niż Kościół: pierwej ciało posilają/ niż duszę; pierwej za Diabłem idę/ niż za Bogiem! August. Serm. 33. ad. Frat. in Erem. alleg. D. Wagner in Postil. Text. sup. Fest. Thom. p. m. 800. IV.
Pijanicy czwarte przykazanie Boże gwałcą: nie dbają bowiem nic na Rodzice/ Kaznodzieje i Zwierzchność: nie chcą się dać karać Duchowi Bożemu; i owszem/ kiedy dwa albo trzej przy dobrej myśli siedzą: Rodzicy/ Kaznodzieje i Zwierzchność przed językami ich wybiegać się nie mogą; a co większa/ niektórzy Rodzicy i Dziatki nie pomniąc na czwarte przykazanie Boże przez
niż Kośćioł: pierwey ćiáło pośiláją/ niż duszę; pierwey zá Dyjabłem idę/ niż zá Bogiem! August. Serm. 33. ad. Frat. in Erem. alleg. D. Wagner in Postil. Text. sup. Fest. Thom. p. m. 800. IV.
Pijánicy czwarte przykazánie Boże gwałcą: nie dbáją bowiem nic ná Rodźice/ Káznodźieje y Zwierzchność: nie chcą śię dáć karáć Duchowi Bożemu; y owszem/ kiedy dwá álbo trzey przy dobrey myśli śiedzą: Rodźicy/ Káznodźieje y Zwierzchność przed językámi ich wybiegáć śię nie mogą; á co większa/ niektorzy Rodźicy y Dźiatki nie pomniąc ná czwarte przykazánie Boże przez
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 17.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
cnoty stały. Z dawnego wieku W naszym opieku Zawsze z jednym Panem. Trwasz nie przestając Odmian nieznając; Niż się dostał Wianem/ Tu Ociec z Dziady Krewnych gromady I mali Wnukowie. Dzieciństwa doszli Tu wzgodzie rośli Przy swej starszej głowie. Tu na pagórku W drewnianym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptastwo swowolne Powietrze wolne Gwałcąc cieszy mile. Choć mała Niwa Leć płenne Zniwa Bujna Ceres daje Wszytkiego zgoła Acz w pocie czoła/ Pracując dostaje. Błogosławieństwo Nasze Starszeństwo Tu od Boga miało. Zawsze im Chleba Jako potrzeba Dosyć wystarczało. Na co mi skarby Wszytkie Hiarby/ Na co mi Paktole. Pozór we Złocie A myśl wkłopocie/ Troska
cnoty stáły. Z dawnego wieku W nászym opieku Záwsze z iednym Pánem. Trwasz nie przestáiąc Odmiąn nieznáiąc; Niż się dostał Wiánem/ Tu Oćiec z Dźiady Krewnych gromády Y máli Wnukowie. Dźiećiństwá doszli Tu wzgodzie rośli Przy swey stárszey głowie. Tu ná págorku W drewniánym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptástwo swowolne Powietrze wolne Gwáłcąc ćieszy mile. Choć máła Niwá Leć płenne Zniwá Buyna Ceres dáie Wszytkiego zgołá Acz w poćie czołá/ Prácuiąc dostáie. Błogosłáwieństwo Násze Stárszenstwo Tu od Bogá miáło. Záwsze im Chlebá Iáko potrzebá Dosyć wystárczáło. Ná co mi skárby Wszytkie Hyárby/ Ná co mi Páktole. Pozor we Złoćie A myśl wkłopoćie/ Troská
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 193
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
przedtem antidota Doświadczone ojczyźnie, lecz gdy żyła cnota Staropolska, w nas wszytkich nie były prywaty Ani też fakcjalskiej nie znalim intraty. Teraz oraz opak się wszytko w Polsce dzieje, Z naszych i sejmów świat się wszytek śmieje. W izbie waszej poselskiej jaka bywa wrzawa? Chcecie zawsze poprawiać wolności i prawa, A sami je gwałcicie zaciętą chciwością. Do was ja mówię, Bierscy, kupni nieprawością! Przyznawani, że jest wiele cnych koronnych synów, Którzy próżni takowych znajdują się winów. Wiem i to, że niektórzy mówią bardzo siła, Tak dalece, że choćby szkoła się kupiła
Pitagorów, stoików, nigdy by tak wiele Nie podała dyskursów, a
przedtem antidota Doświadczone ojczyźnie, lecz gdy żyła cnota Staropolska, w nas wszytkich nie były prywaty Ani też fakcyjalskiej nie znalim intraty. Teraz oraz opak się wszytko w Polszczę dzieje, Z naszych i sejmów świat się wszytek śmieje. W izbie waszej poselskiej jaka bywa wrzawa? Chcecie zawsze poprawiać wolności i prawa, A sami je gwałcicie zaciętą chciwością. Do was ja mówię, Bierscy, kupni nieprawością! Przyznawani, że jest wiele cnych koronnych synów, Którzy próżni takowych znajdują się winów. Wiem i to, że niektórzy mówią bardzo siła, Tak dalece, że choćby szkoła się kupiła
Pitagorów, stoików, nigdy by tak wiele Nie podała dyskursów, a
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 728
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Wyikrzywszy się pierwej w Krakowie u Śmida, Darmo doma pracuje i żelazkiem dzwoni, Kiedy, co było ognia, pod wiechą roztrwoni. Tylkoć to klacz koń, krów byk kilkadziesiąt chowa; Dość na chrześcijanina jedna białagłowa, Inaczej mało była do małżeństwa sama, A Bóg ich więcej nie dał, Ewa dla Adama. Gwałcicie boskie rządy, jako bydło w lesie: Toć wodę na świat wniosło, to ogień przyniesie. A czemuż by nie, wedle rozumu prawidła, Odłączyć ciało człecze od zwierza, od bydła; Dopieroż, kiedy się Bóg z tym odzywa wszytkiem, Że go chce mieć mieszkaniem i swoim przybytkiem. 464.
Wyikrzywszy się pierwej w Krakowie u Śmida, Darmo doma pracuje i żelazkiem dzwoni, Kiedy, co było ognia, pod wiechą roztrwoni. Tylkoć to klacz koń, krów byk kilkadziesiąt chowa; Dość na chrześcijanina jedna białagłowa, Inaczej mało była do małżeństwa sama, A Bóg ich więcej nie dał, Ewa dla Adama. Gwałcicie boskie rządy, jako bydło w lesie: Toć wodę na świat wniosło, to ogień przyniesie. A czemuż by nie, wedle rozumu prawidła, Odłączyć ciało człecze od zwierza, od bydła; Dopieroż, kiedy się Bóg z tym odzywa wszytkiem, Że go chce mieć mieszkaniem i swoim przybytkiem. 464.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 206
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
SZLACHETNEGO PANA KrzysztOFA ŁASICKIEGO S.S.
I tobie niech ta książka będzie poświęcona, A moja chęć niech wnidzie w serce oznajmiona, Któryś nieprzyjacielem Bożej krzywdzie zawżdy, Bodaj tak był cnotliwy w tym postępku każdy. Patrzaj sekretów dziwnych: chociaj Lutra zjedli Heretycy, przecię się dobrze nie najedli. Bo ich to najwiętsza cześć gwałcić posty Pańskie, Mięsa chcą - niechże mają obiady szatańskie. My co na Chrystusowym ciele przestawamy, Nie schudniem, bowiem głodu nigdy nie uznamy. Przyjmiż i to ode mnie na znak dawnej chęci, A mnie jakoś zwykł swoich mieć także w pamięci. ANATOMIA MARTYNUSA LUTRA
Gdy już Martinus Luter brał się do Plutona
SZLACHETNEGO PANA KRYSZTOFA ŁASICKIEGO S.S.
I tobie niech ta książka będzie poświęcona, A moja chęć niech wnidzie w serce oznajmiona, Któryś nieprzyjacielem Bożej krzywdzie zawżdy, Bodaj tak był cnotliwy w tym postępku każdy. Patrzaj sekretów dziwnych: chociaj Lutra zjedli Heretycy, przecię się dobrze nie najedli. Bo ich to najwiętsza cześć gwałcić posty Pańskie, Mięsa chcą - niechże mają obiady szatańskie. My co na Chrystusowym ciele przestawamy, Nie schudniem, bowiem głodu nigdy nie uznamy. Przyjmiż i to ode mnie na znak dawnej chęci, A mnie jakoś zwykł swoich mieć także w pamięci. ANATOMIA MARTYNUSA LUTRA
Gdy już Martinus Luter brał się do Plutona
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 360
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
nieba, kędy sam jest, wprawi. Cnotliwiej on Cicero to imię przekładał, Który zbawienia dawcę Salvator wykładał. Potem panieństwo ganił, a łotrostwo chwalił, I wiele dusz swą wiarą do piekła nagalił. Więc carnis licentiam w zantuzie zborowym Najudatniej zalecał, bo sam był takowym, Zwłaszcza cudzołożnikiem świętobliwej prawdy, Którą więc ministrowie gwałcą wszędy zawżdy. Upór jego przeciwko, brzydki, kościołowi I przeciw sługom jego i też Chrystusowi, Co wola ludzka myśli, co chce, co jej lubi, To uczył, że to człeka nie psuje, nie gubi. Inszych frantostw nie liczę, bo ich barzo siła W księgach różnych ostrożność ludzka naznaczyła. Zakony wszytkie
nieba, kędy sam jest, wprawi. Cnotliwiej on Cicero to imię przekładał, Który zbawienia dawcę Salvator wykładał. Potem panieństwo ganił, a łotrostwo chwalił, I wiele dusz swą wiarą do piekła nagalił. Więc carnis licentiam w zantuzie zborowym Najudatniej zalecał, bo sam był takowym, Zwłaszcza cudzołożnikiem świętobliwej prawdy, Którą więc ministrowie gwałcą wszędy zawżdy. Upór jego przeciwko, brzydki, kościołowi I przeciw sługom jego i też Chrystusowi, Co wola ludzka myśli, co chce, co jej lubi, To uczył, że to człeka nie psuje, nie gubi. Inszych frantostw nie liczę, bo ich barzo siła W księgach różnych ostrożność ludzka naznaczyła. Zakony wszytkie
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 361
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
pospolitego, nad miłość Synowską, i zwycięża afekt do Ojca, afektem do Ojczyzny. Czyni powab tej sprawie i Teologia, że natury niezwycięża tylko łaska. Szczegolna to łaska Boża, że nie da się Absalon uwodzić afektowi do Ojca, ale patrzy na dobro Izraela. Ej nie pewna to Teologia: boć częstokroć gwałci naturę, złość, i grzech. 4. Przystąpmyż pytać się o tym, Coś: które to wie Absalon na Dawida. Podobno je stąd zaczął: Panowie a wiecież że to wziął Dawid żonę Uriaszową? któreż będzie bezpieczne stadło? Małżeństwo, i Boga i rozumu prawem obwarowane, czemu od Dawida poszanowania nie
pospolitego, nád miłość Synowską, i zwyćięża áfekt do Oycá, áfektem do Oyczyzny. Czyni powab tey spráwie i Theologia, że nátury niezwyćięża tylko łáská. Szczegolna to łáská Boża, że nie da się Absalon vwodźić áfektowi do Oycá, ále pátrzy ná dobro Izráelá. Ey nie pewna to Theologia: boć częstokroć gwałći náturę, złość, i grzech. 4. Przystąpmyż pytáć się o tym, Coś: ktore to wie Absálon ná Dawidá. Podobno ie ztąd záczął: Pánowie á wiećież że to wźiął Dawid żonę Uryaszową? ktoreż będźie beśpieczne stadło? Małżeństwo, i Bogá i rozumu práwem obwárowáne, częmu od Dawidá poszánowánia nie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 2
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
: Gdy cudze potajemnie bierzemy/ gdy odejmujemy gwałtem/ gdy zasłużonego nie płacimy/ gdy w kupiach fałsz czynimy. Zaś jakby się nagradzała ludżom z długimi rękami/ wybrane naczynie opisuje: Fueres regnum Dei non possidebũt: to jest: Złodzieje Królestwa Bożęgo nie odziedziczą: ponieważ nad wolą posesora biorąc krzywdzą owego/ i Przykazanie Pańskie gwałcą. Non furtum facies. to jest: Kraść nie będziesz. Więc że i złodziejstwo różne/ jedne nie zasługuje śmierci: zaś drugie tej podpada/ osobliwie świętokradzstwo /kradzież pospolitej rzeczy: ludzi chwytanie i przedawanie. Stąd bierz sobie to za pożytek Praw: Czytel: na swój pożytek nie brać pożytków Cerkiewnych/ boć
: Gdy cudze potáiemnie bierzemy/ gdy odeymuiemy gwałtem/ gdy zásłużonego nie płáćimy/ gdy w kupiách fałsz czynimy. Záś iákby sie nágradzáłá ludźom z długimi rękámi/ wybráne naczynie opisuie: Fueres regnum Dei non possidebũt: to iest: Złodźieie Krolestwá Bożęgo nie odźiedźiczą: ponieważ nád wolą possesorá biorąc krzywdzą owego/ y Przykazánie Páńskie gwałcą. Non furtum facies. to iest: Kráść nie będźiesz. Więc że y złodźieystwo rożne/ iedne nie zásługuie śmierći: záś drugie tey podpada/ osobliwie świętokradzstwo /kradźież pospolitey rzeczy: ludźi chwytánie y przedawánie. Ztąd bierz sobie to zá pożytek Práw: Czytel: ná swoy pożytek nie bráć pożytkow Cerkiewnych/ boć
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 123.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, dawała Sprawę i co on wiedział lepiej, powiadała.
XLVII.
Cieszył ją, że się wątpić nikomu nie godzi W łasce Pańskiej, i z pisma jej tego dowodzi I w onej swojej mowie i nabożnej radzie Na twarz jej i pod brodę śmiałą rękę kładzie. Potem ją chce obłapić i swój z wielką chęcią Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę
, dawała Sprawę i co on wiedział lepiej, powiadała.
XLVII.
Cieszył ją, że się wątpić nikomu nie godzi W łasce Pańskiej, i z pisma jej tego dowodzi I w onej swojej mowie i nabożnej radzie Na twarz jej i pod brodę śmiałą rękę kładzie. Potem ją chce obłapić i swój z wielką chęcią Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 159
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wyjechał naszego - Takiem imieniem zwano mojego miłego - Jako zaraz bogaty król bliskiej Fryzjej, Która tylko przez rzekę jest od Olandiej, Naznaczywszy mię dawno żoną Arbantowi, Którego miał jednego, swojemu synowi, Wyprawił posły do nas, którzy przyjechali I u ojca mię jego synowi żądali.
XXVI.
Ja zaś, któram nie mogła gwałcić z żadnej miary Obietnice i raz mu poślubionej wiary, A choćbym też i mogła, miłość nie kazała, Abym tak być niewdzięczna Birenowi miała, Chcąc, żeby ony o mnie namowy ustały, Które się już z obojej strony zawierały, Wyraźniem ojcu rzekła, żem umrzeć wolała, Aniżlibym iść za mąż
wyjechał naszego - Takiem imieniem zwano mojego miłego - Jako zaraz bogaty król blizkiej Fryzyej, Która tylko przez rzekę jest od Olandyej, Naznaczywszy mię dawno żoną Arbantowi, Którego miał jednego, swojemu synowi, Wyprawił posły do nas, którzy przyjechali I u ojca mię jego synowi żądali.
XXVI.
Ja zaś, któram nie mogła gwałcić z żadnej miary Obietnice i raz mu poślubionej wiary, A choćbym też i mogła, miłość nie kazała, Abym tak być niewdzięczna Birenowi miała, Chcąc, żeby ony o mnie namowy ustały, Które się już z obojej strony zawierały, Wyraźniem ojcu rzekła, żem umrzeć wolała, Aniżlibym iść za mąż
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 178
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905