co, i poradzi. Zdybiesz łanuszkę, uszczkni; daleko szmer z lichem Mijaj, ma rada, szaleć nie chceszli opichem; Bo kto się na czym nie zna, tego niech nie liźnie: Dobry jest wąż driakwi, dobry i truciźnie. Znajdziesz pczoły, jest tam miód pewny; a w mrowisku Na co gmerać, na co się dać kąsać bez zysku? Wszytko to, jako w lesie, wszytko, jako w boru, W mym Ogrodzie baczywszy, nie tylko koloru, Smaku radzę najpierwej patrzyć; pogotowiu Nie słuchać apetytu, ma-li szkodzić zdrowiu. Wszędzieć, lecz i w potrawach potrzebny rozsądek, Bo nie każdy jednako
co, i poradzi. Zdybiesz łanuszkę, uszczkni; daleko szmer z lichem Mijaj, ma rada, szaleć nie chceszli opichem; Bo kto się na czym nie zna, tego niech nie liźnie: Dobry jest wąż dryjakwi, dobry i truciźnie. Znajdziesz pczoły, jest tam miód pewny; a w mrowisku Na co gmerać, na co się dać kąsać bez zysku? Wszytko to, jako w lesie, wszytko, jako w boru, W mym Ogrodzie baczywszy, nie tylko koloru, Smaku radzę najpierwej patrzyć; pogotowiu Nie słuchać apetytu, ma-li szkodzić zdrowiu. Wszędzieć, lecz i w potrawach potrzebny rozsądek, Bo nie każdy jednako
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 14
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
est, superatque vel ferocissimum equum.
Nie poradzisz (jakom powiedział), młodziku. Jeśli co zjesz, a ona tego sobie nie smakuje, toć obrzydzi, ohy- dzi, żebyś tylko jako i ona nie jadł. Jeśli się uspokoisz, to ona lubo nie gada, to będzie kołatać, wywracać, gmerać, chrobotać abo tym abo owym, byleś tylko jakimkolwiek sposobem pokoju nie miał.
W nocy-li spisz, ona kaszle, charcha, na łóżku się przewraca, stęka, trzeszczy, wrzeszczy, czeladzi łaje, psy drażni. Świece każe całą noc palić, abo ogień w kominie, żeby tylko tobie w oczy
est, superatque vel ferocissimum equum.
Nie poradzisz (jakom powiedział), młodziku. Jeśli co zjesz, a ona tego sobie nie smakuje, toć obrzydzi, ohy- dzi, żebyś tylko jako i ona nie jadł. Jeśli się uspokoisz, to ona lubo nie gada, to będzie kołatać, wywracać, gmerać, chrobotać abo tym abo owym, byleś tylko jakimkolwiek sposobem pokoju nie miał.
W nocy-li spisz, ona kaszle, charcha, na łóżku się przewraca, stęka, trzeszczy, wrzeszczy, czeladzi łaje, psy drażni. Świece każe całą noc palić, abo ogień w kominie, żeby tylko tobie w oczy
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 187
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ludzie mają szynkowną wiarę: jaką im kto poszynkuje tak wierzą. Tak sam o sobie pisze: że lepiej z stoku i źrzodła żywego wodę czerpać/ niżeli z strumyszczków pomulonych. Przyjadła mu się była nauka Katolicka/ którą go w kościele czestowano: udał się tedy do źrzodła i stoku pisma ś. i począł też tam gmerać z drugimi/ ażci tam przy tym stoku znalazł/ Lutra/ Kalwina/ Socyna/ Mahometa; a każdego z kuflem. Luter go naprzód swoim kuflem poczestował/ aleć mu omierzł/ bodaj ścierwem Luterskim nie śmierdział. Zasmakował mu potym kufel Kalwiński/ ale się i tym prędko ochwacił/ tylko co sobie głowę zaraził
ludźie máią szynkowną wiárę: iáką im kto poszynkuie ták wierzą. Ták sam o sobie pisze: że lepiey z stoku y źrzodłá żywego wodę czerpáć/ niżeli z strumyszczkow pomulonych. Przyiádłá mu się byłá náuká Kátholicka/ ktorą go w kośćiele czestowano: vdał się tedy do źrzodłá y stoku pismá ś. y począł też tám gmerać z drugimi/ áżći tám przy tym stoku ználazł/ Lutrá/ Kálwiná/ Socyná/ Máhometá; á káżdego z kuflem. Luter go naprzod swoim kuflem poczestował/ áleć mu omierzł/ boday śćierwem Luterskim nie śmierdźiał. Zásmákował mu potym kufel Kálwiński/ ále się y tym prędko ochwaćił/ tylko co sobie głowę záráźił
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 58
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
gorzał, Dla wiecznej imię swoje pamięci powtorzał, Chociaż się był tamten świat sprzysiągł na to, żeby Z imieniem w tym popiele wieczne miał pogrzeby. I mnie aż do dzisiadnia ten nagrobek czekał: Tu Jan Lipski umierał, a nie: stąd uciekał. Nie to żywot, sto lat żyć, sto lat w ziemi gmerać, Myśląc tylko, żeby jak najpóźniej umierać, Zniknąć potem na wieki, w ziemię się zagrzebszy; Jeden dzień, jeden sercu wspaniałemu lepszy, Co mu tysiąc lat da żyć na ziemi a w niebie Szczęśliwe, nieprzeżyte wieki po pogrzebie. Miejcież to dziś ode mnie, moje lube dzieci! Że jako w lichwie
gorzał, Dla wiecznej imię swoje pamięci powtorzał, Chociaż się był tamten świat sprzysiągł na to, żeby Z imieniem w tym popiele wieczne miał pogrzeby. I mnie aż do dzisiadnia ten nagrobek czekał: Tu Jan Lipski umierał, a nie: stąd uciekał. Nie to żywot, sto lat żyć, sto lat w ziemi gmerać, Myśląc tylko, żeby jak najpóźniej umierać, Zniknąć potem na wieki, w ziemię się zagrzebszy; Jeden dzień, jeden sercu wspaniałemu lepszy, Co mu tysiąc lat da żyć na ziemi a w niebie Szczęśliwe, nieprzeżyte wieki po pogrzebie. Miejcież to dziś ode mnie, moje lube dzieci! Że jako w lichwie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 296
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
rzeczy nic, a sług kilkunastu chować, Możesz na obie uszy bezpiecznie nocować; Jeśli zawsze bandolet przy talerzu leży, W nocy się nikt nie wkradnie, we dnie nie ubieży, Konie lecie i zimie na stajni i stado. A gospodarstwo? rzekę; jednemu być rado: Albo w pałacu mieszkać, albo w roli gmerać. Przydam: i jako z dupla wiewiórka wyzierać. Kto się rodzi do czego, w ulicy czy w rynku Niech mieszka; i ja wolę w drewnianym budynku, Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę
rzeczy nic, a sług kilkunastu chować, Możesz na obie uszy bezpiecznie nocować; Jeśli zawsze bandolet przy talerzu leży, W nocy się nikt nie wkradnie, we dnie nie ubieży, Konie lecie i zimie na stajni i stado. A gospodarstwo? rzekę; jednemu być rado: Albo w pałacu mieszkać, albo w roli gmerać. Przydam: i jako z dupla wiewiórka wyzierać. Kto się rodzi do czego, w ulicy czy w rynku Niech mieszka; i ja wolę w drewnianym budynku, Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 327
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
CXXXI A Urząd Posłów nie jest świątobliwy? Który przysięgą zmocnią Antenaci? Z przeklęctwem; żeby zaden Człowiek żywy I przeciw jego nie czynił postaci. Cóż Skarb przypomnię, wiecie dobrze i wy Gdzie się obrócił; gdzie go Cezar traci? Kto go bez woli naszej śmiał otwierać? I w nim aż do tąd nie ruszonym gmerać? CXXXII. Kto Podskarbiemu grozi u drzwi bronią? Lecz rzekną, żeśmy na to już przysięgli Ze się pokojem krzywdy te zasłonią Jeśli Tyrani nie będą się lęgli Nie trzeba przysiąg; cnoty ich obronią Nigdy Przodkowie w to się nie zaprzęgli Chociaż dla Królów, bo kto wolność spara Zakon go, ani ubezpiecza wiara.
CXXXI A Vrząd Posłow nie iest świątobliwy? Ktory przyśięgą zmocnią Antenaći? Z przeklęctwem; zeby zaden Człowiek żywy I przećiw iego nie czynił postaći. Coz Skarb przypomnię, wiećie dobrze y wy Gdźie śię obroćił; gdźie go Caezar traći? Kto go bez woli naszey śmiał otwierać? I w nim asz do tąd nie ruszonym gmerać? CXXXII. Kto Podskarbiemu groźi u drzwi bronią? Lecz rzekną, ześmy na to iuz przyśięgli Ze śię pokoiem krzywdy te zasłonią Ieśli Tyranni nie będą śię lęgli Nie trzeba przyśiąg; cnoty ich obronią Nigdy Przodkowie w to śię nie zaprzęgli Choćiasz dla Krolow, bo kto wolność spara Zakon go, ani ubespiecza wiara.
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 36
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
/ aby i Pana i drugich niepotrzebnie nie trwożył. A jeżeliby widziane bywały: na to mądrze odpowiada zacny Doktor Kościoła Bożego ś. Bonawentura/ iż abo się to z trasunku stało/ abo więc z wolej samej osobliwej Boskiej/ która w tej mierze i rzadka/ i barzo skryta jest/ i nam się w niej gmerać nie godzi. Tak tedy z tego co się do tąd powiedziało/ snadnie każdy zrozumieć może/ iż nie bez wielkich i ważnych przyczyn/ o Kometach w powszechności mówi się i rozumie/ że są pogróżkami nie ladajakiemi surowej sprawiedliwości Bożej na ludzkie grzechy zagniewanej. Bo i same z siebie i z przyrodzenia swego/ znaczą skutki
/ áby y Páná y drugich niepotrzebnie nie trwożył. A ieżeliby widźiáne bywáły: ná to mądrze odpowiáda zacny Doktor Kośćiołá Bożego ś. Bonáwenturá/ iż ábo się to z trásunku stáło/ ábo więc z woley sámey osobliwey Boskiey/ ktora w tey mierze y rzadka/ y bárzo skryta iest/ y nam się w niey gmeráć nie godźi. Ták tedy z tego co się do tąd powiedźiáło/ snádnie káżdy zrozumieć moze/ iż nie bez wielkich y ważnych przyczyn/ o Kometách w powszechnośći mowi się y rozumie/ że są pogrożkámi nie ládáiákiemi surowey spráwiedliwośći Bożey ná ludzkie grzechy zágniewáney. Bo y sáme z śiebie y z przyrodzenia sweg^o^/ znáczą skutki
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 21.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619