mnie. Tyś mnie dźwiękiem godzinę ucieszył, a ja cię Przez całą noc nadzieją: to za to masz, bracie. Tyś mnie smyczkiem, ja tobie mieszkiem wstrząsnął wczora; Iłem ja wziął do uszu, ty schowasz do wora. Więc kwita; bo wiatr za wiatr, nadzieja za dźwięki,
Dość za granie słuchanie, a w przydatku dzięki.” Tak też mnie za te księgi podobno kto powie: Za pisanie — czytanie i Boże daj zdrowie. 309. ŁYCZKOĆ TEŻ BYŁO
Chciał się żenić młodzieniec w domu pana Łyczka, Pewnie, że piękna panna i dwu wsi dziedziczka. Grzeczny był i on także i dobrego rodu.
mnie. Tyś mnie dźwiękiem godzinę ucieszył, a ja cię Przez całą noc nadzieją: to za to masz, bracie. Tyś mnie smyczkiem, ja tobie mieszkiem wstrząsnął wczora; Iłem ja wziął do uszu, ty schowasz do wora. Więc kwita; bo wiatr za wiatr, nadzieja za dźwięki,
Dość za granie słuchanie, a w przydatku dzięki.” Tak też mnie za te księgi podobno kto powie: Za pisanie — czytanie i Boże daj zdrowie. 309. ŁYCZKOĆ TEŻ BYŁO
Chciał się żenić młodzieniec w domu pana Łyczka, Pewnie, że piękna panna i dwu wsi dziedziczka. Grzeczny był i on także i dobrego rodu.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 323
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drogi serca nie obracał, Aby odpocznąć w cieniu i ciału swojemu Słusznych posiłków nie miał dać utrudzonemu.
XXXIX.
Zaczem jedna do konia blisko przystąpiła I do strzemienia mu się, żeby zsiadł, rzuciła; A druga mu w Krzysztale wino podawała I pragnienia mu jeszcze więcej przydawała. Ale Rugier tańcować nie chciał po tem graniu, Bo widział, że w namniejszem jego omieszkaniu Niebezpieczeństwo było, boby go dognała Alcyna, co się za niem w pogonią udała.
XL.
Nie tak prędko saletry i siarki, dotknione Małą skrą, wymiatają mury wywalone I morze nie tak szumi, nie tak huczą wały, Kiedy je wściekłe wichry ze dna pomieszały
drogi serca nie obracał, Aby odpocznąć w cieniu i ciału swojemu Słusznych posiłków nie miał dać utrudzonemu.
XXXIX.
Zaczem jedna do konia blizko przystąpiła I do strzemienia mu się, żeby zsiadł, rzuciła; A druga mu w krysztale wino podawała I pragnienia mu jeszcze więcej przydawała. Ale Rugier tańcować nie chciał po tem graniu, Bo widział, że w namniejszem jego omieszkaniu Niebezpieczeństwo było, boby go dognała Alcyna, co się za niem w pogonią udała.
XL.
Nie tak prętko saletry i siarki, dotknione Małą skrą, wymiatają mury wywalone I morze nie tak szumi, nie tak huczą wały, Kiedy je wściekłe wichry ze dna pomięszały
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 206
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
poczniesz, gdy bez Ciebie żyć nie będę chciała? Proszę, niech się nie spalę, bylem się zagrzała. Uchodź przecię, niech sława po Tobie zostanie, żeś chyżością wyprzedzał i sarny, i łanie. Tymczasem z trzciny zrobię piszczałkę zieloną i będę wygrawała cześć Twą uwielbioną. Potym, gdy głos ustanie, graniem zmordowany, w cichości ręce robić będą na przemiany. Na gałązkach, na listkach miłość odmaluję i na korze nazwiska spólne wyrysuję; ażeby od przejeżdżych nie były poznane, spólnych imion litery będą przeplatane. Po tej pracy jeżeli jaka chwila zbędzie, na sen i wypoczynek obrócona będzie, tak przecię, żebym i śpiąc,
poczniesz, gdy bez Ciebie żyć nie będę chciała? Proszę, niech się nie spalę, bylem się zagrzała. Uchodź przecię, niech sława po Tobie zostanie, żeś chyżością wyprzedzał i sarny, i łanie. Tymczasem z trzciny zrobię piszczałkę zieloną i będę wygrawała cześć Twą uwielbioną. Potym, gdy głos ustanie, graniem zmordowany, w cichości ręce robić będą na przemiany. Na gałązkach, na listkach miłość odmaluję i na korze nazwiska spólne wyrysuję; ażeby od przejeżdżych nie były poznane, spólnych imion litery będą przeplatane. Po tej pracy jeżeli jaka chwila zbędzie, na sen i wypoczynek obrócona będzie, tak przecię, żebym i śpiąc,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 179
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
a ty bajes, głupi, Zeć się coś zjawiło! Znać ci się przyśniło, Ześ widział słońce.
BANEK Oj, nie spięć ja, mój Wojtalu, ani ci tez lada cego prawię: Już to chwila, jak nie przez sen światłość widzę, lec na scernej jawie. Słysę i śpiewanie, I przeslicne granie Hań za gorecką.
WOJTEK Nie pleć, plotka, nie budź drugich, tak ci się tez to coś przywidziało Któż by śpiewał? — Sowy krzycą, wilków się tez, znać, dość nazbiegało I tak się im ocy, Przy pochmurnej nocy, Błyscą jak świcki.
BANEK Nie sowyć to, ani wiłcy — znam
a ty bajes, głupi, Zeć się coś zjawiło! Znać ci się przyśniło, Ześ widział słońce.
BANEK Oj, nie spięć ja, mój Wojtalu, ani ci tez lada cego prawię: Juz to chwila, jak nie przez sen światłość widzę, lec na scernej jawie. Słysę i śpiewanie, I przeslicne granie Hań za gorecką.
WOJTEK Nie pleć, plotka, nie budź drugich, tak ci się tez to coś przywidziało Któż by śpiewał? — Sowy krzycą, wilków się tez, znać, dość nazbiegało I tak się im ocy, Przy pochmurnej nocy, Błyscą jak świcki.
BANEK Nie sowyć to, ani wiłcy — znam
Skrót tekstu: RozPasOkoń
Strona: 302
Tytuł:
Rozmowa pasterzów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
ale ogromniejszego głosu. LiRA jest skrzypce, PLECTRUM smyczek.
Na którym Instrumencie jakie Stronyj jak należy grać z następających słów edisce
Helys, Barbiti. Lyrae, Cytharae, Nervos, Chordas, Fila, Fides, Plectrô Pectine, Digitô, Pollicê, Percutere, Increpare, Pulsare, Movere.
MUZYKĘ, czyli śpiewanie, czyli Granie, Hieronymus Phaletus, pisząc jej pochwały, nazwał, iż jest Divûmq; Hominumq; Voluptas.
Która z wyliczonych Species Muzyki BOGU najmilejsza? Odpowiada Poeta Chrześcijański.
Non Vox sed Votum, non Musica Cordula sed Cor, Non Clamor, sed Amor, clangit in Aure DEI o Pzeczypospolitej in genere.
KONKLUDUIĄC Stientias Mathematicas,
ale ogromnieyszego głosu. LYRA iest skrzypce, PLECTRUM smyczek.
Na ktorym Instrumencie iakie Stronyy iak należy grać z następaiących słow edisce
Helys, Barbiti. Lyrae, Cytharae, Nervos, Chordas, Fila, Fides, Plectrô Pectine, Digitô, Pollicê, Percutere, Increpare, Pulsare, Movere.
MUZYKĘ, czyli spiewanie, czyli Granie, Hieronymus Phaletus, pisząc iey pochwały, nazwał, iż iest Divûmq; Hominumq; Voluptas.
Ktora z wyliczonych Species Muzyki BOGU naymileysza? Odpowiada Poeta Chrzesciański.
Non Vox sed Votum, non Musica Cordula sed Cor, Non Clamor, sed Amor, clangit in Aure DEI o Pzeczypospolitey in genere.
KONKLUDUIĄC Stientias Mathematicas,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 344
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mniej dziwna jest Gadu Species TARANTULA od Miasta Tarenta w Włoszech, inaczej Falangium, albo Pstra Jaszczurka, jak tarant, kolorami z natury ukształcona, powierzchownie, a we wnątrz jad okrutny nosi, od którego ludzie śmieją się, płaczą, wrzeszczą. Na ukąszenie najlepsze i doświadczone remedium w tym punkcie na Trąbie, albo Arfie granie, które zarazę odpędza. Na co Dydak Saawedra napisał Epigrafen: Sub Luce Lues. Inny: Stellato sub corpore Virus.
Fatalna Rzymowi za Z Grzegorza Wielkiego była eksundacja Rzeki Tybru, gdyż z tego wylewku, Lues nastąpiła, bo Wężów mnóstwo i Smok jak balek wypłodził się. Gad ten w Morze w Medyterran gdy
mniey dziwna iest Gadu Species TARANTULA od Miasta Tarenta w Włoszech, inaczey Phalangium, albo Pstra Iaszczurka, iak tarant, kolorami z natury ukształcona, powierzchownie, á we wnątrz iad okrutny nosi, od ktorego ludzie smieią się, płaczą, wrzeszczą. Na ukąszenie naylepsze y doświadczone remedium w tym punkcie na Trąbie, albo Arfie granie, ktore zarazę odpędza. Na co Dydak Saawedra napisał Epigraphen: Sub Luce Lues. Inny: Stellato sub corpore Virus.
Fatalna Rzymowi za S Grzegorza Wielkiego była exundacya Rzeki Tybru, gdyż z tego wylewku, Lues nastąpiła, bo Wężow mnostwo y Smok iak balek wypłodził się. Gad ten w Morze w Medyterran gdy
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 603
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wzroku. Z tym wszystkim jest wyśmienitego gustu ryba, której głowę, oskrzele i ogon uciąwszy, zażywają za specjał, jako piszą Aristoteles, Plinius, Oppianus, Salvianus. Symbolista nad tuszem, albo śrzodkiem ciała, i nad ogonem tej ryby napisał Lemma: Hâc nutrio, hâc noceo. Łowią tę Rybę śpiewaniem, albo graniem, według Eliana, a tak dat funera lusus
POLiPUS, Wielonóg Morski, jest nakształt Pająka murowego, o wielkich nogach. Żyją Konkhylijs, tojest pławami, które gdy się otwierają dla rosy w siebie brania, w ten punkt kamyki wpuszczają w otwarte owe oryficja, te nie mogąc domków swoich o Rybach osobliwych
zamknąć,
wzroku. Z tym wszystkim iest wyśmienitego gustu ryba, ktorey głowę, oskrzele y ogon uciąwszy, zażywaią za specyał, iako piszą Aristoteles, Plinius, Oppianus, Salvianus. Symbolista nad tuszem, albo śrzodkiem ciała, y nad ogonem tey ryby napisał Lemma: Hâc nutrio, hâc noceo. Łowią tę Rybę spiewaniem, albo graniem, według Eliana, á tak dat funera lusus
POLYPUS, Wielonog Morski, iest nakształt Paiąka murowego, o wielkich nogach. Zyią Conchyliis, toiest pławami, ktore gdy się otwieraią dla rosy w siebie brania, w ten punkt kamyki wpuszczaią w otwarte owe orificia, te nie mogąc domkow swoich o Rybach osobliwych
zamknąć,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 630
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dla OO Benedyktynów wspaniały erygowała sub nomine SS. Jana, Piotra, Pawła, Innocentego, Maurycego. Ołtarzów w Koście 24. Wielki Ołtarz z apisu szacowany dwie beczki złota, takaż Krzcielnica, i organy cudne. W tym tu Mieście za Pogan szanowano Bałwana nieczystej Wenery na wozie złotym siedzącej z trzema Charcites, albo Graniami tojest z Glają Talią, Pasiteą, Ase te zabobony Karoł Wielki Cesarz zniósł na Kościół Z. Stefana obrócił, który potym Hunnowie nieprzyjaciele zrujnowali, jako pokazują rudero z niego. Wtym samym Mieście najpierwszy Henryk Auceps albo Myśliwy Cesarz de Domo Saxonica Roku 930, czyli 940 pierwsze zaczął i solennie odprawował TORNEAMENTUM albo Hastiludium z
dla OO Benedyktynow wspaniały erigowała sub nomine SS. Iana, Piotra, Pawła, Innocentego, Maurycego. Ołtárzow w Koście 24. Wielki Ołtarz z apisu szacowany dwie beczki złota, takász Krzcielnica, y organy cudne. W tym tu Mieście zá Pogan szanowano Bałwana nieczystey Wenery na wozie złotym siedzącey z trzema Charcites, albo Grániami toiest z Glaią Talią, Pasiteą, Ase te zabobony Karoł Wielki Cesárz zniosł na Kościoł S. Stefana obrocił, ktory potym Hunnowie nieprzyiaciele zruynowali, iako pokazuią rudero z niego. Wtym samym Mieście naypierwszy Henryk Auceps albo Myśliwy Cesarz de Domo Saxonica Roku 930, czyli 940 pierwsze zaczął y solennie odprawował TORNEAMENTUM albo Hastiludium z
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 279
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
grubi osłowie słuchali, Niżby się miał ocierać mój głos o ich uszy, Rychlej się twarda skała, rychlej kamień ruszy Niżli serce zawisne, bo te wszystkie złości Przeciwko spokojnemu pochodzą z zazdrości. Mniemasz, że w staroświeckich piosneczkach bajano, Kiedy o Orfeowej muzyce śpiewano, Że lasy, że zwierz dziki szedł za jego graniem? Nic to zgoła inszego nie było, mym zdaniem, Jedno, że był w kraju swym śpiewak umiejętny, A ten gmin pospolity miał sobie niechętny, I nie chcąc miedzy ludźmi mieszkać przeciwnymi, Wolał wiek trawić miedzy puszczami głuchymi. Cnota się nie utai. Niech, w jakie chce, cienie Tuli się, przedsię
grubi osłowie słuchali, Niżby się miał ocierać mój głos o ich uszy, Rychlej się twarda skała, rychlej kamień ruszy Niżli serce zawisne, bo te wszystkie złości Przeciwko spokojnemu pochodzą z zazdrości. Mniemasz, że w staroświeckich piosneczkach bajano, Kiedy o Orfeowej muzyce śpiewano, Że lasy, że źwierz dziki szedł za jego graniem? Nic to zgoła inszego nie było, mym zdaniem, Jedno, że był w kraju swym śpiewak umiejętny, A ten gmin pospolity miał sobie niechętny, I nie chcąc miedzy ludźmi mieszkać przeciwnymi, Wolał wiek trawić miedzy puszczami głuchymi. Cnota się nie utai. Niech, w jakie chce, cienie Tuli się, przedsię
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 136
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
murawie: Krzyknę, aż tam jelonkowie Wyskoczą, danijołkowie; Te żurawie przestraszyły, Łabęcie w wodę wpłoszyły; Z gęsiami dzikiemi spólnie, Tam pływały zobopólnie. Woda z krynic swe strumienie Prowadzi, bystre promienie; Źrzódło samo niżej leży, Z niego, szumiąc, nadół bieży. Nawierzchu kamień wysoki, Na cztery granie szeroki; Stoi na nim Kupidynek Z strzałami, Wenery synek; Przed nim jakieś plotki z lazek, Francuski to wynalazek. Dalej idę i zbłądziłem, Z myślą długo się biedziłem, Dokąd pierwej iść; obaczę Piłki i tych nie przebaczę: Na długiej ławie kamienie Żelazne są, nie krzemienie; Patrzę, jeden
murawie: Krzyknę, aż tam jelonkowie Wyskoczą, danijołkowie; Te żurawie przestraszyły, Łabęcie w wodę wpłoszyły; Z gęsiami dzikiemi spólnie, Tam pływały zobopólnie. Woda z krynic swe strumienie Prowadzi, bystre promienie; Źrzódło samo niżej leży, Z niego, szumiąc, nadół bieży. Nawierzchu kamień wysoki, Na cztery granie szeroki; Stoi na nim Kupidynek Z strzałami, Wenery synek; Przed nim jakieś plotki z lazek, Francuski to wynalazek. Dalej idę i zbłądziłem, Z myślą długo się biedziłem, Dokąd pierwej iść; obaczę Piłki i tych nie przebaczę: Na długiej ławie kamienie Żelazne są, nie krzemienie; Patrzę, jeden
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 69
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909