dotyka Ogniem rury, która proch i kule zamyka, Że ledwie prędzej lekarz, który wszytkę siłę Na prędkie cięcie sadzi, tnie chorego w żyłę; Czem żelazo z tak srogiem hukiem kulę ciska, Jako kiedy niebo grzmi, jako gdy się błyska, I niemniej, jako piorun, którędy przechodzi, Pali, psuje, gruchoce, rozrywa i szkodzi.
XXX.
Obu mi braciej zabił takiemi żelazy, Tą zdradą wojsko nasze poraził dwa razy: W pierwszem starciu pierwszemu przez zbroję przepadła Kula i w pół serca go trafiwszy, wypadła; W drugiej także potrzebie i brata drugiego Zabił, z przegranej bitwy uciekającego; Którego z daleka w tył trafił pod
dotyka Ogniem rury, która proch i kule zamyka, Że ledwie prędzej lekarz, który wszytkę siłę Na prętkie cięcie sadzi, tnie chorego w żyłę; Czem żelazo z tak srogiem hukiem kulę ciska, Jako kiedy niebo grzmi, jako gdy się błyska, I niemniej, jako piorun, którędy przechodzi, Pali, psuje, gruchoce, rozrywa i szkodzi.
XXX.
Obu mi braciej zabił takiemi żelazy, Tą zdradą wojsko nasze poraził dwa razy: W pierwszem starciu pierwszemu przez zbroję przepadła Kula i w pół serca go trafiwszy, wypadła; W drugiej także potrzebie i brata drugiego Zabił, z przegranej bitwy uciekającego; Którego z daleka w tył trafił pod
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 178
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
całego ciekawość, rzucić oko na ten majestat Pana, senatu i szlacheckiego stanu, całą Rzplitą reprezentujących, na ów wybór ze wszystkich województw wybrakowanego ludu, zmiarkować nadzieje, wota, oczekiwania wszystkich województw i prowincyj, co tam dobrego sejm nam generalny przyniesie. Aż tu w moment jeden cała owa tak wielka, wspaniała, nieskończona gruchocze się i obala machina, w moment jeden millijony, prace, nieokryślone słowami tylu tysięcy ludzi godnych fatygi, i zawody niszczeją i nikną i jak dziecinna jaka rozsypują się zabawka. Człek jeden (czyli kilku zakupionych) nie zważa, co psuje, jeden, mówię, zaślepiony czyli pasyją, czyli zyskiem, nie
całego ciekawość, rzucić oko na ten majestat Pana, senatu i szlacheckiego stanu, całą Rzplitą reprezentujących, na ów wybór ze wszystkich województw wybrakowanego ludu, zmiarkować nadzieje, wota, oczekiwania wszystkich województw i prowincyj, co tam dobrego sejm nam generalny przyniesie. Aż tu w moment jeden cała owa tak wielka, wspaniała, nieskończona gruchocze się i obala machina, w moment jeden millijony, prace, nieokryślone słowami tylu tysięcy ludzi godnych fatygi, i zawody niszczeją i nikną i jak dziecinna jaka rozsypują się zabawka. Człek jeden (czyli kilku zakupionych) nie zważa, co psuje, jeden, mówię, zaślepiony czyli passyją, czyli zyskiem, nie
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 174
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
rękę. Przyłożywszy tępy goźdź/ raz po raz uderzy: Przechodzi/ a co dalej to się rana szerzy. Rwie się ciało za goździem/ żyły jako strony Padają się; ból ciężki/ ból niewysłowiony. Druga ręka do drugiej nie dostaje dziury: Dociągają/ drotowe okręciwszy sznury. Stawy zmiejsc wylatują/ barki się gruchocą: Musiała przyść do miejscaa: także młotem grzmocą. Boleść boleści więtsza: krew strumieńmi płynie/ Przytłaczają kolanmi (leż/ pry/ Boży Synie Dawnoś zarabiał na to) zaś nogi przybiją/ Bolne żądła wnętrzem się aż do serca ryją. Rzucają to tam/ to sam/ dobrzeli przybili/ Już dobrze: dopiero
rękę. Przyłożywszy tępy goźdź/ raz po raz vderzy: Przechodźi/ á co daley to się ráná szerzy. Rwie się ciáło zá goźdźiem/ żyły iáko strony Pádáią się; bol ćiężki/ bol niewysłowiony. Druga ręká do drugiey nie dostáie dźiury: Doćiągáią/ drotowe okręćiwszy sznury. Stáwy zmieysc wylátuią/ bárki się gruchocą: Muśiała przyść do mieyscaá: tákże młotem grzmocą. Boleść boleśći więtsza: krew strumieńmi płynie/ Przytłaczáią kolánmi (leż/ pry/ Boży Synie Dawnoś zárábiał ná to) záś nogi przybiią/ Bolne żądłá wnętrzem się áż do sercá ryią. Rzucáią to tám/ to sám/ dobrzeli przybili/ Iuż dobrze: dopiero
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 73.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
chowali: lecz żeby srogości Ostatek wykonali. Urząd molestują: Starosto/ zawołane święta następują. A jest powinność nasza krzyżowanych chować: Więc że jeszcze żywi są/ każ poprzełamować. Kości w nich/ prosimy cię/ niech prędzej skonają: I ocz proszą/ i zaraz posługacze mają. Drabanci na grosz chciwi/ już gnaty gruchocą/ Skrajnim łotrom; zatym się do Pana obrócą: Tam/ nie żywego widząc/ łamać go niechcieli/ (Pismo jest/ że w nim kości naruszyć nie mieli.) Ale chcąc się zalecić potrzebny pieniędzy/ Zbrojny jeden/ odskoczy z rohatyną prędzej. Krzyknie zbolała Matka: Ej proszę uboga/ Niech raczej we
chowáli: lecz żeby srogośći Ostátek wykonáli. Vrząd molestuią: Stárosto/ záwołáne świętá nástępuią. A iest powinność nászá krzyżowánych chowáć: Więc że ieszcze żywi są/ każ poprzełámowáć. Kośći w nich/ prośimy ćię/ niech prędzey skonáią: I ocz proszą/ y záraz posługácze máią. Drábánći ná grosz chćiwi/ iuż gnaty gruchocą/ Skráynim łotrom; zátym się do Páná obrocą: Tám/ nie żywego widząc/ łámáć go niechćieli/ (Pismo iest/ że w nim kośći naruszyć nie mieli.) Ale chcąc się zálećić potrzebny pieniędzy/ Zbroyny ieden/ odskoczy z rohátyną prędzey. Krzyknie zboláła Mátká: Ey proszę vboga/ Niech ráczey we
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 98.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Ekspedycją, uzbroiłem się słuchaj jako dziwnie, i po fantastycku. Wziąłem na się miasto zbroje Wiezą Nembrotowską, Taurum górę miasto misiurki na łeb, Labirynt Kreteski, miasto łubia przypasałem do boku, miasto Łuku porwałem srokatą Tęczę, miasto Strzał, zabierające wszystkie Piramidy Egipskie, którymi Polos Borealem i Australem gruchocząc zdziurawiłem jak rzeszoto wszystko firmamentum. T. Patrz diable jaka defolatia, jakowa szkoda, jaka nastąpiła ruina. B. Z podziurawionego firmamentu, jak deszcz spadać ku dołowi, rosłe i nierosłe poczęły gwiazdy. Postrzekszy Ojciec i Wielkorządca Niebieski, tak szkodliwą ruinę, wielkim krzyknie głosem, do zbroje, do koni do koni
Expeditią, vzbroiłem się słuchay iáko dźiwnie, y po fántástycku. Wziąłem ná się miásto zbroie Wiezą Nembrotowską, Taurum gorę miásto miśiurki ná łeb, Lábirynt Kreteski, miásto łubia przypasałem do boku, miásto Łuku porwałem srokátą Tęczę, miásto Strzał, zábieráiące wszystkie Pirámidy AEgyptskie, ktorymi Polos Borealem y Australem gruchocząc zdziuráwiłem iák rzeszoto wszystko firmamentum. T. Pátrz diable iáka defolátia, iákowa szkodá, iáka nástąpiłá ruiná. B. Z podźiurawionego firmámentu, iák deszcz spadáć ku dołowi, rosłe y nierosłe poczęły gwiazdy. Postrzekszy Oyćiec y Wielgorządcá Niebieski, ták szkodliwą ruinę, wielkim krzyknie głosem, do zbroie, do koni do koni
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 6
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
go w twarz, że mu prawe wylazło oko. T. Pospolita to, iż ten ledwie nie zawsze ma oberwać na kapcie co więc rad rozwadza, i Pan Pluton, nie wtrąciwszy się między dwóch Zwadców byłby pewnie zdrowszy. B. Postrzegszy straconych narodów Monarcha Pluton, że mu oko wylazlo, i chrząstkę z gruchotano w nosie, wielkim desperackim pocznie wołać głosem gęgliwym, ratuj, gwałt, gwałt. T. Dobrze to na Diabła, że mu się po szwie nie zawsze porze. B. Usłyszawszy Proserpina głos Męża swego, zatraconych Państw Monarchini, z tyłu przypadszy, da mi berłem swym włeb, zoburącz tak poteżnie, że
go w twarz, że mu práwe wylázło oko. T. Pospolitá to, iż ten ledwie nie záwsze ma oberwáć ná kápćie co więc rad rozwadza, y Pan Pluton, nie wtrąćiwszy się między dwoch Zwadcow byłby pewnie zdrowszy. B. Postrzegszy stráconych narodow Monárchá Pluton, że mu oko wylázlo, y chrząstkę z gruchotáno w nośie, wielkim desperáckim pocznie wołáć głosem gęgliwym, rátuy, gwałt, gwałt. T. Dobrze to ná Diabłá, że mu się po szwie nie záwsze porze. B. Vsłyszawszy Proserpiná głos Mężá swego, zátráconych Páństw Monárchini, z tyłu przypadszy, da mi berłem swym włeb, zoburącz ták poteżnie, że
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 42
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, bo robotnik żupny do gotowego. Uczyni wielkie bywa opóźnienie, gdy częstokroć p. frochtarza przy statku nie masz, ani legarów, ani chłopów, sam tylko przednik jako kołek, a interim robotnik musi otiori pół dnia i podczas cały dzień, a woda płynie.
Beczkę, którakolwiek zda się być nie pakowana albo że gruchoce, stawiają beczkowi, których do jednego statku bywa 10, 12, 15, bednarzów 4 bywa, bednarz odbije i zabije, pakownik p. frochtarza opakuje, chłop p. frochtarza podsypie.
Urzędników do dozoru dwóch, pachołek albo strażnik do każdego statku oprócz im. p. podżupka, kontraregestranta, stodolnego, stygarów,
, bo robotnik żupny do gotowego. Uczyni wielkie bywa opóźnienie, gdy częstokroć p. frochtarza przy statku nie masz, ani legarów, ani chłopów, sam tylko przednik jako kołek, a interim robotnik musi otiori pół dnia i podczas cały dzień, a woda płynie.
Beczkę, którakolwiek zda się być nie pakowana albo że gruchoce, stawiają beczkowi, których do jednego statku bywa 10, 12, 15, bednarzów 4 bywa, bednarz odbije i zabije, pakownik p. frochtarza opakuje, chłop p. frochtarza podsypie.
Urzędników do dozoru dwóch, pachołek albo strażnik do każdego statku oprócz im. p. podżupka, kontraregestranta, stodolnego, stygarów,
Skrót tekstu: InsGór_2
Strona: 71
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 2
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1653 a 1691
Data wydania (nie wcześniej niż):
1653
Data wydania (nie później niż):
1691
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
tylko et perijt cum fonitu memoria eorum. Gdzie on Najaśniejszy Lech pierwszy? nie masz. Gdzie on nawałeczniejszy Król Polski: Chabry? gdzie on Bohater nieprzewalczony Swentosław? ów to Swentosław? przed którym i sama Grecja z swą siłą i potęgą umykac musiała: ów to Swentosław/ którego Kziążęce serce nie raż ufce nieprzyjaciol różnych gruchotało/ na pował poobalało. Ów to Swentosław: którego powieka nie na jedwabnym łozu/ ale na kamieniu/ nie w pałacu/ ale pod niebiem/ nie w oborze/ ale w obozie/ nie w szałaszu ale w polu/ nie na Majestacie/ ale na koniu samym/ nie miedzy szklenicami lecz midzy ufcami spoczywala:
tylko et perijt cum fonitu memoria eorum. Gdźie on Náiáśnieyszy Lech pierwszy? nie masz. Gdźie on náwáłecznieyszy Krol Polski: Chábry? gdźie on Boháter nieprzewalczony Swęntosław? ow to Swęntosław? przed ktorym y sámá Graecia z swą śiłą y potęgą vmykac muśiáłá: ow to Swentosław/ ktorego Kziążęce serce nie raż vfce nieprzyiáćiol roznych gruchotáło/ ná pował poobaláło. Ow to Swentosław: ktorego powieká nie ná iedwábnym łozu/ ále ná kámieniu/ nie w páłácu/ ále pod niebiem/ nie w oborze/ ále w oboźie/ nie w száłászu ále w polu/ nie ná Máiestáćie/ ále ná koniu sámym/ nie miedzy szklenicámi lecz midzy vfcámi spoczywálá:
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 241
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644