myśli nawet przed nim wynurzeniem. Szeptów się wystrzegać, oczy mieć w pilnej straży, byleby albowiem mógł posądzić, zapewnie sądzić będzie opacznie. Zatajenie najmniejszej bagateli, nazwie skutkiem dysymulacyj w większych rzeczach praktykowanej.
Jeżeli zaś w jednym punkcie fałsz postrzeże, wszystkie inne akcje stracą w oczach jego rzetelność. Trzeba ile możności źrzodło hamować skażonej imaginacyj, zerwawszy pierwsze tamy, już dalej być wstrzymaną nie może.
Pokazywać niekiedy żal z złej o sobie opinii ale ostroźnie i nie znacznie, jest dobry sposób skutecznie częstokroć od prawych małżonek zażywany. Są takowe, które gust mają w utrapieniu mężów zelotypów, i lubo się poczciwie sprawują, dla zemsty dają im powierzchowne
myśli nawet przed nim wynurzeniem. Szeptow się wystrzegać, oczy mieć w pilney straży, byleby albowiem mogł posądzić, zapewnie sądzić będzie opacznie. Zataienie naymnieyszey bagateli, nazwie skutkiem dyssymulacyi w większych rzeczach praktykowaney.
Jeżeli zaś w iednym punkcie fałsz postrzeże, wszystkie inne akcye stracą w oczach iego rzetelność. Trzeba ile możności źrzodło hamować skażoney imaginacyi, zerwawszy pierwsze tamy, iuż daley bydź wstrzymaną nie może.
Pokazywać niekiedy żal z złey o sobie opinii ale ostroźnie y nie znacznie, iest dobry sposob skutecznie częstokroć od prawych małżonek zażywany. Są takowe, ktore gust maią w utrapieniu mężow zelotypow, y lubo się poczciwie sprawuią, dla zemsty daią im powierzchowne
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 174
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
chlebie. Jam chciał z ołtarza straszliwą ofiarę, Jam chciał znieść onej starowieczną wiarę. Jam dał by sasi kielich znowu Husów, Źle im przywodząc testament Chrystusów. Jam lżył potomki stolice Piotrowej, Chcąc jej wziąć klucze od nauki zdrowej. Jam Rzym nazywał Babilonem, ani Mogli mię w tym dwaj hamować hetmani. Szczęśliwy, który w powszechnej jedności Oddał tu ducha i położył kości. Szkodliwy upór, ten mię w wiecznym grobie Położył i wy radźcie wczas o sobie! Radźcie o duszy, radźcie o zbawieniu, Niż żywot zawrze śmierć wam w ocemgnieniu". Tak Luter mówi, a sam w czarnym dymie Narzekać znowu i
chlebie. Jam chciał z ołtarza straszliwą ofiarę, Jam chciał znieść onej starowieczną wiarę. Jam dał by sasi kielich znowu Husów, Źle im przywodząc testament Chrystusów. Jam lżył potomki stolice Piotrowej, Chcąc jej wziąć klucze od nauki zdrowej. Jam Rzym nazywał Babilonem, ani Mogli mię w tym dwaj hamować hetmani. Szczęśliwy, który w powszechnej jedności Oddał tu ducha i położył kości. Szkodliwy upór, ten mię w wiecznym grobie Położył i wy radźcie wczas o sobie! Radźcie o duszy, radźcie o zbawieniu, Niż żywot zawrze śmierć wam w ocemgnieniu". Tak Luter mówi, a sam w czarnym dymie Narzekać znowu i
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 378
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli ty mnie z pamięci wyńdziesz, me kochanie, Albo cię serce moje szanować przestanie, Abo niż cię opuszczę, dziewczę urodziwe, Abo cię słowa moje omylą prawdziwe. O MŁODOŚCI I MIŁOŚCI
Trudnoż to bystrą młodość wędzidłem hamować, Często jeździec spadł, często koń musiał szwankować. Ogień, gdy go przyciska, tym prędzej ożyje, Miłość tym barziej pali, im ją barziej kryje. RAKI O PANNIE
Była panienka niedaleko rynku, Żyła cnotliwie nie pilnując szynku. Godło jej arfa nie wystawne szaty, Podło się niosła nie wielkie utraty.
Hojnie ubogim
bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli ty mnie z pamięci wyńdziesz, me kochanie, Albo cię serce moje szanować przestanie, Abo niż cię opuszczę, dziewczę urodziwe, Abo cię słowa moje omylą prawdziwe. O MŁODOŚCI I MIŁOŚCI
Trudnoż to bystrą młodość wędzidłem hamować, Często jeździec spadł, często koń musiał szwankować. Ogień, gdy go przyciska, tym prędzej ożyje, Miłość tym barziej pali, im ją barziej kryje. RAKI O PANNIE
Była panienka niedaleko rynku, Żyła cnotliwie nie pilnując szynku. Godło jej arfa nie wystawne szaty, Podło się niosła nie wielkie utraty.
Hojnie ubogim
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 599
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
.
Sobryna podle siebie na brzegu przy rzece Z Dardynelem z Almontu miał po prawej ręce, Z królem orańskiem, który miał wzrost olbrzymowy, Wysoki na sześć łokci od stopy do głowy. Ale czemum leniwszy z mojemi rymami, Niż poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej
.
Sobryna podle siebie na brzegu przy rzece Z Dardynelem z Almontu miał po prawej ręce, Z królem orańskiem, który miał wzrost olbrzymowy, Wysoki na sześć łokci od stopy do głowy. Ale czemum leniwszy z mojemi rymami, Niż poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 322
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
targu bez pieniędzy, do domu bez soli. Je proś, nie dadzą; kup sobie przedadzą.
Ja o cebuli, ty o czosnku. Ja o Pawle, a ty o Gawle.
Trafił jak Kulą wpłot. Wyrwał się jak Filip z Konopi.
Więcej ich tonie w kuflu, niż wmorzu.
Gniewliwego hamować, nie pobudzać trzeba.
Będziesz pasterzem, nad świniami nie nad duszami.
Co prawda, to nie grzech.
Nie trzeba go męczyć, sam się wydaje. Sumnienie z twarzy poznać.
Zły to ptak, co swoje gniazdo szpeci.
Milczeniem wiele się zbywa.
Cnota z przodku przykra, na potym łagodna i ucieszna.
targu bez pieniędzy, do domu bez soli. Ie proś, nie dadzą; kup sobie przedadzą.
Ja o cebuli, ty o czosnku. Ja o Pawle, a ty o Gawle.
Trafił jak Kulą wpłot. Wyrwał śię jak Filip z Konopi.
Więcey ich tonie w kuflu, niż wmorzu.
Gniewliwego hamować, nie pobudzać trzeba.
Będziesz pasterzem, nad świniami nie nad duszami.
Co prawda, to nie grzech.
Nie trzeba go męczyć, sam śię wydaje. Sumnienie z twarzy poznać.
Zły to ptak, co swoye gniazdo szpeći.
Milczeniem wiele śię zbywa.
Cnota z przodku przykra, na potym łagodna y ućieszna.
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 51
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
Jakoż się grzechów chcesz Mu swoich sprawić? Zaprzeć się trudno przed obliczem Jego, Bo On wie wszytkie sprawy świata tego, On policzone ma wnętrzne skrytości, Wie i przenika spraw naszych krewkości. Wyznać grzechy swe strach i wstyd cię trwoży, Mdlejesz, gdy wspomnisz na straszny sąd Boży. A przecię nie chcesz swej pożądliwości Hamować w sobie i kajać swych złości. Bóg cię ni z czego, gdyś nie była, stworzył. Bóg ci do nieba sam drogę otworzył, Uczcił cię prawie anielskimi dary, Dał ci wszytkiego dostatek bez miary, Ogień i wodę położył przed tobą, Dał ci na wolą rzucić, gdzie chcesz, sobą. Masz
Jakoż się grzechów chcesz Mu swoich sprawić? Zaprzeć się trudno przed obliczem Jego, Bo On wie wszytkie sprawy świata tego, On policzone ma wnętrzne skrytości, Wie i przenika spraw naszych krewkości. Wyznać grzechy swe strach i wstyd cię trwoży, Mdlejesz, gdy wspomnisz na straszny sąd Boży. A przecię nie chcesz swej pożądliwości Hamować w sobie i kajać swych złości. Bóg cię ni z czego, gdyś nie była, stworzył. Bóg ci do nieba sam drogę otworzył, Uczcił cię prawie anielskimi dary, Dał ci wszytkiego dostatek bez miary, Ogień i wodę położył przed tobą, Dał ci na wolą rzucić, gdzie chcesz, sobą. Masz
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 269
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
skrobie, czczy się mu, szczka, spluwa, Pierza w łeb pełno nawiązło, opak się obuwa. Kto wspomni, co wczora czynił, on się wszytko śmieje, Mówi: namniej nie pamiętam, co się mi wżdy dzieje, Ale też wprawdzie zadawna się tak dobrze piło; Miła żono, ki-ż-ci diabeł, hamować mnie było. Żona mówi: wszak ja ciebie upominam zdawna, Nie dasz się ty uhamować, bodaj wypił diabła A dłużnicy chodząc wszytko się upominają, A on się chroni po kąciech, mówi, niech czekają. Aż on zdechnie lada kiedy, a sam nie wie jako, PIacze, żono, jeśli masz czym
skrobie, czczy się mu, szczka, spluwa, Pierza w łeb pełno nawiązło, opak się obuwa. Kto wspomni, co wczora czynił, on się wszytko śmieje, Mówi: namniej nie pamiętam, co się mi wżdy dzieje, Ale też wprawdzie zadawna się tak dobrze piło; Miła żono, ki-ż-ci dyabeł, hamować mnie było. Żona mówi: wszak ja ciebie upominam zdawna, Nie dasz się ty uhamować, bodaj wypił dyabła A dłużnicy chodząc wszytko się upominają, A on się chroni po kąciech, mówi, niech czekają. Aż on zdechnie lada kiedy, a sam nie wie jako, PIaćże, żono, jeśli masz czym
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 32
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
niebo zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się wstyd pomieszał z radością, On przecię statek na czele wystawia. Oko zwyczajną tylko ciekawością Na przyjaciela częsty wzrok wyprawia, Bo trudno bystrą hamować źrzenicę, Gdy urodziwą ma oblubienicę. 6
Tej zaś, w zupełnym utopione wstydzie, Już od szarłatu pałają jagody. Śnieg na nich stopniał, a choć czasem wznidzie, Róża mu śmiałe rozbija zawody. On, żeby w dalszej nie został ohydzie, Ustąpił na czas z niebieskiej urody, Tak się purpura w twarzy rozgościła
niebo zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się wstyd pomieszał z radością, On przecię statek na czele wystawia. Oko zwyczajną tylko ciekawością Na przyjaciela częsty wzrok wyprawia, Bo trudno bystrą hamować źrzenicę, Gdy urodziwą ma oblubienicę. 6
Tej zaś, w zupełnym utopione wstydzie, Już od szarłatu pałają jagody. Śnieg na nich stopniał, a choć czasem wznidzie, Róża mu śmiałe rozbija zawody. On, żeby w dalszej nie został ohydzie, Ustąpił na czas z niebieskiej urody, Tak się purpura w twarzy rozgościła
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 167
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
/ swary/ zwady niecą. Drudzy za Filozofa języcznego mają/ Chociaż go też i jawnym bałamutem znają. Jedno iż wiele mówi choć czasem nic grzeczy/ Czego drudzy spochlebstwa nie mają na pieczy. Ale nie w próżnej mowie mądrość się znajduje/ Nie wydwornych słów ale Cnoty potrzebuje. Piękna to rzecz kto umie usta swe hamować/ A przy rozmowach skromny wstyd zawsze zachować Gdy mędrszy mówią milczeć wszytkiego słuchając/ Ani się też skwapliwie w rzecz inszych wdzierajac. Czego więc nie rad wytrwa język szczebietliwy/ Lecz też często odnosi wstyd długo zelżywy. A zwłaszcza gdy co komu uszczypliwie rzecze/ Już nie jedna przygoda wnet się za nim wlecze. ALEKsANDRA wielkiego
/ swary/ zwády niecą. Drudzy zá Filozofá ięzycznego máią/ Choćiasz go też y iáwnym báłámutem znáią. Iedno iż wiele mowi choć czásem nic grzeczy/ Czego drudzy spochlebstwá nie máią ná pieczy. Ale nie w prozney mowie mądrość sie znáyduie/ Nie wydwornych słow ále Cnoty potrzebuie. Piękna to rzecz kto vmie vstá swe hámowáć/ A przy rozmowách skromny wstyd záwsze záchowáć Gdy mędrszy mowią milczeć wszytkiego słucháiąc/ Ani sie też skwápliwie w rzecz inszych wdźieráiac. Czego więc nie rad wytrwa ięzyk sczebietliwy/ Lecz też często odnośi wstyd długo zelżywy. A zwłasczá gdy co komu vsczypliwie rzecze/ Iuż nie iedná przygodá wnet się zá nim wlecze. ALEXANDRA wielkiego
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: D4v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Morderz pije, Nie pytał Ojca/ Matki zabijając syna/ Niechciałby zań pieniędzy: ani Prawna wina Nagrodzić mu nie może zguby syna jego/ I żona nie brałaby za męża miłego Prędko zgubnej mamony: każdyby snać wolał Aby morderz śmierć odniósł krwią swą ziemię polał. Ale kęsem pieniędzy tak uczynek srogi Hamować się nie może/ owsem bierze rogi Mężobójca bo się już tak drudzy w prawiają/ Ze tę karę pieniężną za nic sobie mają. Przetoż bitny Polaku karania inszego Trzeba/ aby stworzenie Boga prawdziwego Przez tak częste morderstwo marnie nie ginęło/ Gdyż zbawienie człowiecze krwią Świętą spłynęło Boga: gdzie was nauczyłże obraz wybrany Za
Morderz piie, Nie pytał Oycá/ Mátki zábiiáiąc syná/ Niechćiałby zań pieniędzy: áni Práwna winá Nágrodźić mu nie może zguby syná iego/ Y żoná nie bráłáby zá mężá miłego Prędko zgubney mámony: káżdyby snać wolał Aby morderz śmierć odniosł krwią swą ziemię polał. Ale kęsem pieniędzy ták vczynek srogi Hámowáć się nie może/ owsem bierze rogi Mężoboycá bo się iuż ták drudzy w práwiáią/ Ze tę kárę pieniężną zá nic sobie máią. Przetoż bitny Polaku karánia inszego Trzebá/ áby stworzenie Bogá prawdźiwego Przez ták częste morderstwo márnie nie ginęło/ Gdyż zbáwienie człowiecze krwią Swiętą spłynęło Bogá: gdźie was náuczyłże obraz wybrány Zá
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: E3
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609