sześćdziesiąt tysięcy żołnierstwa swego, uderzył na mało nabrane roty twoje, mając ufność w bachmatach i w sahajdakach swoich, w szablach swych, w tysiącach swoich, widzisz jako pogromiony został, jako uciekał dniem i nocą, nad wiatr prędszy, odwrotów zwykłych zapomniawszy, po lasach się kryjąc, w kałużach gliowatych, w jarach głębokich grąznąc i ginąc? Omyliła go prawica jego, i koń jego natarczywy z jeźdzcem wespół przeląkł się, i placu odbiegać musiał.
Który strzeże prawdy na wieki. I ta niemała pochwała jest Boga naszego; obietnicy swej Bóg zawsze dosyć czyni, bo i może ratować i chce. Prawda wiary matką nazwana jest od przodków naszych,
sześćdziesiąt tysięcy żołnierstwa swego, uderzył na mało nabrane roty twoje, mając ufność w bachmatach i w sahajdakach swoich, w szablach swych, w tysiącach swoich, widzisz jako pogromiony został, jako uciekał dniem i nocą, nad wiatr prędszy, odwrotów zwykłych zapomniawszy, po lasach się kryjąc, w kałużach gliowatych, w jarach głębokich grąznąc i ginąc? Omyliła go prawica jego, i koń jego natarczywy z jeźdzcem wespół przeląkł się, i placu odbiegać musiał.
Który strzeże prawdy na wieki. I ta niemała pochwała jest Boga naszego; obietnicy swej Bóg zawsze dosyć czyni, bo i może ratować i chce. Prawda wiary matką nazwana jest od przodków naszych,
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 265
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
imienia swego infamiją, albo z fatalnym wypada pro-
testor i wszystko słowem jednym kazi, albo jak teraz jest, niby wydać się, że sejm zrywa, nie chcąc (lubo ta tajemnica i dzieckom wiadoma) pozornymi pretekstami wyciąga i wycieńcza minuty zbawienia, aby czas sejmu mizernie do ostatniego dokapał momentu. Ojczyzna tymczasem coraz bardziej grąznie, potrzeby jej coraz cięższe, choroby coraz jej śmiertelniejsze i do uleczenia trudniejsze się stają. I wielu utwierdza się rozpacz, że już nigdy w tej Rzplitej być lepiej nie może. I toż wszystko jeszczeż nas nie determinuje dosyć do wynalezienia, by najtrudniejszego, ale zbawiennego i nieuchybnie potrzebnego sejmów naszych inakszego jak teraz
imienia swego infamiją, albo z fatalnym wypada pro-
testor i wszystko słowem jednym kazi, albo jak teraz jest, niby wydać się, że sejm zrywa, nie chcąc (lubo ta tajemnica i dzieckom wiadoma) pozornymi pretekstami wyciąga i wycieńcza minuty zbawienia, aby czas sejmu mizernie do ostatniego dokapał momentu. Ojczyzna tymczasem coraz bardziej grąznie, potrzeby jej coraz cięższe, choroby coraz jej śmiertelniejsze i do uleczenia trudniejsze się stają. I wielu utwierdza się rozpacz, że już nigdy w tej Rzplitej być lepiej nie może. I toż wszystko jeszczeż nas nie determinuje dosyć do wynalezienia, by najtrudniejszego, ale zbawiennego i nieuchybnie potrzebnego sejmów naszych inakszego jak teraz
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 175
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Curam wprotekcyjej jego Z. zostającego Ludu.
Jakie tam wdzięczne było spectaculum Chrześcijaństwu nabic się do woli Boskich i swoich głównych nie przyjaciół aż ręce ustawały a przy tym i oczy udelektowac zgubą avindici manu Dei potłumionych kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił jedni długo pływali salwując się, drudzy zaś jako kamień do dna Grąznęli a Zawojejako stada kaczek pływały po Donaju Ów hardy sylistryiski Pasza od Towarzy sza nie bardzo poczęsnego do Hetmana za kark przyprowadzony Drugi Pasza Halepu jako Gołąb siwy temuż Hetmanowi koronnemu Jabłonowskiemu przyprowadzony swoje w Niewolą zabraną opłakiwał sędziwość, kiedy tak wiele inszych i znacznych praezentowano królowi i Hetmanom, kiedy Lada Luzny Pachołek w szubie i Zawoju
Curam wprotekcyiey iego S. zostaiącego Ludu.
Iakie tam wdzięczne było spectaculum Chrzescianstwu nabic się do woli Boskich y swoich głownych nie przyiacioł asz ręce ustawały a przy tym y oczy udelektowac zgubą avindici manu Dei potłumionych kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił iedni długo pływali salwuiąc się, drudzy zas iako kamięn do dna Grąznęli a Zawoieiako stada kaczek pływały po Donaiu Ow hardy sylistryiski Pasza od Towarzy sza nie bardzo poczęsnego do Hetmana za kark przyprowadzony Drugi Pasza Halepu iako Gołąb siwy temusz Hetmanowi koronnemu Iabłonowskiemu przyprowadzony swoie w Niewolą zabraną opłakiwał sędziwość, kiedy tak wiele inszych y znacznych praezentowano krolowi y Hetmanom, kiedy Leda Luzny Pachołek w szubie y Zawoiu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 266v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
po nie. Może tym wiązać, żeby co z wozu nie spadło, Ciało skracać, żeby się nad ducha nie kładło; Ale żebyś tym forę wywindował z błota, Daremny, wierz mi, zawód, daremna robota. Niech nikt nie ubezpiecza takim się powrozem, Bo czym dalej, tym gorzej z swoim grąźnie wozem, Dokąd tam na ostatek i z nim nie zasiądzie, Skąd żadna lina, żaden łańcuch nie dobędzie. 144. NIC PRĘDZEJ NAD ŁZĘ NIE OSYCHA
Żadna rosa, żadna tak prędko kropla wody, Jako łza, bo wprzód nim ją otrze, oschnie wprzódy. Zwłaszcza u sukcesorów. Nigdyć nie osycha, Kto dzieci
po nie. Może tym wiązać, żeby co z wozu nie spadło, Ciało skracać, żeby się nad ducha nie kładło; Ale żebyś tym forę wywindował z błota, Daremny, wierz mi, zawód, daremna robota. Niech nikt nie ubezpiecza takim się powrozem, Bo czym dalej, tym gorzej z swoim grąźnie wozem, Dokąd tam na ostatek i z nim nie zasiędzie, Skąd żadna lina, żaden łańcuch nie dobędzie. 144. NIC PRĘDZEJ NAD ŁZĘ NIE OSYCHA
Żadna rosa, żadna tak prędko kropla wody, Jako łza, bo wprzód nim ją otrze, oschnie wprzódy. Zwłaszcza u sukcesorów. Nigdyć nie osycha, Kto dzieci
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 83
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, co odrostą, zła fortuna zbija; Bo choć się też dźwigniemy czasem z tej ruiny, Znowu, a coraz ciężej, w dół na łeb z drabiny. Z tego szczebla, na którym triumfujem wczora, Zepchnie jutro daleko i dziś do wieczora. Wiszu tonący chwyta, we dwoje ma szkodę: Ręce porznąwszy, grąźnie po staremu w wodę. 388. WPRZÓD KURĘ ZARZNĄĆ NIŻ SKUŚĆ NA TOŻ TRZECI RAZ
Szlachcic wieś szlachcicowi, nim prawo przewiedzie, Że mu w obronie zabił krewnego, zajedzie. A drugi chciał posagu przed weselem, głupi. Wżdyć, rzekę, rzeźnik wołu wprzód zarznie, niż łupi; Wprzód, niż skórę przedaje
, co odrostą, zła fortuna zbija; Bo choć się też dźwigniemy czasem z tej ruiny, Znowu, a coraz ciężej, w dół na łeb z drabiny. Z tego szczebla, na którym tryumfujem wczora, Zepchnie jutro daleko i dziś do wieczora. Wiszu tonący chwyta, we dwoje ma szkodę: Ręce porznąwszy, grąźnie po staremu w wodę. 388. WPRZÓD KURĘ ZARZNĄĆ NIŻ SKUŚĆ NA TOŻ TRZECI RAZ
Szlachcic wieś szlachcicowi, nim prawo przewiedzie, Że mu w obronie zabił krewnego, zajedzie. A drugi chciał posagu przed weselem, głupi. Wżdyć, rzekę, rzeźnik wołu wprzód zarznie, niż łupi; Wprzód, niż skórę przedaje
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 230
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987