grzeszy mężczyzna, słuchając Syracha, Niechaj się na wszytko złe rozpasuje swacha. W raju Ewę szkodliwe zwodziły cerasty, Do nieba wielu mężów uprzedzą niewiasty. Żydom to pisał Syrach, niech mu wierzą Żydzi; Co inszego z nowych pism chrześcijanin widzi. Przyjął od Magdaleny Chrystus maści słojek; Zgorszył się, usłyszał też sobie Judasz gnojek. 226 (F). DO SORDYDATA
Choćby była, ale już nie masz takiej fozy, Mogłeś spod ferezyjej wyrzucić te kozy. Chyba jeśli chcesz nową Polskę ubrać modą, Przynamniej wyporz starą, a każ podszyć młodą. Każ spuścić aż pod pachę wyniesione glanki, W ostatku na egipskie odważ się baranki. Dobre
grzeszy mężczyzna, słuchając Syracha, Niechaj się na wszytko złe rozpasuje swacha. W raju Ewę szkodliwe zwodziły cerasty, Do nieba wielu mężów uprzedzą niewiasty. Żydom to pisał Syrach, niech mu wierzą Żydzi; Co inszego z nowych pism chrześcijanin widzi. Przyjął od Magdaleny Chrystus maści słojek; Zgorszył się, usłyszał też sobie Judas gnojek. 226 (F). DO SORDYDATA
Choćby była, ale już nie masz takiej fozy, Mogłeś spod ferezyjej wyrzucić te kozy. Chyba jeśli chcesz nową Polskę ubrać modą, Przynamniej wyporz starą, a każ podszyć młodą. Każ spuścić aż pod pachę wyniesione glanki, W ostatku na egipskie odważ się baranki. Dobre
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 103
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
! Zawieram oczy, Czekać cię ochoczy. CZUJNOŚĆ
Niechaj ci poduszka w tę noc nie smakuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju; W cieniu się ukryją Utarczki miłości, Same gwiazdy biją Pobudkę lubości. Sam się o wygodę gnojek nie frasuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje.
Czujno strzeż Wenery, bo to pani płocha, Uciecze-ć, jak uśniesz, nie drzemie, kto kocha:
Kto śpi, w niepamięci Godzien umrzeć wiecznej U tej, której chęci Życzył sobie wdzięcznej; Kto na przysmak waży, Nie zaśpi godziny
! Zawieram oczy, Czekać cię ochoczy. CZUJNOŚĆ
Niechaj ci poduszka w tę noc nie smakuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju; W cieniu się ukryją Utarczki miłości, Same gwiazdy biją Pobudkę lubości. Sam się o wygodę gnojek nie frasuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje.
Czujno strzeż Wenery, bo to pani płocha, Uciecze-ć, jak uśniesz, nie drzemie, kto kocha:
Kto śpi, w niepamięci Godzien umrzeć wiecznej U tej, której chęci Życzył sobie wdzięcznej; Kto na przysmak waży, Nie zaśpi godziny
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 281
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Panowie nawarzą, tym się poddani poparzą.
Czas wszytko wyjawia.
Wszytko się dzieje według woli Bożej.
Dwóch upartych trudno pogodzić.
Kto pyta, nie rad daje. Chorego pytają, zdrowemu dają.
Patrzyć a nie zażyć, mała obrada.
Boga mając rzekę śmiele: Nie dbam nic na przyacielę.
Wet za wet.
Gnojkowi Apteka śmierdzi.
Zebrakowi ludzi trzeba.
Kto zawsze wierzy każdemu, Często nie przychodzi kswemu.
Kto mnie miłuje, i pieska mego szanuje.
Niech się Kobyła Kłopoce, bo ma Wielką głowę.
Kto się modlić nie może, niech idzie na morze.
Kto się nie porusza Słowy, kij go poruszy dębowy.
Kto
Panowie nawarzą, tym śię poddani poparzą.
Czas wszytko wyjawia.
Wszytko śię dzieje według woli Bożey.
Dwuch upartych trudno pogodźić.
Kto pyta, nie rad daje. Chorego pytają, zdrowemu dają.
Patrzyć a nie zażyć, mała obrada.
Boga mając rzekę śmiele: Nie dbam nic na przjacielę.
Wet za wet.
Gnoykowi Apteka śmierdzi.
Zebrakowi ludźi trzeba.
Kto zawsze wierzy każdemu, Często nie przychodzi kswemu.
Kto mie miłuje, y pieska mego szanuje.
Niech śię Kobyła Kłopoce, bo ma Wielką głowę.
Kto śię modlić nie może, niech idźie na morze.
Kto śię nie porusza Słowy, kiy go poruszy dębowy.
Kto
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 146
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, źniwował.
Wieczerza hojna, noc niespokojna. Wieczerza skromna daje spokojne w nocy spanie.
Wiedzą sąsiedzi jako kto siedzi. Są takie oczy, co nie śpią w nocy.
Nie wiele tam stali, co pospólstwo chwali.
Braciszek mieszczek, burszycka Siostrzyczka.
Chłopie stul pysk, ado cepów. Śpiewak do partessów, a gnojek do gnoju. Cepak do stodoły, a żołnierz do boju.
, źniwował.
Wieczerza hoyna, noc niespokoyna. Wieczerza skromna daje spokoyne w nocy spanie.
Wiedzą sąśiedźi jako kto śiedźi. Są takie oczy, co nie spią w nocy.
Nie wiele tam stali, co pospolstwo chwali.
Braciszek mieszczek, burszycka Siestrzyczka.
Chłopie stul pysk, ado cepow. Spiewak do partessow, a gnojek do gnoju. Cepak do stodoły, a żołnierz do boju.
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 192
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
a przecież dla udzielnego temu obojgu światła jaśnie oświeconym nie nazwiemy paskudy. Pojdzie promień za swoim słońcem, dokąd go bieg zwyczajny obróci, a plugastwo, żadnej z niego nie nabrawszy istoty, smrodem na swoim miejscu zostanie, jako i ów parenteliacik, nie wziąwszy nic w siebie z cnót i godności antecesorów swoich, gnojkiem zawsze będzie albo owym bobkiem, co to ni śmierdzi, ni pachnie, a przecie pretenduje, aby go za pomarańczę ważono i szacowano. Wiemy bardzo dobrze, miły specjale, choć byś tak dumno nie powiadał o tym, że twój dziad, pradziad, stryj i tam inszy z czoła antecesorów używał tytułu Jaśnie Wielmożnego
a przecież dla udzielnego temu obojgu światła jaśnie oświeconym nie nazwiemy paskudy. Pojdzie promień za swoim słońcem, dokąd go bieg zwyczajny obróci, a plugastwo, żadnej z niego nie nabrawszy istoty, smrodem na swoim miejscu zostanie, jako i ów parentelijacik, nie wziąwszy nic w siebie z cnót i godności antecessorów swoich, gnojkiem zawsze będzie albo owym bobkiem, co to ni śmierdzi, ni pachnie, a przecie pretenduje, aby go za pomarańczę ważono i szacowano. Wiemy bardzo dobrze, miły specyjale, choć byś tak dumno nie powiadał o tym, że twój dziad, pradziad, stryj i tam inszy z czoła antecessorów używał tytułu Jaśnie Wielmożnego
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 176
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Pysznego słusznie zgromić, by swej nadętości Próżność uznał; a z skromnym zażywać ludzkości Trzeba, aby nie zmarniał, zwątpiwszy sam sobą. Swarliwego, rzecz pewna, zetrwać między sobą Nie przystoi; lepiej mu odjąć te zwyczaje, Niech dobrorzeczy ludziom raczej, niźli łaje. Jeśli który ospały, roztrzeźwić go trzeba, Bo marnemu gnojkowi szkoda dąć i chleba. Pijatyka wszelkiego nie radzi widziemy I jego postępkami srodze się brzydziemy. Wielomówcy nie wadzi powściągnąć języka, Niech się z mowę przed drugich na plac nie wymyka. Bo to częstokroć wadzi, lecz gdy skromnej mowy Będzie, wiedząc, jak swymi ma szafować słowy; Pewnie, że go poważać będę ludzie
Pysznego słusznie zgromić, by swej nadętości Próżność uznał; a z skromnym zażywać ludzkości Trzeba, aby nie zmarniał, zwątpiwszy sam sobą. Swarliwego, rzecz pewna, zetrwać między sobą Nie przystoi; lepiej mu odjąć te zwyczaje, Niech dobrorzeczy ludziom raczej, niźli łaje. Jeśli który ospały, roztrzeźwić go trzeba, Bo marnemu gnojkowi szkoda dąć i chleba. Pijatyka wszelkiego nie radzi widziemy I jego postępkami srodze sie brzydziemy. Wielomówcy nie wadzi powściągnąć języka, Niech się z mowę przed drugich na plac nie wymyka. Bo to częstokroć wadzi, lecz gdy skromnej mowy Będzie, wiedząc, jak swymi ma szafować słowy; Pewnie, że go poważać będę ludzie
Skrót tekstu: KenEwinBad
Strona: 205
Tytuł:
Apologia rodzaju ewinego
Autor:
Wierzchosława Kendzierzkowska
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
dzień, przez noc by wytrząsał kieliszki Tak was proszę jeść i pić, mając pogotowiu, Żeby zbytek waszemu nie zaszkodził zdrowiu.” 135. BRODA
Kładąc ogień na komin, opaliłem brodę. Aż chłopiec: „Dobrodzieju, większą byś miał szkodę, Gdybyś czapkę opalił.” „Bredzisz — rzekę — gnojku!” „Mospanie, nie kupiwszy, nie będzie zawojku; Do brody po balwierza, bo sama odrasta, Na każdy tydzień trzeba z szóstakiem do miasta. Teraześ jej tak przystrzygł, że, tuszę, czas długi Obejdzie się bez nożyc i jego posługi.” 136 (N). ŚWIAT RZEKĄ, CZŁOWIEK
dzień, przez noc by wytrząsał kieliszki Tak was proszę jeść i pić, mając pogotowiu, Żeby zbytek waszemu nie zaszkodził zdrowiu.” 135. BRODA
Kładąc ogień na komin, opaliłem brodę. Aż chłopiec: „Dobrodzieju, większą byś miał szkodę, Gdybyś czapkę opalił.” „Bredzisz — rzekę — gnojku!” „Mospanie, nie kupiwszy, nie będzie zawojku; Do brody po balwierza, bo sama odrasta, Na każdy tydzień trzeba z szóstakiem do miasta. Teraześ jej tak przystrzygł, że, tuszę, czas długi Obejdzie się bez nożyc i jego posługi.” 136 (N). ŚWIAT RZEKĄ, CZŁOWIEK
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 594
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
człeka chwalił. Szkoda by, księże, z Piotrem z Chrystusowej łódki Wyskakować, czego nas nauczył tekst krótki, Niepotrzebnym konceptem swojej głowy, bo w niej Z inszymi apostoły do brzegu warowniej. Śmieciami nasze herby, hańbą świecka sława, Brednia w niebie szlachectwo i jego Sreniawa. Lada młocek, ba, lada posiędzie go gnojek. Na cóż z balsamem gówno w jeden mieszać słojek? Dość zbytku na pogrzebach, gdzie ludzi nie ćwiczą Z przykładu umarłego, ale herby liczą. Dość ma świat swojej buty, na cóż ją podniecać? Ganić, gasić ją kościół winien, nie przyświecać. 169 (N). CHŁOPIEC NAGI
Stanąłem na noc
człeka chwalił. Szkoda by, księże, z Piotrem z Chrystusowej łódki Wyskakować, czego nas nauczył tekst krótki, Niepotrzebnym konceptem swojej głowy, bo w niej Z inszymi apostoły do brzegu warowniej. Śmieciami nasze herby, hańbą świecka sława, Brednia w niebie szlachectwo i jego Sreniawa. Leda młocek, ba, leda posiędzie go gnojek. Na cóż z balsamem gówno w jeden mieszać słojek? Dość zbytku na pogrzebach, gdzie ludzi nie ćwiczą Z przykładu umarłego, ale herby liczą. Dość ma świat swojej buty, na cóż ją podniecać? Ganić, gasić ją kościół winien, nie przyświecać. 169 (N). CHŁOPIEC NAGI
Stanąłem na noc
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 618
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z rąk moich odebrawszy listy, jeszcze to snadź z nimi w piątek Warszawy nie dojechał. Inszej żem nie miał okazji, rozumiem, że w tym nie moja wina. Wć moje serce mylisz w liczbie listów swoich, bo to dopiero piąty, który doszedł rąk moich. Pierwszy był przez Łapkę, drugi przez tego gnojka Kozaka, trzeci przez posłańca imp. Zamoyskiego, czwarty przez posłańca chorągwi p. Łaska, a ten piąty i ostatni. Jam dziś do Warszawy skoro dzień miał był wyjechać wolę, jakom to i w pierwszym liście oznajmił Wci. Wozom za sobą powoli iść dałem był ordynans; a to z tej
z rąk moich odebrawszy listy, jeszcze to snadź z nimi w piątek Warszawy nie dojechał. Inszej żem nie miał okazji, rozumiem, że w tym nie moja wina. Wć moje serce mylisz w liczbie listów swoich, bo to dopiero piąty, który doszedł rąk moich. Pierwszy był przez Łapkę, drugi przez tego gnojka Kozaka, trzeci przez posłańca jmp. Zamoyskiego, czwarty przez posłańca chorągwi p. Łaska, a ten piąty i ostatni. Jam dziś do Warszawy skoro dzień miał był wyjechać wolę, jakom to i w pierwszym liście oznajmił Wci. Wozom za sobą powoli iść dałem był ordynans; a to z tej
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 112
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
niosła! Wtem Achmet, pod którym się te toczyły burze, Cesarz turecki, oddał winny dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nią na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi
niosła! Wtem Achmet, pod którym się te toczyły burze, Cesarz turecki, oddał winny dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nię na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 21
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924