straszne widzenie wytłumaczyć raczył Czemu/ żaby wchodzące na zad/ brat on baczył? Aż trzeciego dnia/ ujrzą Niewiastę/ na Smoku: V niej/ zaby straszliwe/ na obudwu oku: Dwa kręte/ koło szyje/ piersi węże zsały: Z Ust/ siarczyste płomienie/ gęsto wybuchały. Dwa psy/ ręce jej gryzły: dwie strzały ogniste/ Uszami przenikały przez skronie kościste. Głowę/ jako bujny snop/ pod czas lata/ kłosów/ Okrywały jaszczurki/ miasto własnych włosów. Ledwie żywi/ że taką ujrzeli postawę/ Aż ich cieszy straszydło/ w ten sens dając sprawę: Nie trwożcie się bynamniej/ Boży przyjaciele/ Zejście ujrzeli na
strászne widzenie wytłumáczyć ráczył Czemu/ żáby wchodzące ná zad/ brát on báczył? Aż trzećiego dniá/ vyrzą Niewiástę/ na Smoku: V niey/ záby strászliwe/ ná obudwu oku: Dwá kręte/ koło szyie/ pierśi węże zsáły: Z Vst/ śiárczyste płomięnie/ gęsto wybucháły. Dwá psy/ ręce iey gryzły: dwie strzáły ogniste/ Vszámi przenikáły przez skronie kośćiste. Głowę/ iáko buyny snop/ pod czás látá/ kłosow/ Okrywáły iászczurki/ miásto własnych włosow. Ledwie żywi/ że táką vyrzeli postawę/ Aż ich ćieszy strászydło/ w ten sens dáiąc spráwę: Nie trwożćie się bynámniey/ Boży przyiáćiele/ Ześćie vyrzeli ná
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
(Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazji zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez zimę płonę gryzły wiszę, Niech się, co doma może, przed gośćmi popisze. A ja, cokolwiek będzie, lub źrebce, lub klacze, Do twoich, mój kochany bracie, usług znaczę. 134 (F). MARZEC
O, jakie bezpieczeństwo, zgrzybiałego starca Pytać, jeśli zapustem nie zajemy marca! A ono by podobniej
(Choć ci też Amazonki, gdzieś od słońca wschodu, Jadą do Aleksandra dla poczęcia płodu). Więc gdy miłość żadnego nie zna przywileju, Do twojego ogiera, mój drogi Andrzeju, Czyś go kupił, czy z Turki w okazyjej zdobył, Posyłam parę próżnych, domarodnych kobył, Które chociaż przez zimę płonę gryzły wiszę, Niech się, co doma może, przed gośćmi popisze. A ja, cokolwiek będzie, lub źrebce, lub klacze, Do twoich, mój kochany bracie, usług znaczę. 134 (F). MARZEC
O, jakie bezpieczeństwo, zgrzybiałego starca Pytać, jeśli zapustem nie zajemy marca! A ono by podobniej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 66
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do góry w gałęzie. 8. Traduces, tojest latorośli w tym miesiącu przesadzać.
In Decembri 1. Dobre polowanie na zwierza, kuropatwy, jarząbki, 2. Mięso wołowe teraz dobre dla wysuszonych złych w nim humorów mrozem, jako też kruche. 3. Wieprze bić na słoninę. 4. Zające by szczepów nie gryzły, krowim łajnem smaruj, albo szołwią lub piołunem. O Ekonomice, mianowicie o Miodzie
Miód przaśny jest to partus pracowitych pszczołek, od nich z kwiatów wysysany, w brzuszku w pęcherzyku małym jak ziarno drobne grochowe, do ula zniesiony. Łacinnicy go zowią mulsum, Hydromeli, mulsa. Galenus uczy, że miód ten jest
do gory w gałęzie. 8. Traduces, toiest latorosli w tym miesiącu przesadzać.
In Decembri 1. Dobre polowanie na zwierza, kuropatwy, iarząbki, 2. Mięso wołowe teraz dobre dla wysuszonych złych w nim humorow mrozem, iako też kruche. 3. Wieprze bić na słoninę. 4. Zaiące by szczepow nie gryzły, krowim łaynem smaruy, albo szołwią lub piołunem. O Ekonomice, mianowicie o Miodzie
Miod przasny iest to partus pracowitych pszczołek, od nich z kwiatow wysysany, w brzuszku w pęcherzyku małym iak ziarno drobne grochowe, do ula zniesiony. Łacinnicy go zowią mulsum, Hydromeli, mulsa. Galenus uczy, że miod ten iest
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 424
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
i cudze kraje nie tak teraz striles, a zatym i nie tak głodne chleba jako przedtym. A choćby bez Polskiego chleba obejść nie mogły się; przynajmniej na wytrzymaną na kilka albo kilkanaście lat z nami pójść mogą, mając dobrze już uproviantowane szpichlerze; i w cóż pójdą roczne nasze krescencje? chyba żeby jemyszy i wołki gryzły. Nad tozkąd na wiosce jednej i drugiej siedzący Szlachcic czy siebie i Dom okryje, i insze ekspensa czy do Węgier czy nakorzenie skąd zastąpi, jeżeli ta percepta choć do czasu ustanie? Łacniej to Ichmościom milionowej fortuny na to pozwolić u których grosz zależały, niżeli równej Szlachcie, którzy od roku do roku in sudore
y cudze kráje nie ták teraz striles, á zátym y nie ták głodne chleba jáko przedtym. A choćby bez Polskiego chleba obeyść nie mogły śię; przynajmniey ná wytrzymáną ná kilka álbo kilkanaśćie lat z nami poyść mogą, májąc dobrze już uproviantowane szpichlerze; y w coż poydą roczne násze krescencye? chybá żeby jemyszy y wołki gryzły. Nád tozkąd ná wiosce jedney y drugiey śiedzący Szláchćic czy śiebie y Dom okryje, y insze expensá czy do Węgier czy nakorzenie zkąd zastąpi, jeżeli tá percepta choć do czásu ustánie? Łácniey to Ichmośćiom milionowey fortuny ná to pozwolić u ktorych grosz záleżáły, niżeli rowney Szláchćie, którzy od roku do roku in sudore
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: O5
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, pisze: Cedirenus; iż ziemia poruszyła się i swoim trzęsieniem 12. Miast w Kampanij wywróciła. Po którym mówi Sigonius, nastąpiła translacja Stolicy Imperatorskiej z Rzymu do Konstantynopola i propagacja Arianizmu z ciężką persekucją. A zaś Zonaras tom. 2. powiada: Iż w Meitenie, wszelkiego rodzaju z biegały się węże, wzajemnie gryzły się, i nastąpiły Żydowskie tumulty.
5to. Podczas tegoż Imperatora od Wschodu Słońca aż do południa Zaćmienie trwało z nocą. tak; iż Gwiazdy dobrze widać było; o którym Cárdanùs mówi: Po takich Zaćmieniach przez atenuacją powietrza (które zapala cholerę) następują sedycie, wojny, zdrady, pogrązki, wydarcie Fortec i
, pisze: Cedirenus; iż źiemia poruszyła się y swoim trzęśieniem 12. Miast w Kampanij wywroćiła. Po ktorym mowi Sigonius, nastąpiła translacya Stolicy Imperatorskiey z Rzymu do Konstantynopola y propagacya Arianizmu z ćiężką persekucyą. A zaś Zonaras tom. 2. powiada: Iż w Meiitenie, wszelkiego rodzaiu z biegały się węże, wzaiemnie gryzły się, y nastąpiły Zydowskie tumulty.
5to. Podczas tegoż Imperatora od Wschodu Słonca aż do południa Zaćmienie trwało z nocą. tak; iż Gwiazdy dobrze widać było; o ktorym Cárdanùs mowi: Po tákich Zaćmieniach przez attenuacyą powietrza (ktore zapala cholerę) następuią sedycie, woyny, zdrady, pogrązki, wydarćie Fortec y
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: N2
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
że mu się przygodził Na on czas, bo mu teraz aż nazbyt zaszkodził.
CXI.
Raz, dwa, trzy i czterykroć czyta przykre rymy, Przykre rymy i różne tworzy w głowie dymy, Myśląc, aby tam beło to pismo nie było, Ale próżno; pismo się namniej nie mieniło, I coraz tak go gryzły żale niepojęte, Mdłe serce zimną ręką czuł w sobie ujęte; Na ostatek myśl i wzrok w popisane skały Tak wlepił, że się i sam zdał być skamieniały.
CXII.
Ledwie co żywy został: tak się był onemu Wszytek dał w moc, nieszczęsny, żalowi wielkiemu - Temu, który doświadczył, dać wiarę możecie
że mu się przygodził Na on czas, bo mu teraz aż nazbyt zaszkodził.
CXI.
Raz, dwa, trzy i czterykroć czyta przykre rymy, Przykre rymy i różne tworzy w głowie dymy, Myśląc, aby tam beło to pismo nie było, Ale próżno; pismo się namniej nie mieniło, I coraz tak go gryzły żale niepojęte, Mdłe serce zimną ręką czuł w sobie ujęte; Na ostatek myśl i wzrok w popisane skały Tak wlepił, że się i sam zdał być skamieniały.
CXII.
Ledwie co żywy został: tak się był onemu Wszytek dał w moc, nieszczęsny, żalowi wielkiemu - Temu, który doświadczył, dać wiarę możecie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 223
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
LXXXVII.
Brunel, co go Agramant dla dziwnych chytrości Z tyngitańskich umyślnie wziął do siebie włości, Godniejszy, aby stryczek gardziel niecnotliwy Ścisnął mu, ciało krukom dał w pokarm brzydliwy. Zastarzały Marfiza uraz przypomniała, Zaczem uczynić pomstę zaraz obiecała; Skarać chce zdrady, figle i fortele jego: Tkwią troski, co ją gryzły dla miecza wziętego.
LXXXVIII.
Wnet od giermka kochaną przyłbicę porwała, Bo żelaznego blachu nigdy nie składała Od tego dnia, jako mu kształtne członki swoje Przyzwyczaiła; ledwie z dziesięć dni bez zbroje Widziano ją: tak żywot rycerski ważyła, Tak wszytkie w nim rozkoszy swoje położyła. Wziąwszy szyszak, biegła tam, gdzie miedzy
LXXXVII.
Brunel, co go Agramant dla dziwnych chytrości Z tyngitańskich umyślnie wziął do siebie włości, Godniejszy, aby stryczek gardziel niecnotliwy Ścisnął mu, ciało krukom dał w pokarm brzydliwy. Zastarzały Marfiza uraz przypomniała, Zaczem uczynić pomstę zaraz obiecała; Skarać chce zdrady, figle i fortele jego: Tkwią troski, co ją gryzły dla miecza wziętego.
LXXXVIII.
Wnet od giermka kochaną przyłbicę porwała, Bo żelaznego blachu nigdy nie składała Od tego dnia, jako mu kształtne członki swoje Przyzwyczaiła; ledwie z dziesięć dni bez zbroje Widziano ją: tak żywot rycerski ważyła, Tak wszytkie w nim rozkoszy swoje położyła. Wziąwszy szyszak, biegła tam, gdzie miedzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 342
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wstydzi, Kiedy po bok tłustego zwierza idąc, widzi, Jeśli za pierwszym razem, puściwszy się z góry, Nie połapią go w ostre kły, krzywe pazury; Idą nazad, i gniewem i sromem ujęte, A oczy skry ciskają, z jadów słusznych wszczęte: Tak obie bohatyrki, iż nie przebieżały Drogi Agramantowi, gryzły się, wzdychały.
LXX.
Nie zatrzymały przęcię koni swych dla tego, Ale w pojśrzodek gminu uciekającego Wpadszy, gniew po staremu swój zwykły chowają, Śmiertelnie głowy, piersi, grzbiety rozcinają. Walą się gęsto trupy szkapie i człowiecze, Niewstrąconem potokiem krew z ran srogich ciecze. Więc Agramant, lub z głupstwa lub z
wstydzi, Kiedy po bok tłustego źwierza idąc, widzi, Jeśli za pierwszym razem, puściwszy się z góry, Nie połapią go w ostre kły, krzywe pazury; Idą nazad, i gniewem i sromem ujęte, A oczy skry ciskają, z jadów słusznych wszczęte: Tak obie bohatyrki, iż nie przebieżały Drogi Agramantowi, gryzły się, wzdychały.
LXX.
Nie zatrzymały przęcię koni swych dla tego, Ale w pojśrzodek gminu uciekającego Wpadszy, gniew po staremu swój zwykły chowają, Śmiertelnie głowy, piersi, grzbiety rozcinają. Walą się gęsto trupy szkapie i człowiecze, Niewstrąconem potokiem krew z ran srogich ciecze. Więc Agramant, lub z głupstwa lub z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 200
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905