się wprost ku Hebelswerdowi. ROZDZIAŁ XXV. O GALARDZIE CHŁOPSKIEJ POD HABELSWERDEM 4 JUNII. Po Glockim tańca nocleg miał być w Habelswerdzie. Dla jakiej przyczyny pułkownik postrzegłszy Habelswerd minął. Plęsy oblężonych w Habelswerdzie. Jedna chorągiew Elearska z piącią set ciurów, chłopislausów znieśli. Krwawa rzeka nowinę przyniosła. Niemcy wojnę kończyły. Przykłady pomocy niemieckiej. Jarmark Habelswerdski. Rozsądek hetmański. Elearowie więźniów
wpadł, niemal wszystkosię wojsko na kilka pacierzy skłoniło. A wtem p. hetman przysłał prosząc, aby Elearowie nie lekce sobie chłopy ważąc, jego pułku, rajtarów i piechoty czekali. Zaczem tamże trochę odpocząwszy, skoro wesołe słońce dobrą potuchę zwycięstwa z nieba uczyniło, ruszyli się wprost ku Hebelswerdowi. ROZDZIAŁ XXV. O GALARDZIE CHŁOPSKIEJ POD HABELSWERDEM 4 JUNII. Po Glockim tańca nocleg miał być w Habelswerdzie. Dla jakiej przyczyny pułkownik postrzegłszy Habelswerd minął. Plęsy oblężonych w Habelswerdzie. Jedna chorągiew Elearska z piącią set ciurów, chłopislausów znieśli. Krwawa rzeka nowinę przyniosła. Niemcy wojnę kończyły. Przykłady pomocy niemieckiej. Jarmark Habelswerdski. Rozsądek hetmański. Elearowie więźniów
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 66
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
gmachy muruje. Kościoły/ Zamki/ wieże/ Obraży piękne rzeże: Co weźmie w ręce zrobi/ A każdą rzecz ozdobi. Jest dowcipu ostrego/ Skoku barzo chypkiego. Tylko że mdłej natury/ By nawiętszej statury: Nikogo nie ubije/ Ledwie wiatrem nie żyje. Niemiec. Fraszki.
Niemiec pyszny i hardy/ Wyskakuje galardy Robi pancerze zbroje/ Rad widzi krwawe boje. Piostolety stychuje/ Szyszak/ zbroje/ szmelcuje. Wszak pola nie dostoi/ Bo się polaka boi. Więc z Polakiem na udry/ A wszy pełniuchne pludry. Odjąć się im nie może/ Bieda twoja nie boże: Z taką wielką gromadą/ Nic tu sztychem ni zdradą
gmáchy muruie. Kośćioły/ Zamki/ wieże/ Obráży piękne rzeże: Co weźmie w ręce zrobi/ A kázdą rzecz ozdobi. Iest dowćipu ostrego/ Skoku bárzo chypkiego. Tylko że mdłey nátury/ By nawiętszey státury: Nikogo nie vbiie/ Ledwie wiátrem nie żyie. Niemiec. Frászki.
Niemiec pyszny y hárdy/ Wyskákuie gálárdy Robi páncerze zbroie/ Rad widźi krwáwe boie. Piostolety stychuie/ Szyszak/ zbroie/ szmelcuie. Wszák polá nie dostoi/ Bo się polaká boi. Więc z Polakiem ná vdry/ A wszy pełniuchne pludry. Odiąć się im nie może/ Biedá twoiá nie boże: Z táką wielką gromádą/ Nic tu sztychem ni zdrádą
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: B4
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
kmieciem, ani prostym gburem, Żebym chodził za bydłem gromadzkim z koszturem. W delfickiej ziemi, w księstwie patarajskim ślicznym I na Tenedzie jestem dzierżawcą dziedzicznym. Umiem do kupy sprzęgać wierszyki podwojne I na lutni przebierać trafię strony strojne. Nie nowina mi śpiewać przy szemrzącym flecie, Nie nowina kanzony grawać na kornecie. Mogę galardy z włoską pergameszką skoczyć, Plęsy ruskie wyprawiać, polskim tańcem toczyć. Chociażem z padewskimi nie siadał doktory, Przecię lekarzem każdy przyznawa mię chory. Znam ja, której chorobie przygodzi się ziele, Niestetyż, choćże ludzi uzdrowiłem wiele, Nie mogę sobie pomóc mym własnym ratunkiem; O, zła miłości,
kmieciem, ani prostym gburem, Żebym chodził za bydłem gromadzkim z koszturem. W delfickiej ziemi, w księstwie patarajskim ślicznym I na Tenedzie jestem dzierżawcą dziedzicznym. Umiem do kupy sprzęgać wierszyki podwojne I na lutni przebierać trafię strony strojne. Nie nowina mi śpiewać przy szemrzącym flecie, Nie nowina kanzony grawać na kornecie. Mogę galardy z włoską pergameszką skoczyć, Plęsy ruskie wyprawiać, polskim tańcem toczyć. Chociażem z padewskimi nie siadał doktory, Przecię lekarzem każdy przyznawa mię chory. Znam ja, której chorobie przygodzi się ziele, Niestetyż, choćże ludzi uzdrowiłem wiele, Nie mogę sobie pomóc mym własnym ratunkiem; O, zła miłości,
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 15
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
By tak było Tokajskie wino, przyszłoby Wmciom nocować za stołem. B. Przez wszystek czas, któryśmy wesoło w dyskursach o męstwie moim trwali, wdzięcznie śpiewały Syreny, które z przyrodzenia wszystkiego trojga, nie mogły mieć przy sobie na on czas. B. Nereidy, Nimfy morskie z Tritonami, różne Baletty, Galardy, z Francuska, Włoska, Hiszpańska skończywszy, chyżo wekiery dla ukontentowania mojego, i osoby mojej skakać musieli. T. Bojażń skakać z muszu, chyższym kształtem, niż ochota gonić pozwala, i toć była rzecz nie od rzeczy, skakać pod wodą a nie pocić się najmniej. B. Lecz, iż rzadko
By ták było Tokáyskie wino, przyszłoby Wmćiom nocowáć zá stołem. B. Przez wszystek czás, ktoryśmy wesoło w dyskursách o męstwie moim trwáli, wdzięcznie śpiewáły Syreny, ktore z przyrodzenia wszystkiego troygá, nie mogły mieć przy sobie ná on czás. B. Nereidy, Nimphy morskie z Tritonámi, rożne Báletty, Gálárdy, z Fráncuská, Włoská, Hiszpáńska skonczywszy, chyżo wekiery dla vkontentowánia moiego, y osoby moiey skakáć muśieli. T. Boiáżń skákáć z muszu, chyzszym kształtem, niż ochotá gonić pozwala, y toć byłá rzecz nie od rzeczy, skákáć pod wodą á nie poćić się naymniey. B. Lecz, iż rzadko
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 50
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
rąk, flasze, i kieliszki nosił, Cerberus Brian piekielny ze trezma łbami troiło paszczękowaty, gryzł kości, z Bazyliszków, któreśmy pod stół rzucali, z talerzów, Grała świecka Muzyka balett, próżności, w zgubie krótkiego ukontentowania Tam wzbudzony melodią wiecznyhc lamentów, prosiłem Proserpiny w taneczek, z którą kończąc, potym galardę utrapienai wiecznych wieków, czyniąc Capriolle, takem chyżo skoczył, iż jakem łbem przebił górny sklep, tak na dół spadając zdziurawiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłychaną ruinę Pałaców swoich, nasępiwszy się, nos powiesił, frasując się o Mularze, których z stanowiska mego Marsowego obiecawszy przysłać, po onej
rąk, flásze, y kieliszki nośił, Cerberus Bryan piekielny ze trezmá łbami troiło pászczekowáty, gryzł kośći, z Bázyliszkow, ktoresmy pod stoł rzucáli, z tálerzow, Gráłá świecka Muzyká bálett, proznośći, w zgubie krotkiego ukontentowánia Tám wzbudzony melodyą wiecznyhc lámentow, prośiłem Proserpiny w taneczek, z ktorą kończąc, potym gálárdę vtrápienai wiecznych wiekow, czyniąc Capriolle, tákem chyżo skoczył, iż iákem łbem przebił gorny sklep, ták ná doł spadáiąc zdziuráwiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłycháną ruinę Páłácow swoich, násępiwszy się, nos powieśił, frásuiąc się o Mulárze, ktorych z stánowiská mego Marsowego obiecawszy przysłać, po oney
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 101
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
utrapienai wiecznych wieków, czyniąc Capriolle, takem chyżo skoczył, iż jakem łbem przebił górny sklep, tak na dół spadając zdziurawiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłychaną ruinę Pałaców swoich, nasępiwszy się, nos powiesił, frasując się o Mularze, których z stanowiska mego Marsowego obiecawszy przysłać, po onej galardzie ocierałem pot z czoła, wesołą wyciśniony pracą. T. Pot nie otarty, pot oziębiony, przyczyną stawa się albo śmierci, albo nierychle uleczonej choroby. I Wmość chociażeś zaraz potym tańcu piekielnym odmienił koszulę, a przecię mieni się cera Wmści, czy nie daćby parę jajec świeżych, które są barzo
vtrápienai wiecznych wiekow, czyniąc Capriolle, tákem chyżo skoczył, iż iákem łbem przebił gorny sklep, ták ná doł spadáiąc zdziuráwiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłycháną ruinę Páłácow swoich, násępiwszy się, nos powieśił, frásuiąc się o Mulárze, ktorych z stánowiská mego Marsowego obiecawszy przysłać, po oney gálárdźie oćierałem pot z czołá, wesołą wyćiśniony pracą. T. Pot nie otárty, pot oźiębiony, przyczyną stawa się álbo śmierci, álbo nierychle uleczoney choroby. Y Wmość choćiażeś záraz potym táńcu piekielnym odmienił koszulę, á przećię mieni się cerá Wmśći, czy nie dáćby parę iáiec świeżych, ktore są bárzo
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 101
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
najprzednieszych B. W tej przechadzce, na grono nadobnych napadłem Pastorell, gotowych do taneczka, upraszając mnie tak o Muzykę, jako i o skoczków. Na których żądanie (na prędce inaczej nie mogące postąpić) rozkazałem ustrojonej w szatę gorze Parnasso, z Apollinem, z Muzami do zagrania, a Górom wszystkim do galardy stanąć T. Piękny pewnie currant, gdzie Apollo z Muzami gra, a Góry tancuja: czemu się ja najmniej nie dziwuję, ponieważ i onę melodią Lutnie Orfeusowej, usłyszawszy lasy, bory, góry zwierzeta, wyskocznie tańczyły. Ba i Amfion Intstrumetem wydłubanym na kształt Boryszowkiej kobzy, a za nie wyniósł murów i nie zbudowałmiasta
nayprzednieszych B. W tey przechadzce, ná grono nadobnych nápadłem Pástorell, gotowych do taneczká, vpraszáiąc mnie tak o Muzykę, iáko y o skoczkow. Ná ktorych żądánie (ná prętce ináczey nie mogące postąpić) roskazałem vstroioney w szátę gorze Párnásso, z Apollinem, z Muzámi do zágrániá, a Gorom wszystkim do gálárdy stánąć T. Piękny pewnie currant, gdźie Apollo z Muzámi gra, á Gory táncuia: czemu się ia naymniey nie dźiwuię, ponieważ y onę melodią Lutnie Orpheusowey, vsłyszawszy lásy, bory, gory zwierzetá, wyskocznie táńczyły. Bá y Amphion Intstrumetem wydłubánym ná kształt Boryszowkiey kobzy, á za nie wyniosł murow y nie zbudowałmiástá
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 133
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
się dostały. Teraz niech na tym stanie, iż przybrał zaiste Jako lutnista lutnią — tak lutnia lutnistę, Bo go nie mógł Amfijon i Orfeus pono Celować w manijerze, lub mu przyznawano, Jakby nie tylko — co jest słuszniejsza ku wierze — Za jego melodią chodzić miały zwierze, Ale i srogie drzewa w takt skakać galardy Sposobiąc wytargniony z ziemie korzeń twardy Miasto nog do wyskoków. Wyniosłe topole, Smolna sośnia, świerk, jodła, twardy kapriole Pląsał dąb, grab, buk, klon, wiąz, brzost i fladrowany Jawor i z agarykiem czerwiem nietykany Modrzew, nuż miętkie lipy i zwiesiste brzozy, Z ptaszą zobią jarzęby, płonne wierzby,
się dostały. Teraz niech na tym stanie, iż przybrał zaiste Jako lutnista lutnią — tak lutnia lutnistę, Bo go nie mogł Amfijon i Orfeus pono Celować w manijerze, lub mu przyznawano, Jakby nie tylko — co jest słuszniejsza ku wierze — Za jego melodyą chodzić miały zwierze, Ale i srogie drzewa w takt skakać galardy Sposobiąc wytargniony z ziemie korzeń twardy Miasto nog do wyskokow. Wyniosłe topole, Smolna sośnia, świerk, jodła, twardy kapriole Pląsał dąb, grab, buk, klon, wiąz, brzost i fladrowany Jawor i z agarykiem czerwiem nietykany Modrzew, nuż miętkie lipy i zwiesiste brzozy, Z ptaszą zobią jarzęby, płonne wierzby,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 10
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949