Ćwiczenie się w cnotach najpierwszą jest przeciw tęskności w myśli dni naszych prezerwatywą. Przymioty towarzyskie same przez się mogą nas mile i pożytecznie zatrudnić. Niemasz dnia takiego, w którymby się nie znalazła sposobność naucznia prostych i nieumiejących; pocieszenia strapionych; ratowania nieszczęśliwych. Okoliczności i nader częste zdarzają się, zasługi nadgrodzić, gniewliwych uśmierzyć, występnych skarać. Zabawy takowe nie tylko zastępują próżnowanie, ale oprócz tego że tęsknice uśmierzają, umysł rzeżwią i serce weselą.
Osobność nie powinna być przyczyną próżnowania i teskoności. Kto wierzy w nieograniczoność Boską, wie iż zawzdy jest w oczach jego; Możeż być pożądańsza sytuacja nad tę, która nas czyni widokiem
Cwiczenie się w cnotach naypierwszą iest przeciw tęskności w myśli dni naszych prezerwatywą. Przymioty towarzyskie same przez się mogą nas mile y pożytecznie zatrudnić. Niemasz dnia takiego, w ktorymby się nie znalazła sposobność naucznia prostych y nieumieiących; pocieszenia strapionych; ratowania nieszczęsliwych. Okoliczności y nader częste zdarzaią się, zasługi nadgrodzić, gniewliwych uśmierzyć, występnych skarać. Zabawy takowe nie tylko zastępuią prożnowanie, ale oprocz tego że tesknice uśmierzaią, umysł rzeżwią y serce weselą.
Osobność nie powinna bydź przyczyną proznowania y teskoności. Kto wierzy w nieograniczoność Boską, wie iż zawzdy iest w oczach iego; Możeż bydź pożądańsza sytuacya nad tę, ktora nas czyni widokiem
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 72
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
/ za to/ od Boga zapłata; A was cięższa/ szczęśliwej wieczności utrata. Wiem ci ja/ że wiele z was/ będą się gniewały I za paskwil/ istotną prawdę będą miały; Atoli mnie to/ namniej obchodzić nie będzie/ Który wiem; że nienawiść rodzi prawda wszędzie. Pomniejcie/ na Przysłowie/ gniewliwe siostrzyce: Gdy uderzy Krawiec w stół/ owzą się nożyce/ Nie ożywajcież się wy/ z swemi afektami; Bobyście/ podobnymi były nożycami. W tym się tylko/ poniekąd pomieszać możecie; Gdy na te/ w pierwszy części słowa napadniecie: Moda wszelki niecnoty/ Modnych nauczyła. Wszakże nie mówię;
/ zá to/ od Bogá zápłátá; A was ćięższa/ szczęśliwey wiecznośći vtrátá. Wiem ći ia/ że wiele z was/ będą się gniewáły Y zá páskwil/ istotną prawdę będą miáły; Atoli mnie to/ namniey obchodźić nie będźie/ Ktory wiem; że nienawiść rodźi prawda wszędźie. Pomnieyćie/ ná Przysłowie/ gniewliwe śiestrzyce: Gdy vderzy Kráwiec w stoł/ owzą się nożyce/ Nie ożywáyćież się wy/ z swemi áffektámi; Bobyśćie/ podobnymi były nożycámi. W tym się tylko/ poniekąd pomieszáć możećie; Gdy ná te/ w pierwszy częśći słowá nápádniećie: Modá wszelki niecnoty/ Modnych náuczyłá. Wszákże nie mowię;
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
izbę usławszy barłogiem, Gnojem na przyście Pańskie zapaskudzi serce, Gdzie by się szczerozłote szklnić miały kobierce. Zaniechajcie, dlaboga, radzę tego stroju: Droższa cnota od szpaler, brzydszy grzech od gnoju. Dość słomy w Betleemie, dość było barłogu, Cnotą domy i serca ozdabiajcie Bogu. 53 (P). NA GNIEWLIWEGO
Rozumiejąc, że biją, że się nad nim srożą, Wierzga szkapa, kiedy go trzepaczką chędożą; Zwłaszcza jeżeli młody albo będzie płochy, Nie wie marcha, że z niego wytrzepują prochy. Tak człowiek zły a głupi, niech mu kto najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem
izbę usławszy barłogiem, Gnojem na przyście Pańskie zapaskudzi serce, Gdzie by się szczerozłote szklnić miały kobierce. Zaniechajcie, dlaboga, radzę tego stroju: Droższa cnota od szpaler, brzydszy grzech od gnoju. Dość słomy w Betleemie, dość było barłogu, Cnotą domy i serca ozdabiajcie Bogu. 53 (P). NA GNIEWLIWEGO
Rozumiejąc, że biją, że się nad nim srożą, Wierzga szkapa, kiedy go trzepaczką chędożą; Zwłaszcza jeżeli młody albo będzie płochy, Nie wie marcha, że z niego wytrzepują prochy. Tak człowiek zły a głupi, niech mu kto najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 32
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rai! Gdyby był wiedział, co się pod tą skórką tai, Wolałby był do baby, co już zjadła zęby, Niżeli słać do twojej matki dziewosłęby. Na cóż farbę do Polskiej Francuz wniósł i Niemiec? Niejedenże dziś kupi za safijan ciemiec, Za kozłową cielęcą. Tyś ci, rzekę śmiele, Gniewliwa jako kozioł, głupia jako cielę, Paskudna jako Świnia. Wszytko się to bydło W tobie zeszło. O nader nieszczęsne bielidło! Nie samę skórkę w bocie uważają młodzi,
I robotę, na nogę jeśli dobrze wchodzi, Jeśli jest futro całe, nie ma-li kawalca Albo sztuki niepięknej, jeśli nie trze palca.
rai! Gdyby był wiedział, co się pod tą skórką tai, Wolałby był do baby, co już zjadła zęby, Niżeli słać do twojej matki dziewosłęby. Na cóż farbę do Polskiej Francuz wniósł i Niemiec? Niejedenże dziś kupi za safijan ciemiec, Za kozłową cielęcą. Tyś ci, rzekę śmiele, Gniewliwa jako kozioł, głupia jako cielę, Paskudna jako Świnia. Wszytko się to bydło W tobie zeszło. O nader nieszczęsne bielidło! Nie samę skórkę w bocie uważają młodzi,
I robotę, na nogę jeśli dobrze wchodzi, Jeśli jest futro całe, nie ma-li kawalca Albo sztuki niepięknej, jeśli nie trze palca.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 96
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czemu dziwić, jego to natura, Kiedy się co raz ciągnie, chcąc dopędzić sznura, Aż zerwie na ostatek i tak barzo skworzy, Tak skurczy w obie stronie, że nie trzeba gorzej. Póty, przypowieść uczy, pociągać rzemyczka, Jeżeli nie chcesz zerwać, póki staje łyczka. 283 (F). NA GNIEWLIWEGO
Nie sama ogniem żyje salamandra, ale I ludzi wielu znajdziesz w takowym upale, Którym ustawiczny gniew chlebem i żywiołem. Jędrzeju, pewnie w piekle usrasz się popiołem, O niebie nie myśl, bo tam nie masz twojej paszy. A któż kiedy do klatki rybę sadza ptaszęj? 289 (F). DO IMPORTUNA
Sto
czemu dziwić, jego to natura, Kiedy się co raz ciągnie, chcąc dopędzić sznura, Aż zerwie na ostatek i tak barzo skworzy, Tak skurczy w obie stronie, że nie trzeba gorzej. Póty, przypowieść uczy, pociągać rzemyczka, Jeżeli nie chcesz zerwać, póki staje łyczka. 283 (F). NA GNIEWLIWEGO
Nie sama ogniem żyje salamandra, ale I ludzi wielu znajdziesz w takowym upale, Którym ustawiczny gniew chlebem i żywiołem. Jędrzeju, pewnie w piekle usrasz się popiołem, O niebie nie myśl, bo tam nie masz twojej paszy. A któż kiedy do klatki rybę sadza ptaszęj? 289 (F). DO IMPORTUNA
Sto
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 125
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej trwogi. Posługując też zefiry życzliwe, To gdy cię chłodzą, to gdy twe rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody
szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej trwogi. Posługując też zefiry życzliwe, To gdy cię chłodzą, to gdy twe rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 433
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
się bał zgoła Piekielnej złości w postaci anioła? Być może jak to, że w wzroku tak żywym Śmierć nasza mieszka z pogrzebem prawdziwym I że w uśmiechu, co rozweseliwa, Płacz się i upad ostatni ukrywa? Z różnych cię sztuczek natura złożyła, Piękną cię z wierzchu, wewnątrz złą zrobiła, W sercu-ś gniewliwa, nadobna na ciele, Różna-ś od tego, co czytam na czele: Bo twojej twarzy gładkość nieuchronna Czyni nadzieję, że mi masz być skłonna, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni
się bał zgoła Piekielnej złości w postaci anioła? Być może jak to, że w wzroku tak żywym Śmierć nasza mieszka z pogrzebem prawdziwym I że w uśmiechu, co rozweseliwa, Płacz się i upad ostatni ukrywa? Z różnych cię sztuczek natura złożyła, Piękną cię z wierzchu, wewnątrz złą zrobiła, W sercu-ś gniewliwa, nadobna na ciele, Różna-ś od tego, co czytam na czele: Bo twojej twarzy gładkość nieuchronna Czyni nadzieję, że mi masz być skłonna, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 237
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rany, Wzrok ma Kupido, nie język związany.
Wisła po równinie płynie W Białe Morze, w którym ginie, Ale niż w morskiej ochynie się bramie, Szumi i wały grobu swego łamie. Przemów, serce, cóż tajemy, Ślepy jest, ślepy Kupido, nie niemy. OCZY
Oczy okrutne i nielitościwe, Lubo gniewliwe, luboście życzliwe, Zarówno, widzę, szkodzicie, Krwawym się mordem bawiąc i zabojem, Choć z gniewem, chociaż wejrzycie z pokojem: Bo jeżeli tak pojrzycie Jako wasz zwyczaj, z zbytniej surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy
rany, Wzrok ma Kupido, nie język związany.
Wisła po równinie płynie W Białe Morze, w którym ginie, Ale niż w morskiej ochynie się bramie, Szumi i wały grobu swego łamie. Przemów, serce, cóż tajemy, Ślepy jest, ślepy Kupido, nie niemy. OCZY
Oczy okrutne i nielutościwe, Lubo gniewliwe, luboście życzliwe, Zarówno, widzę, szkodzicie, Krwawym się mordem bawiąc i zabojem, Choć z gniewem, chociaż wejrzycie z pokojem: Bo jeżeli tak pojrzycie Jako wasz zwyczaj, z zbytniej surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 278
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie skryje się więcej, Gdyżby tego na głowie nie zażył cielęcej. Prosi na noc, lecz darmo, i szkoda się dziwić, Bo się i na wieczerzy chciał przy nas pożywić. Aleć dobrze, odpowiem, świni w młocie pyskać, Przed nią pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni; Jeszcze nie w stajni, ale jako w chlewie. Kiedy masz gości, uspokój się w gniewie. Chceszli przestrogę przyjąć od sąsiada
nie skryje się więcej, Gdyżby tego na głowie nie zażył cielęcej. Prosi na noc, lecz darmo, i szkoda się dziwić, Bo się i na wieczerzy chciał przy nas pożywić. Aleć dobrze, odpowiem, świni w młocie pyskać, Przed nię pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni; Jeszcze nie w stajni, ale jako w chlewie. Kiedy masz gości, uspokój się w gniewie. Chceszli przestrogę przyjąć od sąsiada
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 276
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a zaś ty Panie nie jest też gospodarzem nad innymi zwierzęty? Ty pasiesz ptaszęta niebieskie, ty karmisz Kruczęta, ty obłów dajesz Lwom, Tygrysom, i wszelkiej dziczyźnie. Nuż Panie i między samemi ludźmi, którzy postaremu pod władzą i gospodarowaniem twoim są, izali się nie najdzie pyszny jak paw, albo koń, gniewliwy jak Lew, drapieżny jak Tygrys, zazdrościwy jako szyc, a ty Panie wszystkich tylko owieczkami nazywasz, jakoby innych wszystkich natury, przyrodzenia, w-innego coś obracasz, owcami czynisz. Oves meae. Z-okazyj tej pokażę, że to służba Pana Boga naszego, natury, przyrodzenia, odmienia. Niech to będzie
á zaś ty Pánie nie iest też gospodarzem nád innymi zwierzęty? Ty pásiesz ptaszętá niebieskie, ty karmisz Kruczętá, ty obłow dáiesz Lwom, Tygrysom, i wszelkiey dziczyźnie. Nuż Pánie i między sámemi ludzmi, ktorzy postáremu pod władzą i gospodárowaniem twoim są, izali się nie naydźie pyszny iák paw, álbo koń, gniewliwy iák Lew, drapieżny iák Tygrys, zazdrościwy iáko szyc, á ty Pánie wszystkich tylko owieczkámi názywasz, iákoby innych wszystkich nátury, przyrodzenia, w-innego coś obracasz, owcámi czynisz. Oves meae. Z-okázyi tey pokażę, że to służbá Páná Bogá nászego, nátury, przyrodzenia, odmienia. Niech to będźie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 51
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681