/ Swoje miewał kortezży grzeczny Oliwery. Z tobą na smykłych saniach/ po bez śnieznym ledzie/ Niechaj Sajdaczny Synek Kupido przyjedzie. Choć ci wiem iże nie rzecz; i każdy przygani/ By miał Sajdaczny Arcerz/ łuku zażyć z sani. Ale lepiej ze z Matką kochany Syn siedzi/ Nizby z Konia szwankować miał na gołoledzi. Prosi na ucztę obu/ i Małżeńskie gody/ Znakomity Poeta Pan młody/ nie młody. Abosz wzrok oka twego szczęśliwie to zdarzy/ Ze zomięszkanych pociech ucieszą się Starzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ dojdzie Abrahama/ Któremu w siedmdziesiąt lat/ łaska Boska sama Syna dała. Chociaż bieg wieku przyrodzony/
/ Swoie miewał kortezży grzeczny Oliwery. Z tobą ná smykłych sániách/ po bez śnieznym ledźie/ Niechay Sáydáczny Synek Kupido przyiedźie. Choć ći wiem iże nie rzecz; y káżdy przygáni/ By miał Sáydáczny Arcerz/ łuku záżyć z sáni. Ale lepiey ze z Matką kochány Syn śiedzi/ Nizby z Koniá szwánkowáć miał na gołoledźi. Prośi ná vcztę obu/ y Małżeńskie gody/ Znákomity Poetá Pąn młody/ nie młody. Abosz wzrok oká twego szczęśliwie to zdárzy/ Ze zomięszkánych poćiech vćieszą się Stárzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ doydźie Abráhámá/ Ktoręmu w śiedmdźieśiąt lat/ łáská Boska sámá Syná dáłá. Choćiasz bieg wieku przyrodzony/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 207
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się przeć, co sama wydaje łysina. Czyś czapki nie miał? Czyć z nią została czupryna? 191. MNICH Z BABĄ
Do skąpej paniej i już wiekiem nużnej
cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się przeć, co sama wydaje łysina. Czyś czapki nie miał? Czyć z nią została czupryna? 191. MNICH Z BABĄ
Do skąpej paniej i już wiekiem nużnej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
myśli na tym zasadzone, Żeby tylko ich żądze były nasycone. Czego gdy dopną, miasto wdzięczności powinnej Doznasz po nich, upewniam, nagrody nie innej, Tylko wiecznej osławy. Wtenczas smętna głowa Oczy łzami zaleje, wtenczas owe słowa Przyjdą do ust: o jakom nędzna pobłądziła, Żem się na tę lak zdradną gołoledź puściła. Tychem kochała, którzy lekszy niż wiatr byli W kochaniu, aż nakoniec dziś mię omylili. Jeszcze na mój cięższy żal coraz potrząsają Sławą moją i tak mi za chęć złość oddają. Spuść groźne niebo straszne gromy z piorunami, A mści się tej tak jawnej krzywdy nad zdrajcami. Ach próżne teraz klątwy!
myśli na tym zasadzone, Żeby tylko ich żądze były nasycone. Czego gdy dopną, miasto wdzięczności powinnej Doznasz po nich, upewniam, nagrody nie innej, Tylko wiecznej osławy. Wtenczas smętna głowa Oczy łzami zaleje, wtenczas owe słowa Przyjdą do ust: o jakom nędzna pobłądziła, Żem się na tę lak zdradną gołoledź puściła. Tychem kochała, ktorzy lekszy niż wiatr byli W kochaniu, aż nakoniec dziś mię omylili. Jeszcze na moj cięższy żal coraz potrząsają Sławą moją i tak mi za chęć złość oddają. Spuść groźne niebo straszne gromy z piorunami, A mści się tej tak jawnej krzywdy nad zdrajcami. Ach prożne teraz klątwy!
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 251
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
/ i ono ogrodzenie miały/ by i drugą Stajnią/ przeciwko ich staniu postanowić/ dla przechodzenia. Siana dobrego za drabiny/ Owsa na czworo korzec/ Sieczki rżanej pułkorca przymieszywać/ Wodę przypuściwszy rynnami do Stajniej ich/ i dwarazy poić ich przez dzień. Abowiem pędzać ich do wody/ nie jest bezpieczno/ bo na gołoledzi rady padają/ a obrażają się. A w takim zamknieniu mają być/ aż do Świętegp Wojciecha. A potym w trawę puszczone/ i zaś na stanie wzięte na dzień Świętej Jadwigi/ i tak Rok po Roku chowane być mają/ a gdyby już na trzeci Rok przyjdzie/ tedy skoro po Nowym lecie/ niech będą
/ y ono ogrodzenie miáły/ by y drugą Stáynią/ przećiwko ich staniu postánowić/ dla przechodzenia. Siáná dobrego zá drabiny/ Owsá ná czworo korzec/ Sieczki rżáney pułkorcá przymieszywáć/ Wodę przypuśćiwszy rynnámi do Stáyniey ich/ y dwárázy poić ich przez dzień. Abowiem pędzáć ich do wody/ nie iest bespieczno/ bo ná gołoledźi rády padáią/ á obrażáią się. A w tákim zámknieniu máią bydź/ áż do Swiętegp Woyćiechá. A potym w trawę puszczone/ y záś ná stanie wźięte ná dźień Swiętey Iádwigi/ y ták Rok po Roku chowáne bydź máią/ á gdyby iuż ná trzeći Rok przyidźie/ tedy skoro po Nowym lećie/ niech będą
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 9
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
kapitani wodzą, Kiedy za zasługami wysługi nie chodzą. Niech wprzód tym skartabelom kirys bok ogłodze I niech wprzód chodzą w sagu, niźli siedzą w todze. Skończyłem, staropolskie wspomniawszy zwyczaje. Nikomu nie przymawiam; niech mi nikt nie łaje. 205 (P). KTO NIEOSTROŻNIE SIĄGA, WPADA W STUDNIĄ
Siągając z gołoledzi wody w studni dziewka Wpadła i utonęła, została nalewka. Więc skoro ją gospodarz umarłą wywlecze: Bądźcie i wy ostrożni, do czeladzi rzecze. Ja wziąwszy okazją z takiego przykładu: Każdy człowiek takiego bliskim jest upadu. Świat gołoledzią; wodą wszelka ludzka żądza; Każdy się z nas do studnie z nalewką zapądza: Jeden
kapitani wodzą, Kiedy za zasługami wysługi nie chodzą. Niech wprzód tym skartabelom kirys bok ogłodze I niech wprzód chodzą w sagu, niźli siedzą w todze. Skończyłem, staropolskie wspomniawszy zwyczaje. Nikomu nie przymawiam; niech mi nikt nie łaje. 205 (P). KTO NIEOSTROŻNIE SIĄGA, WPADA W STUDNIĄ
Siągając z gołoledzi wody w studni dziewka Wpadła i utonęła, została nalewka. Więc skoro ją gospodarz umarłą wywlecze: Bądźcie i wy ostrożni, do czeladzi rzecze. Ja wziąwszy okazyją z takiego przykładu: Każdy człowiek takiego bliskim jest upadu. Świat gołoledzią; wodą wszelka ludzka żądza; Każdy się z nas do studnie z nalewką zapądza: Jeden
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 636
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie łaje. 205 (P). KTO NIEOSTROŻNIE SIĄGA, WPADA W STUDNIĄ
Siągając z gołoledzi wody w studni dziewka Wpadła i utonęła, została nalewka. Więc skoro ją gospodarz umarłą wywlecze: Bądźcie i wy ostrożni, do czeladzi rzecze. Ja wziąwszy okazją z takiego przykładu: Każdy człowiek takiego bliskim jest upadu. Świat gołoledzią; wodą wszelka ludzka żądza; Każdy się z nas do studnie z nalewką zapądza: Jeden pieniędzy, drugi świeckiej siąga pychy; Tonie przed czasem, wpadszy w ziemię na trzy sztychy, Albo wpadnie w ubóstwo, abo zdrowie straci I swego apetytu kalictwem przypłaci. Ostrożnie przeto trzeba, jeśli chcesz ujść szkody, Żebyś
nie łaje. 205 (P). KTO NIEOSTROŻNIE SIĄGA, WPADA W STUDNIĄ
Siągając z gołoledzi wody w studni dziewka Wpadła i utonęła, została nalewka. Więc skoro ją gospodarz umarłą wywlecze: Bądźcie i wy ostrożni, do czeladzi rzecze. Ja wziąwszy okazyją z takiego przykładu: Każdy człowiek takiego bliskim jest upadu. Świat gołoledzią; wodą wszelka ludzka żądza; Każdy się z nas do studnie z nalewką zapądza: Jeden pieniędzy, drugi świeckiej siąga pychy; Tonie przed czasem, wpadszy w ziemię na trzy sztychy, Albo wpadnie w ubóstwo, abo zdrowie straci I swego apetytu kalictwem przypłaci. Ostrożnie przeto trzeba, jeśli chcesz ujść szkody, Żebyś
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 636
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gołą sczesze, Że się szklni jako stare od słońca Lemiesze. BIAŁYNIA (krzyż w podkowie) 107. O KSIĘDZU HERBOWNYM
Podpił ksiądz, co na herbie pisał się Białynią; Więc że się człek pijany głupią staje świnią, Zapomniał, że na koniu nie kowanym siedzi: Biega, lata, aż pod nim padł na gołoledzi. Złomał nogę, żałuję, on się cieszy srodze. Pytam, z czego. Odpowie: „Choćby obie nodze, Wolę, choćby do samej śmierci przyszło chromać, Niźli nie żyć, broń Boże, kiedyby kark złomać.” „Któż to widział na bosym koniu biegać zimie! Jest — rzekę — kowal
gołą sczesze, Że się śklni jako stare od słońca Lemiesze. BIAŁYNIA (krzyż w podkowie) 107. O KSIĘDZU HERBOWNYM
Podpił ksiądz, co na herbie pisał się Białynią; Więc że się człek pijany głupią staje świnią, Zapomniał, że na koniu nie kowanym siedzi: Biega, lata, aż pod nim padł na gołoledzi. Złomał nogę, żałuję, on się cieszy srodze. Pytam, z czego. Odpowie: „Choćby obie nodze, Wolę, choćby do samej śmierci przyszło chromać, Niźli nie żyć, broń Boże, kiedyby kark złomać.” „Któż to widział na bosym koniu biegać zimie! Jest — rzekę — kowal
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 444
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cnót przykłady święte, Którym się dziwujemy, choć ledwie dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze,
cnót przykłady święte, Którym się dziwujemy, choć ledwie dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 453
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Mieszczanie ofiarowali z łaski. Mieszcza nic nie mówią a Myślą że to zła taka łaska kiedy komu obuchem do karku przymierzą. Pytam Burmistrza na coś cię się zgodzili powieda że na 70 złotych piwa beczka chleba mięsa oto już prowiant stoi na saniach dopiero rzekę prowiant nasz piniądze wasze schowajcie jak swoje. Niemasz teraz gołoledzi ani grudy niepodbije się kon bo śnieg po Tebinki droga miękka nie trzeba podków, mieszczanie za piniądze do worka z nimi. A Pan fiercyk nos zwiessił Mieszczanie tedy do Nóg co mię przedtym nie znali ani wiązki siana nie przyniesiono bom tez o to i nie mówił wskok składać się nosić różnych rzeczy Alem
. Mieszczanie ofiarowali z łaski. Mieszcza nic nie mowią a Myslą że to zła taka łaska kiedy komu obuchem do karku przymierzą. Pytam Burmistrza na cos cie się zgodzili powieda że na 70 złotych piwa beczka chleba mięsa oto iuz prowiant stoi na saniach dopiero rzekę prowiant nasz piniądze wasze schowaycie iak swoie. Niemasz teraz gołoledzi ani grudy niepodbiie się kon bo snieg po Tebinki droga miękka nie trzeba podkow, mieszczanie za piniądze do worka z nimi. A Pan fiercyk nos zwiessił Mieszczanie tedy do Nog co mię przedtym nie znali ani wiązki siana nie przyniesiono bom tez o to y nie mowił wskok składac się nosić roznych rzeczy Alem
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 154
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
czas konieczna potrzeba natury; I obiad, i wieczerza, że nie idą z musem, Niech się kucharz nie kwapi; precz chłopcy z obrusem! Mało co się okroi do przespania nocy: Począć nie było, przestać nie jest w człeczej mocy. Zrazu trzeba zacinać, teraz ledwie zdoleć Trzymać: obróciła się gruda na gołoledź. Dlatego nie masz dziwu, że lecąc, jak z proce, Zatoczą i zniesą się sani na zatoce: Że miejscem niejednaki wiersz i nieposzurny; Często w dół, kwapiąc, wpadnie człek, zwłaszcza w dzień chmurny. 497. NAJLEPIEJ SĄSIADOWI W MIEŚCIE KUKIEŁKĘ KUPIĆ
Kukiołkę za grosz w mieście kupuj sąsiadowi. Nie zda
czas konieczna potrzeba natury; I obiad, i wieczerza, że nie idą z musem, Niech się kucharz nie kwapi; precz chłopcy z obrusem! Mało co się okroi do przespania nocy: Począć nie było, przestać nie jest w człeczej mocy. Zrazu trzeba zacinać, teraz ledwie zdoleć Trzymać: obróciła się gruda na gołoledź. Dlatego nie masz dziwu, że lecąc, jak z proce, Zatoczą i zniesą się sani na zatoce: Że miejscem niejednaki wiersz i nieposzurny; Często w dół, kwapiąc, wpadnie człek, zwłaszcza w dzień chmurny. 497. NAJLEPIEJ SĄSIADOWI W MIEŚCIE KUKIEŁKĘ KUPIĆ
Kukiołkę za grosz w mieście kupuj sąsiadowi. Nie zda
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 300
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987