uchodzi pod Rygę. Car to widząc atakuje Nitawę, która że niezbyt formalna forteca, kapituluje się. Wyszła tedy z zamku praesidium z pułkownikiem Knoryngiem, a fortecę moskal opanował i zamek osadził, także inne małe forteczki w Kurlandii odebrał moskal i swojemi garnizonami osadził.
Książę kardynał w Gdańsku multis aliis turbinibus praeocupatus, ale najbardziej gryząc się, że nie mógł być adesse Coronationi najjaśniejszego króla Stanisława, bo chciał; ale i Rzym i inne przeszkody były: wpadłszy w alteracją wielką, umiera die 14 Octobris. Podjazd wielki moskiewski, saski, litewski napadł na warte mostu na Wiśle, magnam cladem w regimentowych ludziach króla Stanisława uczynił, bo jednych pozabijano,
uchodzi pod Rygę. Car to widząc attakuje Nitawę, która że niezbyt formalna forteca, kapituluje się. Wyszła tedy z zamku praesidium z pułkownikiem Knoryngiem, a fortecę moskal opanował i zamek osadził, także inne małe forteczki w Kurlandyi odebrał moskal i swojemi garnizonami osadził.
Książę kardynał w Gdańsku multis aliis turbinibus praeocupatus, ale najbardziéj gryząc się, że nie mógł być adesse Coronationi najjaśniejszego króla Stanisława, bo chciał; ale i Rzym i inne przeszkody były: wpadłszy w alteracyą wielką, umiera die 14 Octobris. Podjazd wielki moskiewski, saski, litewski napadł na warte mostu na Wiśle, magnam cladem w regimentowych ludziach króla Stanisława uczynił, bo jednych pozabijano,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 235
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
drzewo lipa, wdzięcznym człeka chłodem, A pracowitą pczołę delektuje miodem; Ślicznie pachnie kwitnący, pewnieć nikt nie zgani, Żeś, zacny kawalerze, zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować, łakotki. Dobrześ sobie, mój drużba, w tej postąpił mierze; Gdy leszczynę do takiej wygody obierze, Cienką ma łuskę orzech ani zębów kazi: Gdy chce, zegnie ją sobie; gdy chce, na nią łazi.
Rzekłbym, gdybyś był dzikiem, że cię dla
drzewo lipa, wdzięcznym człeka chłodem, A pracowitą pczołę delektuje miodem; Ślicznie pachnie kwitnący, pewnieć nikt nie zgani, Żeś, zacny kawalerze, zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować, łakotki. Dobrześ sobie, mój drużba, w tej postąpił mierze; Gdy leszczynę do takiej wygody obierze, Cienką ma łuskę orzech ani zębów kazi: Gdy chce, zegnie ją sobie; gdy chce, na nię łazi.
Rzekłbym, gdybyś był dzikiem, że cię dla
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 197
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O marna twoja, człowiecze, próżności, próżna marności! Gen. 3,(9)
Pomniże na to, człowiecze na świecie, wiedz, że zwiędniejesz, rozwiniony kwiecie: wszytko to na cię, coś tu słyszał, przyjdzie, gdy śmierć nadejdzie. Od nieprawości daleko uciekaj
stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O marna twoja, człowiecze, próżności, próżna marności! Gen. 3,(9)
Pomniże na to, człowiecze na świecie, wiedz, że zwiędniejesz, rozwiniony kwiecie: wszytko to na cię, coś tu słyszał, przyjdzie, gdy śmierć nadéjdzie. Od nieprawości daleko uciekaj
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 19
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze nieszczęsne trapiły. One bowiem bestyje, kiedy wyniść chciały, żądeł wyjąć nie mogąc, pyski obracały nazad, gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda
tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze nieszczęsne trapiły. One bowiem bestyje, kiedy wyniść chciały, żądeł wyjąć nie mogąc, pyski obracały nazad, gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 94
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda jakby padalec język żywy miała, tym ciało z jadem szarpiąc, aż do płuc psowała.
Wstydliwe także miejsca wężowie kąsali, niskie zaś części brzuchów na sztuki szarpali, tak mężczyzn, jak białychgłów, wywłócząc wnętrzności, płacąc im niewstydliwe ciała lubieżności. Tedy rzecze Anioł, iż to jest
gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda jakby padalec język żywy miała, tym ciało z jadem szarpiąc, aż do płuc psowała.
Wstydliwe także miejsca wężowie kąsali, niskie zaś części brzuchów na sztuki szarpali, tak mężczyzn, jak białychgłów, wywłócząc wnętrzności, płacąc im niewstydliwe ciała lubieżności. Tedy rzecze Anioł, iż to jest
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 94
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
niekanie. Wytrawione głody zęboma zgrzytają/ a odrobina nie spadnie. Gorzkie lamenty bez pociechy/ płacze/ łzy/ bez ulitowania/ wrzaski krzyki/ wycia bez nadziei/ wszytkie piekielne kąty napełniają. Któż bowiem tam pocieszyć może? gdzie nie tylko jadowici czarci/ ale wszyscy wobec i z osobna każdy/ jako psi wzajem się gryząc/ sobie są głównymi nieprzyjaciołami. Ojciec Syna/ Syn Ojca/ jadowitymi zębami kąsze (bo się tam wszytkie miłości i czćo wzajemnej prawa pomieszają) a osobliwie ci się bardziej nienawidzą i szarpią/ którzy w nieprawościach sobie wzajemnie pomagając/ wzajemną jeden drugiemy tak ciężkich mąk/ tak nie nagrodzonej zguby przyczyną byli. Isai: 9
niekánie. Wytrawione głody zębomá zgrzytaią/ á odrobiná nie spadnie. Gorzkie lámenty bez poćiechy/ płacze/ łzy/ bez ulitowania/ wrzaski krzyki/ wyćiá bez nádźiei/ wszytkie piekielne kąty nápełniáią. Ktoż bowiem tam poćieszyć może? gdźie nie tylko iádowići czarći/ ale wszyscy wobec y z osobná każdy/ iáko pśi wzaiem się gryząc/ sobie są głownymi nieprzyiáćiołami. Oyćiec Syna/ Syn Oycá/ iádowitymi zębami kąsze (bo się tám wszytkie miłośći y czćo wzaiemney práwá pomieszaią) a osobliwie ći się bardźiey nienáwidzą y szarpią/ ktorzy w nieprawośćiách sobie wzaiemnie pomágaiąc/ wzaiemną ieden drugiemy ták cięszkich mąk/ ták nie nágrodzoney zguby przyczyną byli. Isai: 9
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 161
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
imaginacią owa się ciężka ustawna zająwszy sprehensia/ tych swoich mąk i niepowetowanej straty/ nigdy nie ustanie. Rozum zaćmiony/ i na wszytko ślepy? to tylko najasniej ujrzy i przeniknie/ co go utrapić może. Marc: 9. Pamięć zawsze w sobie warząc i przypominając niezapomniane swe nieprawości/ robaka tego/ który ostro sumnienie gryząc/ nigdy niezdechnie/ Vermis eorum non morietur, gorzkim smutkiem/ melancholią/ rankorem karmić/ wolą w nienawiści i w jadowity na Boga i na się gniewie zacięta/ zatwardziała/ zakamieniała/ zżymać się i sama w sobie jadowicie gryzć będzie. 7. Tych zaś wszytkich mąk najcięższa/ nawalniejsza męka jest/ nieprzeżyta Wieczność
imáginácią owá się ćięszka vstáwna záiąwszy sprehensia/ tych swoich mąk y niepowetowáney straty/ nigdy nie vstánie. Rozum záćmiony/ y ná wszytko ślepy? to tylko náiásniey uyrzy y przeńiknie/ co go utrapić może. Marc: 9. Pamięć záwsze w sobie wárząc y przypomináiąc niezápomniáne swe nieprawośći/ robaká tego/ ktory ostro sumnienie gryząc/ nigdy niezdechnie/ Vermis eorum non morietur, gorzkim smutkiem/ meláncholią/ rankorem kármić/ wolą w nienáwiśći y w iádowitý ná Bogá y ná się gniewie záćiętá/ zátwárdźiáła/ zákámieniáła/ zżymać się y samá w sobie iádowićie gryźć będźie. 7. Tych záś wszytkich mąk náyćięższa/ náwálnieysza męká iest/ nieprzeżyta Wieczność
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 164
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
; Wiatry z niestrawnego i zimnego żołądka rodzą się. Jeżeli wolnego odchodzenia (dla jakieju przeszkody) niemają w grubszych kiszkach, osobliwie in Colo intestino, parcie, i bole wielkie sprawują. Humory także grube, zimne, flegmiste, słone gorżkie, kwaśne, gdy do kiszek poprzylegają, one ostrością swoją (szczypiąc, gryząc,) bole w nich nieznośne czynią. Bywa też Colica bilosa zwana, pochodząca z Cholery, która przynosi częstokroć Paralisz, często napada w gniewie wielkim, w gorączce wielkiej, ten humor nie do kiszek, ale między Mebrany abdominis rozlewa się, czym się ból nieznośny sprawuje, który Enemami, ani żadnemi lekarstwy, tak
; Wiátry z niestrawnego y zimnego żołądká rodzą się. Ieżeli wolnego odchodzenia (dla iákieyu przeszkody) niemáią w grubszych kiszkách, osobliwie in Colo intestino, parćie, y bole wielkie spráwuią. Humory tákże grube, zimne, flegmiste, słone gorżkie, kwáśne, gdy do kiszek poprzylegáią, one ostrością swoią (sczypiąc, gryząc,) bole w nich nieznośne czynią. Bywa też Colica bilosa zwána, pochodząca z Cholery, ktora przynośi częstokroć Párálisz, często nápada w gniewie wielkim, w gorączce wielkiey, ten humor nie do kiszek, ále między Mebrány abdominis rozlewa sie, czym sie bol nieznośny spráwuie, ktory Enemámi, áni żadnemi lekárstwy, ták
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 205
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
ściskając kiszki, wolnego przechodu ekskrementom nie dozwala. Item. Kiszek zawinienie, albo skrecenie, jako trafia się w rupturach, albo z kolicznej afekcyj, która częstokroć rodzi tę chorobę. Item. Zranienie kiszek znaczne, gdy bowiem albo ekskrementa, albo humory ostre przez kiszki przechodzące, przychodzą do rany w kiszkach: szczypiąc i gryząc one, poruszone gwałtem nazad do góry ustępują do żoładka: skąd womity. Znaki przyczyn są te: jeżeli choroba z zapalenia będzie, jako się często trafia, jest bardzo ciężka i bolesna, z góraczką wielką, z womitami cholerycznemi i flegmistemi, po których faeces idą; i insze znaki bardzo złe następują. Jeżeli z
śćiskáiąc kiszki, wolnego przechodu exkrementom nie dozwala. Item. Kiszek záwinienie, álbo skrecenie, iáko trafia się w rupturách, álbo z koliczney áffekcyi, ktora częstokroć rodźi tę chorobę. Item. Zránienie kiszek znáczne, gdy bowiem álbo exkrementá, álbo humory ostre przez kiszki przechodzące, przychodzą do rany w kiszkách: sczypiąc y gryząc one, poruszone gwałtem názad do gory ustępuią do żoładká: zkąd womity. Znáki przyczyn są te: ieżeli chorobá z zápalenia będźie, iáko się często trafia, iest bárdzo ćięszka y bolesna, z goraczką wielką, z womitámi cholerycznemi y flegmistemi, po ktorych faeces idą; y insze znáki bárdzo złe nástępuią. Ieżeli z
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 212
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
. „Bo pszenica po sześci, żyto po trzy złote W targu było — i zaraz świadectwem pokaże. — Trudno było tak puszczać, kiedy pan zakaże.” Gniewałbym się serdecznie, lecz nie wiem na kogo, Właśnie mi było trzeba przedawać tak drogo. Chodzę po izbie to tam, to sam, gryząc wargi. Zboża w worach ubywa, śląc na one targi; Drew mi nie ma kto wozić, bowiem kmiecie sprzążą Włócząc po miastach, i dni, i szkapy mitrężą. Nuż jeszcze spadną targi za zbliżeniem żniwa! „Puścze już wedle targu; chłopcze, daj mu piwa.” Wolęć taniej przedawać, niźli myszom
. „Bo pszenica po sześci, żyto po trzy złote W targu było — i zaraz świadectwem pokaże. — Trudno było tak puszczać, kiedy pan zakaże.” Gniewałbym się serdecznie, lecz nie wiem na kogo, Właśnie mi było trzeba przedawać tak drogo. Chodzę po izbie to tam, to sam, gryząc wargi. Zboża w worach ubywa, śląc na one targi; Drew mi nie ma kto wozić, bowiem kmiecie sprzążą Włócząc po miastach, i dni, i szkapy mitrężą. Nuż jeszcze spadną targi za zbliżeniem żniwa! „Puśćże już wedle targu; chłopcze, daj mu piwa.” Wolęć taniej przedawać, niźli myszom
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 647
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987