, odsyłam w tej mierze do wielu autorów piszących o obyczajności. Moje zaś uwagi w trzech punktach dla pojęcia i roztrząśnienia lepszego zamknięte, mam honor z uszanowaniem i winnym respektem podać Damom takowym do należytej konsyderacyj.
1mo. Niech raczą zastanowić się nad krótkim wymiarem dni wieku naszego. Nie wystarczy życie wytwornej Pannie na wypełnienie wszystkich grymasów, wykwintów i korowodów, które ta profesja za sobą ciągnie. Gdybyśmy mogli tak długo żyć jak przed potopem Patriarchowie, mniejszaby była odłożyć Pannie na wydaniu, lat jakie pięćdziesiąt na uspokojenie niemowlęcej trwoźliwości, a dopiero drugie pięćdziesiąt obrócić na kurs doskonałej galanteryj. Ale w tym wieku skażonym i zepsutym zbyt dojrzałe owoce nie
, odsyłam w tey mierze do wielu autorow piszących o obyczayności. Moie zaś uwagi w trzech punktach dla poięcia y roztrząśnienia lepszego zamknięte, mam honor z uszanowaniem y winnym respektem podać Damom takowym do należytey konsyderacyi.
1mo. Niech raczą zastanowić się nad krotkim wymiarem dni wieku naszego. Nie wystarczy życie wytworney Pannie na wypełnienie wszystkich grymasow, wykwintow y korowodow, ktore ta professya za sobą ciągnie. Gdybyśmy mogli tak długo żyć iak przed potopem Patryarchowie, mnieyszaby była odłożyć Pannie na wydaniu, lat iakie pięćdziesiąt na uspokoienie niemowlęcey trwoźliwości, á dopiero drugie pięćdziesiąt obrocić na kurs doskonałey galanteryi. Ale w tym wieku skażonym y zepsutym zbyt doyrzałe owoce nie
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 64
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
tamecznych, jaka była Pachacama, w Mieście tegoż imienia o mil 4. od Limy, z której jeszcze widać obaliny. Tam szatan, jak niegdy Apollo Delficzny dawał przez szatana Responsa, które chcąc Całego świata, praecipue o AMERYCE
odnieść Oratores tyłem szli, głowę schyliwszy, aż między swe nogi, cudne czyniąc grymasy. Druga generalna Ingów była Guaca, albo Kościół publiczny w Mieście stołecznym Cusco, formy okrągłej, jak Rzymski Pantheon, albo Z. Marie Rotunde, na którym miejscu teraz stoi Kościół Z. Dominika Wszystkich tam zawojowanych w Ameryce Nacyj, były Bałwany z swoją obserwancją i ceremoniami od Nacyj swych czynionemi; aby tak Perwańczykowie,
tamecznych, iaka była Pachacama, w Mieście tegoż imienia o mil 4. od Limy, z ktorey ieszcze widać obaliny. Tam szatan, iak niegdy Apollo Delficzny dawał przez szatana Responsa, które chcąc Całego świata, praecipuè o AMERICE
odnieść Oratores tyłem szli, głowę zchyliwszy, aż między swe nogi, cudne czyniąc grymasy. Druga generalna Ingow była Guaca, albo Kościół publiczny w Mieście stołecznym Cusco, formy okrągłey, iak Rzymski Pantheon, albo S. Mariae Rotundae, na którym mieyscu teraz stoi Kościół S. Dominika Wszystkich tam zawoiowanych w Ameryce Nacyi, były Bałwany z swoią obserwancyą y ceremoniami od Nacyi swych czynionemi; aby tak Perwańczykowie,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 580
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Nadchodzi burza.
Co się dziś wznieci Jutro w zamieci Blask umbra mroczy,
Świetnie się zacznie Dzień, i wnet znacznie Wichrem się toczy.
Perz i kurżawa Odęta sława, Wiatr wiatrem goni,
Ledwo się wznieci Już na dół leci Już ginie w toni;
Dziś pełno fochów Niemców, i Włochów Kusej Czeladzi,
Pełno Grymasów, DUCHOWNE.
Fuków, hałasów Fraszka zawadzi;
Cóż z tego jutro? Zmieni się futro Co się jeżyło,
W trąbkę się zwinie, Co w dzikiej minie Tak się srożyło.
Dziś harde dumy Wichry i szumy W głowie się burzą,
Cyt! cyt Biedaku, Wnet cię bez braku Parki ponurzą.
Czego się dąsasz
Nádchodźi burza.
Co się dźiś wznieći Iutro w zamieći Blask umbrá mroczy,
Swietnie się zacznie Dźień, y wnet znácznie Wichrem się toczy.
Perz y kurżáwá Odęta sławá, Wiátr wiátrem goni,
Ledwo się wznieći Iuż ná doł leći Iuż ginie w toni;
Dźiś pełno fochow Niemcow, y Włochow Kusey Czeládźi,
Pełno Grymasow, DVCHOWNE.
Fukow, háłásow Frászká záwadźi;
Coż z tego iutro? Zmieni się futro Co się ieżyło,
W trąbkę się zwinie, Co w dźikiey minie Ták się srożyło.
Dźiś hárde dumy Wichry y szumy W głowie się burzą,
Cyt! cyt Biedaku, Wnet ćię bez bráku Parki ponurzą.
Czego się dąsasz
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 78
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
niech nie będę pachołkiem. I wina mogę tyle do piwnice kupić, Choćby się z przyjacielem w domu co dzień upić. Każ tyle z tejże flasze nalać, co i sobie: Kto mocniejszą ma głowę, doświadczym na próbie. Czymeś Waszmość dziś, jutro ja być mogę” — powiem. Wymawia się z grymasem słabiusieńkim zdrowiem. „Szlacheckie zdrowie — rzekę — pańska jest choroba; I mnieć też zbytek wadzi, pijmyż piwo oba.” 84. KTO OCHOTNIE DAJE, DWA RAZY DAJE
Stargowawszy wieś między Dunajcem a między Wisłą, niedostało mi do kupna pieniędzy, Więc proszę przyjaciela, co był w nie bogatem, Żeby
niech nie będę pachołkiem. I wina mogę tyle do piwnice kupić, Choćby się z przyjacielem w domu co dzień upić. Każ tyle z tejże flasze nalać, co i sobie: Kto mocniejszą ma głowę, doświadczym na próbie. Czymeś Waszmość dziś, jutro ja być mogę” — powiem. Wymawia się z grymasem słabiusieńkim zdrowiem. „Szlacheckie zdrowie — rzekę — pańska jest choroba; I mnieć też zbytek wadzi, pijmyż piwo oba.” 84. KTO OCHOTNIE DAJE, DWA RAZY DAJE
Stargowawszy wieś między Dunajcem a między Wisłą, niedostało mi do kupna pieniędzy, Więc proszę przyjaciela, co był w nie bogatem, Żeby
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 55
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
u każdej na ręku, prócz małego psięcia, Wjeżdżając na cesarstwo, nie postrzegł dziecięcia. Znajdą i w naszej Polsce tacy się pieskowie, Z pyszczaszkiem załomanym, kudłaci na głowie, A pogotowiu damy, co się z nimi pieszczą, Dźwigając ich na piersiach, choć się tam nie zmieszczą. Umiezga, kryguje się i grymasy stawia, Wyglądając, jako ów Cypryś z zarękawia, Której w nocy marmurek pod pierzyną liże. Czyni się galantomem, że widział Paryże; Jednym w perfumowanej głowie palcem dłubie, Żeby trafionych włosów nie mierzwił na czubie. Drwi żołnierz, drwi dworzanin; tam rad bawi, gdzie sek Piją damy przy kartach, pomieniony piesek
u każdej na ręku, prócz małego psięcia, Wjeżdżając na cesarstwo, nie postrzegł dziecięcia. Znajdą i w naszej Polszcze tacy się pieskowie, Z pyszczaszkiem załomanym, kudłaci na głowie, A pogotowiu damy, co się z nimi pieszczą, Dźwigając ich na piersiach, choć się tam nie zmieszczą. Umiezga, kryguje się i grymasy stawia, Wyglądając, jako ów Cypryś z zarękawia, Której w nocy marmurek pod pierzyną liże. Czyni się galantomem, że widział Paryże; Jednym w perfumowanej głowie palcem dłubie, Żeby trafionych włosów nie mierzwił na czubie. Drwi żołnierz, drwi dworzanin; tam rad bawi, gdzie sek Piją damy przy kartach, pomieniony piesek
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 234
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dobrześ ADOLFIE uczynił, żeś zbudził, Sen by mnie dłuższym był lenistwem łudził. Wiedz że też i Ja mam swoje amory Zbyt delikatne, zrzędne, fantastyczne, Skoro noc ciemność zapakuje w wory, Wstawam, i chłodzę to stworzenie śliczne, Jakże uchybię, nad powinność czasu, Kilka dni zbyć się nie mogę grymasu. Tak nas obydwóch miłość ma na smyczy, W równe kochanków zaprzęgła niewole, Ciebie Bogini w cierpliwości ćwiczy, Mnie moja Roża częstokroć ukole, Jednak nas zamysł niech namniej nietrwoży, Spiesz do Bogini, Ja do swojej Rozi. To powiedziawszy Zefir, w płaszcz zielony Odział ADOLFA, rzecze: źle mi będzie
Dobrześ ADOLFIE uczynił, żeś zbudził, Sen by mnie dłuższym był lenistwem łudził. Wiedz że też y Ja mam swoie amory Zbyt delikatne, zrzędne, fantastyczne, Skoro noc ćiemność zápakuie w wory, Wstáwam, y chłodzę to stworzenie śliczne, Jákże uchybię, nád powinność czásu, Kilka dni zbyć się nie mogę grymasu. Ták nas obudwoch miłość ma ná smyczy, W rowne kochankow záprzęgła niewole, Ciebie Bogini w ćierpliwosci ćwiczy, Mnie moia Roża częstokroć ukole, Jednak nas zamysł niech namniey nietrwoży, Spiesz do Bogini, Ja do swoiey Roźy. To powiedziawszy Zefir, w płaszcz zielony Odział ADOLFA, rzecze: źle mi będzie
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 28
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ogniem gdy dosadzi, Z lodowej wieże więźnia wyprowadzi. A po Tyrańskiej zimowej opiece, Pozwalasz ziemi odetchnąć swobodnie,
Ta otworzywszy ciepłych Duchów piece, Skościałe role rozwolnia wygodnie, Im częste tchnienia z ust swych rozpościera, Wszystko się rodzi a nic nieumiera. Choć się zasępisz, choć płaczem rozkwilisz, Nieprzykro patrzać na twoje grymasy, Spragnioną Matkę swemi łzy posilisz, Ucieszysz pola, łąki, kwiaty, lasy, Ty wszem żywiołom pożytek przynosisz, Gdy perłowemi wody często rosisz. Ty szczodrą zwać się możesz Monarchinią, Która co rocznie barwy wszystkim dajesz, Czego Cesarze, Królowie, nieczynią, Tyś chętna w datku, nikogo niełajesz,
ogniem gdy dosadzi, Z lodowey wieże więźnia wyprowadzi. A po Tyrańskiey zimowey opiece, Pozwálasz ziemi odetchnąć swobodnie,
Tá otworzywszy ciepłych Duchow piece, Zkościáłe role rozwolnia wygodnie, Im częste tchnienia z ust swych rozpościera, Wszystko się rodzi á nic nieumiera. Choć się zásępisz, choć płaczem rozkwilisz, Nieprzykro pátrzać ná twoie grymasy, Sprágnioną Mátkę swemi łzy posilisz, Ucieszysz pola, łąki, kwiáty, lasy, Ty wszem żywiołom pożytek przynosisz, Gdy perłowemi wody często rosisz. Ty szczodrą zwać się możesz Monarchinią, Ktora co rocznie bárwy wszystkim daiesz, Czego Cesarze, Krolowie, nieczynią, Tyś chętna w dátku, nikogo niełaiesz,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 102
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
co nas BÓG stworzył, Już nie zapomnę o piekle, o Niebie, Choćby czas nasze mięszkanie umorzył, Ja zawsze będę należeć do ciebie, Będę pamiętać, że Pan nasz obrońca, Będę pamiętać, że wieczność bez końca. A naostatek przychodzą pięć zmysłów, Twarzy okryte mając w bawełniec,
Staną zdaleka, grymasów, wymysłów, W żadnym nie widać, bo są niewolnice Bogatej Duszy, którzy ją zdradzili, Nieprzyjaciołom Bramy otworzyli. Skłaniają głowy, o coś prosząc milczą, Zjadł pies pieczenią, zna że karę winien, Szpetnie owieczkom brać na się sierść wilczą, Każdy zwierzchności swej słuchać powinien, Uznały zmysły, że Duszy podległe,
co nas BOG stworzył, Już nie zápomnę o piekle, o Niebie, Choćby czás násze mięszkánie umorzył, Ja záwsze będę náleżeć do ciebie, Będę pámiętać, że Pan nasz obrońca, Będę pámiętać, że wieczność bez końca. A náostatek przychodzą pięć zmysłow, Twárzy okryte maiąc w báwełniec,
Stáną zdáleka, grymasow, wymysłow, W żadnym nie widać, bo są niewolnice Bogátey Duszy, ktorzy ią zdrádzili, Nieprzyiaciołom Brámy otworzyli. Skłaniaią głowy, o coś prosząc milczą, Ziadł pies pieczęnią, zna że kárę winien, Szpetnie owieczkom brać ná się sierść wilczą, Każdy zwierzchności swey słuchać powinien, Uznáły zmysły, że Duszy podległe,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 241
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Przywrócił nam wiek stary Nowalią Wystawił abryś w MARSZAŁKOWY KsIĘŻNIE, Wierną, cnotliwą, w niej Artemizją Pokazał, którą miłość tak potężnie Z Mężem spoiła, jak łańcuch ogniwy Czy on już w grobie czyli znią był żywy. Nie śmiem Książęcych w Trunnie spytać prochów Żeby świadectwa jawnego nie dały, Jak miłe życie bez grymasów, fochów Z kochaną KsIĘŻNĄ, dni, lata mijały Kto znał tę parę, bez podchlebstwa przyzna, Przyjaciel sługa i cała Ojczyzna. Nie Mężem, ale raczej Ojcem zowie Letnego Pana przez poszanowanie,
Respekt z miłością jaki był, kto powie? Jakie do woli Jego stosowanie, Baczność o zdrowiu, przestroga życzliwa KsIĄŻĘ zastęknie
Przywrocił nám wiek stáry Nowalią Wystáwił abryś w MARSZAŁKOWY XIĘŻNIE, Wierną, cnotliwą, w niey Artemizyą Pokázał, ktorą miłość ták potężnie Z Mężem spoiła, iák łancuch ogniwy Czy on już w grobie czyli znią był żywy. Nie śmiem Xiążęcych w Trunnie spytać prochow Zeby świadectwa jawnego nie dáły, Ják miłe życie bez grymasow, fochow Z kocháną XIĘŻNĄ, dni, láta miiały Kto znáł tę párę, bez podchlebstwa przyzna, Przyiaciel sługa y cáła Oyczyzna. Nie Mężem, ále ráczey Oycem zowie Letnego Pána przez poszánowanie,
Respekt z miłością iáki był, kto powie? Jákie do woli Jego stosowánie, Báczność o zdrowiu, przestroga życzliwa XIĄŻĘ zástęknie
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752