Alec mię niezadługo dogonił na lepszym koniu niżeli ja siedział zdobycznym. Docinąmy tedy owę Piechotę a trębecki leci ordynowany owym na sukurs z dziesiącią Chorągwi Bojarów dumnych i z trzema Tysięcy Rajtaryjej Staneliśmy tedy tyłem do owych a Frontem do Nieprzyjaciela wpadają na nas tak jako by zjeść wytrzymalismy bos my musieli, kiedy widziemy że nas gnietą w owe błota zewrzemy się z niemi potężnie. Rajtaria wydali ogień do nas gęsto nasi zaś rzatko kto strzelił, bośmy już powystrzelali na owę piechotę, a nabic znowu było Niepodobna bo czas nie pozwolił. I tak powiedam ze wokazyjej nabicie najpotrzebniejsze z którym idziesz do Nieprzyjaciela, ale nabijac kiedy to już zetrą się wojska
Alec mię niezadługo dogonił na lepszym koniu nizeli ia siedział zdobycznym. Docinąmy tedy owę Piechotę a trębecki leci ordynowany owym na sukkurs z dziesiącią Chorągwi Boiarow dumnych y z trzema Tysięcy Raytaryiey Staneliśmy tedy tyłęm do owych a Frontem do Nieprzyiaciela wpadaią na nas tak iako by zieść wytrzymalismy bos my musieli, kiedy widzięmy że nas gnietą w owe błota zewrzęmy się z niemi potęznie. Raytaryia wydali ogięn do nas gęsto nasi zas rzatko kto strzelił, bosmy iuz powystrzelali na owę piechotę, a nabic znowu było Niepodobna bo czas nie pozwolił. I tak powiedam ze wokazyiey nabicie naypotrzebnieysze z ktorym idziesz do Nieprzyiaciela, ale nabiiac kiedy to iuz zetrą się woyska
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 94v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
szlachtę, niewieściuchy. Obawiam ci się, żebym nie uraził księży, Ale ziemi liczba ich, tak wielka jest, cięży; Ani ci gaszą ognia, choć to wiedzą pewnie, Że i onych ten pożar wykurzy z derewnie, Jako pczoły pasiecznik; lecz gorszy niedźwiedzie, Bo je, doszedszy w boru barci, gnietą w miedzie. Dość im do ostatniego, choć ledwie dziesiąta Część Polski się już warta, umykać się kąta, Wypychając z niej szlachtę dla swojej wygody, Tę garść z powszechnej studnie wydzierając wody; Gdyż drudzy młodzi, oczy zasłoniwszy psiną, Z straconym się żołnierzem bawią żebraniną. Woli wylać na ziemię lub na stronę woli
szlachtę, niewieściuchy. Obawiam ci się, żebym nie uraził księży, Ale ziemi liczba ich, tak wielka jest, cięży; Ani ci gaszą ognia, choć to wiedzą pewnie, Że i onych ten pożar wykurzy z derewnie, Jako pczoły pasiecznik; lecz gorszy niedźwiedzie, Bo je, doszedszy w boru barci, gnietą w miedzie. Dość im do ostatniego, choć ledwie dziesiąta Część Polski się już warta, umykać się kąta, Wypychając z niej szlachtę dla swojej wygody, Tę garść z powszechnej studnie wydzierając wody; Gdyż drudzy młodzi, oczy zasłoniwszy psiną, Z straconym się żołnierzem bawią żebraniną. Woli wylać na ziemię lub na stronę woli
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 309
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zaskoczą, Ale samych, jako drwa, Tatarowie troczą; Wodzów nie masz po temu, w prywatne pożytki Pieniądze miasto wojska abo się na zbytki Obrócą; czego w ziemię księża nie zakopią, W winie to, z nieszczęśliwych zdarszy kmieci, topią. Wszyscy zniewieściuszawszy z nikczemną kobietą, Przed szablą się pogańską w jednym kącie gnietą. Garść żołnierzów niepłatnych, nie masz komu w pole; Dwoma Herkules, dziesięć tysiącu nie zdole. Przeniosło się w Tatarów, bo ich nie poganki, Męstwo z Polski do Krymu, ale rodzą branki. Wżdy się kiedy wspaniałość starożytna wróci I tak długą cierpliwość w furyją obróci: Trafią kiedy do Troje z walecznymi
zaskoczą, Ale samych, jako drwa, Tatarowie troczą; Wodzów nie masz po temu, w prywatne pożytki Pieniądze miasto wojska abo się na zbytki Obrócą; czego w ziemię księża nie zakopią, W winie to, z nieszczęśliwych zdarszy kmieci, topią. Wszyscy zniewieściuszawszy z nikczemną kobietą, Przed szablą się pogańską w jednym kącie gnietą. Garść żołnierzów niepłatnych, nie masz komu w pole; Dwoma Herkules, dziesięć tysiącu nie zdole. Przeniosło się w Tatarów, bo ich nie poganki, Męstwo z Polski do Krymu, ale rodzą branki. Wżdy się kiedy wspaniałość starożytna wróci I tak długą cierpliwość w furyją obróci: Trafią kiedy do Troje z walecznymi
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 338
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miłością się zjednoczoną płaci, Ach! jakiż żal! kto kocha, a Kochanka traci, Który choć swoją śmiercią umiera bez męki, O! jakież tam rozpacze! załamanie ręki. Dopieroż gdy męczarnie, piękne trapią ciało; Które się w cnotach pojąć w ozdobach niedało. Ciernie wskroż kości tego zgruchotane gnietą, Krew sączą, jakby były dni ostatnich metą. Szarpają zewsząd ciało, wiążą, biją, łają, Ryją żyły, rwią włosy, raz po razie dają, Krwie zsiadłej strumień, w strumień na wyścigi bieży; Widać kości spód Ciała, zbity bez odzieży; Naostatek w Krzyżowym kona widowisku, Słusznie Ciało,
miłośćią się ziednoczoną płaci, Ach! iakiż żal! kto kocha, a Kochanka traci, Ktory choć swoią śmiercią umiera bez męki, O! iakież tam rospacze! załamanie ręki. Dopieroż gdy męczarnie, piękne trapią ciało; Ktore się w cnotach poiąć w ozdobach niedało. Ciernie wskroż kości tego zgruchotane gnietą, Krew sączą, iakby były dni ostatnich metą. Szarpaią zewsząd ciało, wiążą, biią, łaią, Ryią żyły, rwią włosy, raz po razie daią, Krwie zsiadłey strumień, w strumień na wyścigi bieży; Widać kości zpod Ciała, zbity bez odźieży; Naostatek w Krzyżowym kona widowisku, Słusznie Ciało,
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: A2v
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754